Znaleziono 0 artykułów
24.12.2021

Tęczowa rodzina: Mama, mama i ja

24.12.2021
(Fot. archiwum prywatne)

Ania i Karolina wychowują razem Blankę. Para ze Szczecina (@RainbowFamilyPl) jest jedną z 50 tys. tęczowych rodzin w Polsce. Opowiadają nam o swojej miłości i dzielą się lękami. – Zanim założyłyśmy rodzinę, chodziłyśmy na marsze równości. Teraz boimy się. Nie możemy ryzykować, że dostaniemy butelką w głowę – mówią.

Jaką dziewczynką jest Blanka?

Karolina: Niezła z naszej Blanki zadziora. Gdy inne dziecko zabiera jej zabawki, walczy o swoje. Czuję, że poradzi sobie w życiu. W marcu skończy dwa lata, a poszła do żłobka, jak miała niecały rok.

Ania: I radzi sobie świetnie. Rozstawia inne dzieci po kątach. Ciocie mówią, że takiego gagatka jeszcze nie widziały.

(Fot. archiwum prywatne)

Jak panie w żłobku zareagowały na to, że Blanka ma dwie mamy?

Karolina: Gdy dzwoniłam zapisać Blankę do żłobka, od razu zapytałam, czy to nie problem, że dziewczynka ma dwie mamy. Usłyszałam entuzjastyczne: „Zapraszamy!”. I o mnie, i o Ani mówią: „mama”.

Ania: Dostałyśmy dyplom za udział w konkursie na najładniejszą dynię na Halloween z napisem: „Dla Blanki i jej mam”. Na pewno rolę w oswajaniu odgrywa nasze konto na Instagramie. Gdy nowo poznane osoby zaczynają nas obserwować, lajkują stare posty, śledząc całą naszą historię. Temu, że jesteśmy parą, ludzie coraz rzadziej się dziwią. Ale to, że mamy dziecko, wzbudza zainteresowanie. Słyszymy pytania: „To w Polsce tak się da?”, „Nikt was nie nachodzi w domu?”, „Nie zabiorą wam dziecka?”.

Zawsze chciałyście mieć dzieci?

Karolina: Ja poczułam instynkt macierzyński jeszcze jako nastolatka. Dopiero kończyłam gimnazjum, mieszkałam z dziadkami, nie miałam pracy. Ten instynkt mnie przerażał. Gdy zdecydowałyśmy się z Anią na dziecko, najpierw myślałyśmy, że to ja zajdę w ciążę. Okazało się, że ze względów zdrowotnych to niemożliwe. Teraz się leczę. Może uda się za drugim razem. Chciałybyśmy, żeby Blanka miała rodzeństwo.

Ania: Ja nigdy wcześniej o tym nie myślałam. Chciałam zostać starą panną. Zgodnie z przesądem, siadałam na rogu stołu, żeby na pewno nie wyjść za mąż. Wolałam wolność.

(Fot. archiwum prywatne)
(Fot. archiwum prywatne)

Jak zostałyście mamami?

Karolina: Na forach internetowych przeczytałyśmy, jak znaleźć dawcę i jak przeprowadzić inseminację domową. Porządnie się do tego przygotowałyśmy. Pomógł nam „wujek Google”.

Ania: Dziś piszemy o tym na naszym profilu, żeby pary, takie jak my, mogły znaleźć wszystkie niezbędne informacje. Ale wciąż zdarzają się pytania: „Skąd macie to dziecko?”. No chyba nie zrzucił nam go bocian…

Jak otoczenie zareagowało na ciążę Ani?

Karolina: Gdy Ania była w drugim miesiącu ciąży, przyjechali do nas moi rodzice, którzy na co dzień mieszkają za granicą. Chciałyśmy zrobić im niespodziankę i pokazać zdjęcia USG. Bardzo się ucieszyli. Rodzice Ani też. Tak łatwo nie było z lekarzami. Najpierw szukałyśmy ginekologa refundowanego przez NFZ. Pierwszy wyrzucił mnie z gabinetu. „Dlaczego przyszłyście razem?”, zapytał. „Jesteśmy partnerkami”, odpowiedziałyśmy. „Nie uznaję takich rzeczy”, usłyszałyśmy. Gdy wyszłam, Ania powiedziała, co o nim myśli i trzasnęła drzwiami. Potem szukałam ginekologa na portalu Znany lekarz. Spodobała mi się jedna lekarka. To była dobra intuicja. Nie chciałam ryzykować, że znowu zostaniemy źle potraktowane, więc przed wizytą opisałam jej naszą sytuację. Gdy weszłyśmy do gabinetu, zwracała się do nas obu: „mama”. Chodzimy do niej do dzisiaj i polecamy innym parom jednopłciowym.

W czasie pierwszej wizyty rzucił nam się też w oczy egzemplarz „Repliki” z Edytą Górniak na okładce. To był znak… Bo my długo jeździłyśmy po całej Polsce za Edytą. Jesteśmy jej superfankami. A poznałyśmy się na jej koncercie w Mielcu.

Ania: Jesteśmy ze Szczecina, a zakochałyśmy się w sobie kilkaset kilometrów od domu…

Kiedy poczułyście się rodziną?

Karolina: Gdy wzięłyśmy ślub humanistyczny w Kołobrzegu. Od tego czasu możemy o sobie mówić: „żona”.

Ania: Gdy wróciłam z Blanką ze szpitala, poczułyśmy, że od teraz naszym zadaniem jest sprawić, by ten mały człowiek czuł się dobrze.

