Znaleziono 0 artykułów
09.01.2019

Rodzice osób LGBTQ: murem za dziećmi

09.01.2019
Irmina na Paradzie Równości w 2017 roku (Fot.A.Konopka/KPH)

Na początku są zwykle strach, wstyd i poczucie winy. Rodzice osób LGBTQIA+ zmagają się z problemami wynikającymi z niewiedzy. Potrzebują pomocy nieraz bardziej niż ich dzieci. Oni też muszą wyjść z szafy. A kiedy uda im się wyzwolić, czują dumę. Są w stanie zmieniać świat.

Lublin, a może Wrocław. Jeden z wielu marszów równości, które w tym roku odbyły się w Polsce. Na trasie marszu, w widocznym miejscu grupa rodziców z transparentami w kształcie serc, na których wypisali hasła: „Kochanie, bądź sobą, mama”, „Zawsze możesz na mnie liczyć, tata”. – Byłam w tym roku na 10 czy 11 marszach. Wraz z rodzicami, z którymi działamy jako sojusznicy osób LGBTQ, przygotowaliśmy specjalne plansze. Ludzie w różnym wieku biorący udział w paradach wybiegali do nas z tłumu, przytulali się, dziękowali, robili sobie z nami zdjęcia – opowiada Irmina Szałapak, członkini Stowarzyszenia My, Rodzice, mama osoby niebinarnej. – Widzieliśmy, jak ogromnie potrzebne jest nasze wsparcie osobom, które być może nie dostały tyle miłości i akceptacji w swoich domach, co nasze dzieci, i nie wyobrażaliśmy sobie, aby mogło nas zabraknąć na kolejnych tęczowych wydarzeniach. Przed coming outem mojego dziecka nie znałam nikogo nieheteronormatywnego i z dzisiejszej perspektywy chcę powiedzieć, że jestem niezmiernie wdzięczna mojej córce, że otworzyła mi drzwi do tego wspaniałego, kolorowego i radosnego świata.

Parada Równościi w 2017 roku (Fot.A.Konopka/KPH)

Jednak droga do tego świata często jest wyboista i wymaga pracy, dopuszczenia do siebie myśli, że potrzebujemy wsparcia, pozwolenia sobie na żałobę. Oczywiście najpierw jest coming out dziecka. – Dzieci w coraz młodszym wieku zdają sobie sprawę ze swojej orientacji, choć nie ma reguły, outują się zarówno 16-, jak i 30-latkowie. Wiedzą dużo wcześniej, ale zanim powiedzą rodzicom, muszą się sami ze swoją orientacją ułożyć – mówi Katarzyna Remin, która od 2012 roku prowadzi Akademię Zaangażowanego Rodzica przy organizacji Kampania przeciw Homofobii.

Dzieciaki boją się najbardziej odrzucenia rodziców. Badają więc ich nastawienie, dają wcześniej różne sygnały i podsuwają książki czy artykuły, przygotowując grunt pod rozmowę – zaznacza Aneta Dekowska, prezeska Stowarzyszenia Akceptacja. Mimo to coming out najczęściej bywa dla rodziców dużym przeżyciem i zaskoczeniem.

– Syn powiedział mi, że jest gejem, kiedy miał 16 lat, a w zasadzie ja zebrałam się na odwagę, aby go o to zapytać, a on miał odwagę mi odpowiedzieć. Poszliśmy do kina na „Tajemnicę Brokeback Mountain”, on wybrał ten seans, a ja doznałam olśnienia. Poskładały się różne fakty z przeszłości, których starałam się nie zauważać – opowiada Ewa Miastkowska z Warszawy, członkini Stowarzyszenia My, Rodzice, mama 28-letniego dziś Bartka. Mówi o sobie, że nie była homofobką, miała przyjaciół jeszcze z czasów studiów, którzy byli w długoletnich związkach, jednak oficjalnie nie mówili o swojej orientacji, publicznie nie okazywali sobie czułych gestów. – Do dziś siedzą w szafie – przyznaje Ewa. – A ja nie byłam przygotowana na coming out syna. Mój mąż powiedział po prostu, że dla niego nic się nie zmienia, kocha syna tak samo. za to w mojej głowie automatycznie pojawił się strach, że moje dziecko będzie miało ciężko, podobnie jak moi przyjaciele, że będzie musiało kryć się ze swoimi uczuciami.

