Znaleziono 0 artykułów
27.10.2022

Warszawa w Budowie: Dlaczego wciąż kochamy samochody?

27.10.2022
Ada Zielińska (Fot. dzięki uprzejmości galerii Propaganda)

14. Festiwal Warszawa w Budowie, odbywający się pod hasłem „Walka o ulice”, ma antybohatera – samochód. Nie jest to po prostu środek transportu, ale fetysz, romantyczny symbol wolności, kapitalistyczny totem. Być może dlatego tak trudno spojrzeć na niego racjonalnie i podjąć decyzję o rozstaniu.

Wystawę „Walka o ulice” otwiera płótno Edwarda Dwurnika. To wielkoformatowa widokówka z placu budowy – tuż obok PKiN budowany jest Dworzec Centralny, w latach 70. popis nowoczesności. Dworzec jest jak mrowisko, sięga głęboko pod ziemię; tory, przejścia, korytarze, zwoje instalacji – wszystko konstruowane jest misternie w wielkiej dziurze, wykopanej w ziemi. 
Niestety znamy finał tego projektu. Gdy tylko prace dobiegną końca, odzyskaną dla miasta powierzchnię zaleją asfalt i samochody. Ta motoryzacyjna powódź będzie utrzymywać się przez dekady. Aż po bliksko 50 latach przeforsowany zostanie plan, żeby sześciopasmowe jezdnie przy dworcu przeciąć pasami dla pieszych. 

w tym samym czasie urbaniści, pracujący nad unowocześnieniem takich miast jak Paryż, Seattle czy Mediolan, z Carlosem Moreno na czele, mówią wprost, że auta to tylko problem. Trzeba wygonić je z centrum, bo generują korki, hałas, zanieczyszczenie powietrza, wypadki i wysokie koszty. Ich głos popierają aktywiści z grupy Just Stop Oil, którzy od tygodni paraliżują ruch uliczny w Londynie, żeby przypomnieć, że paliwa kopalne nie są odnawialne, a skutki ich eksploatacji to nieodwracalna degradacja środowiska naturalnego i potężne narzędzie polityczne, podsycające konflikty wojenne.

Te argumenty, choć wybrzmiewają głośno i czytelnie, pozostawiają nas jednak – jako społeczeństwo – obojętnymi. Bo jak wskazują statystyki, po prostu uwielbiamy samochody. Na 1000 mieszkańców Polski w 2021 roku przypadało aż 747 pojazdów. Jeśli ta liczba kogoś poraża, mogę dodać, że z roku na rok systematycznie rośnie, a średni wiek auta w naszym kraju wynosi około 14 lat. Oznacza to, że nie tylko po polskich drogach jeździ rekordowa liczba pojazdów, do których należy doliczyć jeszcze międzynarodowy transport towarów, przewożony tirami, ale też są to pojazdy niebezpieczne dla środowiska i ludzi.
„Dlaczego tak bardzo kochamy samochody”? – zdają się pytać Tomasz Fudala i Jan Mencwel, kuratorzy najnowszej edycji festiwalu Warszawa w Budowie.

Katka Blajchert i Urszula Kozak (Fot. dzięki uprzejmości artystek)
Patryk Różycki (Fot. Materiały prasowe)

Prace Patryka Różyckiego to sceny z samochodowych wycieczek do Warszawy

Auto jest fetyszem, symbolem statusu, siły, często męskiej. Do tego odwołują się Katka Blajchert i Urszula Kozak, które wcielają się w „dziewczyny z kalendarza”. Od lat produkują kalendarze, nawiązujące do tych rozbieranych, wiszących w warsztatach i garażach. Artystki ubrane w grube swetry i kurtki, pozują na tle własnych maszyn. Są silne i sprawcze, patrzą prosto w obiektyw, bez cienia uśmiechu. Sesje organizują w lokacjach jak z hip-hopowych klipów, wybierają malownicze panoramy blokowisk, zapuszczone przedmieścia.

W podobny sposób do symbolu, jakim jest samochód, odwołuje się Patryk Różycki. Artysta, który odnosi się do swojego pochodzenia z prowincji, maluje sceny z samochodowych wycieczek do Warszawy. Podróżuje z całą rodziną, ale samochód prowadzi z bratem na zmianę. Zostali w ten sposób wtłoczeni w symboliczne role – jako synowie, przedstawiciele nowego pokolenia, stają się odpowiedzialni za resztę. Ich równorzędność artysta zaznacza, malując dwie kierownice.

I choć jako bracia na co dzień nie znajdują wspólnego języka, właśnie w samochodzie potrafią rozmawiać. Ze wzrokiem zawieszonym w krajobrazie, pielęgnując rytuał podróżowania, potrafią spędzać ze sobą czas, mówić i słuchać.

Auto, którym jeździ Patryk, ma huśtający się na lusterku różaniec. Krzyżyk, wyeksponowany w centralnym miejscu szyby zmienia ją w witrynę, okno, przez które widać styl życia, aspiracje, wyznawane przez prowadzącego wartości.

Maciej Salamon (Fot. dzięki uprzejmości artysty)

Ada Zielińska rozpuszcza w piecu plastikowe reflektory

Do tego głosu przyłącza się Maciej Salamon, malując cykl większych i mniejszych płócien, zainspirowanych kulturą samochodową portali aukcyjnych. Pachnąca zawieszka Wunder-Baum, figurka patrona kierowców św. Krzysztofa, kultowe modele niemieckich marek, wymagające drobnej naprawy, najlepiej wykonanej przez znajomego – te symbole wywołują nostalgię całego pokolenia dorastających w okresie transformacji.

Ada Zielińska, artystka, która w swoich pracach auta najczęściej niszczy, paląc je, topiąc albo krojąc na kawałki, tym razem rozpuszcza w piecu plastikowe reflektory. Płynna kolorowa masa staje się estetyczna i organiczna. Nie ma w sobie nic z bezdusznej maszyny, przywodzi na myśl lampy Aliny Szapocznikow – poliestrowe odlewy ciała artystki, tyle że opatrzone metalową tabliczką producenta z nazwą modelu.

Wreszcie Marta Żakowska, antropolożka miejska, badająca od lat zagadnienie transportu indywidualnego, organizuje wystawkę –  przynosi ubrania i zabawki dla kilkuletnich chłopców. Zabawki, które mają być atrakcyjne dla dzieci, to blok z czerwoną wyścigówką, pasta do zębów z autem – bohaterem popularnej kreskówki, kapcie z napisem „big expensive car” i odpowiednią naszywką oraz śpioszki z analogicznym nadrukiem. To rzeczy, które w domach pojawiają się naturalnie, rodzice często nie wybierają ich ze względu na motyw auta, po prostu trudno  go uniknąć. Gdy sama będąc mamą, szukała innych rzeczy, znalazła się w kłopocie – te z rowerem, pociągiem czy autobusem (bo komunikacja zbiorowa jest świetną alternatywą) okazały się rzadkością, poza tym, jako nietypowe, z reguły były znacznie droższe.

Wystawę „Walka o ulice”, odbywającą się w ramach Festiwalu Warszawa w Budowie, można oglądać w warszawskim Muzeum Sztuki Nowoczesnej do 15 stycznia 2023 roku.

Basia Czyżewska
Proszę czekać..
Zamknij