Znaleziono 0 artykułów
04.10.2020

Sztuka życia, czyli o bohemie i dandyzmie

04.10.2020
Paryska bohema, 1929 rok (Fot. Getty Images)

Outsiderzy, wyrzutki, dziwacy. Inność postanowili przekuć w atut, buntując się przeciwko wykluczającemu społeczeństwu. To opowieść o Charles’u Baudelairze, Oscarze Wildzie, Tamarze Łempickiej i innych, którzy z życia uczynili dzieło sztuki.

Spór o to, czym jest piękno, trwa nieprzerwanie od czasów antycznych. Definicji szukali filozofowie, granice przekraczali artyści poprzez swoją twórczość, powołując je do życia. Jedni szukali go w przyrodzie, inni w miastach, dla jednych jego źródłem były symetria i matematycznie doskonała perspektywa, dla innych – chaos i niedoskonałość otaczającego nas świata oraz nas samych.

Sztuka życia

Obok kanonicznych definicji piękna zawsze pojawiały się alternatywne, które często powstawały na marginesie życia społecznego. Jedną z nich zaproponował francuski poeta Charles Baudelaire, który sformułował postulat pięknego życia. Zgodnie z tą regułą piękna należało szukać w każdej, nawet najbardziej ulotnej chwili codzienności – we śnie, w pracy, w zabawie, w domu, na ulicy czy w knajpie, a przede wszystkim w samym sobie. „Piękno jest zawsze dziwne. Dziwność jest niezbędnym składnikiem piękna” – pisał autor „Kwiatów zła”. Postulował, by sam twórca, jego ciało, styl, sposób poruszania czy wysławiania się byli traktowani jako dzieło sztuki.

Autoportret Charlesa Baudelaire’a (Fot. Universal History Archive/Universal Images Group via Getty Images)

Nazywany enfant terrible XIX-wiecznego Paryża, żył według wyznaczonej przez siebie reguły. W biedzie, ledwie wiążąc koniec z końcem i tułając się od przytułku do przytułku, ale zawsze dbając, by prezentować się nienagannie. Zarobione pieniądze wydawał na najmodniejsze stroje, drogie perfumy i wyszukane dania. Dużą wagę przykładał nawet do gestykulacji i wymowy.

Znało go całe miasto, ale oczywiście nie mógł utrzymać się z poezji. Również dlatego, że tomik wywołał skandal i został poddany cenzurze, a jemu wytoczono proces o demoralizację. Po przegranej sprawie popadł w uzależnienia, podupadł na zdrowiu. Zmarł w 1867 roku, w wieku 46 lat.

Ilustracja przedstawiająca stroje bohaterów opery Giacomo Pucciniego „La Bohème”, 1896 rok (Fot. Leemage/Corbis via Getty Images)

Jego twórczość została odkryta i doceniona wiele lat później. On sam zaś stał się symbolem i patronem XIX- i XX-wiecznej bohemy, która kontynuowała i rozwijała jego postulat pięknego życia.

Bohema: Rodzina zastępcza

„Cierpię na samotność” – pisał Baudelaire w listach do matki. Choć do grona jego fanów należeli najważniejsi artyści tamtych czasów, jak Gustave Flaubert i Eugène Delacroix, on sam pozostał na marginesie świata sztuki.

Henri Fantin-Latour, „Poeci przy stole”, 1987. Drugi poeta od lewej to młody Arthur RImbaud (Fot. DeAgostini/Getty Images)

Niedługo po śmierci poety do Paryża przyjechał Arthur Rimbaud. Niespełna 16-letni chłopak uciekł z domu, by zasmakować życia w stolicy. Już wtedy blady i szczupły, o niespokojnym, bystrym spojrzeniu był nazywany cudownym dzieckiem, uchodził za obiecującego poetę. Zupełnie sam, bez grosza przy duszy, ale z jasnym celem wyruszył na podbój miasta.

