Znaleziono 0 artykułów
10.04.2022

Wielki powrót rzemiosła

10.04.2022
Ottavio Missoni w 1990 r. /(Fot. Giuseppe Pino)

Powrót do rzemiosła to docenienie tego, co moda sama beztrosko swego czasu porzuciła. We florenckiej Polimodzie prognostyczka trendów Lidewij Edelkoort przygotowała program nauczania oparty na szacunku do tkaniny. 

Na rękodzieło – i szerzej, rzemiosło – kierują dziś swoją uwagę nie tylko trzymający rękę na pulsie mody piosenkarze i ich styliści, ale i ci, którzy nominalnie decydują o jej przyszłości. Najnowszym akordem tego zainteresowania jest program studiów we florenckiej Polimodzie przygotowany przez legendarną prognostyczkę trendów, ale i jedną z bardziej przytomnych postaci w światowej branży odzieżowej, Lidewij Edelkoort.

Jej zdaniem moda zdewaluowała się, bo zapomniano, że jej podstawą jest tkanina. Czy ogólnie materiał. On dziś nie ma znaczenia, bo ważny jest wolumen, który trzeba opchnąć klientowi. Stąd niewielki relatywnie wybór denimów, flaneli czy dzianin, „okazjonalnie ozdobionych kwiatkiem, cekinem czy zdjęciem, by wciąż to samo wyglądało na nowe”. Dlatego dizajn mody kuleje. – Rynek nasycony jest cwanymi dropami i współpracami kamuflującymi brak kreatywności, gdzie sporadyczne użycie żakardu staje się sensacją na Tik Toku – irytuje się Edelkoort. – W przeciwieństwie do starych (dobrych) czasów, gdy uwodził czar kratki Vichy czy księcia Walii, ikoniczne nadruki i wzory: florystyczne Marimekko, kraty Burberry’ego czy wreszcie zygzaki rodziny Missoni – podkreśla prognostyczka.

Familia Missonich to dobry przykład. Zaczynała od wełnianych dresów dla włoskich olimpijczyków. Sam Ottavio Missoni, założyciel firmy, był zresztą jednym z nich. Opracowane w latach 60. zygzaki, tworzone według techniki znanej jako fiammata (od włoskiego fiamma – płomień) stały się jednymi z najbardziej rozpoznawalnych deseni we współczesnej modzie. Tylko tyle i aż tyle. Marka, umówmy się, nienależąca do awangardy, nadal pozostaje pożądana, szanowana, na swój sposób świeża. Jest synonimem bezpretensjonalnej klasy, nawet gdyby były to (i w sumie są) te same dzianinowe sukienki, koszulki, szaliki. „Ożywcze tkaniny to recepta długowieczności”, pisze Edelkoort.

To samo można powiedzieć i o tweedach Chanel, i o łańcuchach Paco Rabanne, i o cardinie (!) Pierre’a Cardina. Krawcy najpierw wymyślali i adaptowali tkaniny czy wręcz użyczali im swojego nazwiska, a dopiero potem kreowali trendy. Z jednej tkaniny potrafili też wydzielić całą linię, jak choćby Pleats Please Isseya Miyakego; zgodnie z nazwą – plisowaną. Powrót do tkaniny to zatem powrót do dziedzictwa mody.

Ilustracja Yelena Yemchuk

Cały tekst przeczytacie w kwietniowym wydaniu „Vogue Polska”.

Michalina Murawska
Proszę czekać..
Zamknij