Znaleziono 0 artykułów
01.05.2022

„X”: Horror o ciele

01.05.2022
Fot. materiały prasowe A24

Najnowszy film grozy ze studia A24 ma styl, Mię Goth z powiekami maźniętymi na niebiesko i krokodyla-ludojada. Ale ten slasher ma problem z ciałem, które nie wpisuje się w kanon, trudno więc nazwać go postępowym. Czy „X” to ambitna porażka?

Zacznijmy od pozytywów. Reżyser Ti West i jego wieloletni współpracownik, autor zdjęć Eliot Rockett, pierwotnie planowali nakręcić „X” na taśmie 16 mm. Ostatecznie przerzucili się na cyfrę, ale po seansie w pamięci pozostają szorstkie kadry, kolory, dużo światła. Światło jest piekielnie ważne w filmach, których akcja zamyka się w 24 godzinach – jak to popołudniowe słońce, kiedy bohaterka dryfuje nago po zielonkawym jeziorku, nieświadoma zbliżającego się krokodyla-ludojada, jak czerwony blask zachlapanych krwią reflektorów samochodu, gdy po zmroku rozpoczyna się, zgodnie z prawidłami gatunku, rzeźnia.

 

Jesteśmy w Teksasie (czy raczej Nowej Zelandii udającej Teksas), w końcu „X” jest hołdem dla „Teksańskiej masakry piłą mechaniczną” Tobe’a Hoppera z roku 1974. Nie tylko na poziomie fabuły (paczka młodych ludzi, farma na odludziu, krwawa jatka), ale także filmowego rzemiosła.

Młodzi ludzie są tym razem grupką lokalnych teksańskich filmowców ze śmieciowym budżetem, tak jak ekipa Hoppera. Tyle że jest rok 1979 i zamiast kina grozy bohaterowie wynajmują chatę na odludziu, aby zrealizować scenariusz filmu erotycznego. Główna aktorka marzy o wielkiej karierze, a reżyser wynajęty przez ambitnego producenta marudzi pod nosem coś o francuskiej Nowej Fali i awangardzie.

Fot. materiały prasowe A24

Ti West podkreśla w wywiadach, że chciał oddać hołd filmowcom tworzącym za grosze poza hollywoodzką machiną, a także pokrewieństwo niskobudżetowego horroru z przemysłem erotycznym lat 70. West próbuje nakręcić sekspozytywny slasher – spotkać się mają frajda seksu z frajdą robienia filmu.

Dwóch białych facetów w grupie porasta oczywiście futerko szowinizmu, niewrażliwości i zazdrości, ale sam seks nie ma negatywnych konotacji. Wokół odkrywania swoich potrzeb buduje się solidarność kobiet, które zaczynają rozmawiać o swoich fantazjach, w kontrze do przemądrzałego typka, zaborczego i nieczułego na potrzeby partnerki.

Fot. materiały prasowe A24

Główną bohaterkę – tę, która wskakuje do jeziora z krokodylem-ludojadem – gra Mia Goth, znana z „Nimfomanki” Larsa von Triera, jak również dwóch z moich najukochańszych filmów zeszłej dekady, „High Life” Claire Denis i „Suspirii” Luki Guadagnina. Tu Goth spędza większość akcji w ogrodniczkach i bez biustonosza, ze swoją niby-niewinną twarzą, powiekami zrobionymi na niebiesko i okrągłym nosem, który troskliwa babcia mogłaby porównać do kartofelka.

I tu zaczynają się kłopoty, o których zresztą nie tak łatwo pisać – jest „X” trochę filmem Schrödingera, bo niby istnieje, ma początek, środek i koniec, ale jest też otwarciem większego filmowego cyklu.

Fot. materiały prasowe A24

Nie chcę być marudą, która „nie rozumie gatunku”, ale wydaje mi się, że w 2022 roku opowieść o monstrualności starzejącego się kobiecego ciała, ucharakteryzowanego na wielką, zimną kluskę ziemniaczaną, opowieść prowadzona w większości z perspektywy młodych, sprawnych, szczupłych, raczej białych, cis, hetero osób, jest zwyczajnie reakcyjna.

Stawiam sprawę na ostrzu noża może nie do końca uczciwie. Są tu bowiem prześwity innego, odważniejszego filmu. Jest scena tańca jednej z „monstrualnych” postaci w czerwonym świetle zachlapanych krwią reflektorów. Jatka, która miała przed chwilą miejsce, ma elementy niejednoznacznej rozkoszy. Ale film zawraca z tej wrażliwości, nie pozwalając sobie na skok w głąb tego smutku. Wkrótce popędzi prostym ślizgiem we wstręt, w obrazy „potwornej” starości, w seks, który nie jest równoprawny seksualnej aktywności osób młodych, sprawnych i tak dalej.

Nie ma oczywiście historii horroru i historii thrillera bez eksploatacji. Ale szeroko pojęte kino grozy – nierzadko za pomocą tych samych chwytów i technik – ma moc obracania znaczeń i afektów, głębokiej pracy na percepcji widza, konfrontacji z normą.

Fot. materiały prasowe A24

Przyszedł mi do głowy film „Granica” irańsko-duńskiego reżysera Alego Abbasiego, wprawdzie nie klasyczny horror, raczej „mroczno-baśniowy dreszczowiec obyczajowy (po skandynawsku)”. Charakteryzacja przekształca twarze głównych aktorów, czyni je dziwacznymi, można by powiedzieć brzydkimi, ale z czasem to twarze zwyczajnych ludzi zaczynają wyglądać dziwnie, odpychająco, podejrzanie, niebezpiecznie. Film przesuwa normę w oku widza na żywca – ani się obejrzysz, a świat wygląda inaczej.

Oczywiście nie wymagam od dobrze zrobionego amerykańskiego slashera, nawet ze studia A24, aby miał ambicje skandynawskiego kina z canneńskiej sekcji Un Certain Regard, gdzie zazwyczaj lądują filmy dziwne i kontrowersyjne. Wymagam jednak trochę odwagi w hołdzie dla pulpy z marginesu.

Sprawa się komplikuje, zresztą w niskobudżetowym duchu: „X” było zaplanowane jako zamknięta całość, ale w trakcie przygotowań przyszedł twórcom pomysł na kontynuację. „Pearl” ma opowiadać o młodości antagonistki „X”. – Wyobraźcie sobie melodramat Douglasa Sirka, który spotyka Mary Poppins w nawiedzonej wariacji na temat disnejowskiego filmu dla dzieciaków, to wszystko w mocnym technikolorze – opowiada West. Czy to rozwiąże problem, jaki „X” ma ze starzejącym się ciałem?

Klara Cykorz
Proszę czekać..
Zamknij