Znaleziono 0 artykułów
29.07.2019

„Rozwód”: Walka trwa

29.07.2019
Kadr z trzeciego sezonu serialu "Rozwód" (Fot. Materiały prasowe HBO)

Trzeci sezon serialu HBO stworzyła Sharon Horgan, autorka brytyjskiego „Catastrophe”, która łącząc komedię z dramatem, z humorem, ale i bezwzględną szczerością, przygląda się swoim bohaterom. Frances (Sarah Jessica Parker) i Robert (Thomas Haden Church) po rozwodzie próbują odnaleźć siebie, odbudować swoje życie i wymyślić plan na przyszłość.

Na drugi sezon „Rozwodu” musieliśmy czekać aż dwa lata. Zamiast dziesięciu planowanych odcinków dostaliśmy osiem. Opóźnienie i skróty były spowodowane zmianą na fotelu showrunnera. Paul Simms odszedł z produkcji, by rozwijać „Atlantę”. Zastąpiła go Sharon Horgan, która tchnęła w serial nowe życie. Jej trzeci sezon pokazuje długofalowe skutki rozwodu.

Kadr z trzeciego sezonu serialu "Rozwód" (Fot. Materiały prasowe HBO)

Horgan od początku zachwycała się pomysłem Simmsa. – Podczas gdy większość filmów i seriali pokazuje nam docieranie się związku, jemu zależało, żeby przybliżyć widzom etap końca relacji i trudne emocje, które mu towarzyszą. Dwójka ludzi, którzy przestają się kochać, ale z różnych powodów, czy to z przyzwyczajenia, czy to z chęci dowalenia drugiej osobie, nie chce z relacji odejść, więc przymusza drugą stronę do dawania sobie kolejnej szansy, wydała mi się rewelacyjnym zaczątkiem fabuły serialu – wspomina scenarzystka, gdy spotykamy się w Los Angeles.

Pomysł przekonał nie tylko twórczynię brytyjskiego „Catastrophe”. Odcinki pierwszego sezonu „Rozwodu” gromadziły przed telewizorami średnio pół miliona Amerykanów, co zachęciło HBO do kontynuowania opowieści o Frances i Robercie. Niewątpliwa w tym zasługa odtwórców głównych ról. We Frances wciela się Sarah Jessica Parker, która w „Seksie w wielkim mieście” szukała faceta, a w „Rozwodzie” próbuje się go pozbyć. Thomas Haden Church (Robert) nigdy nie był żonaty, więc problemy, z którymi mierzy się jego bohater, znał jedynie z opowieści przyjaciół. Podczas pracy nad produkcją uświadomił sobie, że rozwody to dziś jedna z największych amerykańskich plag.

Kadr z trzeciego sezonu serialu "Rozwód" (Fot. Materiały prasowe HBO)

Dziś nie traci się czasu na szukanie rozwiązań. Jeśli relacja nie działa, mówi się cześć i idzie dalej. Wśród moich znajomych jest zaledwie kilka par, które są ze sobą od dekad. Większość to rozwódki i rozwodnicy albo tacy jak ja, którym nie udało się nawet dotrzeć na ślubny kobierzec – śmieje się aktor.

Sceptycy mówili, że formuła „Rozwodu”, mimo celnych komentarzy społecznych i reakcji na toczące Amerykę problemy, wyczerpała się w finale pierwszego sezonu. Ale Horgan nie dała za wygraną. Przez kilka miesięcy wykonywała dziennikarską robotę, zapoznając się z przypadkami setek spraw rozwodowych, które rozegrały się z ciągu kilku ostatnich lat.

Najważniejsza zmiana, jaka zaszła w sądownictwie, dotyczy tego, że nie jest już normą orzekanie na korzyść męża. Jeszcze w latach 90. kobiety często rezygnowały z formalnego rozwodu z obawy przed tym, że rozprawa ogołoci je z domu, samochodu i pieniędzy, że zostaną z niczym. Najczęstszym czynnikiem blokującym był ten ekonomiczny – przekonuje showrunnerka, która postawiła na rozładowywanie dramatów bohaterów humorem. W efekcie musiała się mierzyć z oskarżeniami o zachęcanie par do rozstawania się zamiast do walki o wspólne życie.

Wojna róż

I nie chodzi tylko o ideologiczne naparzanki konserwatystów i liberałów. Horgan dostało się od terapeutek, a nawet od prawniczek. – Reakcje pokazały, że nie ma jednego modelu radzenia sobie z kryzysem związku. Podczas gdy jedni specjaliści zapewniają, że trzeba o niego walczyć do ostatniej kropli krwi, inni są zdania, że lepiej się rozstać i ułożyć sobie życie w pojedynkę. Nie ma jednego schematu. Każdy przypadek należy rozpatrywać osobno – zarzeka się.

