Znaleziono 0 artykułów
12.01.2021

Ulubione filmy redakcji „Vogue Polska”

12.01.2021
Fot. East News

Dają wiarę w miłość, stawiają podstawowe pytania albo zapewniają solidną dawkę rozrywki. Wybrałyśmy dla was filmy, do których zawsze wracamy, choć widziałyśmy je niezliczoną ilość razy.

„Człowiek z blizną”: Klimat lat 80.

 

Do filmu Briana De Palmy wracam chyba najczęściej i najchętniej. Nie tylko ze względu na świetną rywalizację i doskonale skrojoną fabułę, lecz także niepowtarzalny klimat. Za każdym razem doceniam role Michelle Pfeiffer i Ala Pacino. I wzdycham do mody z lat 80. – kreacje, makijaż i fryzury Elviry Hancock w ogóle się nie zestarzały – Michalina Murawska

„Dziennik Bridget Jones”: Idolka pokolenia

 

Do roli Bridget Jones Renée Zellweger przytyła prawie 15 kg, ale to nie było jej największe poświęcenie. Pod pseudonimem zatrudniła się na miesiąc w prawdziwym wydawnictwie w Wielkiej Brytanii. Podobno nikt nie rozpoznał w niej hollywoodzkiej gwiazdy. Produkcja z 2001 r. na podstawie książki o tym samym tytule to najlepsze remedium na zły humor. Wystarczą jedno spojrzenie na młodego Colina Firtha, odrobina brytyjskiego humoru oraz przekomiczna postać głównej bohaterki. Bridget Jones to samotna kobieta po 30-tce, nieustannie walcząca z nadwagą i nałogiem. Nie ma wyczucia stylu, w pracy kompromituje się na każdym kroku i za wszelką cenę próbuje znaleźć miłość. Udało się stworzyć postać, z którą identyfikowało się całe pokolenie. Bridget Jones udowodniła nam, że warto walczyć o siebie i o miłość. I zawsze wierzyć w to, że same tworzymy swoje szczęście – Katarzyna Pietrewicz

„Deszczowa piosenka”: Dawka optymizmu

 

„Casablanca”, „Przeminęło z wiatrem”, „Sabrina” – moje dzieciństwo pełne było starych filmów, które godzinami oglądałam na kasetach VHS. Wśród kultowych tytułów nie mogło zabraknąć „Deszczowej piosenki”, która zaszczepiła we mnie miłość do musicali. Nawet jeśli ktoś nie widział filmu, na pewno kojarzy scenę, w której Gene Kelly tańczy na ulicy w strugach deszczu, nucąc słynne „I’m singing in the rain…”. Film opowiada o początkach złotej ery Hollywood i wprowadzaniu do kin filmów z dźwiękiem. Na ekranie podziwiamy niesamowite układy taneczne w wykonaniu Gene’a Kelly’ego, Donalda O’Connora i Debbie Reynolds. Aktorka w filmie wciela się w postać Kathy, wschodzącej gwiazdy kina i obiektu westchnień głównego bohatera. Nie można także zapomnieć o przekomicznej Jean Hagen, której głos w filmie przypomina… skrzypiące drzwi. Optymistyczna produkcja zachwyca od pierwszej do ostatniej sceny – Katarzyna Pietrewicz

„Harry Potter”: Powrót do dzieciństwa

 

Gdy dopada mnie zimowa depresja, a do wiosny wciąż jeszcze daleka droga, zaczynam maraton „Harry'ego Pottera”. Wielogodzinny seans można rozpocząć od pierwszej części, w której 11-letni czarodziej po raz pierwszy jedzie do Hogwartu, od razu przeskoczyć do najlepszej, czyli „Więźnia Azkabanu” w reżyserii Alfonso Cuaróna, a nawet oglądać od końca do początku, w pierwszej kolejności emocjonując się finałową walką ze złem. Niezależnie od objętej strategii, „Harry” zawsze działa jak balsam na zranione serce. Przywraca wiarę w dobro, pozwala zapomnieć o otaczającej nas rzeczywistości, na powrót czyni nas dziećmi. Czego chcieć więcej? – Anna Konieczyńska

„Łowca androidów” i „Blade Runner 2049”: Filozoficzna dystopia

 

Jako miłośniczka science fiction nie byłam w stanie zdecydować się na jeden film, więc wybrałam dwa, które się dopełniają. Ridley Scott stworzył cyberpunkową wizję przyszłości, w której pracę ludzi w dużej mierze wykonują androidy-replikanci. Część z nich ucieka ze służby, marząc o „całym życiu”. Buntowników ma unieszkodliwić oficer Rick Deckard (Harrison Ford). W dystopijnym obrazie Los Angeles 2019 r. Scott pyta o granice człowieczeństwa i to, co czyni nas ludźmi. Do refleksji reżysera 35 lat później powraca Denis Villeneuve. „Blade Runner 2049” śledzi losy oficera K (Ryan Gosling), który musi odnaleźć ukrywającego się od lat Deckarda. Oba filmy to fascynujące świadectwo dawnych wizji przyszłości, ale również stale aktualnych nadziei i lęków – Julia Właszczuk

„Między słowami”: Subtelnie o samotności

 

