Znaleziono 0 artykułów
01.10.2020

Szamanki i domatorki

01.10.2020
Weronika Gęsicka (Fot. Materiały prasowe)

Artystki obecne na Warsaw Gallery Weekend biorą na warsztat złość, dążenie do bycia idealną, przemoc, wykluczenie i kobiecą moc. Polecamy pięć wystaw, które skłonią do zastanowienia, czym dzisiaj jest kobiecość. 

Rozmowa o płci dopiero się zaczyna. Co sprawia, że ktoś czuje się kobietą, mężczyzną albo lokuje pomiędzy płciami, a nawet poza nimi? Na pewno nie przyrodzony zestaw genitaliów ani wychowanie czy oczekiwania otoczenia. Nie ma czegoś takiego, jak zmiana płci, jest tylko odnalezienie własnej, czasem kilkukrotnie w trakcie całego życia. Czym jest zatem kobiecość? Czy to cechy, które w sobie pielęgnujemy, niezależnie od płci? 

Jeśli tak uważacie, zajrzyjcie do galerii Naga. Tu Weronika Perłowska bada proporcje, które pozwalają uznawać wyraz twarzy za łagodny i miły. Dziewczynka, kobieta powinna często się uśmiechać, być sympatyczna, uległa, bo inaczej zostanie mianowana jędzą. Znacie tę mylną interpretację mimiki, kiedy na przykład jesteście zmęczone? Sama słyszałam wielokrotnie, że mam na twarzy wymalowaną pogardę, wyniosłość, podczas gdy czułam się zupełnie zrelaksowana. Syndrom Resting Bitch Face (RBF) śledzony u wrednych bab, którym nie chciało się uśmiechnąć, to już jednostka chorobowa. Zamiast komunikować swoje emocje, mamy skupiać się na tym, by nie być opacznie zrozumiane, gdy nasze słowa kontrastują z obojętnym, jak tylko nam się wydaje, wyrazem twarzy. Owe nadąsanie, zblazowanie, wyższość przypisywane każdej, która nie jest wystarczająco miła, są punktem wyjścia bardzo ciekawej wystawy.

Weronika Perłowska (Fot. Materiały prasowe)

Perłowska bierze na warsztat złość – emocję, która damom nie przystoi. Wściekła suka może się złościć, ale elegancka kobieta? Artystka analizuje przysłowie „Złość piękności szkodzi”, które kiedyś towarzyszyło wychowaniu dziewcząt. Dziś, na szczęście, nastolatki mają je gdzieś i przekuwają swój gniew w siłę protestu – na strajkach w obronie klimatu, Black Lives Matter czy walki o prawa kobiet. Ale czy walczą o siebie na co dzień? Jakie same dajemy im wzory? Może karcimy za to, że wydają się naburmuszone. Ciekawe, czy to powiedzenie niegdyś ukuli mężczyźni, którzy chcieli mieć w nas wiecznie zgodne przyjazne podpórki, niewymagające sojuszniczki? 

A może starsze panie, które choć były potulne wobec mężów, zauważają u siebie lwie zmarszczki?

Niestety, złość wychodzi, zwłaszcza ta powstrzymywana. Lepiej więc, gdy odnosi jakiś skutek, zmienia otoczenie, a nie tylko niszczy nam cerę. Bo mamy być piękne i to nasza główna rola – „zła” znaczy brzydka, a stąd tylko krok dzieli od bycia harpią, wiedźmą, czarownicą, nie tą, która wie, lecz tą z wielkim nosem, brodawką. Perłowska pokazuje mity stojące za tresurą kobiet, cofa się aż do starożytności. Meduza to właśnie taka zblazowana sucz, którą ukarano za to, że zbyt podobała się bogom. Dostała wężowe włosy i spojrzenie, które zamieniało ludzi w kamień. Pokonał ją Perseusz, podkładając tarczę, w której mogła się przejrzeć jak w lustrze. 

Taką samą sztuczkę stwarza teraz dla nas artystka. Zwierciadło z włosami Gorgony pozwala zobaczyć własną miłą buzię lub tą drugą, wredną, która zdziała cuda. Którą ujrzysz w odbiciu? Perłowska analizuje stare fotografie z rodzinnych albumów, sprawdza, jak pokrywamy uprzejmością pokłady złości. Pyta, czy mamy odwagę być wredne i zmieniać to, co nam się nie podoba.

Weronika Perłowska (Fot. Materiały prasowe)

O dążeniu do bycia idealną mówi Weronika Gęsicka na wystawie w galerii Jednostka. Uśmiechnięta kobieta trzyma w ręku szklankę mleka. Jej twarz nawet nie drgnie, gdy szkło rozpada się na kawałki, a biała ciecz rozlewa. Tak bardzo udajemy, że nic się nie stało, że nie zauważamy efektu totalnej obcości. 

Dziewczynka na zdjęciu rozciąga sobie oczy i robi straszną minę. To jedno z tych piekielnych dzieci, które w horrorach poddawano egzorcyzmom. Wstąpił w nie demon, który zacznie czynić zło, gdy tylko ciało, w którym mieszka, dorośnie. Czy dziecko może po prostu być złe? A może wcale nie tak zbrodniarze wyglądali w dzieciństwie? 