Szybko przekonał się jednak, że rządzona przez bogatych mieszczan i zamożnych przemysłowców metropolia za nic ma jego artystyczne ambicje. Z braku pomysłu został stałym bywalcem kawiarni i zajazdów, w których dni upływały mu na piciu i pisaniu listów do znanych poetów. Jedynym, który odpisał na jego wiadomość, był Paul Verlaine. Młodzi poeci pisali do siebie niemal codziennie, aż się spotkali. Wzajemna fascynacja przerodziła się w uczucie, a Rimbaud i Verlaine stali się jedną z najbardziej rozpoznawalnych par w Paryżu.

Leonardo DiCaprio jako Arthur Rimbaud w filmie Agnieszki Holland "Całkowite zaćmienie" (Fot. Getty Images)

Do ekstrawaganckiego duetu zaczęli przyłączać się kolejni artyści i artystki. Słynęli z krzykliwych kreacji, głośnych imprez i skandali, które wywoływali, gdziekolwiek się pojawili. Miejskich nomadów nazywano bohème, nawiązując w ten sposób do wędrownego trybu życia mniejszości romskiej. Bohema stała się zastępczą rodziną dla tych, dla których nie przewidziano miejsca w społeczeństwie – kobiet, osób LGBT, imigrantów, ludzi koloru i nędzarzy. Nie mogąc do niego należeć, tworzyli własne mikrospołeczności. Najważniejszymi przedstawicielami bohemy byli, obok Rimbauda i Verlaine’a, m.in. Amedeo Modigliani, Aimée Crocker czy Henri de Toulouse-Lautrec.

Pochodzili z różnych światów, ale łączyły ich miłość do sztuki, potrzeba wolności i chęć bycia sobą. Jak pisał Albert Parry, znany badacz europejskiej bohemy, pierwszą i naczelną regułą cyganerii było „oddanie czy wręcz uzależnienie od jednej z siedmiu sztuk. Drugą było ubóstwo”. Gdy brakowało im pieniędzy, by kupić nowe płótno, farby czy pióra, dziełem sztuki stawało się codzienne życie. Odrzucani za swoją inność przekuwali ją w swój największy atut. Ich styl życia szybko zyskał rozgłos i Paryż musiał w końcu uznać ich istnienie. Choć wielu z nich nie doczekało szczęśliwego zakończenia (Rimbaud zmarł w wieku 37 lat, a jego twórczość odkryto na nowo dopiero po jego śmierci), to ich biografie na stałe wpisały się w historię sztuki.

Warszawa, Kraków, Zakopane

Stolicą europejskiej bohemy był Paryż, ale na przełomie XIX i XX wieku we wszystkich ważniejszych miastach artyści skupiali się w mniej lub bardziej formalne grupy. Na ziemiach polskich m.in. w Warszawie, Krakowie i Zakopanem. Najważniejszą postacią polskiej bohemy przez lata pozostawał Stanisław Przybyszewski. Pisarz, poeta i dramaturg uchodzi za założyciela krakowskiej cyganerii, którą wzorował na tych znanych mu z Berlina. Tam studiował, ale rzucił medycynę, by poświęcić się pisaniu. Jego talent docenili niemieccy awangardziści. Wśród nich była Dagny Juel, norweska pianistka, która wprowadziła go do berlińskiej bohemy.

Michele McBride i James Daniel Frost w operze „La Bohème”, 1987 rok (Fot. Denver Post via Getty Images)

Po powrocie do kraju pisarz zamieszkał w Krakowie, gdzie skupił wokół siebie najważniejszych polskich artystów. Ich hasłem stała się „sztuka dla sztuki”. W gronie bohemy obowiązywała równość wszystkich, artyści opowiadali się również za swobodą obyczajów, prawami kobiet i mniejszości, a także rozdzieleniem państwa i Kościoła.

Tworzyli i skandalizowali, stając się pierwszymi polskimi celebrytami, o których romansach, waśniach, wzlotach i upadkach rozpisywała się prasa. Przybyszewski nie zagrzał tu długo miejsca, bywał w Gdańsku, Toruniu, Warszawie i, oczywiście, Zakopanem.

