Znaleziono 0 artykułów
07.10.2020

Nicolas Ghesquière: Wierzę, że to będzie krok naprzód

07.10.2020
Nicolas Ghesquière / (Fot. Annie Powers/Vogue International)

Od kilku lat interesują mnie idea agenderyzmu i to, jak ubrania stają się coraz bardziej dostępne dla ludzi o różnych płciach biologicznych i kulturowych oraz dla osób niebinarnych. Coraz ważniejsza staje się strefa tęczowa – mówi Nicolas Ghesquière podczas wywiadu tuż przed pokazem najnowszej kolekcji. Rozmawiamy o prezentacjach kolekcji online, znacznieu pokazów na żywo oraz o tym, jak zmienia się świat. – Dzisiaj to oczywiste, musimy robić to, co do nas należy – deklaruje.

Odbywające się w centrum Paryża modowe święto, czyli pokaz Louis Vuitton, stanowi zawsze wielki finał, podsumowanie miesiąca pokazów w czterech stolicach. Rzecz jasna słowo „zawsze” straciło na aktualności w czasie pandemii planu prezentacji kolekcji na wiosnę-lato 2021. Pokaz Louis Vuitton odbył się w realu, ale było inaczej niż zwykle. Z Nicolasem Ghesquière rozmawialiśmy w trakcie przygotowań do wydarzenia, które zorganizował tym razem w symbolicznym miejscu, jakim jest świeżo wyremontowany dom handlowy La Samaritaine.

Rozmawialiśmy w niedzielne popołudnie, dwa dni przed pokazem, nie wychodząc z domów. Ghesquière, łącząc się ze swojego domu w Paryżu, z dwoma labradorami – Achillesem i Leonem – w tle, opowiadał o swoich planach i refleksjach na temat wstrząsów, jakich doznaje świat. Pokaz kolekcji jesień-zima 2020-2021 Louis Vuitton miał miejsce 3 marca.

W spektakularny sposób przedstawiał temat mody i czasu, a jak się później okazało, był – jak dotąd – ostatnim tak dużym modowym wydarzeniem. Dwa tygodnie później Europa weszła w czas kwarantanny.

Nicolas, jak bardzo wszystko się zmieniło! Sześć miesięcy po zorganizowanym z rozmachem pokazie poprzedniej kolekcji wracasz w zupełnie innych okolicznościach. Co o tym myślisz?

Louis Vuitton wiosna-lato 2021 (Fot. IMAXTree)

Patrząc wstecz, widzę, że to rzeczywiście był ostatni pokaz przed COVIDem. Dziwnym zbiegiem okoliczności jego tematem był czas. Zadawaliśmy pytanie: „Co by było, gdyby przeszłość mogła nas teraz zobaczyć?”. Oczywiście zdawaliśmy sobie sprawę, co nadchodzi. W pewnym sensie wypieraliśmy to, żeby przygotować pokaz, ale cały Paris Fashion Week tak się zachowywał. Każdego dnia, w każdej godzinie napływało więcej informacji. Bycie ostatnim było mocnym przeżyciem.

Myślę, że nigdy nie zapomnimy uczuć, które nam towarzyszyły, kiedy zbliżała się perspektywa lockdownu. Za chwilę odbędzie się pokaz kolekcji wiosna-lato 2021, który organizujesz w La Samaritaine, naprzeciwko siedziby Louis Vuitton. Od lat ten dom towarowy owiany był tajemnicą.

Louis Vuitton wiosna-lato 2021 (Fot. IMAXTree)

La Samaritaine to bardzo stary dom towarowy. Znajduje się w centrum Paryża, niedaleko Notre Dame. Kiedy został otwarty w latach 20., zrujnował wszystkie inne domy towarowe, ponieważ był najbardziej nowoczesny w mieście. Gdy po raz pierwszy przyjechałem do Paryża na przełomie lat 80. i 90., rozpadał się. Potem kupił go LVMH – wykonali kawał dobrej roboty, by odrestaurować tę perełkę. Miał zostać otwarty wiosną tego roku, ale z oczywistych względów się to nie udało.

Jeżeli chodzi o lokalizację, zadziałał więc – mimo wszystko – szczęśliwy zbieg okoliczności?

Moje biuro znajduje się dokładnie naprzeciwko. Przestrzeń zapiera dech w piersiach. Remont trwał dekadę. Architektonicznie to piękny budynek, arcydzieło art déco. O remont innej części budynku poproszono SANAA, grupę japońskich architektów. Rezultatem ich pracy jest verrerie – przeszklony łącznik obu budynków. To duża i pusta przestrzeń. Nie musieliśmy więc transportować ubrań do innej części Paryża, by przygotować pokaz. Biorąc pod uwagę bezpieczeństwo pracujących przy nim osób, to praktyczne rozwiązanie. Dodatkowo sprawia, że czujemy się jak w domu. I jest to bardzo miłe.

Jaka jest skala twojego przedsięwzięcia i jaki chcesz wywołać efekt?

