Znaleziono 0 artykułów
12.10.2022

Rozczarowane: O nowej powieści Michela Houellebecqa

12.10.2022
Fot. East News

Najnowszej książce Michela Houellebecqa daleko do ideału. Jad satyry, jaki znamy z poprzednich książek autora, w „Unicestwianiu” został zastąpiony marudzeniem. Czasem czytając, wzruszamy ramionami, innym razem zauważamy, że narracja prowadzona jest w sposób bezpieczny, przewidywalny, nudny.

Główny bohater powieści, pięćdziesięcioletni Paul Raison, powraca do domu rodzinnego. Przyjdzie mu spać w swoim dziecinnym pokoju, w którym na ścianie wiszą pamiątki z przeszłości, między innymi plakat z filmu „Matrix: Rewolucje”. „Unicestwianie” byłoby świetnym podtytułem kolejnej odsłony produkcji sióstr Wachowskich. Gdyby tylko opowiadała o zrzędzeniu białego, uprzywilejowanego i heteroseksualnego faceta na zastały świat, w jakim żyje, a który – według niego – tylko udaje rzeczywistość. 

Fot. Materiały prasowe

„Unicestwianie” zaczyna się mocnym uderzeniem politycznego thrillera

Zdaje się, że Paul niegdyś połknął czerwoną pigułkę i tak jak Neo ocknął się z iluzji. Dla bohatera Houellebecqa była nią Francja – niby niosąca kaganek cywilizacji w pogrążonej w chaosie Europie, a tak naprawdę nieudolnie walcząca z koszmarami zmieniającego się świata. Tym samym „Unicestwianie” pasuje do motywu przewodniego pozostałych powieści Francuza, w których odmalowywał panoramę schyłku wartości na drżących fundamentach cywilizacji. Tyle tylko, że w poprzednich historiach autor „Platformy” kąsał aż miło. Tym razem jednak sączy się nie jad, ale bordeaux. Wydaje się, że główny bohater po przejrzeniu na oczy, zamiast jak Neo ruszyć do walki, siada przed kominkiem, by powspominać stare, dobre czasy. Nie dostrzegając swojego uprzywilejowania, od czasu do czasu wykrzyknie: „To ludzkie pojęcie przechodzi!”.

Houellebecqowi werwy starcza na początek. „Unicestwianie” zaczyna się mocnym uderzeniem politycznego thrillera. Francuskie służby wywiadowcze usiłują wytropić osoby odpowiedzialne za cyberatak – na misternie wykonanej, wyglądającej jak prawdziwe nagranie animacji zostaje ścięty Bruno Juge, minister gospodarki i finansów. Polityk jest ideowcem, żyły wypruwającym dla dobra Republiki. Raison to jego doradca i przyjaciel (postać Juge’a inspirowana jest Bruno Le Maire’em z gabinetu Macrona, prywatnie kumplem Houellebecqa). W trakcie rozwoju narracji sensacyjny wątek przybiera różne formy, prócz cyberataków i ataków terrorystycznych pojawiają się ekofaszyści i sataniści. W pewnym momencie Paul, niczym Robert Langdon z „Kodu Leonarda da Vinci” Dana Browna, próbuje rozszyfrować tajemnicze wiadomości. Tak naprawdę jednak mało go to wszystko interesuje. Ba, sprawia wrażenie, jakby niebezpieczeństwo nie było prawdziwe. Tym samym wzruszamy ramionami. 

Mamy też przygotowania do kampanii prezydenckiej Anno Domini 2027. Prezydent (w domyśle Macron) ma wybrać swojego sukcesora. Początkowo brany pod uwagę Bruno musi ustąpić miejsca znanemu z telewizora Benjaminowi Sarfatiemu, celebrycie bez politycznego doświadczenia, i przyjąć nagrodę pocieszenia w postaci nominacji na premiera. Razem mają zmierzyć się ze skrajnie prawicowym kandydatem Zjednoczenia Narodowego. Jednak Houellebecqa szczególnie nie kręcą ani klimaty thrillera, ani walka o najwyższy stołek w państwie. Narrację prowadzi w stronę rodziny. Moglibyśmy pomyśleć: „Oho, teraz się zacznie!”. Nic bardziej mylnego. W „Unicestwianiu” wszystko jest po bożemu. Rodzina, jakakolwiek by była, okazuje się największą świętością. Jest też schronem przed światem emancypującym się od elit. 

