Znaleziono 0 artykułów
08.03.2020

„Prawda”: Pamięci nie można ufać

08.03.2020
Kadr z filmu  (Fot. Materiały prasowe)

„Wolę być złą przyjaciółką, a nawet złą matką, za to wybitną aktorką” – mówi bez ogródek bohaterka grana przez Catherine Deneuve w pierwszym filmie Hirokazu Koreedy, twórcy „Złodziejaszków”, nakręconym poza Japonią.

Jest zaskakująco dużo podobieństw między Catherine Deneuve a graną przez nią bohaterką, Fabienne Dangeville. To ikona francuskiego kina, która była o krok od zagrania w filmie Hitchcocka. Tak jak ona miała siostrę aktorkę, zmarłą w młodym wieku. Podobnych tropów jest tu kilka, ale nie należy odczytywać „Prawdy” jako gwiazdorskiej biografii. Reżyser Hirokazu Koreeda wykorzystuje w scenariuszu niektóre fakty z życia swoich aktorów, ale uzupełnia je fikcją. Zresztą, w jednym z wywiadów mówił, że Fabienne jest najbardziej podobna do niego samego. Japoński reżyser nie ukrywa, że jest pracoholikiem, co widać zresztą w jego bogatej filmografii. Cenę za to płacą jego najbliżsi. Nie powinno chyba w tym kontekście nikogo dziwić, że powracającym motywem jego filmów jest właśnie… rodzina. Reżyser kręci obrazy o tym, że to właśnie ona jest najważniejsza.

Kadr z filmu (Fot. Materiały prasowe)
Kadr z filmu  (Fot. Materiały prasowe)

Nie inaczej jest w przypadku „Prawdy”. Mieszkającą w paryskim domu główną bohaterkę odwiedzają córka, Lumir (Juliette Binoche), nowojorska scenarzystka, jej mąż (Ethan Hawke), niespełniony aktor, oraz ich córeczka (Clémentine Grenier). Ich spotkanie zaczyna się od kłótni o właśnie wydany pamiętnik aktorki. Fabienne bowiem wyraźnie przekłamała w nich obraz przeszłości, przedstawiając się jako troskliwa matka, co według Lumir jest wierutnym kłamstwem. „Jestem aktorką. Nie mogę opowiadać samej prawdy. Prawda nie ma w sobie nic fascynującego” – odpowiada jej.

Kadr z filmu (Fot. Materiały prasowe)
Kadr z filmu  (Fot. Materiały prasowe)

Ich napięta relacja i spór dotyczący przeszłości jest główną osią fabuły, skomplikowanej przez nową rolę Fabienne w obrazie korespondującym z jej życiem. Mamy więc film o filmie. Koreeda mnoży poziomy, na których opowiadana jest historia, a przy tym, bohaterowie są rozgadani jak u Woody’ego Allena. To zaskakujący zwrot w jego twórczości, stawiającej do tej pory na proste historie, w których bohaterowie rzadko okazywali uczucia i woleli milczeć niż mówić. Czyżby reżyser uznał, że we Francji musi kręcić inne filmy? Nie ukrywam, że momentami tęskniłem za „starym” Koreedą.

Kadr z filmu  (Fot. Materiały prasowe)

Ale „Prawda” ma asa w rękawie – obsadę. Deneuve jako kąśliwa diwa, wiecznie na rauszu, to klasa sama w sobie, świetnie sparowana z zasadniczą bohaterką graną przez Binoche. Ten duet wzbogaca zabawny, gapowaty i chyba niezbyt rozgarnięty bohater grany przez Hawke’a. Znakomita jest też Clémentine Grenier jako ich rezolutna córka rozpoznająca swoje korzenie. Ucząca się, że nie ma jednej prawdy o przeszłości. Jak ktoś słusznie zwraca uwagę, „nie można ufać własnej pamięci”.

Kadr z filmu  (Fot. Materiały prasowe)

„Prawda” jest nie tylko o pamięci, lecz także o czasie. O tym, że leczy rany. Ten truizm Koreeda wygrywa na tyle subtelnie, że nie czujemy w nim żadnego dydaktyzmu. Poza wszystkim ten film opowiada o sile rodzinnych więzów. Jesteśmy ulepieni nie tyle z tej samej gliny (więzy rodzinne nie muszą być przecież więzami biologicznymi ani genetycznymi), ile ze wspólnych doświadczeń i wspomnień. O tym japoński reżyser potrafi opowiadać jak nikt inny.

Ciepłe, kobiece, mądre, momentami zabawne i… przegadane kino. Koreeda zarzeka się, że to jego pierwszy i ostatni film nakręcony we Francji. „Prawda” nie jest jego szczytowym osiągnięciem, kosztowała go na pewno kilka kompromisów. Ale jak mawia stare powiedzenie, Paryż wart jest mszy.

Łukasz Knap
Proszę czekać..
Zamknij