Znaleziono 0 artykułów
19.02.2018

Posłodzony ból. Kolekcje absolwentów Central Saint Martins

19.02.2018
Kolekcja Liama Johnsona (Fot. ImaxTree)

Najciekawsze projekty absolwentów Central Saint Martins, zaprezentowane podczas tygodnia mody w Londynie, specjalnie dla Vogue.pl komentuje Janusz Noniewicz, kierownik Katedry Mody Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie.

Liam Johnson

Jego kolekcja wydała mi się na początku nieoczekiwana, bo bardzo akademicka. Oglądając ją, miałem wrażenie, że czytam poważny trakt filozoficzny. Ale nie bez przyjemności.

Liam Johnson ożywia język awangardy. A ten starzeje się chyba najszybciej. Zastyga. Nieruchomieje. Błyskawicznie staje się zabytkiem.

Johnson, świadomie lub nie, przywołuje język awangardy XX wieku. Przynajmniej jego tak istotne cechy jak czyste formy i abstrakcyjnie, intelektualnie pojmowane kolory. Z tych elementów tworzy sylwetki-układanki. Zdarza się, że niemal w ogóle rezygnuje z form ubraniowych, pozostając przy konstrukcjach geometrycznych, które wcale nie składają się w kształt konwencjonalnie pojmowanego ubrania. Johnson zestawia je z ciałami modelek w jedną ruchomą kompozycję.

Kolekcja Liama Johnsona (Fot. ImaxTree)
Kolekcja Liama Johnsona (Fot. ImaxTree)

Jednocześnie kolekcja Johnsona nie jest jakąś studencką pracą domową z historii sztuki. Jest świeża, zadziorna, nowoczesna. Co mnie tylko zaskoczyło, to to, że jest oparta na pewnym intelektualnym chłodzie, dawno w modzie nieobecnym. A właściwie może to nawet nie jest chłód. Może to jest dyscyplina. Johnson jest artystą. Jego formy nie są techniczne. Jego formy są malarskie albo rzeźbiarskie. A jego estetyka jest oparta na wizji, a nie na kalkulacji. 

Kolekcja Liama Johnsona (Fot. ImaxTree)
Kolekcja Ernesto Naranjo (Fot. ImaxTree)

Ernesto Naranjo

Dla mnie jedna z najciekawszych postaci tego studenckiego rocznika. Naranjo dokonuje rzeczy niezwykle trudnej, która zdarza się tylko prawdziwym artystom. Opowiada bowiem bardzo osobistą, prywatną, powiedziałbym nawet intymną historię, ale buduje z niej uniwersalną przypowieść. Naranjo nie mówi o sobie. Mówi o nas. O każdym z nas. To się zdarza: w sztuce, w filmie, w literaturze. No i czasem w modzie. Miał tę umiejętność w swoich złotych czasach Ricardo Tisci.

Kolekcja Ernesto Naranjo (Fot. ImaxTree)
Kolekcja Ernesto Naranjo (Fot. ImaxTree)

Za takim sposobem opowiadania stoją prawdziwe emocje. Poruszające w każdym człowieku jakąś czułą strunę. Ale żeby tak się stało, potrzeba jakiegoś uniwersalnego języka, który pozwoli przekroczyć osobistą perspektywę. To jest właśnie język sztuki.

Kolekcja Ernesto Naranjo (Fot. ImaxTree)
Kolekcja Ernesto Naranjo (Fot. ImaxTree)

Naranjo swoje historie czerpie z własnych wspomnień. Z dzieciństwa. Z rodzinnego domu. Z tamtejszych obrazów i rytuałów. Przywołuje je w sposób zmysłowy, czasem niemal dosłowny – jak na przykład talerze wiszące w kuchni domu jego babci. Ale jednocześnie te swoje emocje przepuszcza przez filtr sztuki, konwencję surrealistycznego języka, który pozwala na nieoczekiwane łączenie elementów, mieszanie czasów, zasad i porządków.

Swoich sylwetek, czy lepiej powiedzieć – swoich bohaterek, nie szuka w modzie, w jej obrazach, zdjęciach czy reklamach. Naranjo opuszcza świat glamour, by lepić swoje sylwetki z tkaniny niczym z gliny, używając do tego form syntetycznych, uproszczonych, uniwersalnych. Nie spotkamy w tej kolekcji żadnych ckliwych kawałków. Trafimy za to na poruszającą opowieść. 

