Znaleziono 0 artykułów
04.11.2019

Tim Walker. Portret jak uścisk dłoni

04.11.2019
Tim Walker. Portret jak uścisk dłoni  (Fot. Materiały prasowe Victoria & Albert Museum)

Wystawa „Wonderful Things” opowiada co nieco o wczesnych pracach Tima Walkera, lecz przede wszystkim skupia się na tu i teraz. Co to oznacza? Ogromną frajdę dla fanów fotografa. Bowiem specjalnie na potrzeby wystawy w Victoria & Albert Museum Walker stworzył całkiem nowe cykle fotograficzne inspirowane stałą ekspozycją londyńskiego muzeum.

Londyn, październik 2019, wieczorne wnętrza Victoria & Albert Museum. Staję w kolejce po bilety i mam nadzieję, że uda mi się dostać na najbardziej obleganą wystawę sezonu. W internecie biletów brak. W świecie realnym udaje się zdobyć ostatnie miejsca i już tylko kilka kroków dzieli mnie od świata, który zmieni nie tylko resztę pobytu w Londynie, ale też każdy dzień po powrocie. Świata snu na jawie, realizowania najdziwniejszych marzeń i utrwalania ich na kliszy. Nieoficjalna wieść niesie, że Tim Walker przygotowywał się do tej wystawy przez trzy lata. Nie znalazłam tej informacji w żadnym opisie, ale szybko weryfikuję, że jest to jak najbardziej możliwe.

Spodziewałam się retrospektywy, jak to zwykle bywa przy tego typu przedsięwzięciach. Udokumentowanej fascynującymi eksponatami czy ujęciami ścieżki kariery, którą możemy chronologicznie prześledzić, sala po sali. Tymczasem „Wonderful Things” tylko delikatnie muska początki fotograficznej przygody Walkera, zaznaczając oczywiście pracę asystenta Richarda Avedona czy pierwszą sesję dla magazynu „Vogue” w 1985 roku, lecz skupia się przede wszystkim na tu i teraz. Co to oznacza? Ogromną frajdę dla fanów fotografa. Bowiem specjalnie na potrzeby wystawy Walker stworzył całkiem nowe cykle fotograficzne inspirowane stałą ekspozycją londyńskiego V&A. 

Wystawa Wonderful Things Tim Walker  (Fot. Materiały prasowe Victoria & Albert Museum)

Wycieczka po wyobraźni

Mijając bramę z napisem „Wonderful Things” utworzoną z liter przypominających bańki mydlane, wkraczamy w przestrzeń na pograniczu snu i jawy. Początek wystawy opatrzony jest krótką, obramowaną notą autora wprowadzającą w jego surrealistyczną wizję rzeczywistości. Wspomnienie o zegarach w domu jego babci przywodzi na myśl skojarzenie z Salvadorem Dalim. Przywoływanie ogrodów z dzieciństwa tłumaczy fascynację roślinami obecnymi na niemalże każdej fotografii (często specjalnie stworzonymi). Tim Walker podkreśla, że aparat zawsze oddaje stan naszego umysłu. Jeśli czujemy chaos, będzie on obecny na zdjęciach. Podobnie z tajemnicą, romansem czy zabawą. You have to honour the camera with an utter truth or it won’t work – podsumowuje. I rzeczywiście, choć wciąż buduje nowe światy, wszystkie mają wspólną cechę. Nawet najbardziej magiczne czy absurdalne, zawsze pozostają szczere. 

Tim Walker. Portret jak uścisk dłoni  (Fot. Materiały prasowe Victoria & Albert Museum)

Fauna i flora

Gigantyczne bukiety kwiatów, błękitne owce i pastelowe koty. Raz prawdziwy koń, innym razem sztuczny łabędź i niepokojąco wielkie motyle. Albo fale jakby wycięte z japońskich drzeworytów Hokusai, lecz nie w morzu, ale pośrodku eleganckiego pokoju. Oto sceneria, w której odnajdują się modelki i modele – czy to w strojach z ówczesnych kolekcji, czy portretowani ze względu na swoje dokonania. Julianne Moore stoi na polu żółtych słoneczników, lecz po bliższym przyjrzeniu się odkrywamy, że to kwiaty w wazonach. Eddie Redmayne, ubrany w Diora i Givenchy, leży obok rozbitego jajka w niepokojąco dużej skali.

Tu nigdy nie jest do końca serio, znajdzie się miejsce na żart czy odrobinę horroru w starym dobrym stylu. Obecność fauny i flory w baśniach to podstawa. Tim Walker opowiada takie baśnie za pomocą obiektywu, nie forsuje jednak pomysłów, gdy portretowani nie czują się dobrze. – Portret jest jak uścisk dłoni – wyjaśnia. Portretujący i portretowany muszą się spotkać w połowie drogi, by ten delikatny proces miał szansę się udać. – Sometimes pictures and photographs are more like people than people themselves – na koniec tej części ekspozycji cytuje innego fotografa, Cecila Beatona. 

