Znaleziono 0 artykułów
10.06.2019

Springer szuka ciszy: Hałas

10.06.2019
Hałas w mieście (Fot. Filip Springer)

Światowa Organizacja Zdrowia uznaje hałas za najpoważniejsze i najbardziej powszechne zanieczyszczenie powietrza. Polskie przepisy dopuszczają w miejscach pracy hałas nieprzekraczający 80 dB. Ruchliwa ulica w centrum dużego miasta emituje hałas przekraczający 95 dB. Podczas przerw w szkole na Ursynowie hałas sięgał 110 dB.

Zaczęło się od prostej prośby mojego syna: Zabierz mnie tam, gdzie jest najciszej. Postanowiłem dla niego znaleźć to miejsce. Zapytałem o nie ludzi zajmujących się nagraniami terenowymi, specjalistów od hałasu, architektów dbających o akustykę naszych miast i domów. Rozmawiałem z pisarzami, artystami, naukowcami. Zamknąłem się w komorze bezdechowej i spędziłem noc w klasztorze, w którym obowiązuje reguła kontemplacyjnego milczenia. Przeczytałem dziesiątki tekstów i książek. Dowiedziałem się z nich, że gdy nie ma człowieka, który mógłby się w ciszę wsłuchać, nie ma też ciszy jako takiej, co najwyżej można mówić o braku dźwięku. W końcu wynająłem specjalistę od systemów informacji geograficznej, Szymona Pifczyka. Razem z nim próbowałem znaleźć najbardziej ciche miejsce w Polsce. 

*

Szkoła jak szkoła. Zwykła podstawówka, jakich pełno na polskich osiedlach. Stoi między blokami warszawskiego Ursynowa. Gdy mieszkałem w okolicy, mijałem ją kilka razy w tygodniu i nie zwracałem na nią żadnej uwagi. Jest wietrzny, marcowy dzień, zimny, ale słoneczny. Lekcje zaczęły się godzinę temu. Przed budynkiem stoi kilkadziesiąt kolorowych hulajnóg i dziecięcych rowerów. Dostawiam do nich swój, zakładam słuchawki i włączam rejestrator. Podmuch wiatru uderza w mikrofon i przesterowanym dudnieniem wdziera się do mojej głowy. Kuląc się z zimna, ruszam w stronę wejścia. Przyjechałem tu posłuchać brzmienia czegoś bardzo wyjątkowego – szkolnej ciszy. To bowiem właśnie w ursynowskiej Szkole Podstawowej nr 340 rodzice wraz z nauczycielami wypowiedzieli hałasowi wojnę. I wygrali. 

Pierwsze drzwi, drugie i otacza mnie cisza. W portierni niemal szeptem pytam o pokój wicedyrektora. Mijam kolejne klasy, zza uchylonych drzwi słyszę strzępki lekcji. Miękka wykładzina tłumi moje kroki. Wicedyrektor Artur Wójcik czeka na mnie w swoim gabinecie. 

– Tak, można powiedzieć, że zdarzył się tu cud – mówi z uśmiechem i siada za biurkiem. Szkoła przeniosła się do nowego budynku w 2012 roku i wtedy zaczęły się jej kłopoty. Nauczyciele skarżyli się, że mają większe niż dotychczas problemy z głosem. I że dzieciaki na ostatnich lekcjach nie są już w stanie się skoncentrować. W piątkowe popołudnia o żadnej nauce nie mogło tu być już mowy. Także rodzice zgłaszali, że ich pociechy wracają do domu rozdrażnione. Szóstkowi uczniowie zaczęli zaliczać tróje, trójkowi dołowali. 

Komitet rodzicielski wraz z nauczycielami zaczął szukać przyczyny. Wsłuchano się w szkołę. Zmierzono pogłosy. Wyszło, że w niektórych klasach i na korytarzach dźwięk roznosi się tu jeszcze przez 2,5 sekundy po emisji. To prawie tyle, co w specjalistycznych komorach pogłosowych, w których naukowcy badają właściwości akustyczne materiałów. Ktoś, kto projektował ten budynek, w ogóle nie wziął pod uwagę akustyki. 

– Nie dało się tu pracować – mówi dyrektor Wójcik. – Coś trzeba było z tym zrobić. Po czterech latach starań szkołę wyciszono kosztem półtora miliona złotych. Ściany i sufity zaopatrzono w pochłaniające dźwięki panele, w niektórych korytarzach zainstalowano czujniki hałasu. Świecą na czerwono, gdy przekroczone zostaną dopuszczalne normy. Na ostatnim piętrze architekci pracujący tu nad poprawą akustyki zorganizowali strefę ciszy. To nieco odseparowana przestrzeń z miękkim dywanem i wbudowanymi w ściany niszami. Mogą się w nich skryć ci uczniowie, którzy potrzebują dodatkowego wyciszenia. 

