Znaleziono 0 artykułów
04.09.2021

Książka tygodnia: Sami Tamimi, Tara Wigley, „Palestyna”

04.09.2021
Sami Tamimi razem z Tarą Wigley (Fot. Jerry Zarins)

Nie ukrywam, że zamierzam wyrażać zachwyty. Mój kłopot polega na tym, iż nie wiem, od czego zacząć. Może od głośnego, mlaszczącego „mniam, mniam” i klepania się po pełnym, zadowolonym brzuchu.

Zatem – mamy na blacie kuchennym ryż basmati (300 g), 35 g masła, kawałek kory cynamonowej i 50 g pszennego makaronu typu wermiszel – połamane na kilkucentymetrowej długości spaghetti może okazać się zbyt długie. I oczywiście sól oraz czarny pieprz. 
 

A do tego podajmy zapiekankę z bakłażana, ciecierzycy i pomidorów. Albo gulasz z krewetek i pomidorów z pesto z kolendry. Pieczone makrele w liściach winogron. Jagnięcinę z bobem. Kurczak z cytryną i za’atarem. Jak to wszystko przyrządzić? Przeczytamy w książce „Palestyna”.

(Fot. Materiały prasowe)

​Ryż musi już być kilkukrotnie przepłukany zimną wodą, aż stanie się przezroczysta, i odstawiony w czystej wodzie na co najmniej godzinę lub dłużej (może być nawet cała noc). A kiedy odcedzimy go na sitku, zaczynamy gotowanie.
W rondlu ustawionym na średnim ogniu rozgrzewamy 25 g masła i dodajemy cynamon. Dosypujemy wermiszel, smażąc przez trzy minuty i cały czas mieszając, aż stanie się mocno przyrumieniony. Wrzucamy ryż i smażymy przez pół minuty, a potem zalewamy wodą lub bulionem, dodajemy łyżeczkę soli oraz pieprz. Okrywamy szczelnie folią, kładziemy przykrywkę i gotujemy na małym ogniu 15 minut. Wyłączamy palnik i przez kolejny kwadrans czekamy, aż przykryty ryż i wermiszel dojdą na parze. Potem rozkładamy na wierzchu pozostałe masło, czekamy 10 minut i możemy jeść. Zaskakujące? Wcale a wcale. Gdyż setnie myli się każdy, kto sądzi, iż ryż z makaronem gotują tylko kuchenni profani.

Kim są Sami Tamimi i Tara Wingley, autorzy „Palestyny”

„Palestynę” napisali Sami Tamimi i Tara Wingley. Wstępem opatrzył ją Yotam Ottolenghi. Sami i Tara są znanymi w świecie mistrzami kuchni, a Tara jest też redaktorką książek i tekstów Yotama, przygotowywanych do angielskiego „Guardiana” i „New York Timesa”. Yotam i Sami zdobyli uznanie poprzednią książką „Jerozolima”, opisującą smaki ich dzieciństwa, przywołującą wspomnienia garkuchni i targowisk oraz oferującą przepisy, że palce lizać.

„Palestyna” jest z grubsza o tym samym. Tara i Sami jeżdżą od Dżeninu po Hebron, od Wschodniej Jerozolimy po strefę Gazy, podglądają, próbują, notują, gotują. Choć ich daniami zajada się najlepsze towarzystwo Londynu czy Nowego Jorku, pamiętajmy, że często przysiadają w zwykłych garkuchniach, za które ktoś niezaznajomiony nie dałby ani pół grosza. To metoda sprawdzona już w „Jerozolimie”. Jeśli Sami i Yotam polecają jakąś knajpkę, najpewniej mieści się ona na targu Mahane Yehuda, krzesełka są z plastiku, zaś obrus to cerata. Nikt nigdy się nie nabrał. Wiem, co piszę, bo wielekroć próbowałem.

„Palestyna” to książka nie tylko o jedzeniu

„Palestyna” robi krok dalej. Prócz przepisów i sposobów gotowania daje nam niezwykłą podróż w miejsca, które nie obchodzą zwykłych wycieczek. Siadamy w kuchni obozu uchodźców w Betlejem. Jak ryby, to tylko z odizolowanej od świata strefy Gazy. Ktoś opowie nam o oliwie i oliwkach, a także o oliwkowych gajach niekiedy niszczonych przez izraelskich łobuzów. Zajrzymy do fabryki gęstych jogurtów. Do palestyńskiej biblioteki nasion. Tłoczni sezamu. Możemy też wysłuchać opowieści o dwóch restauratorach, przy stole z polityką (albo bez).
Bowiem to książka nie tylko o jedzeniu, ale też o geografii, historii, polityce, konflikcie. Powstała z niekłamanej miłości do Palestyny. Okazuje się, że każde miasto i każdy region to osobne kuchenne królestwo, gdyż nie ma jednej palestyńskiej kuchni, są ich dziesiątki, podobne i bardzo różne, ostre i łagodne, słodkie i słone, oparte na składnikach w Polsce dość egzotycznych (jeśli w ogóle istnieje jakaś egzotyka w zglobalizowanym świecie) i bardzo swojskich. Nic, tylko umyć ręce, zakładać fartuch, stanąć przy kuchni i gotować. Sukces kulinarny i towarzyski gwarantowany.

„Palestyna” to edytorskie cudo

Wiemy, że je się również oczami, uroda potrawy dodaje smaku. I tak samo jest z książką Samiego i Tary – swoim wyglądem świadczy o walorach jedzenia. To, nie przesadzam, edytorskie cudo: znakomity papier, świetne zdjęcia, nie tylko talerzy, ale również palestyńskich ulicy, wsi, straganu, gaju, wnętrza kuchni. Patrzymy i obżeramy się jej urodą. I choć są w niej zdjęcia przykre, jak fotografia muru oddzielającego Palestynę od Izraela, „Palestyna” daje nadzieję. Nie tylko dlatego, że przygotowali ją wspólnie Palestyńczyk, Brytyjka i Żyd, lecz przede wszystkim dlatego, iż dobre jedzenie wprawia w dobry humor, łagodzi obyczaje, zachęca do miłości, a nie do wojny.

* Sami Tamimi, Tara Wigley, „Palestyna”, zdjęciami opatrzyła Jenny Zarins. Tłumaczyły Anna Palmowska i Katarzyna Skarżyńska. Wydawnictwo FILO.

Paweł Smoleński, „Gazeta Wyborcza”
Proszę czekać..
Zamknij