Tim Walker. Portret jak uścisk dłoni  (Fot. Materiały prasowe Victoria & Albert Museum)

Pałac snów

– Jedno z najbardziej inspirujących miejsc na świecie – mawia Tim Walker o V&A Museum. W ramach przygotowań do wystawy spędził tu długie miesiące, włócząc się pośród dzieł sztuki, mody czy skarbów archeologii, a także spotykając z ekspertami danych dziedzin. Zdjęcia, które stworzył, miały oddawać jego wrażenia, emocje, które odczuwał podczas poznawania kolejnych warstw muzealnych kolekcji. 

Cykle, które przygotował, to swoisty hołd dla poszczególnych elementów obecnych w muzeum od dawna. Między innymi dla rzucających kolorowe światło witraży (tu wśród bohaterów znalazła się Polka Zuzanna Bartoszek), czarno-białych wiktoriańskich grafik Aubreya Beardsleya czy radosnego portretu Indry Shivy i Kryszny z XVI wieku. 

Każda sala to nowa opowieść. Ze światłem, kolorami i nienarzucającą się, choć obecną muzyką. Poznajemy je na zasadzie kontrastów. Z odblaskowych marzeń w stylu Bollywood przechodzimy do buduaru współczesnej Marii Antoniny, by za chwilę spojrzeć w górę i spotkać wzrok słusznych rozmiarów smoka. Bo „Wonderful Things” to nie tylko zdjęcia czy pamiątkowe scrapbooki, ale też elementy scenografii, które możemy obejrzeć osobno, już poza kontekstem, w którym występowały. Za szybą znajdujemy ogród w stylu Lewisa Carolla, brakuje tylko Alicji i notorycznie spóźnionego królika. Jest też suknia projektu Alexandra McQueena – Walker wielokrotnie uwieczniał jego dzieła, dopełniając wizję nieżyjącego już geniusza. 

Erotyzm? Być musi, w końcu jest nieodzowną częścią snów. Przekornie za inspirację tej części wystawy Walkerowi posłużył liść figowy dla Davida, który powstał około 1857 roku, ponieważ królowa Wiktoria nie była w stanie oglądać słynnego dzieła Michała Anioła w całej okazałości. Zresztą liść pozostawał na posterunku aż do początków XX wieku, przytwierdzany Dawidowi przed każdą wizytą rodziny królewskiej. Modele i modelki Walkera liścia zdecydowanie nie potrzebują. A my nie potrzebujemy szkieł powiększających. Zabawa perspektywą trwa w najlepsze.

Tim Walker. Portret jak uścisk dłoni  (Fot. Materiały prasowe Victoria & Albert Museum)

Występy gościnne

Jedna postać przewija się przez fotografie szczególnie często. To Tilda Swinton, jedna z ulubienic fotografa, przybierająca postać antycznego popiersia, by za moment wejść w rolę ekscentrycznej starszej pani. Zresztą pani nieprzypadkowej, bo postaci Edith Sitwell, brytyjskiej poetki wyróżniającej się bardzo wysokim wzrostem i charakterystycznym, eklektycznym stylem ubierania. W części wystawy zatytułowanej „Why Not Be Oneself” jesteśmy zaproszeni do przytulnego, choć nieco dziwacznego pokoju artystki, pełnego starych mebli i figur, dodatkowo ozdobionego ciężkimi kotarami. Na żółtych ścianach wiszą podobizny Edith/Tildy, a w miejscu kominka wyświetlane są klatki filmu z powstawania zdjęć. Efektem jest cykl niezwykłych portretów, wraz z nową interpretacją słynnego zdjęcia pozującej na martwą Sitwell, wykonanego przez Cecila Beatona.

Finał, do którego bardzo nie chce się dochodzić i od którego zwiedzający zawracają, by obejrzeć wystawę raz jeszcze, to gigantyczna, sięgająca do sufitu księga pamiątkowa, w której Tim Walker odręcznym pismem przywołuje cytat z C.S. Lewisa: Nie możesz się cofnąć i zmienić początku, lecz zawsze możesz zacząć tam, gdzie jesteś, i zmienić koniec

Słowa zamykające muzealną przygodę dają siłę do działania poza ciężkimi drzwiami czerwonego budynku.

Wystawa Tim Walker „Wonderful Things” w V&A Museum potrwa do 8 marca 2020 roku.

Harel
Proszę czekać..
Zamknij