Witkacy, Ostatni papieros potempieńca, 1924 (Fot. Heritage Images/Getty Images)

To właśnie Zakopane było najważniejszych miastem dla drugiego ważnego przedstawiciela polskiej bohemy, czyli Witkacego. Po wojennej tułaczce, która rozpoczęła się na Nowej Gwinei, a skończyła w Petersburgu, pisarz, malarz i dramaturg wrócił do Polski, gdzie większość czasu spędzał w Tatrach. Znalazł się w centrum ekscentrycznej śmietanki artystycznej, do której należeli, m.in. Irena Solska, Stanisław i Kazimiera Alberti, a później również Zofia Nałkowska i Bruno Schulz. Oni również manifestowali swój artyzm poprzez ubiór, rozrywki czy używki, od których nie stronili, a także spotykali się ze społecznym potępieniem. Tym, co różniło artystów od innych cyganerii, był ich majątek – Witkacy do końca żył dostatnio. Zawrotne tempo życia, depresja i wybuch II wojny światowej popchnęły go jednak do samobójstwa. Do dziś uchodzi on jednak za jedną z najciekawszych postaci rodzimej sztuki.

Dandys i dandyska

„Ludzie dzielą się na trzy grupy: tych, którzy pracują, tych, którzy myślą, i tych, którzy nie robią nic, poświęcając się eleganckiemu życiu” – pisał Balzac. Francuski powieściopisarz opisał w ten sposób postaci, które pojawiły się na scenie artystycznej równolegle do bohemy. Choć zarówno dandysi, jak i członkowie cyganerii uosabiali postulat pięknego życia, to dandyzm był formą absolutnego indywidualizmu. Dla bohemy najważniejsza była wspólnota, tworzenie mikrospołeczności, natomiast dandysi w centrum swojego wszechświata stawiali siebie i swoje potrzeby. Ta skrajnie hedonistyczna postawa przejawiała się przede wszystkim w obsesyjnej dbałości o wizerunek – zarówno na poziomie ekstrawaganckich strojów i dodatków, jak również w zakresie społecznej opinii na temat artysty.

Osar Wilde w 1870 roku (Fot. Roger Viollet Collection/Getty Images)

Jednym z najbardziej znanych dandysów w historii był Oscar Wilde. „Człowiek nie może być przesadnie ubrany ani wyedukowany” – mawiał naczelny narcyz. Zapytany o zawód odpowiadał: „Elegancja”. Od dziecka lubił się wyróżniać. Do szkolnego mundurka przypinał świeże kwiaty, a od czasu do czasu podkradał również biżuterię matki – szczególnie upodobał sobie jej pierścionki i naszyjnik z pereł. Choć początkowo koledzy wyśmiewali go, Wilde zaskarbił sobie ich sympatię ciętym humorem i pewnością siebie.

Talent i zamiłowanie do eleganckich strojów zapewniły mu również miejsce w brytyjskiej socjecie. Artysta uwielbiał skrojone na miarę garnitury i wymyślne krawaty, kolekcjonował buty i kapelusze. „Człowiek powinien nosić dzieła sztuki lub sam się nim stać” – powtarzał. Wizerunek zaskarbił mu wielu przyjaciół i fanów, jak również wrogów. Poecie wytoczono proces, oskarżając go o demoralizację i związki homoseksualne. Wilde’a skazano na dwa lata ciężkich prac. Po wyjściu z więzienia nigdy nie wrócił do zdrowia. Skazany na banicję, spędził ostatnie miesiące życia bez grosza przy duszy. Do końca jednak dbał o nienaganną fryzurę i strój.