Fot. Getty Images

Houellebecq w swojej książce wyśmiewa kobiety, wpycha w romanse z przełożonymi, przedstawia karykaturalnie

Paul wraca do wspomnianego domu rodzinnego, ponieważ jego ojciec, pracownik tajnych służb, dostaje udaru. Początkowo jest w stanie wegetatywnym, później, mimo delikatnej poprawy, właściwie się nie komunikuje (jedynie przez mrugnięcia oczami). Zjeżdża cała rodzina, a Paul musi zmierzyć się z wypartym kompleksem tatusia. Dla bohatera będzie to okazja, aby nie tylko odkryć bliskość z niegdyś nieobecnym ojcem, lecz także docenić siłę rodziny. Zwłaszcza przez obserwację udanego małżeństwa katolickiej siostry Cécile, miłośniczki Marine Le Pen, która najlepiej odnajduje się w kuchni (oczywiście). Jest jeszcze samotny młodszy brat, wrażliwy artysta, pozostający w związku z lewicującą feministką i dziennikarką (jak informuje nas narrator – niedowartościowaną; do tego nazwaną „dziwką”). To właśnie ona ujawni intrygę wykradnięcia ojca z domu opieki, którą Paul z rodzeństwem zlecą amerykańskim religijnym przeciwnikom eutanazji (sic!). Wszystko przez związki zawodowe, które przestają zgadzać się na dotychczas wzmożoną opiekę nad pacjentem. Cała ta akcja jest jak z taniego filmu sensacyjnego bez logicznego ciągu zdarzeń. Najważniejsze jednak, że powrót na łono rodziny w głównym bohaterze zmienia coś, co każe jego żonie Prudence (która wydaje się niesamowicie podobna do Carrie-Anne Moss, czyli do Trinity z „Matriksa”) na nowo go zapragnąć, a może nawet pokochać. Po dziesięciu latach seksualnej rozłąki wracają do siebie, jak gdyby kobieta również połknęła czerwoną pigułkę i nagle zrozumiała, co jest dla niej odpowiednie. 

Dużo w „Unicestwianiu” wzroku facetów, zawieszanego na kobiecych kształtach albo lubieżnie podążającego za bohaterkami. Jeszcze kilka lat temu znalazłoby się zapewne w tej opowieści również klepanie po różnych częściach ciała. Dziś Houellebecqowi, temu enfant terrible literatury, nie wypada. Za to do woli kobiety wyśmiewa, wpycha w romanse z przełożonymi, przedstawia karykaturalnie. Ideałem jest opiekunka, ta, co strzeże domowego ogniska, jak Cécile. Albo Madeleine, partnerka ojca Paula, która świetnie odnajduje się w sprawowaniu pieczy nad sparaliżowanym mężczyzną, a swój dobrostan dawno zepchnęła na drugi plan. Niedługo w jej ślady pójdzie też Prudence, wracająca do głównego bohatera w „idealnym” momencie.

Kiedy w jednym z rozdziałów powieści pojawia się seks oralny między nieświadomymi pokrewieństwa wujem i siostrzenicą, można książkę odłożyć. To nie „Gra o tron” i Lannisterowie, tylko łabędzi śpiew białej heteromęskości. Jeśli jednak dobrniemy do końca, po lekturze przyda się nam niebieska pigułka. Aby zapomnieć. 

„Unicestwianie”, Michel Houellebecq, tłumaczenie Beata Geppert, Wydawnictwo W.A.B.

 
Jakub Wojtaszczyk
Proszę czekać..
Zamknij