Wszyscy rodzice, którzy zdają sobie sprawę z wrogiego nastawienia społeczeństwa wobec inności, a przynajmniej jego części, najchętniej wepchnęliby dziecko z powrotem do szafy i sami tam weszli, aby rodzinie nie stała się krzywda. Tym bardziej że obecna sytuacja polityczna sprawia, że postawy homofobiczne się zaostrzają – twierdzi Aneta Dekowska.

Parada Równościi w 2017 roku (Fot.A.Konopka/KPH)

O strachu mówi również Magda, mama Zosi z Poznania*. – Po coming oucie córki czułam przede wszystkim lęk o nią – o jej przyszłość, relacje, ale też o to, że może stać się ofiarą agresji słownej czy fizycznej. Bałam się, że wszystkie jej talenty i osiągnięcia nie będą się już liczyć, że przede wszystkim będzie ją określać orientacja, co nie ma miejsca w przypadku osób heteroseksualnych. Moje stany lękowe odbiły się na całej naszej rodzinie, rzutowały na moje stosunki z mężem – dodaje Magda. – Żona na początku zastanawiała się, co zrobiliśmy nie tak, czy to nasza wina, że córka jest lesbijką, że może byłem nieobecnym ojcem – wylicza Krzysztof, tata Zosi.

Irmina także borykała się z poczuciem winy, że nie pomogła swojemu dziecku, że było samo ze swoim problemem. – Córka w wieku 17 lat wyjechała do liceum do Anglii, podczas przerwy międzysemestralnej, kiedy wpadła mnie odwiedzić, opowiedziała mi o sobie – że lepiej czuje się w męskich ubraniach, ale one są wyrazem czegoś, co jest w niej głębiej, i że nie utożsamia się do końca z żadną płcią, że jest jakby pomiędzy – wspomina Irmina. – Niewiele z tego rozumiałam, wcześniej nie zetknęłam się z takim tematem. Ala też nie rozumiała do końca, co się z nią dzieje. Dopiero za granicą trafiła na odpowiednią literaturę i bardziej otwarte środowisko. Gdyby wcześniej np. nauczyciele zwrócili moją uwagę na jej zachowanie, mogłaby przyjmować leki, które hamują dojrzewanie płciowe, zanim się dookreśli, nie zmuszałabym jej do noszenia sukienek na specjalne okazje.

– Podczas tej pierwszej rozmowy z synem zapytałam go, czy jest pewien swojej orientacji – mówi Ewa. – Z perspektywy czasu tego żałuję. Katarzyna Remin przyznaje, że do Akademii Zaangażowanego Rodzica część osób przychodzi z poczuciem winy, wstydu i lęku oraz głodem rzetelnej wiedzy. Pomysł, aby wspierać rodziców, narodził się w 2012 roku, kiedy KPH zamierzała zorganizować kampanię „Rodzice, odważcie się mówić”; w 2013 roku w największych miastach Polski pojawiły się zdjęcia rodziców i ich dzieci – osób LGBTQ, co miało nagłośnić problem braku akceptacji w rodzinie i zachęcić rodziców do wychodzenia z szafy. Zanim jednak odbyła się cała akcja, okazało się, że opiekunów trzeba do publicznego coming outu przygotować.

Teraz warsztaty w ramach AZR odbywają się co roku. Program składa się z sześciu weekendowych spotkań (raz na miesiąc). Uczestnicy – zarówno od razu gotowi do wspierania swoich dzieci i w ogóle społeczności LGBTQ, jak i mniej lub bardziej zagubieni, tuż po coming oucie dziecka czy po wielu latach życia z tą wiedzą – znajdują się wśród osób o podobnych doświadczeniach, mogą otwarcie mówić o swoich emocjach, trenują wychodzenie z szafy, rozmawianie o homoseksualności czy transseksualności, odpieranie wrogich argumentów czy udzielanie się w mediach. – AZR jest jakby grupą wsparcia, choć formalnie nie nazywamy tak naszych zajęć, bo przede wszystkim przygotowują do tego, aby rodzice zaczęli mówić i stali się rzecznikami osób LGBTQ – podkreśla ekspertka z KPH. – Oczywiście publiczne udzielanie się nie jest obligatoryjne.

