Znaleziono 0 artykułów
05.03.2020

Szpieg idealna

05.03.2020
Krystyna Skarbek (Fot. Materiały prasowe)

Czytelnicy bestsellerowej „Christine” pytają często Vincenta Severskiego, skąd to wszystko wiedział. Specjalnie dla Vogue.pl Piotr Niemczyk, który robił dokumentację do książki, opisuje kulisy pracy researchera. Badanie losów Krystyny Skarbek było prawdziwym wyzwaniem.

Szykuję się na romantyczną randkę. Właśnie zastanawiam się nad wyborem skarpetek (w kaczuszki, a może w trupie czaszki?), kiedy telefon zaczyna wibrować. Niechętnie, ale patrzę, o co chodzi. SMS od Vincenta Severskiego: „Czy mógłbyś zdobyć zdjęcie munduru galowego jugosłowiańskiego oficera kawalerii z 1941 roku?”.

Nawet nie wiedziałem, że w Jugosławii w czasie II wojny była kawaleria. Nie jestem historykiem wojskowości. Drżącymi palcami odpisuję: „Na kiedy?”. 

„Christine. Powieść o Krystynie Skarbek” Vincent V. Severski (Fot. M. Miloch)

On: „Nie ma pośpiechu. Może być na jutro rano”.

Romantyczną randkę trafił szlag.

Robienie historycznego researchu dotyczącego Krystyny Skarbek to prawdziwe wyzwanie. Większość biografów najczęściej epatuje jej dywersyjnymi sukcesami, udziałem w walkach podziemia na południu Francji, kurierskimi eskapadami przez zimowe Tatry, szkoleniem z walki wręcz i spadochronowym. Tymczasem w jej życiu akurat to wydaje się najmniej istotne. Nikt do tej pory nie próbował konsekwentnie zmierzyć się z wiedzą o jej działaniach czysto wywiadowczych. O zbieraniu informacji, inspirowaniu przeciwnika do bezsensownych czy szkodliwych dla niego działań. Jej szpiegowskich sukcesach w Budapeszcie, Belgradzie, Stambule, Jerozolimie i Kairze.

Christine Granville – bo takie było operacyjne nazwisko Krystyny Skarbek – najczęściej jest porównywana do Maty Hari lub Jamesa Bonda. Oba porównania są krzywdzącym dla „Christine” nieporozumieniem. Mata Hari to przy niej zwykła awanturnica, a James Bond jawi się jako erotoman z ADHD. Polska hrabianka, z żydowską urodą, inteligencją godną zapewnić jej członkostwo w Mensie i kreatywnością, dzięki której uczyniła ze swoich misji aktorski majstersztyk, była prawdziwym szpiegiem. Uznawana za bardzo profesjonalną przez kilka wywiadów: brytyjski, izraelski i w końcu polski.

Żeby rozstrzygnąć wiele wątpliwości z jej życiorysu, trzeba by w końcu dobrać się do jej teczki w wywiadzie brytyjskim, dla którego najdłużej pracowała. Niestety Secret Intelligence Service (dawne MI6) konsekwentnie odmawia udostępnienia materiałów. Dostępne są tylko zdeponowane w archiwum w Kew Gardens w Londynie szczątkowe dane ze Special Operations Executive, trochę listów (od niej i o niej) i wspomnienia przyjaciół – często ze sobą sprzeczne.

Randki na wszelki wypadek

Jednym z najważniejszych stereotypów, z jakim musieliśmy się zmierzyć, była opinia powielana przez większość biografów, że była niezwykle rozbudzona erotycznie, świadoma swojej atrakcyjności i wiele trudnych spraw załatwiała „przez łóżko”. Według plotek miała ponad 100 kochanków. Wydaje się to grubą przesadą. Z pewnością zakonnicą nie była. Jednak związków, które wydają się wiarygodne, można znaleźć kilka, a nie kilkadziesiąt. 

