Znaleziono 0 artykułów
22.09.2018

Roberto Cavalli: włoski przepych po brytyjsku

22.09.2018
Roberto Cavalli wiosna-lato 2019 (fot. Getty Images)

Spokojny minimalista specjalizujący się w modzie męskiej ma popchnąć markę Roberto Cavalli ku przyszłości? Wielu łapało się za głowę, gdy włoski dom mody ogłosił, że następcą Petera Dundasa, który opuścił markę po trzech sezonach, zostanie wieloletni pracownik Calvina Kleina, Paul Surridge. Nie dlatego, że nie wierzyli w jego umiejętności. Jego pragmatyczne podejście do mody i zamiłowanie do ciętych mocno krojów po prostu nijak miało się do bogactwa, z jakim utożsamiano florencką markę. – Interesuje mnie odzwierciedlanie wizerunku wielu kobiet, a nie tylko jednej – mówił wtedy projektant.

Roberto Cavalli: bon vivant świata mody, nazywany „Hugh Hefnerem branży”, pławiący się w luksusie i imprezujący w towarzystwie młodych modelek na jednym ze swoich jachtów. Kochał przepych i uważał, że kobieta jego marki to uwodząca mężczyzn maksymalistka – seksowna, nieco wulgarna femme fatale, w której słowniku słowo „prostota” nie istnieje. Paul Surridge to jego przeciwieństwo. Brytyjczyk wychowany w małej miejscowości niecałą godzinę drogi od Londynu, mody nauczył się z telewizji. Zakorzeniony w modzie męskiej projektant doświadczenie zdobył w największych w branży ośrodkach minimalizmu – domach mody Calvin Klein i Jil Sander. To połączenie miało znikomą szansę na sukces. Chyba że Surridge przekreśliłby całą historię Cavallego i zaczął budować nową odsłonę jego marki od zera. To jednak nigdy nie było jego celem.

Roberto Cavalli wiosna-lato 2019 (Getty Images)
Roberto Cavalli wiosna-lato 2019 (fot. Getty Images)

Surridge został mianowany dyrektorem kreatywnym florenckiej marki w lipcu zeszłego roku, chwilę po tym, jak Peter Dundas zrezygnował z pełnionej funkcji po zaprojektowaniu zaledwie trzech kolekcji. W branży znany był przede wszystkim tym, którzy specjalizują się w modzie męskiej. Pozostali zadawali zgodnie pytanie: „Peter who?”. Ta niewiedza, czy, jak kto woli, ignorancja, paradoksalnie zadziałała na korzyść Surridge’a. Jako mało znany w branży mody kobiecej projektant otrzymał carte blanche, którą we włoskim domu mody mógł zapisać, jak tylko zechciał. Tym bardziej, że wiele osób zmęczonych kiczowatą i nieprzynoszącą już takich zysków jaki kiedyś estetyką, tylko czekało na projekty, które będą nie tylko prostsze, ale przede wszystkim łatwiej zaadaptują się do obecnych czasów i wymagań rynkowych.

Roberto Cavalli wiosna-lato 2019 / Getty Images

Surridge od początku postanowił połączyć bliską sobie prostą i pragmatyczną estetykę z pieczołowicie wybranymi z archiwum marki elementami. Nie uciekał przed zwierzęcymi wzorami. Nie bał się błyszczących i biżuteryjnych zdobień. Nie pogrzebał żywcem długich, wyrafinowanych kreacji. Przefiltrował je jednak przez podejście, którego nauczył się podczas wielu lat kreowania mody męskiej. Brzmiało ono następująco: „Za dużo to kostium. Za mało – nuda”. Na przygotowanie debiutanckiej kolekcji miał zaledwie osiem tygodni. Jego utrzymane w stylu nowoczesnego safari oraz bazujące na umiejętnym wykorzystaniu dzianin i skór propozycje zebrały pochlebne recenzje. Kobieta Cavallego nadal chętnie podkreśla swoje atuty. Przestała już jednak robić to wyłącznie z myślą o płci przeciwnej.

Roberto Cavalli wiosna-lato 2019 (fot. Getty Images)
Roberto Cavalli wiosna-lato 2019 (fot.Getty Images)

 – Myślę, że marka tej rangi i tej wielkości musi oferować kobiecie wiele opcji, z których będzie ona w stanie korzystać o różnej porze dnia i przy różnych okazjach – mówił Surridge w rozmowie z Luke’iem Leitchem z amerykańskiego „Vogue’a” na kilka dni przed debiutanckim pokazem we wrześniu zeszłego roku. Rzeczywiście, różnorodności Brytyjczykowi nie można odmówić. Jednak gdy podczas pokazu na wiosnę-lato 2018 nawet zgoła odmienne propozycje dało się spiąć jedną klamrą, tak w przypadku sezonu wiosna-lato 2019 sprawia ona, że kolekcja staje się bardzo nierówna.

Roberto Cavalli wiosna-lato 2019 (fot. Getty Images)

Z jednej strony, mamy w niej bowiem stojące na bardzo wysokim poziomie krawiectwo, w którym widać rękę człowieka przez wiele lat projektującego dla mężczyzn. Wariacje na temat garnituru, który zestawiany jest z modnymi kolarkami, zapinane na trzy guziki żakiety o mocno zarysowanej talii czy krótkie trencze. Mamy utrzymane w stylu etnicznym elementy: świetne, zdobione frędzlami kamizelki, dzianinowe tuniki z metalowymi oczkami i bandażowe bolerka. Z drugiej jednak strony, widzimy bandażowo-falbaniaste sukienki wyglądające jak nieudane połączenie estetyki Herve Leger i Isabel Marant, mocno zdobione kreacje nijak mające się do klimatu reszty kolekcji i akcesoria, które dużych doznań estetycznych niestety nie dostarczają. Miejmy nadzieję, że to chwilowa niedyspozycja, a Surridge w kolejnych kolekcjach wróci do formy z poprzednich sezonów.

Michalina Murawska
Proszę czekać..
Zamknij