Znaleziono 0 artykułów
08.12.2022

Chołod: Wyprawa poza cywilizację

08.12.2022
(Fot. Materiały prasowe)

W tej książce pisarz Szczepan poznaje miejsce istniejące poza cywilizacją, poza historią, opisane w dziennikach  Konrada Widucha. „Chołod to bardzo okrutny świat. Świat, w którym istnieje niewolnictwo. Ale czymże jest to chołodzkie niewolnictwo, w którym niewolnicy są tak naprawdę domownikami gospodarza, w porównaniu z łagrem?” – Szczepan Twardoch opowiada nam o swojej powieści. 

„Chołod” zaczyna się od opisu wyprawy pisarza o imieniu Szczepan na Spitsbergen, gdzie byłeś wiele razy. Czy to tam wpadłeś na pomysł powieści? 

Z pomysłem na tę powieść chodziłem chyba od 2010 r. Ale nie jestem w stanie powiedzieć, w jakim miejscu przyszedł mi do głowy. Pomysły lęgną się i wrastają we mnie jak pleśń. Kiedy osiągną jakąś masę krytyczną, wtedy je mogę zacząć pisać. Na pewno powieść zaczęła się właśnie od Chołodu. Od takiego miejsca na dalekiej północy, poza cywilizacją, poza historią, które w sposób oczywiście całkowicie nieprawdopodobny uchowało się prawie do naszych czasów. A cała reszta skrystalizowała się dookoła. 

Cywilizacja, jaką poznał dokładnie Konrad Widuch, uciekinier z łagru, aresztowany i skazany w czasie wielkiej czystki w 1937 r., jest tak potworna, że świat Chołodu, pod wieloma względami okrutny, wydaje mu się jeśli nie lepszym światem, to bezpieczniejszym.

Tak, to jest świat okrutny. To jest świat, w którym istnieje niewolnictwo. Ale czymże jest to chołodzkie niewolnictwo, w którym niewolnicy są tak naprawdę domownikami gospodarza, patis damã, w porównaniu z niewolnictwem, z którego Widuch uciekł, z łagrem? 

(Fot. Materiały prasowe)

A w jakim stopniu świat Chołodu jest światem mitycznym?

Konstruowałem Chołod z intencją pisania literatury realistycznej. To nie jest realizm magiczny. Chołod nie jest krainą bóstw. Nie, on jest skonstruowany tak, jak według mojej najlepszej wiedzy antropologicznej i etnograficznej powinien wyglądać. Natomiast rozumiany po Eliadowsku świat mitu żywego jest właśnie czymś takim. W tym sensie Chołod jest krainą mityczną, bo stanowi kulturę przedpiśmienną, przedliteracką, w której to mit organizuje rzeczywistość. Jest zorganizowany wokół pewnej axis mundi i wokół niej się kręci. Dla Chołodców bogowie i duchy to nie są byty z innego świata, ale tak realne, jak koń albo człowiek. 

Powieść ma szkatułkową strukturę, pełną zapośredniczeń. Pisarz Szczepan otrzymuje od poznanej na Spitsbergenie starszej żeglarki Borghild dziennik Konrada Widucha. Jako czytelnicy ciągle się zastanawiamy, co jest zmyśleniem, a co prawdą. 

Wierzę, że powieści mają tematy. Tematem „Chołodu” nie jest Arktyka. Mówiąc szczerze, pisząc powieść, nigdy nie wiem, jaki będzie jej temat, bo to widać dopiero po skończeniu. Ale tutaj, moim zdaniem, chociaż może nie powinienem tego mówić jako autor, bo to nie moja rola, wiarygodność narratora, wiarygodność opowieści, relacja opowieści do rzeczywistości jest jednym z tematów. Cała ta klamrowa konstrukcja narracji jest moim małym hołdem dla powieści Josepha Conrada, które zwykle są tak opowiadane. 

