Znaleziono 0 artykułów
16.12.2022

Książka tygodnia: Jacek Leociak, „Zapraszamy do nieba. O nawróconych zbrodniarzach”

16.12.2022
(Fot. Getty Images)

Język Jacka Leociaka jest w tej książce precyzyjny, chłodny, wyżęty z emocji, czyli najlepszy, jakim można opisać niewyobrażalne. Doskonale oddaje światopogląd autora, ale też uczucia. A dotyczą one nawróconych zbrodniarzy, którzy jednak nie zasługują z automatu na łaskę, gdy podobno doświadczyli nawrócenia.

Przypomnijmy sobie Ewangelię św. Łukasza: „(...) w niebie większa będzie radość z jednego grzesznika, który się nawraca, niż z dziewięćdziesięciu dziewięciu sprawiedliwych, którzy nie potrzebują nawrócenia”. Jacek Leociak dodaje: „Ja tej ekonomii zbawienia nie pojmuję i nie zadowala mnie formuła: »To jest tajemnica Bożego miłosierdzia«”.

Podzielam niepojmowanie profesora Leociaka. Tajemnica Bożego miłosierdzia jest pięknym wyjaśnieniem, lecz do niczego tu nie pasuje.

(Fot. Getty Images)

Czy na pewno? Nie wolno wierzyć w skruchę i prawdziwe nawrócenie grzesznika? Sprawcy potwornych zbrodni, którzy po latach siedzenia w celi śmierci wychodzili na ostatni spacer pod szafot, bywali – tak myślę – innymi ludźmi, więc należał się im inny proces, z innymi pytaniami prokuratora i obrońcy oraz innym werdyktem ławy przysięgłych. Bez żadnych wyjątków, nie zgadzam się, by morderców karać śmiercią uzasadnianą przez prawo. Tyle że Leociak jest w swym pytaniu bardzo konkretny. Prosi o wyjaśnienie, czy nie warto być uczciwym i przyzwoitym, stosować się do zakazów Dekalogu, a nadto służyć bliźnim jałmużną, wspomożeniem i dobrym słowem? Bo może nie warto, skoro wartość dziesiątek sprawiedliwych ustępuje jednemu grzesznikowi, który akurat się nawrócił. Dobrzy ludzie nie sprawiają niebiosom radości jak świeżo złowione krwawe bandziory. 

(Fot. Materiały prasowe)

Nadto św. Łukasz nie czyni rozróżnienia: w jednym szeregu stawia wielokrotnego mordercę psychopatę i wyrafinowanych masowych morderców zza biurka. Nie ma dla mnie znaczenia, że ewangelista pisał swoje dzieło tysiąclecia przed tym, nim wydarzyły się zorganizowana zbrodnia przeciwko ludzkości uczyniona przez Turcję Ormianom, Archipelag GUŁag, Treblinka i Sobibór, liczone w milionach morderstwa Czerwonych Khmerów w Kambodży, zbrodnie na Bałkanach i ludobójstwo w Rwandzie. Jeśli był tak mądry, że wiedział, co tak naprawdę sprawia radość niebiosom, powinien dzięki głębi swojego rozumowania oraz empatii (tak, tak!) uwzględnić i te przypadki.

Książkę „Zapraszamy do nieba” Jacek Leociak napisał językiem precyzyjnym, doskonale pokazuje swój światopogląd, ale też uczucia. Św. Łukasz – zdaniem profesora – dramatycznie błądził. Nawróceni zbrodniarze (jest między opisanymi także Rudolf Hess, komendant Auschwitz, gdzie spotkania ze śmiercią, niewyobrażalnie barbarzyńską, okrutną i absurdalną, doświadczyło ponad milion więźniów) nie zasługują z automatu na łaskę, gdy podobno doświadczyli nawrócenia. Język autora jest chłodny, wyżęty z emocji (choć wiemy, że temat go emocjonuje), słowem – język najlepszy, jakim można opisać niewyobrażalne. Leociak pokazuje, że w kontekście obozów zagłady wszystko jest jasne jak słońce: godni potępienia są sprawcy, Łukasz opowiada nieprawdę, a sam Bóg – czy był w Auschwitz, czy też go nie było – wystawia sobie marne świadectwo. I zdaje mi się, że autor „Zapraszamy do nieba” ma rację – a co najmniej opowiada szczerze, zgodnie z logiką i sercem – iż opowieści o nawróconym zbrodniarzu trzeba poddać sprawiedliwemu osądowi, a nie przyjmować na wiarę.

Nadto – podobnemu osądowi muszą być poddane inne zbrodnie, w związku z którymi Kościół katolicki (a wraz z nim chrześcijanie oraz wszyscy skorzy, by rozdawać łaski boże, jakby byli ich rzeczywistymi depozytariuszami) doszukuje się w mordercach nie tylko ludzkich odruchów, ale – trudne do zrozumienia – ofiar sądowej dintojry, krwawej wendetty. Czy zbawienia winni oczekiwać członkowie i członkinie rodziny Charlesa Mansona, mordujący najbliższych Romana Polańskiego i małżeństwo LaBianca? Byli wszak, mimo diabelskich czynów, dziećmi epoki flower power, łagodnej i miłej, przynajmniej w słowach; chyba że łagodność gwałtownie się kończyła. Susan Atkins zadźgała ciężarną Sharon Tate; wiemy to bezspornie. Podobno później doświadczyła spotkania z Jezusem. Nawet jeśli tak było, co zmienia ten fakt w biografii żony Polańskiego?

„Zapraszamy do nieba” porusza się w materii teologicznej, a każdy i każda z nas lubi od czasu do czasu podeprzeć się teologią właśnie. Teologia ponad wszystko stawia wiarę. Poznanie jest niczym albo wynika z wiary, jak spragniony na pustyni wierzy w fatamorganę zapowiadającą fontanny pełne krystalicznej zimnej wody. Ale też przeciwko wierze nie ma co podnosić argumentów, bo ich po prostu nie ma. Medycynie, która jest nauką precyzyjną, znane są przypadki uzdrowienia po zażyciu placebo. Dzieje się to, czego umysł raczej nie ogarnia.

Tymczasem przeciwko teologicznej prawdzie zbawienia zbrodniarzy argumentów jest więcej, niż zmieści się w pękatym worku. Leociak pyta: Po co wymyślono tę konstrukcję? Wierzymy, nie wierzymy – nikomu nic do tego. Ale zapytać warto nawet przekonanych.


Jacek Leociak, „Zapraszamy do nieba. O nawróconych zbrodniarzach”, wydawnictwo Czarne

 Jacek Leociak (Fot. Materiały prasowe)
Paweł Smoleński, „Gazeta Wyborcza”
Proszę czekać..
Zamknij