Przesłaniem na dzisiaj jest, by nie być ekstrawaganckim. Będzie pięknie. Chcę postępować odpowiedzialnie, jednocześnie nie tracąc efektu, na którym mi zależy – pokaz ma być wspaniały, ale bardziej zbalansowany niż to, do czego jesteśmy przyzwyczajeni. Kiedyś robiliśmy wydarzenia na 2 tysiące osób. Tym razem będą dwa pokazy, na każdym pojawi się 200 gości. Pokażemy maksymalnie 40 kreacji – przede wszystkim dlatego, że to nie czas na tworzenie zbyt wielu rzeczy. Poza tym musimy pamiętać o osobach oglądających transmisję online. Ze względu na ich skupienie musimy uważać na to, jak długo pokaz będzie trwał.

Louis Vuitton wiosna-lato 2021 (Fot. IMAXTree)

Dlaczego tak ważne jest, by zrobić fizyczny pokaz?

Jestem przekonany, że prezentacja na żywo jest konieczna. Moja wizja jest oczywiście taka, że chodzi o modę oraz o przekazanie ważnej informacji na przyszłość – a przecież o to również w modzie chodzi: o patrzenie przed siebie, o kreowanie pragnień. Dla mnie stworzenie pokazu to też odpowiedzialność za rzemieślników, z którymi pracuję, za atelier, za ludzi działających przy produkcji. Za aspekt ekonomiczny i ich pasję. W obecnych czasach czuję się za to naprawdę odpowiedzialny. To odpowiedzialność za to, by dalej funkcjonować.

Czy idea stworzenia czegoś mniejszego jest dla ciebie wyzwaniem? Jak planujesz zaprezentować to światu?

Nie – pracując dla Balenciagi byłem do tego przyzwyczajony, więc nie jest to dla mnie nic dziwnego. Robiliśmy pokazy w showroomie. Dziwne natomiast jest to, że nie mamy kontaktu z ludźmi, który był czymś normalnym. Czasem narzekaliśmy, że to strasznie męczące, a teraz mi tego brakuje. Brakuje mi spotkań z przyjaciółmi z całego świata. Ale świat cyfrowy jest fantastyczny – mamy nowe technologie, dzięki którym, jeśli nie możesz być na pokazie osobiście, nadal dostaniesz na nim swoje miejsce. Dostaniesz kamerę i wszystko zobaczysz. Otwiera się wiele nowych perspektyw. To kolejny krok w stronę globalizacji i myślę, że jest on absolutnie konieczny. Czasami sprawiamy, że ludzie czują się wykluczeni. Może to jest sposób, by więcej osób włączyć w to, co robimy.

Louis Vuitton wiosna-lato 2021 (Fot. IMAXTree)

Rolą mody jest też odzwierciedlanie czasów, w których żyjemy. Czy możesz powiedzieć nam coś o tematach, nad którymi pracujesz?

Od kilku lat interesuje mnie idea agenderyzmu i zmiany, jakie w związku z nią zachodzą. To, jak ubrania stają się coraz bardziej dostępne dla ludzi o różnych płciach biologicznych i kulturowych oraz dla osób niebinarnych. Coraz ważniejsza staje się strefa leżąca gdzieś pośrodku. Nie chcę nazywać jej szarą strefą – to strefa tęczowa. Młodzi projektanci robią to od lat. Nie jest to nowy koncept, jednak wierzę, że dla dużych marek takich jak Louis Vuitton staje się bardzo interesujący. Kobiety kupują ubrania Virgila Abloh (dyrektora artystycznego linii męskiej), a mężczyźni kupują moje.

To, jak postrzegana jest moda damska, jest przedmiotem istniejących od lat stereotypów.

Gdy dorastałem, uważano, że kobieta na ważnym stanowisku definiowana jest przez to, jak potrafi wykorzystać atuty kojarzone z męskością. Myśleliśmy, że oznacza to zawłaszczanie męskiej garderoby. Moda męska świetnie radzi sobie teraz, skręcając w przeciwną stronę. Zaprezentowanych zostało wiele kolekcji ubrań, których jeszcze niedawno nie spodziewalibyśmy się w męskiej garderobie. Ja oczywiście nie tworzę linii męskiej – robi to Virgil – ale jest jeszcze ta strefa pośrodku.

Louis Vuitton wiosna-lato 2021 (Fot. IMAXTree)

Przez ostatnie kilka lat zatrudniałem do pokazów Louis Vuitton wiele osób niebinarnych. Oczywiście reprezentują oni tę społeczność, ale chciałem rozszerzyć to również na kobiety. Nie oznacza to, że zamierzam ubierać kobiety w ubrania z linii męskiej, ale chcę pokazać projekty, które są pomiędzy. Nie zdecydowanie damskie lub męskie. Część kolekcji to oversize’owe T-shirty, dopracowane w najdrobniejszych szczegółach. Prawdopodobnie dostrzeżecie, jak nawiązałem do niektórych rzeczy, które zrobiłem na początku. W tę stronę idę w tym sezonie.

