Znaleziono 0 artykułów
22.02.2019

Rami Malek: Niedopasowany

22.02.2019
Z nagrodą SAG (Fot. Dan MacMedan, Getty Images)

Aktor nie gra Freddiego Mercury’ego, on się nim po prostu staje. Za tę radykalną metamorfozę w „Bohemian Rhapsody” należy mu się Oscar.

Dziękuję Freddiemu Mercury’emu za największą frajdę w moim życiu! – mówił nominowany do Oscara aktor, odbierając Złoty Glob za najlepszą rolę w dramacie. 37-letni Rami Malek do niedawna był znany przede wszystkim z roli ekscentrycznego hakera Elliota w serialu „Mr Robot”. Występ w „Bohemian Rhapsody”, w którym wcielił się w rolę wokalisty zespołu Queen, stał się dla niego przepustką do sławy.

Malek urodził się i wychował w Los Angeles w rodzinie imigrantów z Egiptu. W wywiadach wielokrotnie podkreślał, jak ważne są dla niego korzenie. Z rodzicami i rodzeństwem – starszą siostrą Yasmine i bratem bliźniakiem Samim – jest zresztą do dzisiaj mocno związany. Mamę zabrał w trasę promocyjną „Bohemian Rhapsody”, a na galę Emmy przyszedł z kuzynką.

Rami Malek w Bohemian Rhapsody (Fot. 20th Century Fox, East News)

W dzieciństwie nie pasował do rówieśników. Dość długo miał wrażenie, że ze względu na swoje pochodzenie odstaje od innych. Chodził do tego samego liceum, co Kirsten Dunst, ale daleko mu było do popularności koleżanki, która już w wieku 12 lat trafiła do stratosfery gwiazd za sprawą swojego występu w „Wywiadzie z wampirem” u boku Toma Cruise’a i Brada Pitta. Nieśmiałość i poczucie wyobcowania Malek przekuł w swoje pierwsze próby aktorskie. Jako nastolatek wymyślał postaci, dzięki którym mógł szlifować swój sceniczny talent.

Początki jego kariery nie należały do najłatwiejszych. Po studiach Rami wprowadził się do rodziców i dorabiał, rozwożąc pizzę. Patrząc na ten okres z dzisiejszej perspektywy, aktor wspomina narastające poczucie zniechęcenia i braku wiary we własne umiejętności.

Jego oryginalna uroda, z ostro zarysowaną żuchwą, ogromnymi oczami i głosem, który wydaje się jednocześnie kojący i przeszywający, skazała go na początku kariery na role charakterystyczne. – Przez pewien czas czułem się tym urażony, ale później zdałem sobie sprawę, że powinienem być dumny z tego, że potrafię tak przekonująco wcielać się w neurotyków i outsiderów – mówił w programie „Close Up With The Hollywood Reporter”. Wystąpił w trzech częściach „Nocy w muzeum” w roli faraona Akhmenraha, pojawiał się w epizodach znanych seriali – „Kochane kłopoty”, „Medium” czy „24 godziny”. Później dostawał role w nagradzanym miniserialu HBO „Pacyfik”, drugoplanowe występy w „Larry Crowne – uśmiech losu” Toma Hanksa, „Zmierzch: Przed świtem. Część 2” Billa Condona, „Oldboyu” Spike’a Lee czy „Mistrzu” Paula Thomasa Andersona. Serca festiwalowej publiczności podbił kreacją w „Przechowalni numer 12”, gdzie zagrał u boku Brie Larson, wówczas podobnie jak on mało rozpoznawalnej aktorki kina niezależnego.

Jest perfekcjonistą. Na planie się nie oszczędza. Dopóki nie będzie zadowolony z ujęcia, wierci reżyserowi dziurę w brzuchu o kolejne duble. Jest także jednym z nielicznych aktorów, którzy otwarcie deklarują, że lubią castingi. Malek twierdzi, że traktuje je jak bezpieczną przestrzeń do eksperymentów. W programie „Variety Studio: Actors on Actors” żartował, że czasami żałuje, że taśmy ze zdjęć próbnych nie są ogólnodostępne, bo w ten sposób przepadają jedne z najlepszych występów w karierze aktorów.

