Znaleziono 0 artykułów
06.03.2023

Syndrom Atlasa: Złudny altruizm

06.03.2023
Kadr z filmu "Tully" (Fot. materiały prasowe)

We wszystkim pomogą, nigdy nie odmówią, innych zawsze postawią na pierwszym miejscu. Choć przez innych postrzegane są jako oddane ludziom i nieustannie pełne sił, to – jak mówi psycholożka Marta Sak – osoby z syndromem Atlasa to postaci tragiczne. Z czego on wynika i jak przestać się poświęcać?

Agata jest w długoletnim związku, ma stałą pracę, zajmuje się domem, gotuje i opiekuje się schorowaną babcią. Jej partner pracuje dorywczo, zdarza się, że przez tydzień, czasami dwa nie ma żadnych zleceń. Nawet wtedy nie angażuje się w codzienne domowe obowiązki. – On sprawę widzi inaczej, a prawda jest taka, że ja robię praktycznie wszystko – mówi Agata i dalej robi, bo, jak wyjaśnia, nie chce go stracić. Kilka lat temu z dnia na dzień została porzucona przez swojego ówczesnego narzeczonego. Nie chce, żeby to się powtórzyło, i stara się kontrolować sytuację.

To charakterystyczne zachowanie dla syndromu Atlasa. – Osoba, która go doświadcza, odczuwa ogromną potrzebę kontrolowania życia swojego i swoich bliskich, a samoocenę opiera na tym, jak odbierają ją inni ludzie. Aby w jakikolwiek sposób radzić sobie z lękiem i utrzymać bardzo kruche poczucie własnej wartości, Atlas podejmuje się różnych „heroicznych” czynów. Bierze na siebie za dużo obowiązków w pracy i w domu, jest na każde zawołanie rodziny, przyjaciół, a nawet dalszych znajomych. Pomoże załatwić pracę, pożyczy pieniądze, powie to, co druga strona chce usłyszeć – mówi psycholożka Marta Sak.

Po raz pierwszy syndrom Atlasa opisała prof. Irena Pospiszyl, polska pedagożka i naukowczyni. Odnosi się on do sposobu funkcjonowania niektórych spośród osób, które w przeszłości doświadczyły traumatycznego zdarzenia bądź zdarzeń. Prof. Pospiszyl wskazała, że w przeżytej traumie najgorsze dla Atlasa było uczucie bezradności i znalezienia się w sytuacji, na którą nie ma żadnego wpływu, dlatego w swoich przyszłych działaniach stara się mieć wpływ na każdy aspekt funkcjonowania. – Atlas czuje się na co dzień zlękniony i zagrożony. Nie jest w stanie cieszyć się swoimi sukcesami i życiowymi osiągnięciami, których zazwyczaj mu nie brakuje. Zawsze obawia się odwrócenia dobrej passy, utraty dobrej pracy czy szczęśliwego związku. Przeżyta w przeszłości trauma sprawiła, że jego „Ja” uległo swoistemu rozpadowi – tłumaczy Marta Sak.

Kadr z filmu "Tully" (Fot. materiały prasowe)

Altruizm, który szkodzi

Traumę Karoliny stanowiło jej małżeństwo. Mąż był alkoholikiem, stosował przemoc wobec niej i ich syna. I chociaż od rozstania minęły lata, Karolina cały czas próbuje wynagrodzić swojemu dorosłemu już synowi trudne dzieciństwo. Sprząta jego mieszkanie, gotuje mu. – Za bardzo w to wszystko się angażuję, jestem nadopiekuńcza, wiem. To wszystko mnie przerasta – przyznaje.

Syndrom Atlasa złudnie bywa nazywany altruizmem. Choć pozornie tak wygląda, w rzeczywistości działania, które są podejmowane, nie są bezinteresowne. Jak tłumaczy Marta Sak, mają one na celu jak najbardziej zminimalizować ryzyko, że daną osobę spotka coś niedobrego: partner odejdzie albo szef wymieni ją na bardziej wykwalifikowanego pracownika.

Osobom, które doświadczają syndromu Atlasa, doskwiera też brak satysfakcji. Ani Agata, ani Karolina nie cieszą się z życia. Nawet kiedy pojawiają się radosne momenty, są one ulotne. Szybko pojawiają się powody do lęku i strach, że zaraz stanie się coś złego. Że kolejny raz zostaną źle potraktowane i utracą to, co zyskały dzięki swoim staraniom. – Atlas ma trudność z osiągnięciem spełnienia zawodowego czy czerpaniem satysfakcji z posiadania bliskich więzi – bo te elementy życia są dla niego w jakimś stopniu środkiem ratowania samooceny i poczucia bezpieczeństwa, a nie wartością samą w sobie. Choć Atlas bardzo często robi znacznie więcej niż inni, w swoich oczach nigdy nie robi wystarczająco. Osoby z syndromem Atlasa to postaci tragiczne, choć na pozór pięknie uporały się z tym, co niegdyś je spotkało – wyjaśnia Marta Sak.

Kadr z filmu "Tully" (Fot. materiały prasowe)

Jak poradzić sobie z syndromem Atlasa?

Życie z syndromem Atlasa nie należy do łatwych i niezaopiekowane jest krótką drogą do autodestrukcji. Jako pierwszy krok do zmiany psycholożka proponuje zmianę przekonań na własny temat przez podważanie krzywdzących wyobrażeń, takich jak: „Jestem wart tyle, co sądzą o mnie inni” czy „Nie może mnie spotkać nic, co będzie po prostu dobre”.

Ważne jest też uświadomienie sobie, że branie na siebie zbyt wielu obowiązków nie jest metodą, która uchroni nas przed kolejną krzywdą czy nieszczęściem – tłumaczy Marta Sak. Sukces, który ochroni przed utratą pracy, nie uchroni przed stratą bliskiej osoby. – To znaczy, że nie da się zaplanować działań, które skutecznie uchronią nas przed wszystkimi trudnościami, jakich się spodziewamy. Nie jest to jednak równoznaczne z tym, że nie mamy wpływu na swoje życie. Jeśli obawiamy się, że przydarzy nam się coś złego, niekoniecznie warto skupiać całą swoją energię na tym, by tego uniknąć. Zamiast tego warto rozwijać umiejętność proszenia o pomoc, która jest kluczowym elementem efektywnego radzenia sobie w sytuacjach kryzysowych – wyjaśnia psycholożka. Jak mówi, w tym kontekście ważne jest budowanie zdrowej samooceny, która pomaga mniej obawiać się przyszłości i rozwijać wiarę w to, że nawet kiedy pojawią się trudności, to pojawią się też zasoby, by sobie z tym poradzić. – Jednym słowem, warto dbać o to, co faktycznie możemy kontrolować, a są tym tak naprawdę wyłącznie nasze reakcje i postawy – dodaje Marta Sak.

Anna Korytowska
Proszę czekać..
Zamknij