Wasze rodziny zaakceptowały wasz związek?

Ania: Mój tata zawsze chciał, żebym wyszła za mąż za leśniczego…

Karolina: To marzenie się nie spełniło…

Ania: Mama na początku przeżyła lekki wstrząs, ale szybko zaakceptowała, że jestem w związku z dziewczyną.

(Fot. archiwum prywatne)

Karolina: U mnie w rodzinie nacisk kładziono na to, żebym szybko została mamą. Zanim poznałam Anię, byłam zaręczona z chłopakiem. Mieliśmy wyznaczoną datę ślubu. Ale po tym koncercie w Mielcu wiedziałam, że moje życie już nigdy nie będzie takie samo. Rozstałam się z narzeczonym. I godzinami rozmawiałyśmy z Anią przez telefon. Jechałyśmy pociągiem na kolejny koncert Edyty przez 13 godzin. Nie zasnęłyśmy ani na chwilę! Tak mamy do dzisiaj – potrafimy przegadać całą noc. Kochamy się i jesteśmy najlepszymi przyjaciółkami. Gdy jest mi źle, Ania daje mi czekoladę i włącza komedię romantyczną.

Jak w raju.

Ania: Nie różnimy się niczym od szczęśliwych różnopłciowych par. Oprócz tego, że w Polsce nie możemy wziąć ślubu…

Karolina: A gdy Blanka jest przeziębiona, więc nie idzie do żłobka, muszę brać urlop w pracy, bo nie przysługuje mi zwolnienie z tytułu opieki nad dzieckiem. Nie mogę też iść z Blanką na szczepienie, bo w dokumentach nie figuruję jako jej mama. Gdy córka trafiła do szpitala, nie mogłam jej odwiedzić. Powiedziano mi, że przecież jestem obcą osobą.

Ania: Ale najważniejsze jest dla nas to, że Blanka do nas obu mówi: „mama”. A my zawsze wiemy, do której z nas akurat się zwraca.

Karolina: Gdy patrzy na portret naszej trójki, który wisi u nas na ścianie, pokazuje: „mama, mama i ja”. Urodziła się w takiej rodzinie, więc to dla niej normalne, że ma dwie mamy. Gdy oglądamy bajkę albo czytamy książkę, tłumaczymy jej, że dziecko może mieć dwie mamy, dwóch ojców albo mamę i tatę. I że mogą mieć różne kolory skóry i pochodzenie. Chciałybyśmy, żeby rozumiała, jak różnorodny jest świat.

Jak chciałybyście córkę wychować?

Ania: Chciałybyśmy wychować ją na silną dziewczynę. Niech walczy o to, co kocha.

Karolina: Chciałybyśmy, żeby wiedziała, że jest wartościowa taką, jaka jest. Zawsze będzie mogła na nas liczyć. Zrobimy wszystko, żeby pomóc jej w realizacji marzeń.

Jako tęczowa rodzina nie boicie się mieszkać w Polsce?

Karolina: Zanim założyłyśmy rodzinę, chodziłyśmy na marsze równości. Teraz się boimy. Nie możemy ryzykować, że dostaniemy butelką w głowę. Zmagam się z nerwicą lękową, więc demonstracje są dla mnie szczególnie stresujące.

Ania: Wolimy wspierać osoby LGBT+ z domu – temu służy nasze konto na Instagramie. Ale mam poczucie, że musimy cały czas uważać… W poprzedniej pracy przed wejściem do biura zmieniałam zdjęcia na wyświetlaczu telefonu, bo moja szefowa nie akceptowała osób LGBTQ+.

Karolina: Ze Szczecina jest niby wszędzie daleko, ale do Berlina blisko… To daje nam poczucie bezpieczeństwa. Gdyby coś złego się działo, zawsze możemy uciec. Zanim Ania zaszła w ciążę, obiecałyśmy sobie, że jeśli dyskryminacja osób LGBTQ+ jeszcze się pogłębi, wyjedziemy. Ania ma rodzinę w Niemczech, ja w Norwegii – poradzimy sobie. Na razie wyjeżdżać nie chcemy. Nikt nam kamieniami w okno nie rzuca.

Ania: Chociaż sąsiadka mówiła nam ostatnio, że podsłuchała rozmowę dwóch innych sąsiadów, że rzucą nam w okna kamieniami, bo wywiesiłyśmy tęczową flagę.

Sytuacja osób LGBT+ w Polsce pogarsza się?

Karolina: Nie dziwię się, że współczesne tęczowe nastolatki niemal masowo cierpią na depresję. Słyszą, że są ideologią, a nie ludźmi. Gdy jako dzieciak odkrywasz, że nie jesteś taki, jak większość, masz mętlik w głowie. I czujesz strach. Ja to przeżyłam, gdy jeszcze nie było tak silnej nagonki na osoby LGBTQ+ w Polsce. A i tak zastanawiałam się, jak powiem przyjaciołom, że kocham Anię? Czy nie zostanę sama? Czy rodzice mnie zaakceptują? Wiedziałam, że będzie mi łatwiej niż wielu tęczowym rówieśnikom, bo moi rodzice mieszkają w Norwegii. Tam poziom tolerancji jest o wiele wyższy. Moja mama sprząta w przedszkolu, gdzie na ścianach wiszą zdjęcia dzieciaków par jednopłciowych. I nikogo to nie szokuje. Chciałabym, żeby kiedyś tak było u nas.

Anna Konieczyńska
Proszę czekać..
Zamknij