Rami Malek w Bohemian Rhapsody (Fot. 20th Century Fox, East News)

Przełomem w jego karierze okazała się rola Elliota Aldersona, niestabilnego emocjonalnie hakera z serialu „Mr Robot”. W rozmowie z „New York Timesem” twórca serialu Sam Esmail wspomina, że miał tak ogromne problemy z obsadzeniem głównej roli, że omal nie przepisał całego scenariusza. Po przesłuchaniu ponad stu kandydatów Esmail był załamany. Elliot wydawał się antypatyczną, wycofaną postacią, która nie ma szans wzbudzić sympatii widzów. Kiedy zobaczył występ Maleka, któremu udało się zawrzeć w swojej interpretacji ogromną wrażliwość i cierpienie hakera, od razu wiedział, że znalazł odtwórcę tej roli.

Rami Malek w serialu "Mr Robot" (Fot. UNIVERSAL CABLE PRODUCTIONS , East News)

„Mr Robot” stał się szalenie popularny i zdobył szereg nagród, w tym Złoty Glob dla najlepszego serialu dramatycznego. Rami Malek otrzymał za rolę Elliota Emmy dla najlepszego aktora w serialu dramatycznym (po raz pierwszy od 18 lat nagroda w tej kategorii nie przypadła białemu aktorowi). Wreszcie całkowicie pozbył się łatki aktora charakterystycznego i zaczął dostawać propozycje ról pierwszoplanowych. Ale szukał tylko takich, w których może zabłysnąć, bo, jak przyznaje, szuka historii poruszających i przerażających. – Nie muszę pracować cały czas. Zdecydowanie wolę poczekać na coś wyjątkowego, co wyda mi się przekonujące – mówił w „Close Up With The Hollywood Reporter”.

Na kolejny przełom nie musiał długo czekać. W 2017 roku media na całym świecie obiegła wiadomość, że Malek wcieli się w Freddiego Mercury’ego w długo wyczekiwanej filmowej biografii lidera Queen. Droga „Bohemian Rhapsody” na ekrany była długa i wyboista. Praca nad filmem pochłonęła blisko dziesięć lat. Pierwszą wersję scenariusza napisał Peter Morgan, autor m.in. „Królowej” i serialu „The Crown”, później tekst przepisał Anthony McCarten, który ma na swoim koncie scenariusze „Czasu mroku” czy „Teorii wszystkiego”. Z projektem był przez długi czas związany Sacha Baron Cohen, ale aktor ostatecznie z roli Mercury’ego zrezygnował, oskarżając twórców, że starają się wyciąć z filmu kontrowersyjne aspekty życia lidera Queen, by nakręcić bezbarwny biopic. Cohen zdradził ponadto, że gitarzysta Queen Brian May przekonywał go, że film nie powinien być wyłącznie biografią Mercury’ego, ale przedstawiać także losy zespołu po śmierci wokalisty.

Rami Malek na gali SAG Awards (Fot. John Shearer, Getty Images)

Kiedy ostatecznie rola trafiła do Maleka i produkcja dostała zielone światło, wydawało się, że limit pecha został już dla „Bohemian Rhapsody” wyczerpany. Niestety, to nie był koniec problemów. W trakcie pracy nad filmem z posady reżysera został zwolniony Bryan Singer, który w pewnym momencie przestał pojawiać się w pracy. Na jego miejsce wskoczył Dexter Fletcher, który w tym samym czasie pracował nad biografią Eltona Johna. Znany ze swojej powściągliwości Malek, zapytany o współpracę z Singerem, powiedział jedynie, że „nie była przyjemna”.