Historię przypadkowego spotkania świeżo upieczonej absolwentki filozofii (Scarlett Johanson) i podstarzałego aktora (Bill Murray) w zjawiskowym, ale obcym Tokio oglądałam, nie przesadzam, kilkadziesiąt razy.  „Między słowami” to ciepła historia o samotności i potrzebie bliskości. Reżyserka prezentuje kiełkujące między bohaterami uczucie w niezwykle subtelny sposób, nie próbując go definiować ani oceniać. Cała opowieść rozgrywa się w drobnych gestach i uśmiechach, gdzieś między słowami – Julia Właszczuk

„Przed północą”: Tryptyk o miłości

 

W „Przed wschodem słońca” Jess, młody Amerykanin podróżujący przez Europę, spotyka w pociągu dziewczynę z Francji, Celine. Jest rok 1995. Adresy e-mailowe nie są powszechne, świat nie słyszał o Facebooku ani smartfonach. Zafascynowani sobą, odbywają nocny spacer po Wiedniu. Do ich kolejnego spotkania dochodzi w filmie „Przed zachodem słońca” dziewięć lat później, tym razem w Paryżu. Znów jest doskonałe porozumienie i chemia, ale tylko kilka godzin, zanim odleci samolot. Wreszcie w 2013 r. oglądamy tę samą parę w trzeciej odsłonie w „Przed północą”. Zakochanie przerodziło się w miłość, a tę przypieczętowało małżeństwo. Sformalizowany związek zamiast kończyć historię hollywoodzkim happy endem otwiera zupełnie nowy rozdział. Trzecia część romantycznego tryptyku sprowadza nas na ziemię, pokazując, jak trudnym zadaniem jest przekucie nawet najpiękniejszego uczucia w dojrzały związek, oparty na kompromisach, pracy i uważności. Julie Deply i Etahn Hawke, którzy wcielili się w główne role i współtworzyli scenariusz, obnażają małżeńskie kryzysy. Czy on jest tym samym mężczyzną, w którym zakochałam się 18 lat temu? Czy zwróciłaby na mnie uwagę dziś w pociągu, gdybyśmy się nie znali? Gdzie jest miejsce na moją realizację zawodową? Czy ona naprawdę jest przy mnie i czy mnie rozumie? – Basia Czyżewska

„Ruchomy zamek Hauru”: Magia i codzienność

 

Animcja słynnego studia Ghibli z 2004 r. została wyróżniona m.in. nominacją do Oscara i nagrodą na festiwalu w Wenecji. Choć tym razem Hayao Miyazaki nie jest autorem scenariusza, tylko adaptuje powieść fantasy „Same w chmurach” Diany Wynne Jones, jak zawsze tworzy porywającą opowieść, w której świat magii przenika się z codziennością. Główna bohaterka młoda Sophie w splocie nieszczęśliwych wydarzeń wzbudza zazdrość wiedźmy, która rzuca na nią urok. Młoda dziewczyna zmienia się w staruszkę, a szukając ratunku, wyrusza w podróż. Podczas przeprawy przez góry natrafia na przedziwny wędrujący zamek. To siedziba czarodzieja Hauru, który stale w ruchu wymyka się zobowiązaniom wobec władców, czarodziejek czy wiedźm. Hauru tak pragnie wolności, że jest w stanie oddać za nią nawet serce. Czy Sophie rozwikła jego tajemnicę i uzdrowi czarodzieja? – Basia Czyżewska

„U progu sławy”: Dojrzewanie przez muzykę

 

Reżyser Cameron Crowe, wcześniej dziennikarz muzyczny magazynu „The Rolling Stone”, chciał nakręcić film o swoim dorastaniu, składając jednocześnie hołd muzyce lat 70. – Chciałem opowiedzieć, jak to jest odkrywać muzykę. Pokazać, że rock and roll może zmienić nasze życie – mówił Crowe. „U progu sławy” osadził w 1973 r., a głównym bohaterem uczynił swoje alter ego – nastoletniego Williama, który chce pisać o tym, co kocha najbardziej, czyli rock and rollu. Dostrzegając jego talent, redaktorzy „The Rolling Stone” zlecają mu napisanie tekstu o Stillwater. Rusza z zespołem w trasę koncertową, a to oznacza przygody – wyrwanie się spod kurateli nadopiekuńczej matki, miłość i seks. Obiektem jego westchnień jest Penny Lane, kochanka lidera grupy. Na ścieżce dźwiękowej znajdziemy niezapomniane przeboje Eltona Johna, The Who i Simona Garfunkela. Warto obejrzeć dla muzyki, dla mody i, przede wszystkim, dla nostalgii – za minionymi, niewinnymi czasami i własną młodością – Anna Konieczyńska

„Utalentowany pan Ripley”: Gorzkie życie

 

Czyli włoskie dolce vita, które słodycz ma jedynie w nazwie. Mroczna opowieść o destrukcyjnych przyjaźniach, aspiracjach i żądzach wciąga i na długo zapada w pamięć. Ponadczasowy film można interpretować na kilku różnych płaszczyznach. Każdy seans zwraca uwagę na inny problem, który porusza – Michalina Murawska

 

Więcej artykułów o filmowej tematyce znajdziecie w nowym numerze "Vogue Polska". Do kupienia w salonach prasowych i na Vogue.pl.

Fot. Sonia Szóstak

 

Redakcja Vogue.pl
Proszę czekać..
Zamknij