Szkoła (Fot. Filip Springer)

– Oczywiście na przerwach nadal bywa tu głośno, to w końcu ciągle szkoła podstawowa. Ale teraz przynajmniej da się ten hałas znieść – mówi mi na pożegnanie dyrektor Wójcik. Zostaję sam w strefie ciszy i czekam na przerwę. Chcę sprawdzić, jak działa. Gdy w końcu rozlega się dzwonek, zgiełk na korytarzu narasta. Gwar dociera także tutaj i wkrótce zawłaszcza całą przestrzeń. Na wyciszenie nie ma tu szans. Ale można sobie przynajmniej wygodnie posiedzieć. 

*

Hałas zabija ciszę. Dookoła nas jest coraz głośniej, a my przecież nie możemy zamknąć uszu. Gdy nie chcemy na coś patrzeć, to po prostu nie patrzymy. Kierujemy wzrok gdzie indziej, odwracamy głowę i to, co nas wizualnie rozpraszało – znika. Z uszami tak się nie da. Trzeba by użyć zatyczek albo ochronnych nauszników, ale na dłuższą metę tak funkcjonować nie można. Musimy słyszeć i w dodatku słyszymy wszystko. Światowa Organizacja Zdrowia uznaje hałas za najpoważniejsze i najbardziej powszechne zanieczyszczenie powietrza. W Europie narażeni są na niego głównie mieszkańcy miast (75 procent populacji). Grożą im choroby układu krwionośnego, zaburzenia neurologiczne, choroba wrzodowa, problemy z koncentracją, większy stres, postępujące uszkodzenie słuchu. Już dziś co piąty uczeń podstawówki w Europie ma problemy ze słyszeniem. Kolejne badania wykazują, że z roku na rok jest coraz gorzej. Aparaty słuchowe wkrótce mogą się stać czymś tak powszechnym jak okulary. Przed szkodliwym hałasem nie jest łatwo się schować. Tylko dźwięki poniżej 35 dB są bowiem dla nas nieszkodliwe. Niektóre lodówki są głośniejsze. W otwartym biurze natężenie dźwięku sięga 60 dB i powoduje u pracowników dekoncentrację. Polskie przepisy dopuszczają w miejscach pracy hałas nieprzekraczający 80 dB. Ruchliwa ulica w centrum dużego miasta emituje hałas przekraczający 95 dB. 

Podczas przerw w szkole na Ursynowie hałas sięgał 110 dB. Młot pneumatyczny na budowie pracuje ciszej, a jego operator musi używać podczas pracy ochronnych słuchawek. Takie natężenie hałasu powoduje tymczasowy ubytek słuchu trwający do ośmiu godzin. Dlatego cioteczna siostra mojego Kazika krzyczy po powrocie z przedszkola. Po kilku godzinach w hałasie nie tylko przywyka do wrzasku, ale też z pewnością gorzej słyszy. To samo dotyczy ptaków. Ornitolodzy badający ich śpiew stwierdzili, że w miastach śpiewają one dziś głośniej i na nieco wyższych częstotliwościach niż jeszcze trzydzieści lat temu. Wszystko przez hałas. Ptaki nie mogą się przez niego przebić, a przecież od śpiewu zależy ich sukces reprodukcyjny.

Ale hałas wypiera także inne rodzaje ciszy. Jeszcze kilka lat temu każdego 1 sierpnia o siedemnastej cała Warszawa zatrzymywała się na chwilę w milczeniu, by upamiętnić los powstańców. Dziś tamto pokorne milczenie zostało zastąpione racami, układaniem ze zniczy powstańczych kotwic i wrzaskiem kibolskich zapiewajłów. 

Gdy w styczniu podczas finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy zamordowany został prezydent Gdańska Paweł Adamowicz, sami się ciszy związanej z tą tragedią pozbawiliśmy. Wrzask, jaki wokół tego powstał, uniemożliwił jakąkolwiek refleksję nad niewyrażalnością zła, które się tam w Gdańsku dokonało. 

Gdy ktoś już nie miał kompletnie nic do powiedzenia, wrzucał na Facebooka czarny prostokąt z białą kropką. Taka współczesna forma milczenia, które nadal jest gadaniem. I tylko Tomasz Stawiszyński na łamach „Krytyki Politycznej” pisał: Ta nasza natychmiastowa potrzeba mówienia i – w szczególności – poszukiwania jakichś interpretacyjnych ram dla tego, co się stało, bierze się po części nie tyle z jakiejś naturalnej inklinacji, ile z natury współczesnej infosfery. Z logiki tej nieustannej, trwającej 24 godziny na dobę transmisji, która – wiecznie nienasycona, wiecznie głodna nowych treści – wciąż domaga się od nas momentalnych odpowiedzi albo, najlepiej, odpowiednio rozbudowanych komentarzy. Musimy gadać, jakbyśmy się bali, że gdy przestaniemy, to znikniemy. 

W logice dzisiejszego świata cisza się po prostu nie mieści. Jest na nią coraz mniej miejsca. 

Zaczynam rozumieć, że aby znaleźć miejsce, którego szukam, muszę ustalić jak najwięcej źródeł hałasu, a potem odwrócić się do nich plecami.

Kolejny odcinek cyklu Filipa Springera będzie dostępny w Vogue.pl już w poniedziałek, 24 czerwca. 

Filip Springer
Proszę czekać..
Zamknij