Na pierwszy rzut oka aktor nie jest w ogóle podobny do Mercury’ego. Producenci biografii lidera Queen zobaczyli go w „Mr Robot” i dostrzegli jego ogromny potencjał. Malek przyznaje, że kiedy dowiedział się, że otrzymał rolę, wpadł w panikę. Przed rozpoczęciem zdjęć wyłożył karty na stół. – Powiedziałem im: „Słuchajcie, nie potrafię grać na pianinie, chyba nieszczególny ze mnie wokalista, tańczę w dość specyficzny sposób”. A oni chyba pomyśleli, że trafił im się skromny aktor – śmiał się w programie Jimmiego Fallona.

Rami rzucił się w wir przygotowań. Pracował z trenerami, którzy pomagali mu poruszać się podobnie do lidera Queen, godzinami ćwiczył śpiew i grę na fortepianie, nad jego wymową czuwał ekspert od akcentów. Etap dokumentacji pokrył się z finałem prac nad trzecim sezonem „Mr Robot”. W tygodniu Malek miał zdjęcia, a w weekendy uczył się poruszać jak Freddie Mercury. – To było niesamowicie obciążające. Miałem momenty, w których myślałem: „Coś ty narobił, to się nie uda” – zdradził w podcaście „Playback with Kris Tapley” iHeart Radio.

Rami Malek z partnerką, Lucy Boynton (Fot. Rachel Murray, Getty Images)

Przekopał cały internet w poszukiwaniu wywiadów i nagrań koncertów, a kiedy obejrzał już wszystko, co było dostępne, zaczął słuchać rozmów radiowych. Chciał wychwycić nawet najmniejsze niuanse w zachowaniu Mercury’ego, od intonacji głosu po sposób, w jaki reagował, kiedy ktoś przynosił mu do studia drinka. Gruntowne przygotowania zaowocowały jedną z najbardziej niesamowitych aktorskich transformacji ostatnich lat. Pomogły aktorowi również przetrwać liczne perturbacje na planie i zachować spójność roli mimo zmian na stołku reżyserskim. – Na planie „Mr Robot” miałem wielu reżyserów. Wiedziałem, kim jest mój bohater, co powinienem zrobić, żeby jak najlepiej wykonać moją pracę. To doświadczenie okazało się bardzo pomocne podczas pracy nad „Bohemian Rhapsody” – mówił dyplomatycznie w podcaście Tapleya.

Z nagrodą BAFTA (Fot. David M. Benett, Getty Images)

Można się spierać o artystyczną wartość biografii Mercury’ego (niżej podpisana ogromna fanka zespołu tego filmu szczerze nie znosi), można dyskutować o scenariuszowych mieliznach i mało subtelnym naginaniu faktów do uprzednio założonej tezy, ale producenci i reżyserzy castingu mieli do Maleka nosa. Obsadzenie go w tej roli to jedna z niewielu dobrych decyzji w tym filmie. Aktor kompletnie zatraca się w swojej roli, przechodząc całkowitą metamorfozę – od protezy górnej szczęki, znaku rozpoznawczego wokalisty, poprzez ekstrawaganckie gesty i sposób chodzenia. Malek nie gra Mercury’ego, on się nim po prostu staje. Wskrzesza go na ekranie na dwie godziny, których kulminacją jest odtworzenie koncertu Live Aid w 1985 roku, uznawanego za najwspanialszy koncert rockowy w historii.

Malek zasługiwał na lepszy film, a jego niesamowity talent na scenariusz, w którym oprócz perfekcyjnej imitacji zmarłego artysty mógłby stworzyć pełnokrwistą kreację. Niemniej to właśnie on uratował ten film, do spółki z genialną muzyką Queen. Malek zdobył dotychczas za swoją kreację m.in. Złoty Glob, BAFTĘ, Nagrodę Amerykańskiej Gildii Aktorów Filmowych. Oscar byłby godnym dodatkiem do tej imponującej kolekcji.

Małgorzata Steciak
Proszę czekać..
Zamknij