Kadr z trzeciego sezonu serialu "Rozwód" (Fot. Materiały prasowe HBO)

Sama nie opowiada się po żadnej ze stron. Uważa, że jeśli już zdecydujemy się na rozstanie, to należy je domknąć symbolicznie. A takim domknięciem jest właśnie rozwód, który ma zadziałać oczyszczająco jak pogrzeb. Horgan nie ma bowiem wątpliwości, że koniec związku jest jak śmierć kogoś bliskiego. – Traci się partnera, przyjaciela, drugą połówkę. Do tej pory ktoś, kto był nam bardzo bliski, staje się obcą osobą. Nie ma już z nami kogoś, kto wcześniej był oparciem, komu można było się zwierzyć i wypłakać. Teraz to ta osoba doprowadza do łez – wylicza Amerykanka.

Kadr z trzeciego sezonu serialu "Rozwód" (Fot. Materiały prasowe HBO)

Jej refleksje widać w serialu, który w pierwszym sezonie był kroniką rozstania, a w drugim zamienił się w relację z zimnej wojny pomiędzy Frances i Robertem. Bohaterowie próbowali układać sobie życie na nowo, co dostarczyło showrunnerce pretekstów do tego, by przejrzeć się, jak radzą sobie z wolnością. Okazało się, że choć żyją osobno, nie są sobie obojętni.

Wyzwolenie z niedziałającego związku nie kończy się na etapie wyprowadzki. Najtrudniej uwolnić się od oglądania się na byłego partnera. Do tej pory wydawało mi się, że bierze się to z zazdrości. Kiedy widzimy swoją eks w ramionach nowego atrakcyjnego mężczyzny, trudno nie poczuć ukłucia. Natychmiast pojawia się chęć odwetu, która mojego bohatera zaprowadziła w pobliże nowych kobiet – mówi mi Thomas Haden Church.

Aktor przyznaje, że dopiero na planie uświadomił sobie, że zazdrość bywa jedynie przykrywką dla innych emocji: tęsknoty, żalu czy wdzięczności. – Rob musi się zmierzyć także z tym, że przez prawie 20 lat ktoś o niego dbał. Gdy miał gorszy dzień, dostawał wsparcie. Sharon pokazała widzom, że nie tylko kobiety za taką ochroną tęsknią. Rob czasami nie potrafi wyrazić swoich motywacji, ale dla widza jest to czytelne – konstatuje aktor.

Kadr z trzeciego sezonu serialu "Rozwód" (Fot. Materiały prasowe HBO)

Dorosłe dzieci

Widzowie pokochali serial za rewelacyjne dialogi, do których Horgan ma ucho. „Chcę rozwodu. Nie kocham cię już”, „Chcę ocalić życie, póki jeszcze jakieś mam”, „Jestem z tego dumny bardziej niż z moich dzieci” – to teksty, które porażającą szczerością. Showrunnerka przyzwyczaiła nas do tego, że nie zatrzymuje się w pół kroku, tylko oddaje emocje bohaterów z pełną brutalnością. Frances i Robert potrafią być po dorosłemu pewni siebie, by za chwilę zachowywać się jak rozwydrzone dzieci. Ta mieszanka dramatu i komedii zmusza widza do zaangażowania w historię.

Trzeci sezon idzie tym torem. Pojawia się wątek ciąży, która stawia pod znakiem zapytania budowaną przez dwa sezony niezależność Frances. Kobieta, która jest matką dwójki dzieci, musi wytłumaczyć im, jak to możliwe, że ciąża jest zaskoczeniem, a nie przemyślaną decyzją. To pytanie, które Frances zadaje również sobie samej. Czyżby znowu straciła kontrolę nad własnym życiem? Horgan skupia się zwłaszcza na wysyłanych przez kobietę komunikatach. Gdy dzieci widzą ich wewnętrzną sprzeczność, coraz częściej krytykują działania matki. W efekcie to, co Frances budowała przez ostatnie miesiące, znów się wali. A ona sama staje przed dylematem, czy powinna skupić się na własnym szczęściu, czy spróbować usatysfakcjonować ludzi, z którymi tworzy relacje. Cały czas pobrzmiewają echa pierwszego sezonu. Bohaterka nauczyła się wtedy, że trwanie związku wcale nie musi oznaczać jego prawidłowego działania.

W drugim sezonie rodzina po rozwodzie starała się odbudować relacje. Matka, ojciec i dzieci chcieli wywiązywać się z powierzanych im zadań. Przeszli długą drogę, by zbudować się na nowo. W trzecim sezonie znów walczą o swoją tożsamości – podsumowuje Church. Ta walka okazuje się dla nich najtrudniejsza, bo często wymierzona jest w siebie samych. A rozwodu ze sobą wziąć się przecież nie da.

Artur Zaborski
Proszę czekać..
Zamknij