Piotr Niemczyk i Vincent V. Severski na targach książki w Krakowie

Muszę przyznać, że jeden z jej prawdopodobnych kochanków mnie zaskoczył. To Stanisław Cat-Mackiewicz – mój dziadek, a na przełomie lat 40. i 50. ważny polityk emigracyjnego rządu. Spotykał się z nią, także w nocy, w domach znajomych Anglików zostawiających puste mieszkania pod opieką Skarbkówny. Co ciekawe, potwierdza to jego ówczesna oficjalna partnerka Jadwiga Karbowska. Znając jego temperament, coś musiało zaiskrzyć. 

Tym bardziej skłoniło mnie to do szczegółowych badań, kim naprawdę była Krystyna Skarbek.

Nie potwierdza się opinia o tym, że była osobą rozrywkową. Relacje uczestników niewiarygodnych wprost balang w willi Tara w Kairze, nieoficjalnej rezydenturze bałkańskiej komórki Special Operations Executive, mówią o tym, że raczej siadywała z boku salonu. Elegancko, ale skromnie ubrana pochłonięta była rozmową. Nie epatowała strojami, tańcem i seksem. 

Choć okazji nie brakowało. W Tarze organizowane były pożegnalne przyjęcia spadochroniarzy, zrzucanych nazajutrz w Jugosławii lub Grecji, których – według statystyk SOE – szanse na przeżycie pierwszej doby nie przekraczały 30 proc. Tańce na stole, zwariowane i prowokujące stroje, nadużywanie alkoholu i innych specyfików, kąpiele w szampanie były tam absolutną normą. Zofia Tarnowska i jej partner, późniejszy mąż, William Stanley Moss, bardzo zasłużony oficer Operacji Specjalnych, dbali o to, by każde przyjęcie było niepowtarzalne. 

Osobliwe były nawet pseudonimy jego głównych bywalców, wśród których „Księżna Dniepro-Pietrowsk” (Zofia Tarnowska) czy „Lord Devildrive” (Xan Fielding) wcale nie były wyjątkowe.

Na tym tle trzydziestokilkuletnia Krystyna wydaje się osobą aż nadmiernie spokojną i opanowaną. Tym bardziej można podejrzewać, że jej rzekomo liczne romanse to było „przykrycie” dla wywiadowczej działalności. Jako profesjonalna wywiadowczyni musiała jakoś, na wszelki wypadek, legendować spotkania z obcymi mężczyznami w hotelach i innych miejscach w Stambule, Jerozolimie czy Kairze.

W stolicy Egiptu widywano ją w hotelu Mena House (tam mieszkali uczestnicy historycznych konferencji kairskich, które pod koniec 1943 roku były dla Dalekiego Wschodu tym, czym Jałta dla Europy). To luksusowe miejsce w Gizie było poza głównym nurtem spotkań towarzyskich. Gdyby więc ktoś znajomy ją tam spotkał z obcym facetem, to czy randka nie byłaby najlepszym wytłumaczeniem? 

Zemsta researchera

Kiedy zacząłem pracować z Vincentem Severskim, postanowiliśmy przeanalizować życiorys Christine Granville najdokładniej, jak można. Także z uwzględnieniem tła historycznego w miejscach, gdzie działała. Akcja miała rozgrywać się w głównie w Kairze i Jerozolimie, więc przestudiowałem niemal wszystko, co dało się znaleźć o rywalizacji wywiadów rosyjskiego, brytyjskiego i niemieckiego wokół Morza Śródziemnego (a trzeba pamiętać, że centrum brytyjskich operacji na Bałkanach mieściło się w Kairze i Jerozolimie). Żeby lepiej wszystko zrozumieć, szukałem śladów na miejscu, penetrując arabskie bazary, oddychając niezmienną od setek lat mieszaniną orientalnych zapachów i zwykłego smrodu, przeciskając się pomiędzy kupującymi w galabijach i hidżabach, napawając się tym samym klimatem co żołnierze jawnych i tajnych frontów II wojny światowej. Na noclegi w Mena House pod piramidami wydałem prawie całą zaliczkę. 

