Znaleziono 0 artykułów
11.03.2018

Czy da się wychować pokolenie, dla którego równość będzie normą?

11.03.2018
Dziewczynka (Fot. Elizabethsalleebauer / Getty Images)

Jak zmieniało się życie dziewczynek w zależności od epoki i kręgu kulturowego? Na ile dotychczasowe zdobycze feminizmu zapewniają naszym córkom lepszy start w przyszłość i szansę na równe traktowanie? Pytamy feministę Piotra Dobrego, tatę Leona i Matyldy, autora książki „Była sobie dziewczynka” i dziennikarza pasjonującego się popkulturą.

Czy można powiedzieć, że popkultura w ostatnim czasie sprzyja feminizmowi? Czy pojawianie się coraz większej liczby pierwszoplanowych bohaterek to prawdziwa zmiana czy jedynie chwilowy trend trendem?

Jedno i drugie. Popyt nakręca podaż. Intencje nie są jednak tak ważne jak owoce działania, a te widać jak na dłoni. Najgłośniejsze filmy i seriale ostatnich lat opowiadają o kobietach, kobiety rządzą w muzyce, a termin „literatura kobieca” przestaje kojarzyć się jednoznacznie z romansidłami. To wszystko nastraja pozytywnie, choć nie ma też co popadać w hurraoptymizm, bo jeszcze wiele jest do zrobienia.

"Była sobie dziewczynka" (Fot. Materiały prasowe)

Twoja najnowsza książka „Była sobie dziewczynka” przedstawia historię z perspektywy kilkulatki i pokazuje, jak w różnych epokach i kulturach wyglądało dzieciństwo dziewczynek. Co cię popchnęło do zajęcia się tym tematem?

Pod koniec 2016 roku moja wydawczyni zwróciła mi uwagę, że na rynku brakuje wartościowych książek dla dziewczynek. Wtedy wpadłem na pomysł książki, jaką sam chciałbym przeczytać, a przede wszystkim – jaką chciałbym pokazać córce, czyli ukazującej życie dorastających dziewczynek na przestrzeni wieków. Pomyślałem, że warto opowiedzieć o przeciętnych dziewczęcych doświadczeniach z różnych epok, ale wpleść w to także życiorysy słynnych kobiet, na przykład Joanny d’Arc, Malali czy rodzimej Jadwigi Andegaweńskiej. Zanim jednak zdążyłem zrealizować ten pomysł, nastąpił wysyp literatury umacniającej dziewczynki. Ukazały się m.in. „Opowieści dla młodych buntowniczek” pełne historii niezwykłych kobiet zmieniających świat. Anna Dziewit-Meller wydała „Damy, dziewuchy, dziewczyny”, gdzie z kolei opowiedziała o Polkach, którym wiele zawdzięczamy: o Izabeli Czartoryskiej czy Krystynie Skarbek. Ostatecznie więc skupiłem się na aspekcie dzieciństwa w danej kulturze.

"Była sobie dziewczynka" (Fot. Materiały prasowe)

Czy pracując nad książką, trafiłeś na informacje, które utkwiły ci szczególnie w pamięci czy zszokowały? Czy nierówność w wychowywaniu dziewczynek i chłopców to sprawa stara jak świat?

Tak, te nierówności występują praktycznie w każdej kulturze od zarania dziejów. Nieliczne przykłady matriarchatu opierają się wyłącznie na mitach i przypuszczeniach, choć oczywiście istniały kultury, takie jak Wikingowie czy Scytowie, gdzie pozycja kobiety była relatywnie silna. Nie omieszkałem o tym napisać, bo generalnie starałem się znaleźć jak najwięcej pozytywów, co niestety nie było łatwe w obliczu ilości przygnębiających faktów. W pewnym momencie musiałem nawet cenzurować sam siebie, np. na sugestię żony, która jest pedagożką, usunąłem fragmenty rozdziału o Somalii mówiące szczegółowo o procesie obrzezania. Długo się wahałem, ale ostatecznie się zgadzam, że sama informacja o takim okrutnym zjawisku w zupełności wystarczy młodziutkim, wrażliwym czytelniczkom.

Nie boisz się trudnych tematów i wydaje mi się, że także dorośli mogą sporo wynieść z lektury twojej książki.