Według Katarzyny Remin można wyróżnić trzy typy rodziców. Część z nich obraca się w środowisku bardzo otwartym, gdzie różnorodność jest czymś naturalnym, więc nie potrzebują wsparcia. Są też tacy, którzy w ogóle nie dopuszczają do siebie informacji o homoseksualności syna czy córki, wyrzekają się ich czy udają, że tematu nie ma. Do Akademii Zaangażowanego Rodzica zgłaszają się najczęściej ci, którzy bardzo kochają swoje dziecko, akceptują je, jednak nie radzą sobie z emocjami, przeżywają stres i szok w związku z homoseksualnością. – Pamiętam mamę, której nawet wśród nas bardzo trudno było powiedzieć, że ma córkę lesbijkę, tak głęboko tkwiła we wstydzie naruszającym całościowe poczucie własnej wartości. W końcu udało się jej otworzyć, co polepszyło jej stosunki z córką i otoczeniem – mówi ekspertka z KPH.

Parada Równościi w 2017 roku (Fot.A.Konopka/KPH)

Rodzicom spada kamień z serca, kiedy powiedzą przyjaciółce, sąsiadce. Oczywiście za każdym razem kalkulują, ile zyskają, a ile stracą, mówiąc danej osobie. Jednak im bardziej są wyoutowani, tym łatwiej im żyć i rozmawiać o tym naturalnie. Nawet wrogie reakcje nie są wtedy w stanie zachwiać ich poczucia wartości. Poza tym takich reakcji wbrew pozorom jest mniej, niż się spodziewamy, twierdzi Katarzyna. A Ewa wspomina: – Dziś wszyscy w moim otoczeniu wiedzą, że Bartek jest gejem, ale na początku bardzo się tego mówienia bałam. Sondowałam nastawienie bliskich do tematu. W zasadzie tylko raz miałam nieprzyjemną sytuację. Mój znajomy ujawnił w rozmowie homofobiczną postawę, więc zaczęłam mówić o jej negatywnych skutkach, wobec czego zapytał mnie, czy chciałabym, aby w klasie mojego syna uczył się taki zboczeniec. Wtedy wypaliłam, że mój syn jest gejem, właśnie tym „zboczeńcem”. Był w ciężkim szoku. Chyba wyobrażał sobie, że osoby homoseksualne pochodzą z kosmosu. Mam nadzieję, że było to dla niego bodźcem, aby zmienić swoje nastawienie, dowiedzieć się czegoś z rzetelnego źródła, a nie powielać stereotypy.

– Na warsztatach dowiedzieliśmy się, że towarzyszące nam poczucie straty jest normalne – mówią z kolei rodzice Zosi, która podsunęła im informację o AZR. – Akademia pomogła nam przejść przez proces żałoby. Zanim córka się wyoutowała, liczyliśmy na zięcia i wnuki. Dzięki zajęciom zrozumieliśmy, że czujemy stratę po pewnym naszym wyobrażeniu córki. Nawet jeśli ktoś nie ma konkretnych wyobrażeń co do przyszłości dziecka, to w naszej kulturze jest tak mocno zakorzeniona pewna ścieżka rozwoju, tego, jak wygląda rodzina, że ludzie bezwiednie myślą o wnukach itp. – przyznaje Ewa. W ramach oswajania lęków rodziców na warsztaty zapraszane są dorosłe, dobrze funkcjonujące w społeczeństwie osoby homoseksualne. Rodzice mogą się spotkać np. z parą lesbijek, które mają dziecko. Mogą też wtedy zadać pytania, których z różnych względów nie chcieli lub nie mogli zadać własnym dzieciom.

Irmina trafiła do AZR dwa lata po wyznaniu Ali. – Trwałam w milczeniu, które mi ciążyło, nie potrafiłam mówić o sytuacji córki – wyznaje. – Warsztaty przyniosły mi wyzwolenie, kiedy dowiedziałam się, że nie muszę rozumieć tego, co przeżywa moje dziecko, bo nie jestem nim, nie jestem osobą niebinarną. Po zajęciach miałam wręcz chęć mówienia o Ali, w pierwszej kolejności powiedziałam bratu i bratowej, którzy świetnie to przyjęli.

