Znaleziono 0 artykułów
27.06.2019

Vera Wang: Królowa mody ślubnej

27.06.2019
Vera Wang (Fot. Jamie McCarthy, Getty Images)

Niemożność znalezienia idealnej, tej jedynej, wymarzonej sukni ślubnej to istny koszmar, który staje się udziałem wielu panien młodych. Ale nie każda z nich potrafi przeciwności losu i wynikającą z nich frustrację przekuć w sukces. Jak to zrobić, wie za to doskonale obchodząca dziś 73. urodziny amerykańska projektantka Vera Wang.

Sama siebie nazywa modową zakonnicą. Ale jej zachowawczy styl ubierania się – noszone warstwowo T-shirty, utrzymane w palecie czerni, granatu, szarości i bieli, najczęściej połączone z legginsami – nie przeszkadza Verze Wang tworzyć oryginalnych i eleganckich sukni ślubnych i wieczorowych. Pierwsza z nich powstała na jej własny ślub. 40-letnia Wang nie była w stanie wśród przeładowanych zdobieniami, niemal wyłącznie białych sukni znaleźć czegoś dla siebie. Szybko stało się jasne, że jej estetyka – niestandardowe kolory, włącznie z czernią, i dyskretne, choć wpadające w oko detale – trafia w gusta wielu przyszłych panien młodych. Jej projekty kochają gwiazdy, które chętnie wybierają je na czerwony dywan czy na swój wielki dzień. Sakramentalne „tak” w kreacji jej projektu powiedziały m.in. Victoria Beckham, Chelsea Clinton, Alicia Keys, a ostatnio Ariana Grande. Estetykę projektantki pokochała również Kim Kardashian. Ta na ślubie i weselu z pierwszym mężem Krisem Humphriesem wystąpiła w aż trzech różnych sukniach od Wang. Nie przełożyło się to na trwałość jej małżeństwa, które przetrwało zaledwie 72 dni. Jak widać na przykładzie Kardashianki czy bohaterki „Seksu w wielkim mieście” Carrie Bradshaw, której ślub w bajkowej kreacji nie doszedł do skutku, suknia od Very Wang nie jest gwarancją małżeńskiego szczęścia. Mimo to projektantka pozostaje niekwestionowaną królową mody ślubnej.

Łyżwiarka z wyższych sfer

Urodzona 27 czerwca 1949 r. w Nowym Jorku Vera Ellen Wang miłość do mody i wysmakowane poczucie estetyki wyssała z mlekiem matki. Rodzice dziewczynki i jej młodszego brata Kennetha do USA przyjechali na początku lat 40. z Chin, ale nie byli biednymi emigrantami. Chen Ching Wang, głowa rodziny, po przyjeździe do Ameryki założył firmę handlową zajmującą się m.in. eksportem farmaceutyków do Chin. Z fortuny, której się w krótkim czasie dorobił, finansował każdą zachciankę żony, azjatyckiej piękności Florence. Ta pracowała jako tłumaczka w ONZ i często zabierała dzieci do Europy, gdzie poznawały inną kulturę i obcowały ze sztuką. Vera towarzyszyła matce podczas zakupów w butikach projektantów takich jak Yves Saint Laurent czy Christian Dior. W Nowym Jorku Wangowie mieszkali przy Park Avenue, w dwupoziomowym apartamencie w jednym z najelegantszych i najbardziej prestiżowych budynków Manhattanu. Vera i jej brat tam również byli otoczeni sztuką – apartament zdobiły kolekcjonowane przez Florence antyki i obrazy, m.in. dzieła Moneta. Ale choć Vera chętnie przymierzała matczyne suknie, swoją przyszłość jako dziewczynka wiązała nie z modą, lecz ze sportem.