Yuhan Wang

Zwróciła uwagę świata mody swoją kolekcją licencjacką, a teraz moim zdaniem zachwyca magisterską. Kolekcją po prostu piękną, w której spotykają się w dodatku różne definicje, znaczenia i różne rozumienia piękna. I chociaż ta kolekcja na pierwszy rzut oka wydaje się bardzo tradycyjna, dla mnie jest ona najbardziej eksperymentalna. Yuhan Wang przeprowadza eksperyment na pięknie.

Kolekcja Yuhana Wanga (Fot. ImaxTree)
Kolekcja Yuhana Wanga (Fot. ImaxTree)

Ta kolekcja długich drapowanych sukienek, harmonijnie zestrojonych z ciałami modelek, wydaje się bardzo romantyczna. A jej sylwetki budowane są czułą, sentymentalną kreską.

Kolekcja Yuhana Wanga (Fot. ImaxTree)
Kolekcja Yuhana Wanga (Fot. ImaxTree)

W każdej z nich czai się jednak coś innego. Jakieś wiązanie, upięcie, rozdarcie, ściśnięcie, które jest całkowicie wbrew tej, wydawałoby się, słodkiej dominującej tonacji. Jest w nich coś, co nazwałbym czułą opresją, posłodzonym bólem, śladem dotkliwego doświadczenia. Jest w niech jakieś okrucieństwo subtelności.

Kolekcja Yuhana Wanga (Fot. ImaxTree)

Wang buduje swoją kolekcję z napięcia pomiędzy tym, co ukazane, a tym, co ukryte. To jest też pytanie, które projektantka stawia modzie i lansowanej przez modę koncepcji piękna. Na ile piękno, którym moda się posługuje, służy zasłanianiu, ukrywaniu, chowaniu tego, co jest w nas – doświadczeń i doznań, z których jesteśmy zbudowani.

Kolekcja Yuhana Wanga (Fot. ImaxTree)
Kolekcja Edwina Mohneya (Fot. ImaxTree)

Dlatego drapując swoje piękne suknie z delikatnych, ręcznie malowanych tkanin, Wang w pewnych momentach narusza harmonię formy, zrywa ją, ściska, podwiązuje, rozdziera. Ale za każdym razem robi to w ramach przyjętej przez siebie estetyki. Tak, by nie zaburzyć wrażenia piękna, czułego nastroju, życiowej sielanki. Byśmy się nie mogli domyśleć, czy te rysy naprawdę coś odsłaniają, czy wręcz przeciwnie tworzą nowy wzór na sukience. 

Edwin Mohney

Najbardziej kontrowersyjna i widowiskowa kolekcja. Może dlatego, że na granicy teatralności i pewnego rodzaju karykatury. Kolekcja, która jest jednocześnie umowna i dosłowna. Mohney już swój licencjacki dyplom zamienił w teatr, performance, grę, kabaret. Ale w tej swojej ironicznej karykaturze mody Mohney zdaje się być jak najbardziej poważny. Tu nie chodzi o to, żeby się śmiać. Chociaż jego projekty mają charakter prowokacji, więc i śmiech też jest w nie wpisany. One nie są po to, żeby je nosić, ale po to, by budzić emocje. Po to, by dziwić, niepokoić, sprawiać, byśmy poczuli się nieswojo.

Kolekcja Edwina Mohneya (Fot. ImaxTree)
Kolekcja Edwina Mohneya / Fot. ImaxTree

Tak jak w poprzednich swoich pracach, tak i tu Mohney używa materiałów prowizorycznych, nietrwałych: taśmy klejącej, plastikowych toreb. Moda jest tu w jakiś sposób podobna do ulotnych informacji, przekazywanych przez dzisiejsze media, czy do równie nietrwałej, prowizorycznej polityki, prowadzonej przez dzisiejszych polityków. Świat, w którym żyjemy, zdaje się być ulepiony z takich form. To tanie show odgrywane zupełnie na poważnie.

Kolekcja Edwina Mohneya (Fot. ImaxTree)

Kolekcja Mohneya – myślę, że w sposób krytyczny – odzwierciedla tę rzeczywistość. Współgra z nią. Pewnie dlatego wydaje się zrobiona specjalnie pod Instagram. Zdjęcia z pokazu Mohney’a udostępniane były przez użytkowników tej aplikacji najchętniej i najczęściej.

Bo też kolekcja ta żyje tym, czym żyją współczesne media. I akcją #metoo, i potwornym obliczem Donalda Trumpa, które w mediach funkcjonuje częściej jako oblicze bohatera horroru niż dostojnej głowy państwa.

Janusz Noniewicz
Proszę czekać..
Zamknij