Ważnym wydarzeniem dla rodziców jest też uczestnictwo w Paradzie Równości, której radosna atmosfera sprawia, że wstyd ustępuje, a zaczyna się pojawiać duma. Parada czy coroczna gala KPH mają wręcz terapeutyczne działanie. – Ludzie dostają skrzydeł, kiedy się wyzwolą od swoich ograniczeń i lęków – opowiada Katarzyna. – Na moich oczach zmieniali się, poprawiało się ich życie, wychodzili z sytuacji kryzysowych. Ci, którzy wyjątkowo dużo przeżyli, mówią, że nie pozwolą, aby inni przez to przechodzili. Rodzice zaczynają rozumieć, że to nie oni i ich dzieci, lecz społeczeństwo, wrogie otoczenie jest winne depresjom, próbom samobójczym, ukrywaniu się ze swoją orientacją czy tożsamością. Poza tym działanie w sferze społecznej potrafi nadać życiu nowy sens, być sposobem na syndrom opuszczonego gniazda, przywrócić radość życia. Bycie rodzicem osoby LGBTQ to wyzwania, ale i nieoczekiwane nagrody.

Ewa postanowiła się zaangażować w 2015 roku, kiedy w mediach wypłynęła sprawa Dominika z Bieżunia, który popełnił samobójstwo, gdyż koledzy i koleżanki z gimnazjum zaszczuli go z powodu jego domniemanej orientacji. – Nie wiemy, czy był gejem, ale samo podejrzenie wystarczyło, aby doszło do tragedii. Stwierdziłam, że coś trzeba zmienić, że nie można bezczynnie patrzeć na takie sytuacje. Potem trafiłam na informację o AZR, dzięki której wiedziałam, jak mogę przejść do czynów i przełamywać stereotypy.

– Im więcej wiedziałam, tym bardziej chciałam działać – deklaruje Irmina. – Przerażające były dla mnie statystyki, jak wiele dzieciaków ma problem z samoakceptacją, czy to, że akceptująca jest jedynie co czwarta matka i co dziesiąty ojciec. W naszej grupie rodziców, podobnie jak w innych rocznikach AZR, bardzo szybko się zżyliśmy, zawarliśmy głębokie przyjaźnie. Założyliśmy w końcu Stowarzyszenie My, Rodzice, aby mieć większą siłę przebicia w społeczeństwie.

O co walczą rodzice osób LGBTQ? O czym marzą? Bez wątpienia chcą bardziej otwartej na różnorodność, bezpiecznej Polski, gdzie wszyscy mieliby równe prawa. Ewa pamięta, jak jej nastoletni syn pytał, dlaczego ‒ w przeciwieństwie do heteroseksualnych rówieśników ‒ nie może zwyczajnie chodzić po ulicy z chłopakiem za rękę, jak ma to miejsce w innych krajach. Ewa chciałaby, aby takie przejawy czułości nie były uznawane za obnoszenie się z homoseksualnością. – Przecież wszyscy pragniemy bliskości – mówi. – Inni opowiadają o synowych czy zięciach, ale kiedy my, rodzice osób LGBTQ, mówimy o partnerkach czy partnerach naszych dzieci, pojawiają się konsternacja lub komentarze o obnoszeniu się. Jeśli nie zaczniemy o tym mówić, nigdy nie będzie normalnie.

Moi rozmówcy zgodnie podkreślają, że potrzeba nam równościowej edukacji od najmłodszych lat, która powstrzymałaby rozwój nienawiści społecznej, a dzieciom, które nie są heteroseksualne, pokazała, że to kwestia biologii, że to naturalne. Ewa wspomina o nowych podręcznikach, które uwzględniałyby różne modele rodziny, związków, tożsamości. Irmina chciałaby, aby chłopcy, którzy najlepiej czują się w kobiecym stroju i makijażu, mogli swobodnie wyjść tak na ulicę, nie narażając się na niebezpieczeństwo, krzywe spojrzenia i komentarze. A rodzicom radzi, by nie zamykali się w szafie po coming oucie dziecka, lecz jak najszybciej wygadali się komuś zaufanemu, poszukali wsparcia u innych rodziców. Podobnego zdania jest tata Zosi, a jej mama ma nadzieję, że pewnego dnia nie będzie potrzeby pisania artykułów takich jak ten, bo różnorodność będzie na porządku dziennym.

Przydatne adresy:

Kampania przeciw Homofobii (KPH)

Strona kampanii „Rodzice, odważcie się mówić”

Stowarzyszenie My, Rodzice

Stowarzyszenie Akceptacja

 

Materiał powstał dzięki marce Cisowianka Perlage.​

 

* Dane bohaterów zostały zmienione

 

 

 

 

 

 

 

 

Paulina Klepacz
Proszę czekać..
Zamknij