Weronika Gęsicka (Fot. Materiały prasowe)

Atmosferę horroru, thrillera Gęsicka buduje, korzystając z banków zdjęć. Zestawia ze sobą idylliczne obrazki, jakie znamy z reklamy, z koszmarem, który lada chwila może się zdarzyć. Grupa ludzi w pływackich strojach wskakuje do wielkiej dziury w ziemi. Ta zabawa źle się kończy, ale do końca mamy dobry humor. Katastroficzna wizja przyszłości zderza się z tym, w co usilnie chcemy wierzyć, co pozwala nam przetrwać w dobrym samopoczuciu. Dlatego na innym zdjęciu willa otoczona jest płotem zasłaniającym okna. Bo cieszyć się luksusem można, ciągle zagłuszając lęki. Warto mieć bogactwo i ciągle bać się, że zostanie skradzione? Spokój kosztuje, lecz naprawdę nie da się go kupić. Gęsicka nazywa to cliffhangerem, czyli sytuacją z filmu. Ktoś zaraz spadnie w przepaść, wisi na krawędzi na samych palcach. Wtedy puszczamy napisy końcowe, żeby widz wrócił przed telewizor zobaczyć, jak to się skończyło. 

Weronika Gęsicka (Fot. Materiały prasowe)

A jak skończy się świat, na jakim żyjemy? Czy będzie okazja się przekonać? Gęsicka sprawdza, jaką wersję rzeczywistości kupimy najchętniej. Bada nasz niepokój, stąpa cicho po naszych lękach i pyta, czy rzeczywiście żyjemy na krawędzi przełomu. Dobrego w złe, znanego w straszne. Albo odwrotnie. A może tak nakręca się machinę strachu, która każe nam zachowywać się w określony sposób. Marzyć i bać się nieswoich wizji.

Od 1 do 4 października na Vogue.pl będą na was czekać rozmowy z artystami, nowe gwiazdy, mariaże sztuki z modą oraz streamingi interesujących filmów. Sprawdźcie, co dla was przygotowaliśmy.

O kobiecości jako byciu w domu, narażeniu na gwałt i obietnicy rozkoszy mówią prace Pauliny Ołowskiej w Fundacji Galerii Foksal. Gwiazda świata sztuki sięga tym razem po obrazki domowych pieleszy, w których lwice salonowe, domatorki są obiektem ciągłego naruszenia. Jeśli tylko nie znają swoich granic, ktoś chętnie je przekroczy. Przecież bierność też podnieca, prawie jak narkotyk. Kobieta jako luksusowy mebel? Paprotka? A może pracownica przymusowa? Więzienie może mieć złote kraty i fetysze. 

Artystka wraz z Agatą Słowak i Natalią Załuską bada granice między rozkoszą a niewolą. Salonowe perwersje naprawdę ujawniają bezwład. Prawdziwą władzę ma ten, kto wydostanie się ze strefy komfortu. Domostwo bywa przecież przestrzenią przemocy –głosów wielu kobiet nie słychać przez grube mury. Twórczynie zachęcają, by wyjść z opresji, odrzucić częste „bije, bo kocha”. Wystawa ma tytuł „Płaca za pracę domową”. A co, jeśli jest nią tylko strach?

Paulina Ołowska (Fot. Materiały prasowe)

Artystki od wieków pełniły funkcję kapłanek, szamanek, przewodniczek grupy. Na Warsaw Gallery Weekend można obejrzeć prace aż dwóch z nich. Koreanka Si On, mieszkająca w Warszawie, prezentuje prace o kobiecej mocy w galerii HOS. „Ból wzrostu” to krwawy pejzaż rozkwitający drapieżnymi roślinami zalanymi czerwienią, jaką zieją paszcze tajemniczych bóstw. „Prowokator” to przerażający portret kogoś, kto krzyczy i widzi podwójnie, a po twarzy spływa mu biała maź. „Szamanka” zaś to twarz uchwycona w akcie medytacji, kontaktu z duchowością, który staje się niemal słyszalny w rozwibrowanej, ogromnej powierzchni płótna. Artystka przeciwstawia dawne, plemienne energie triumfowi ograniczonego racjonalizmu. Jej „Człowiek 21 wieku” jest górą tobołków wożonych na zniszczonym wózku inwalidzkim. Tyle znaczymy bez magii – chciałoby się powiedzieć. Intensywność prac Si On, które zmagają się z traumą i siłą kreacji, jest bardzo wyrazista na tle innych prac prezentowanych na WGW.

Polsko-romską szamanką jest Małgorzata Mirga-Tas. Stoi za nią długa tradycja nomadyczna. Prace artystki można obejrzeć w Warszawie, ale i na Berlin Biennale, gdzie obecna jest jako jedyna Polka. Zaangażowana w działania na rzecz Romów i zachowania ich kultury rehabilituje rzemiosło artystyczne, obala schematy na temat etnicznej mniejszości. Kolażowe obrazy z tkanin rozpiętych na płótnie, ludowe kapliczki, jak również parawany prezentują osoby bliskie artystce. Jeśli szukać wzorów kobiecości i mocy, przekazywanej z pokolenia na pokolenie, na pewno jest to ten adres. Wystawę o tytule: „Historie, jakimi się stajemy” prezentuje Galeria Szydłowski.

Adriana Prodeus
Proszę czekać..
Zamknij