Mogą sobie uzmysłowić skalę kulturowego uprzedmiotowienia kobiet, całego procesu dyskryminacji, który często zaczyna się tuż po narodzinach. A niekiedy jeszcze przed, bo przecież wciąż w niektórych krajach Azji mamy do czynienia z selektywną aborcją na skutek rzekomo większego pożytku z męskiego potomka. Mam również nadzieję, że książka ma wartość poznawczą i dla starszego czytelnika. Uczyłaś się w szkole o Scytach?

"Była sobie dziewczynka" (Fot. Materiały prasowe)

Nie!

Ja również nie. Nie wszyscy dorośli zapewne też wiedzą o nepalskich dziewczynkach-boginiach czy transpłciowych fa’afafine z Polinezji. Starałem się o szerokie spektrum tematyczne, a zarazem chciałem uniknąć powtarzalności – zatem jeśli piszę o Afganistanie, to już nie wspominam o Iranie czy Syrii, a jeśli o Wietnamie, to pomijam Laos czy Indonezję. Oczywiście to są wciąż bardzo różne kultury, ale akurat w kontekście wychowania dziewczynek zbieżne na tyle, że pewien odsiew musiał nastąpić, aby nie zanudzić młodych czytelniczek. Łukasz Majewski fantastycznie to wszystko zilustrował, ale to jednak nie jest atlas geograficzny, lecz zbiór uznaniowych, niekiedy intuicyjnych przykładów pod emancypacyjną tezę.

Dziewczynka / Fot. Colin Anderson / Getty Images

Czy można powiedzieć, że „Była sobie dziewczynka” ma ostatecznie optymistyczne przesłanie?

Książka może nie tyle pokazuje dobrą sytuację dzisiejszych kobiet, bo przecież rozdziały o Turcji czy Korei Północnej świadczą o czymś zupełnie przeciwnym, ile ma za zadanie uzmysłowić docelowej czytelniczce z kręgu zachodniej kultury, że miejsce i czas jej urodzenia stwarzają potencjał i możliwości, które warto wykorzystać. Że to szczęście samo w sobie - mimo różnych przeciwności losu - być współczesną dziewczynką. W takim przekonaniu staram się codziennie utwierdzać córkę.

Na drodze do równości faktycznie zostało nam jeszcze sporo do zrobienia. Czy jest szansa, że wychowamy nowe pokolenie, dla którego równość będzie czymś naturalnym?

Zgodnie z danymi Światowego Forum Ekonomicznego całkowite równouprawnienie uzyskamy w roku 2194, zatem musimy się liczyć, że jeszcze kilka pokoleń będzie straconych. Ale przynajmniej jesteśmy bliżej niż dalej. A już zupełnie poważnie, to obecny klimat polityczny nie sprzyja progresowi. Mam wrażenie, że jako społeczeństwo wykonujemy od pewnego czasu krok do przodu i dwa w tył. Dajemy się rozgrywać politykom - na ich niecnych zasadach – i cofamy się mentalnie. Ciężko w takich okolicznościach wychowywać dzieci w duchu feministycznym, czyli po prostu w poczuciu równych praw bez względu na płeć, co od prawie trzech dekad mamy teoretycznie zagwarantowane w Konstytucji. Równe prawa to nie przywileje, gdy tymczasem domaganie się równości jest w tej naszej podzielonej Polsce notorycznie traktowane jak fanaberia, czy to chodzi o prawa kobiet, prawa osób LGBT, czy prawa dowolnej mniejszości. Nie mówiąc już o tym, jak często nie są respektowane prawa dziecka.

Społeczny klimat nie pomaga w wychowaniu poza genderowymi stereotypami. Co jednak mogą zrobić rodzice, którzy chcą kształtować w dzieciach równościowe i otwarte postawy? Jak to wygląda u was w domu?