Baronowa z pędzlem, Tamara Łempicka w 1941 roku (Fot. Getty Images)

Choć dandyzm kojarzony jest przede wszystkim z mężczyznami, to historia zna wiele przykładów ekstrawaganckich kobiet. Na miano naczelnej dandyski zasłużyła Tamara Łempicka. Nazywana Baronową z pędzlem, polska malarka uchodziła za jedną z najciekawszych postaci w świecie międzywojennej sztuki. Dorastała otoczona sztuką, a pierwsze portrety malowała, mając 10 lat. Już wtedy wiedziała, że zostanie artystką. W poszukiwaniu inspiracji zwiedziła pół Europy. Wszędzie, gdzie się pojawiała, wcielała się w inną rolę, opowiadając wymyślne historie o swoim szlacheckim rodowodzie, znajomościach z największymi artystami czy osiągnięciach. Pewna siebie, charyzmatyczna, o nietypowej urodzie. Jej znakiem rozpoznawczym stały się upinane w najróżniejsze kombinacje loki, wyrazisty makijaż i obowiązkowy papieros w dłoni – Łempicka kochała być w centrum uwagi.

Jej wypełnione luksusami życie przerwały I wojna światowa i wybuch rewolucji październikowej. Łempicka razem z mężem musieli szukać azylu w Londynie. Narodziny córki zmusiły ją do sprzedaży części obrazów. Artystka wiedziała, że uda jej się to tylko, gdy zdobędzie uznanie londyńskiej, a później paryskiej śmietanki towarzyskiej. Nie omijała więc żadnego balu, a na każde przyjęcie starannie dobierała kreacje (które zwykle kupowała na kredyt) – szczególnie upodobała sobie długie czarne suknie z obowiązkowym kapeluszem oraz męskie garnitury. „Nawet gdy nie masz pieniędzy, ubieraj się jak królowa” – mawiała. Mówił o niej cały Paryż, bo poza tym, że dobrze się ubierała, to źle zachowywała – bywała bohaterką i inicjatorką licznych skandali.

Jej sława dotarła za ocean, gdzie Łempicka (w tym czasie przedstawiała się już jako Tamara de Lempicka, przekonując, że jest urodzoną arystokratką) odnosiła kolejne sukcesy. Jej portrety w stylu art déco sprzedawały się tam za rekordowe sumy, a ona sama została bywalczynią najważniejszych salonów. Pytana o klucz do sukcesu, odpowiadała: „Oryginalność. Nigdy nie kopiuję”.

Tamara Łempicka w 1931 roku (Fot. Imagno/Getty Images)

W Stanach Zjednoczonych zastał ją kryzys – artystka została bez środków do życia. Jednak stanęła na nogi – sprzedała cały dobytek po zmarłym mężu i zorganizowała wystawy w kilku ważnych galeriach w USA i w Europie. Na liście gości znaleźli się, m.in. Salvador Dali, Georgia O’Keeffe i Willem de Kooning. Wystawy okazały się sukcesem, a za zebrane pieniądze artystka kupiła posiadłość w Meksyku, gdzie mieszkała do śmierci. Ekscentryczna artystka i świadoma skandalistka na stałe zapisała się na kartach historii sztuki.

Awangardziści, hipisi, hipsterzy

Odrzucanie zasad społecznych, sprzeciw wobec wykluczeniu, otwarta manifestacja swojej tożsamości, propagowanie wolności ekspresji, równości i swobody obyczajów oraz niezapomniane kreacje – XIX- i XX-wieczne cyganerie i dandysi do dziś inspirują artystów oraz całe ruchy społeczne. Ich fascynującym historiom poświęcono powieści, sztuki teatralne i filmy.

Od 1 do 4 października na Vogue.pl będą na was czekać rozmowy z artystami, nowe gwiazdy, mariaże sztuki z modą oraz streamingi interesujących filmów. Sprawdźcie, co dla was przygotowaliśmy.

Mianem bohemy do dziś mianuje się (lub mianują się same) ruchy awangardowe i kontrkulturowe, które czerpią z dorobku artystów. Cyganerią nazywano zarówno międzywojennych futurystów, komuny hipisowskie, twórców kultury ballroomów, jak i współczesnych hipsterów, e-girls/e-boys oraz inne niszowe subkultury. Wśród współczesnych dandysów i dandysek można by wskazać takie osobowości jak Andy Warhol, Salvador Dali, Bianca Jagger, André 3000, Janelle Monáe, czy Harry Styles.

Julia Właszczuk
Proszę czekać..
Zamknij