Znaleziono 0 artykułów
18.12.2022

Dr Barbara Sturm: Molekularny szturm

18.12.2022
Dr Barbara Sturm / (Fot. Materiały prasowe)

Ma tytuł doktora nauk medycznych, status gwiazdy w świecie pielęgnacji, a w CV 25 lat pracy poświęconej lepszemu rozumieniu stanów zapalnych w organach ciała (w tym największym – skórze). Sama widzi się najchętniej w roli edukatorki uczącej konsumentów mądrego dbania o skórę, rozumienia jej głównej funkcji i krytycznego spojrzenia na marketingowe obietnice, na których zyski zbija niejeden kosmetyczny biznes. Doktor Barbara Sturm, twórczyni preparatów molekularnych sygnowanych swoim nazwiskiem, opowiada, dlaczego wciąż marzy o transparentności na rynku urody i jak wiele jej praca ma wspólnego z wirującym derwiszem.

Rynek produktów do pielęgnacji twarzy jest ogromny, bardzo konkurencyjny, a do tego wydaje się już w pełni nasycony. Marka Dr. Barbara Sturm należy do bardziej popularnych, a na pewno najbardziej pożądanych. W czym tkwi jej sekret?

Moje podejście do pielęgnacji wyróżnia nacisk, który kładę na skuteczność składników. Kolejny aspekt, który stawiam na pierwszym miejscu, tworząc markę, ściśle wiąże się z nauką – to edukowanie innych. Skóra jest bardzo interesującym i kompleksowym organem, od lat prowadzę otwarty dialog z moimi pacjentami, a także ze wszystkimi moimi odbiorcami na temat jej potrzeb i składników niezbędnych do prawidłowego funkcjonowania. Można usłyszeć, że cechą wyróżniającą moją markę jest uznanie, jakim darzą ją hollywoodzkie gwiazdy – to na pewno przyciąga uwagę innych – ale główna zasługa leży w skuteczności kosmetyków, skoro sięgają po nie osoby, dla których wizerunek to narzędzie pracy.

Jak zmieniło się podejście do pielęgnacji skóry w ciągu ostatnich 20 lat? Czy dziś wiemy o jej budowie więcej i jesteśmy bardziej świadomi jej potrzeb? Masz poczucie, że twoi klienci są dziś bardziej wymagający niż dawniej?

Myślę, że potrzeba wiedzy ze strony klientów wzrasta z roku na rok, co wynika bezpośrednio z większej świadomości i oczekiwania faktycznych rezultatów. Dlatego tak ważna jest dla mnie edukacja moich klientów w zakresie nauki, filozofii dbania o skórę i szeroko pojętego wellnessu. Staram się wymyślać coraz to nowe sposoby, które pozwalają lepiej zrozumieć innym to, o czym mówię. Urodowy rynek musi być transparentny w kwestii tego, co dobrze działa na skórę, a co jej szkodzi. Dzięki przejrzystej komunikacji klienci sami będą mogli zdecydować, co jest dla nich najlepsze. Prawda, dosyć niewygodna, jest taka, że wiele marek podejmuje ryzyko zaszkodzenia klientom swoimi produktami z czystej chęci zysku. Dużą częścią mojej pracy jest robienie wszystkiego, co w mojej mocy, by maksymalnie uświadomić klientów, nauczyć ich dbania o skórę, by była silna i zdrowa. Żyjemy w czasach wszechobecnego marketingu, równolegle kosmetyki wkraczają w złotą erę nauki, a klienci, niezależnie od płci, poszukują dziś zaawansowanych składników oraz pielęgnacji, która uwzględni indywidualność i zróżnicowane potrzeby skóry.

Jakie są cienie i blaski posiadania marki urodowej?

Rynek beauty jest dziś dziką dżunglą pełną obietnic bez pokrycia. Ciężko się po niej poruszać i wybrać to, czego naprawdę potrzebujemy. Próbuję zrobić wszystko, żeby ta droga była dla moich klientów prostsza, dlatego powtarzam im, że skóra to największy organ, i uczę, jak o nią dbać, by zachwycała promiennym blaskiem, skupiając się przede wszystkim na długotrwałym zachowaniu jej głównej funkcji, jaką jest ochrona, zamiast na szybkim efekcie, zwykle niemożliwym do osiągnięcia.

Czy na decyzję o zostaniu lekarką wpłynęła fascynacja pracą twojej matki? Od dziecka wiedziałaś, że chcesz podążać tą samą ścieżką?

To prawda. Od najmłodszych lat chciałam zostać lekarką. Mama oraz babcia – chemiczka i farmaceutka – były dla mnie ogromną inspiracją. Bardzo wcześnie nauczyły mnie korzystania ze składników pochodzących z natury i wykorzystywania ich leczniczych właściwości. Zostanie lekarką było dla mnie czymś całkowicie naturalnym – w moim domu życie kręciło się wokół pomocy innym, dlatego wybierając studia, zdecydowałam się na kierunek medycyna i sport na Uniwersytecie Heinricha Heinego w Düsseldorfie.

Co robiłaś po studiach i jak twoja wiedza oraz doświadczenie wpłynęły na późniejszą produkcję kosmetyków? Pamiętasz swoje początki? Uważasz, że bycie dermatolożką trochę ci pomogło?

Walka ze stanami zapalnymi była głównym celem całej mojej medycznej kariery. Studiowałam sport i medycynę, a moim obszarem zainteresowań była początkowo przeciwzapalna ortopedia molekularna (stany zapalne są przyczyną większości dysfunkcji i chorób w ciele i skórze), dopiero później skupiłam się na kwestiach bardziej estetycznych. Zaczęłam od wstrzykiwania kwasu hialuronowego i podawania botoksu, przekładając swoją wiedzę z zakresu ortopedii na skórę twarzy. Było to na początku lat 2000. W 2002 roku przeprowadziłam pierwszą procedurę, która dziś znana jest jako wampirzy lifting. Niedługo po tym wymyśliłam krem stworzony na bazie własnych komórek, który nazwałam MC1 i który przepisywałam moim pacjentom. Szybko zaczęli mnie prosić o stworzenie kolejnych produktów, które uzupełniłyby ich codzienną pielęgnację. Tak powstała cała laboratoryjna linia – pierwsza taka na świecie stworzona przez lekarza.


Cały tekst znajdziecie w drugim wydaniu „Vogue Polska Leaders”, którego hasłem przewodnim jest „Zmiana”. Do kupienia w salonach prasowych, online z wygodną dostawą do domu oraz w formie e-wydania.
 

 

Izabela Cieplińska, Agnieszka Zygmunt
Proszę czekać..
Zamknij