Myślę, że kluczowe jest, że nasze dzieci mogą zaobserwować, że ich rodzice są w związku równymi partnerami. Nie ma rzeczy, które może robić tylko mama albo tylko tata – choć niestety, kajam się, czasem kończy się to tym, że dzieci widzą, że mama potrafi naprawić zepsuty kran, a tata nie. Np. my z żoną zasadniczo staramy się dzielić, na ile tylko możemy, obowiązkami, przyjemnościami, uczuciami. Jeśli żona jest na zebraniu w przedszkolu syna w poniedziałek, to ja jestem na zebraniu w szkole córki we wtorek. Jeśli żona przygotowuje obiad, to ja robię kolację. Prozaiczne rzeczy, ale przecież wokół takich kręci się świat. Dzieci wiedzą, że bywają okresy, kiedy tata zarabia więcej, i takie, gdy to głównie mama łoży na dom. Wiedzą, że decyzje w naszym domu podejmuje się wspólnie, że bardzo wiele rzeczy robi się razem. I przekładają to potem na wzajemne relacje, nie wstydzą się okazywania uczuć, granice płci w zabawie praktycznie dla nich nie istnieją. W piłkę gramy wszyscy razem. Córka uwielbia „Gwiezdne wojny”, komiksy i filmy Marvela. Syn jest na etapie fascynacji Zygzakiem McQueenem, najczęściej bawi się samochodami, ale zdarzało się, że sięgał po zabawki siostry. I cóż w tym złego, że chłopiec poniańczy czy uczesze lalkę? Super, być może wyrośnie z niego troskliwy ojciec.

"Była sobie dziewczynka" (Fot. Materiały prasowe)

Czy starasz się chronić córkę przed medialnymi przekazami, mówiącymi np. o idealnym ciele, które mogą negatywnie wpływać na poczucie własnej wartości?

Dużo rozmawiamy, podsuwam jej wartościowe książki czy filmy, staram się równocześnie ograniczać dostęp do szkodliwych treści – oczywiście nie przez zakazy typu „nie, bo nie”, lecz przez spokojne i systematyczne tłumaczenie, dlaczego coś jest nieodpowiednie. Z jednej strony mam szczęście, że Matylda od najmłodszych lat przejawia cechy outsiderki, która nie daje sobie łatwo narzucić cudzego zdania – i takie też wzorce popkulturowe sobie wybiera: „Matyldę” Roalda Dahla czy „Koralinę” Gaimana. Superbohaterkami w typie Wonder Woman czy księżniczki Lei też nie pogardzi. Z drugiej strony, ona wchodzi właśnie w wiek, gdzie role autorytetów przejmują rówieśniczki. I zdarza się, że wraca roztrzęsiona ze szkoły, bo koleżanki szydziły, że ma stary model smartfona. Takimi problemami żyją współczesne dziewięciolatki i trzeba się tym zmierzyć. Na pewno nie należy też tego demonizować, bo to nie wina dzieci, że przyszło im funkcjonować w czasach przyspieszonego dojrzewania. A o efektach pogadamy za parę lat.

A jak to jest być feministą we współczesnej polskiej rzeczywistości? Czy masz poczucie, że polscy mężczyźni zrozumieli feminizm i to, że chodzi w nim o wspólne dobro? Czy coraz częściej prezentują postawę podobną do twojej, czy raczej jesteś wyjątkiem?

Jestem tak daleki od pozycjonowania się w roli wyjątku, jak daleka jest polska szkoła od wprowadzenia „Wszyscy powinniśmy być feministami” Chimamandy Ngozi Adichie do kanonu lektur. Znam wielu wspaniałych ojców, aczkolwiek niestety nie idzie za tym poczucie, że polscy mężczyźni zrozumieli feminizm na znaczącą skalę. Mam nawet nieprzyjemne wrażenie, że wciąż nie rozumie go sporo polskich kobiet, weźmy choćby tę przykrą akcję #NieJestemFeministką. To jakiś intelektualny regres, symptomatyczny dla naszych cyfrowo-celebrycko-powierzchownych czasów. Ale też nikt nie obiecywał, że będzie łatwo, więc co zrobić – trzeba dalej konsekwentnie odczarowywać to straszne słowo na F.

Autor książki "Była sobie dziewczynka" Piotr Dobry (Fot. Materiały prasowe)

Paulina Klepacz – dziennikarka zainteresowana tematyką seksualności, redaktorka naczelna feministyczno-erotycznego magazynu „G’rls ROOM” i entertheroom.pl

Paulina Klepacz
Proszę czekać..
Zamknij