Michelle Williams w kreacji Very Wang na rozdaniu Oscarów, 2006 roku (Fot. Frazer Harrison, Getty Images)

Od ukończenia ósmego roku życia mała Vera z zapałem trenowała łyżwiarstwo figurowe. Mordercze treningi usiłowała pogodzić z nauką w szkole baletowej. A rodzice, z właściwą Chińczykom ambicją, wpajali córce wartość ciężkiej pracy i oczekiwali, że we wszystkim będzie najlepsza. Tymczasem Vera nie była w stanie sprostać ich oczekiwaniom. O ile w podstawówce udawało jej się godzić treningi z nauką, o tyle z biegiem czasu skończyło się na tym, że ani jedno, ani drugie nie szło jej dobrze. Do tego dochodziły zobowiązania towarzyskie panienki z wyższych sfer, takie jak udział w balu debiutantek w nowojorskim hotelu Waldorf-Astoria.

Kiedy w 1968 r. Vera nie dostała się do kadry olimpijskiej igrzysk w Grenoble, zrozumiała, że nigdy nie będzie profesjonalną łyżwiarką. Zdecydowała się na studia z historii sztuki. Ale kiedy na trzecim roku wyjechała na Sorbonę, odezwała się w niej miłość do mody. W jednym z paryskich klubów spotkała redaktorki „Vogue” i zapragnęła zostać kimś takim jak one. Dlatego po skończeniu szkoły zgłosiła się do Frances Patiky Stein z amerykańskiej edycji magazynu. Ta zaproponowała jej posadę asystentki. I choć Vera musiała stawić czoła ojcu, który chciał, by córka studiowała prawo, postanowiła podążać za marzeniami.

Vera Wang z sukniami ślubnymi swojego projektu (Fot. Cindy Ord, Getty Images)

Na nowej drodze życia

Surowe wychowanie, które odebrała, połączone z pasją do mody i sztuki sprawiło, że Wang błyskawicznie pięła się po szczeblach kariery. W wieku zaledwie 23 lat została redaktorką działu akcesoria. W „Vogue” pracowała przez 16 lat. Z pracy zrezygnowała, kiedy miejsce ustępującej redaktor naczelnej Grace Mirabelli sprzątnęła jej sprzed nosa Anna Wintour. Ale 39-letnia Vera źle się czuła, korzystając z pomocy finansowej rodziców. Zaczęła szukać innej pracy – jej talent i opinia ciężko pracującej i zdolnej kobiety sprawiły, że szybko pojawiła się ciekawa propozycja. Ralph Lauren zaproponował Verze stanowisko projektantki akcesoriów, bielizny i butów sportowych. Zapewnił jej nie tylko hojne wynagrodzenie, ale też niemal nieograniczony budżet na kolekcje i artystyczną wolność.

Pokaz kolekcji na jesień-zimę 2016 (Fot. Larry Busacca , Getty Images)

Zmiana pracy nie była jedyną rewolucją w ówczesnym życiu Wang. Tuż przed 40. urodzinami projektantka zaręczyła się z biznesmenem Arthurem Beckerem. Szukając sukni ślubnej, zrozumiała, że żadna z dostępnych kreacji nie odpowiada jej gustowi. Tradycyjne, przypominające bezy, suto zdobione, niemal wyłącznie białe suknie były dalekie od tego, jak Vera chciała wyglądać podczas własnej ceremonii. Ale kobieta, którą wyniesione z domu zasady i lata treningów nauczyły, żeby nigdy się nie poddawać, postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce. Stworzyła projekt i zatrudniła krawcową, by według niego uszyła suknię. Efekt był skromny, ale efektowny – długa, prosta, ozdobiona białymi cekinami kreacja na cienkich ramiączkach wzbudziła zachwyt nie tylko pana młodego, ale też zaproszonych kobiet. Wang zrozumiała, że wiele przyszłych panien młodych podziela jej frustrację, bo nie każda chce podczas ślubu wyglądać jak disneyowska księżniczka. Dlatego rok po ślubie zrezygnowała z pracy u Ralpha Laurena i otworzyła pierwszy butik – Bridal House Ltd. w hotelu Carlyle na Madison Avenue. Początkowo sprzedawała w nim suknie ślubne i wieczorowe od europejskich projektantów, takich jak Christian Dior. Z czasem sama zaczęła je projektować i założyła własną markę.