Krystyna Skarbek (Fot. Materiały prasowe)

Kiedy po powrocie do Polski, ciężkich przejściach z zemstą faraona (Krystyna i Andrzej Kowerski, z braku pieniędzy, także żywili się na bazarach), poszukiwaniach willi Tara na kairskim Zamalek – najtrudniejsze było ustalenie, po wyeliminowaniu warsztatu samochodowego i salonu piękności, czy znajduje się tam teraz chińska restauracja czy sklep z włoskimi butami – tryumfalnie zdawałem relację Severskiemu, ten z lekkim zażenowaniem stwierdził: – Wiesz co, to na razie nie jest potrzebne. Zdecydowałem się, że skoncentrujemy się na jej pobycie w Belgradzie.

Wtedy całkiem poważnie miałem ochotę poczęstować Vincenta najbardziej podejrzanymi specyfikami z arabskiego targu, gwarantującymi solidną biegunkę. W ramach zemsty researchera.

Severski miał jednak kolejne bardzo pilne pytanie: – Jaka maszyna szyfrująca stała w poselstwie niemieckim w Belgradzie w 1941 roku?

Google na takie pytanie głupieje. Podobnie jak w przypadku munduru kawalerzysty, musiałem wysilić swoją pomysłowość do granic absurdu. Szczegóły munduru udało mi się ustalić, porównując uniform galowy oficera piechoty z encyklopedii militarnych strojów (trzeba pamiętać, że wtedy oficerowie piechoty jeździli konno, co musiało doprowadzać do furii podległych im piechurów) ze zdjęciem munduru kawalerzysty wyeksponowanym w muzeum wojskowości w stolicy Serbii. Ale przecież maszyn szyfrujących w czasie wojny nikt nie fotografował. Nadal więc nie jestem do końca przekonany, czy była to Enigma Funkschlüssel M używana przez siły lądowe, czy raczej Zahlwerk Enigma, która stopniowo wchodziła na wyposażenie Abwehry.

Jeszcze gorzej było, kiedy miałem zdobyć kartę dań z tawerny na brzegu Sawy i obejrzeć wystrój opery w Belgradzie. Remont nabrzeża przyniósł tam eleganckie hotele, a lokale jak „U Kuczana” po prostu zniknęły. Teatr Narodowy był zamknięty z powodu remontu. Za to gruntownie zapoznając się ze smakiem rakii, przypadkowo odnalazłem zrobione w latach 40. zdjęcie George’a Taylora – bezpośredniego szefa Krystyny. Wisiało w dość ciemnym holu hotelu Majestic.

Kluczowa rola

Czytelnicy „Christine” często pytają, w jaki sposób doszliśmy do tego, że Krystyna Skarbek w ciągu zaledwie kilkunastu dni pobytu w Belgradzie odegrała znaczącą rolę w tak ważnej i trudnej operacji wywiadowczej. To nie było nasze oryginalne ustalenie. Pierwszy wpadł na to autor z wywiadowczym doświadczeniem Jan Larecki. W biografii „Krystyna Skarbek. Agentka o wielu twarzach” napisał: „Nie ulega wątpliwości, że ludzie SOE brali aktywny udział w obaleniu księcia Pawła i jego rządu. Potajemnie dotowali polityków i spiskowców oraz rozpowszechniali antyrządową propagandę przez opłacane gazety. W tych właśnie działaniach prawdopodobnie miała im pomagać Krystyna, mająca podobne doświadczenia z Węgier”.

„Prawdopodobnie” nie znaczy „na pewno”. Skąd więc nasza pewność? Po pierwsze stąd, że dowódcą operacji brytyjskiej w Jugosławii był płk George Taylor, człowiek, który wprowadził Christine do Secret Intelligence Service, gdzie był jednym z kluczowych funkcjonariuszy pionu dywersji i kierował sekcją bałkańską. Cały czas był bezpośrednim przełożonym Polki i trudno sobie wyobrazić, że nie skorzystałby z okazji wykorzystania doświadczonej i – co ważniejsze – „ostrzelanej” funkcjonariuszki. Po drugie stąd, że zadania, które wykonywała wcześniej i później, a także aktywność osób, z którymi była w różny sposób związana, wskazują, że była bardzo aktywnym oficerem wywiadu.