Jak spędzałeś czas izolacji. Czy dokonałeś jakichś odkryć, które z tobą pozostaną?

Wartościowe było dla mnie to, że mogłem dużo więcej czasu spędzać, kontaktując się z przyjaciółmi, nawet jeśli nie były to spotkania w realu. Bycie w kontakcie z nimi wynagradzało mi fakt izolacji. Zawsze dwa razy się zastanawiałem, zanim do kogoś zadzwoniłem, ponieważ miałem tyle do zrobienia. Teraz znajduję na to czas. Żyję powoli, by poczuć upływ czasu – by być bardziej ludzkim.

Mówiłeś o poczuciu odpowiedzialności. To ważne słowo w czasach, gdy z jednej strony życie zwolniło, ale z drugiej pojawiają się bardzo poważne problemy.

W pewnym sensie cieszę się z tempa, w jakim musimy się konfrontować z ważnymi tematami. Takimi jak nadprodukcja kolekcji, prezentacja prototypów, a czasami po prostu tworzenie większej liczby produktów. Cieszy mnie, że teraz możemy przejść do rzeczy. Dzisiaj to oczywiste – musimy robić to, co do nas należy. Musimy znaleźć w tym balans pomiędzy wpływaniem na rzeczywistość i praktycznym podejściem. Zamiast dziesięciu rzeczy zróbmy jedną. W pewnym sensie konfrontowanie się z tym jest przyjemne. Miło jest zrobić mniej, ale dobrze. To pozytyw wynikający z tego, że w czasie izolacji zwolniliśmy. Z faktu, że wszyscy funkcjonują w tym samym rytmie, wynikało poczucie spokoju. Mniej też konfrontowaliśmy się ze stresem płynącym ze świata.

Louis Vuitton wiosna-lato 2021 (Fot. IMAXTree)

Jak udaje ci się przekładać to na praktyczne działania?

Do mojego pokazu Cruise wykorzystałem tylko te materiały, które mieliśmy w magazynie. To jeden drobny przykład. Oprócz tego sam robiłem zdjęcia do jednej z kampanii – od tego zacząłem. I sprawiło mi to ogromną przyjemność. Podobało mi się, że musiałem być kreatywny w inny sposób. Zdjęcia się spodobały, więc zostałem poproszony o kolejne, przede mną już trzeci taki projekt.

Problem z ludźmi latającymi na drugi koniec świata, by wziąć udział w pokazie mody, został nagle rozwiązany. Twoim rozwiązaniem było zapraszanie ludzi na pokazy Louis Vuitton Cruise w różnych miejscach – chodziło o to, by dostarczać ubrania publiczności w miejsca ich zamieszkania. Czy będziesz to kontynuował?

Idea podróżowania jest dla Louis Vuitton fundamentalna. Jednak teraz musimy wymyślić nowe sposoby na przemieszczanie się. Robiliśmy już szalone rzeczy – teraz brzmi to jak zamierzchła przeszłość – organizowaliśmy pokazy Cruise w Kioto, Rio, Nowym Jorku… Nie wiem, czy przestaniemy podróżować, nadal będziemy robić pokazy w różnych krajach. Jednym z rozwiązań są tak zwane pokazy spin-off. Za ich produkcję odpowiedzialni są miejscowi ludzie. Przed kwarantanną zrobiliśmy jeden taki pokaz w Korei. Podchodziłem do niego sceptycznie, bo nie było mnie na miejscu, ale organizowaliśmy częste spotkania informacyjne, rozmowy na Zoomie, więc świetnie sobie poradzili.

Ruch Black Lives Matter jest kolejnym wielkim wyzwaniem, które ma pobudzić nas do działania. Angażuje się w niego również świat mody. Jak ty na niego reagujesz?

Ruch rozpędza się jako odpowiedź na tragiczną sytuację – i to oczywiście jest dobre. Musimy się rozejrzeć i zadać sobie pytanie: dlaczego nie ma wokół nas większej różnorodności? Zastanówmy się nad tym dwa, trzy razy. Kto nas otacza? Czy to właściwe? W domach mody największe zróżnicowanie jest zwykle w atelier. Musimy się temu przyglądać. Wiele jest jeszcze do zrobienia.

Nicolas Ghesquière (Fot. IMAXTree)

Wydaje się, że pod wieloma względami zmiany, które obserwujemy w tym roku, są nieodwracalne, a jednocześnie jest w nich duży pozytywny potencjał. Czy myślisz, że wrócimy do normalności, czy też moda będzie szła do przodu, by stworzyć lepszy system?

Wydaje mi się, że nie wrócimy już do tego, co było – taką mam nadzieję. Szczerze mówiąc, nie było dobrze. Wierzę, że to będzie krok naprzód, który zrobimy w stronę większej świadomości świata.

Sarah Mower
Proszę czekać..
Zamknij