Vera Wang z Seleną Gomez ( Fot. Larry Busacca, Getty Images)

Suknie od Very Wang wyróżniały się już na pierwszy rzut oka. Przede wszystkim projektantka zrezygnowała z tradycyjnej bieli na rzecz pudrowego różu, beżu, szarości i kości słoniowej. A także dużo bardziej odważnych kolorów, takich jak czerwień, soczysta limonka, a nawet czerń. Projekty były niezwykle oryginalne i zarazem eleganckie, nieprzeładowane zdobieniami, uszyte z niezwykłą precyzją. Niczym we wschodniej sztuce wszystkie elementy idealnie ze sobą współgrały. Vera Wang nie zostawiała miejsca na przypadkowość. Jej panna młoda emanowała klasą i pewnością siebie. I tak pozostało do dziś.

Z Arianą Grande na gali MET 2018 ( Fot. Dia Dipasupil/WireImage, Getty Images)

Modowe imperium

Nie bez znaczenia dla sukcesu marki Very było hojne wsparcie jej ojca. Pan Wang z czasem pogodził się z tym, że jego córka nie będzie prawniczką, i zainwestował w jej działalność. Przez lata zasiadał w zarządzie firmy i miał wpływ na decyzje córki. Mimo to ponoć nigdy nie pochwalił jej projektów. Tymczasem Vera oprócz linii ślubnej zaczęła projektować suknie wieczorowe, a także kostiumy dla łyżwiarzy figurowych. W 1994 r. w jednym z nich wystąpiła srebrna medalistka zimowych igrzysk olimpijskich w Lillehammer, Nancy Kerrigan. Ale projektantka czuła nad sobą surowe ojcowskie oko i nie mogła w pełni rozwinąć skrzydeł. Dopiero kiedy pan Wang zachorował i wycofał się z kierownictwa marki, Vera odzyskała artystyczną wolność i odwagę, by realizować marzenia. W 2002 r. uruchomiła linię prêt-à-porter i odtąd dwa razy do roku wypuszczała nową kolekcję. Zaczęła też projektować wyposażenie domu – meble czy akcesoria takie jak pościel czy ceramika. A także niezbędne w podróży poślubnej walizki i okulary słoneczne. Wszystko to sprawiło, że modowe imperium Very Wang rosło w siłę. A ona umacniała swoją pozycję – w 2005 r. odebrała nagrodę CFDA (Council of Fashion Designers of America – przyp. aut.) dla najlepszej projektantki roku.

Vera Wang ( Fot. Andrew Toth, Getty Images)

Wartość rynkową rzeczy z metką Vera Wang sprzedawanych rocznie na świecie szacuje się na przeszło miliard dolarów. Biorąc pod uwagę to, że projektantka odziedziczyła po zmarłym w dniu jej pokazu w 2007 r. ojcu prawdziwą fortunę – z pełnym dzieł sztuki apartamentem przy Park Avenue i pięcioma innymi domami włącznie –mogłaby nie pracować do końca życia. Ale wcale nie zamierza przechodzić na emeryturę. Projektując suknie ślubne, walczy ze stereotypami. Wśród jej propozycji dla przyszłych panien młodych można znaleźć kreacje krótkie i długie, z długimi rękawami i na ramiączkach, utrzymane w pastelowej kolorystyce i te czarne czy krwistoczerwone. W Chinach to właśnie ten ostatni kolor tradycyjnie towarzyszy pannom młodym na ślubnym kobiercu. Oprócz głównej linii ma też tańszą – White by Vera Wang. Tam ceny sukni zaczynają się już od 500 dolarów. Co ciekawe, w szanghajskich butikach jej droższej linii tyle samo trzeba zapłacić za samą możliwość przymierzenia kreacji. Opłata ma zapobiec niszczeniu i kopiowaniu sukni. Niezależnie od ceny, suknie ślubne od Very Wang są przedmiotem pożądania przyszłych panien młodych na całym świecie. I nic dziwnego. Bo o ile ich piękno i wyrafinowana elegancja nie zapewnią powodzenia w małżeństwie, o tyle z całą pewnością uczynią dzień ślubu jeszcze bardziej wyjątkowym i sprawią, że kreację panny młodej wszyscy zapamiętają na długo.

Natalia Jeziorek
Proszę czekać..
Zamknij