Tajemnice wywiadów

Vincent Severski wprowadza też wątek ewentualnej współpracy Krystyny z Abwehrą. Może to oburzać niektórych czytelników. Tyle że funkcjonariuszki angażowane w gry operacyjne to ekstraliga wywiadów. Na ewentualny kontakt Skarbkówny z Abwehrą wskazuje kilka okoliczności. Status jej matki, która będąc rozpoznaną Żydówką, zamiast w getcie mieszkała przy ulicy Rozbrat, dość ewidentnie będąc zakładniczką gwarantującą „lojalność” swojej córki wobec Niemców. 

Krystyna Skarbek (Fot. Materiały prasowe)

Taki wniosek potwierdza fakt, że kontakty Christine z polskim podziemiem rozpoczęły się od współpracy z „Muszkieterami” – bardzo kontrowersyjnym zespołem ludzi, którzy bez skrupułów wchodzili w relacje zarówno z wywiadem niemieckim, jak i brytyjskim. Przykładem tego mogą być losy Klementyny Mańkowskiej, również „Muszkieterki”, która została zwerbowana przez Abwehrę i przerzucona do Londynu z misją dezinformacyjną. Jak się później okazało otarła się także o współpracującą z NKWD Czerwoną Orkiestrę, bo w ramach sztuki dezinformacji szkolił ją były pracownik ambasady niemieckiej w Warszawie, który po wojnie okazał się radzieckim agentem. 

Klementyna Mańkowska nigdy jednak nie przeszła na ciemną stronę. Pozostawała polską patriotką i po przerzuceniu do Londynu przekazała Brytyjczykom szereg bezcennych informacji (między innymi o przebiegu konferencji w Wannsee).

Patriotyzmu nie sposób odmówić także Krystynie Skarbek. Niewątpliwie jako oficer brytyjskiego wywiadu wykonujący najtrudniejsze zadania pozostawała Polką. Chociaż jej kontakty z Niemcami wzbudzały najwyższe zaniepokojenie polskiego kontrwywiadu w siłach zbrojnych na obczyźnie, nigdy nie znaleziono dowodów na jej zdradę. Wręcz przeciwnie – wszystko wskazuje, że bardzo lojalnie pracowała dla Brytyjczyków, którzy byli wtedy najważniejszym polskim sojusznikiem. Zresztą Oddział II Sztabu Naczelnego Wodza faktycznie wchodził w skład struktury wywiadu brytyjskiego i nie da się odróżnić tych polskich oficerów wywiadu, którzy podlegali bezpośrednio polskim służbom, od tych, którzy przekazywali dane wprost do Brytyjczyków. Wiele takich tajemnic pułkownik Stanisław Gano zabrał do grobu.

A że akurat Krystyna nie pracowała bezpośrednio dla polskich służb? No cóż, Brytyjczycy zdawali sobie sprawę, że wielu polskich oficerów mogło zostać zwerbowanych przez wywiad radziecki. Zajmował się tym jeden z najbardziej znanych wywiadowców, opisywany zresztą w książce Severskiego, Wasilij Michajłowicz Zarubin. Ten sam, który później werbował naukowców pracujących przy projekcie „Manhattan”. Dlatego nie chcieli, aby z powodu współpracy z rodakami zbyt łatwo doszło do dekonspiracji cennej operatorki.

Tym bardziej można stwierdzić, że zadania wykonywane przez Polkę w Kairze i w Jerozolimie to praca na rzecz kontrwywiadu zagranicznego, w tym identyfikacja agentów zarówno Abwehry, jak i NKWD aktywnych w międzynarodowej społeczności Bliskiego Wschodu i Afryki Północnej. Prawdopodobnie przyczyniła się do zdekonspirowania adiutanta generała Andersa jako radzieckiego agenta, a także ostrzegała przed tworzoną przez niego grupą oficerów gotowych do przeprowadzenia zamachów na generała Sikorskiego. Może właśnie dlatego jej akta w MI6 są do tej pory utajnione? 

Miała też wkład w rozpoznanie niejasnych relacji pomiędzy Gestapo a dowódcą „Muszkieterów” Stefanem Witkowskim, ostatecznie rozstrzelanym za zdradę na podstawie wyroku Wojskowego Sądu Specjalnego Armii Krajowej.