Widuch jest innostrańcem, kimś, kto zawsze jest mniej lub bardziej obcy, nigdzie do końca nie pasuje. Mówi językiem niezwykłym, a właściwie kilkoma naraz. A jeszcze dodatkowo w swoim dzienniku próbuje odtworzyć ze słuchu język Chołodców. Jak konstruowałeś ten język?

Była taka anegdotka o polskim królu Michale Korybucie Wiśniowieckim, o którym mówiono, że mówi ośmioma językami i w żadnym nie ma nic do powiedzenia. Widuch jest jego przeciwieństwem. Mówi kilkoma językami, ale żadnym dobrze, bo je miesza, natomiast ma coś do powiedzenia. Bardzo lubię konstruować takie idiomy specyficzne dla bohatera. Co do języka Chołodu, to jest aproksymacja tego, jak mógł brzmieć język proto-bałto-słowiański, którym mówili hipotetyczni wspólni przodkowie Bałtów i Słowian pewnie jakieś 3 tys. lat temu. Pokusiłem się o odtworzenie tego języka. Chciałem to zrobić sam, nie mogłem oddać tego komuś do zrobienia, bo potrzebowałem balansowania na krawędzi zrozumiałości i jakiejś muzyczności tego języka. Ale potem poprosiłem językoznawcę, dr. Marka Majera z Uniwersytetu Łódzkiego, żeby tę moją amatorską robotę poprawił, żeby to było zrobione zgodnie ze sztuką. 

(Fot. Materiały prasowe)

Chołod znajduje się poza historią i poza czasem, ale w powieści różne zdarzenia zwiastują, że Sowieci lada moment go odkryją. A kiedy Rosja przychodzi, dzieją się straszne rzeczy. Nie sposób nie czytać tej powieści przez pryzmat wojny w Ukrainie. Czy gdy wojna się zaczęła, byłeś jeszcze w trakcie pisania?

Tak, byłem gdzieś w połowie. I wybuch wojny sprawił, że nie byłem w ogóle w stanie pisać przez miesiąc. Natomiast powieść już miała swój skończony kształt, bo dla mnie taka podstawowa praca kreatywna przy powieści to jest pierwsze 50 do 100 stron. Wtedy powstaje mi w głowie model będący wypadkową języka, świata przedstawionego, idiomu. I potem to już we mnie samo działa. Jedyne, co muszę zrobić, co jest z kolei strasznie trudne dla mnie, to wypracować sobie przestrzeń skupienia. Ale z drugiej strony, na pewno to, co się działo wtedy na świecie, miało na mnie ogromny wpływ emocjonalny, więc miało też bardzo duży wpływ na powieść. Na jej temperaturę emocjonalną, bo nie na jej fabułę. Fabuła była wymyślona dawno temu. 

Dlaczego właściwie Widuch zwraca się w swoim dzienniku do „nieistniejącej czytelniczki”? Dlaczego to jest ona? Czy liczy, że jego żona albo któraś z córek przeczytają zapiski?

Wewnątrz świata przedstawionego pewnie o to chodzi, że jego Arkadią było ciche życie z żoną i córkami. Moja intencja była jednak inna. Wszelkie badania na temat czytelnictwa w Polsce mówią, że większość czytelników książek to kobiety. A też moje osobiste doświadczenie ze spotkań autorskich świadczy o tym, że większość odbiorców moich książek stanowią czytelniczki, a nie czytelnicy. Dlaczego więc miałbym zwracać się do czytelnika, skoro jest większe prawdopodobieństwo, że moją powieść czytać będzie kobieta? 

Zdjęcia pisarza zostały wykonane w jednym z jego ulubionych miejsc w Warszawie, barze Lane's, którego Szczepan Twardoch jest ambasadorem.  Od 9 grudnia do końca lutego, w gin barze mieszczącym się w Hotelu Bristol, można spróbować współtworzonej przez pisarza autorskiej karty Lane's by Szczepan Twardoch


„Chołod”, Szczepan Twardoch, Wydawnictwo Literackie

(Fot. Materiały prasowe)

 

Karolina Rychter
Proszę czekać..
Zamknij