„Christine. Powieść o Krystynie Skarbek” Vincent V. Severski

Szpieg, a nie agentka

Praca nad odtworzeniem losów Krystyny Skarbek przypominała budowanie szpiegowskiej układanki z bardzo drobnych elementów. Niektóre z nich trzeba było dopasowywać tylko dlatego, że były podobne do innych, a prawdziwe gdzieś przepadły. Bez otwarcia archiwów wywiadu brytyjskiego nigdy nie uda się odtworzyć całości.

Vincent Severski wciąż zadawał pytania. 

Ile czasu Skarbek z Kowerskim byli przetrzymywani na granicy bułgarsko-tureckiej? 

Kiedy dokładnie pojechali do Ankary? 

Jak długo Krystyna przebywała w konsulacie francuskim, aby zdobyć wizę do kontrolowanej przez Vichy Syrii? 

Chwilami przeraźliwie komplikowało mi to pracę, ale jednocześnie pozwoliło nam zrozumieć, że nie mamy do czynienia z przypadkową kurierką, tylko z profesjonalistką najwyższej klasy, której śladów nawet po wielu latach nie da się w pełni odnaleźć. Ze szpiegiem idealną. 

Nie nazywam Krystyny agentką. Agent to dobrowolny lub zmuszony szantażem współpracownik, niezwiązany formalnie ze służbą. Hrabianka była etatową funkcjonariuszką SOE, a najprawdopodobniej również SIS.

Niewątpliwie opisywana w „Christine” operacja brytyjska mająca na celu doprowadzenie do zamachu stanu w Belgradzie to jeden z najważniejszych epizodów II wojny światowej. Cat-Mackiewicz w poświęconych Krystynie wspomnieniach „Kto mnie wołał, czego chciał…” przywołuje między innymi taką rozmowę ze Skarbkówną: „– Po cóżeście pchnęli do wojny tę Jugosławię? Do klęski w ciągu pięciu dni. Przecież to wam nic nie dało.

– Ach, pan się na tym nie rozumie, opóźniło to desant niemiecki na Kretę o kilka dni”.

To bardzo uproszczone podsumowanie wywiadowczej intrygi. Dla szczególarzy przypomnę: desant na Kretę opóźnił się faktycznie o kilka tygodni, ale dużo ważniejsze było przesunięcie w czasie planu „Barbarossa”. Początkowo niemiecki atak na Związek Radziecki miał nastąpić w kwietniu. Jednak Hitler, widząc, że grozi mu kontruderzenie z południa, musiał zająć Grecję. Aby to szybko zrobić, potrzebował przyjaznej Jugosławii, przez którą musieli przejechać żołnierze Wehrmachtu i zaopatrzenie. Tymczasem Belgrad w ostatniej chwili na skutek zamachu stanu, wypowiedział mu posłuszeństwo. Konieczność wojny z serbskim wojskiem opóźniła w efekcie agresję na ZSRR o dwa miesiące. Gdyby „Barbarossa” ruszył w kwietniu, armia niemiecka zatrzymałaby się pewnie dopiero na Uralu. Losy II wojny światowej mogłyby być przesądzone. Dwa miesiące spóźnienia spowodowały, że do Armii Czerwonej dołączyli jeszcze silniejsi przeciwnicy: śnieg i mróz. Nie udało się zająć ani Moskwy, ani Leningradu. Armia Radziecka, z pomocą Zachodu, mogła nabrać sił i przygotować kontrofensywę.

A być może stało się to właśnie dlatego, że w odpowiednim momencie Krystyna Skarbek przekazała komuś ważną informację, jednocześnie podsuwając fałszywy trop przeciwnikowi, któremu rzekomo pomagała. Wywiadowcze operacje właśnie na tym polegają. Dlatego szpiegowanie to także kolekcjonowanie szczegółów, pozornie nieistotnych informacji, które w krytycznym momencie bardzo się przydają. O nawykach, ubiorach, samochodach, nałogach, temperamencie, wyglądzie i poglądach interesujących służbę ludzi. Chociażby po to, żeby wiedzieć, jak zacząć rozmowę.

A na zakończenie pytanie dla uważnych czytelniczek/czytelników: ile dużych, kartonowych walizek mieści się na tylnym siedzeniu opla olympia w wersji z 1937 roku?

Piotr Niemczyk
Proszę czekać..
Zamknij