Znaleziono 0 artykułów
12.02.2019

Wolność. Równość. Siostrzeństwo

12.02.2019
Feministyczna koszulka z kolekcji Dior wiosna-lato 2017 (Fot. East News)

Moda mówi przewrotnym językiem. Z jednej strony postępowym i budującym, z drugiej – pełnym uprzedzeń. O tym dyskutować będziemy podczas panelu „Moda a prawa kobiet” zorganizowanym w ramach Vogue Polska Festiwal. Partnerem spotkania, w którym wezmą udział m.in. Anja Rubik i Magdalena Cielecka, jest BGŻ BNP Paribas.

Moda to gałąź sztuki bodaj najbardziej podatna na krzywdzące stereotypy. Seksizm? Owszem. Rasizm? Niestety. Homofobia? Bardziej, niż mogłoby się wydawać. Molestowanie? W różnych konfiguracjach. Plus bardzo popularny „body shaming”, który może i na szczęście nie doczekał się polskiego tłumaczenia. Moda mówi przewrotnym językiem. Z jednej strony postępowym i budującym, z drugiej – pełnym uprzedzeń. Tego samego dnia na wybiegu mogą być prezentowane koszulka z napisem „We Should All Be Feminists”, a w prasie doniesienia o seksistowskich czy rasistowskich wyczynach jednego z największych światowych projektantów. Nie ma chyba drugiej dziedziny, w której aż tak wyraźnie zaznaczałyby się nastroje społeczne. Widać wszystko jak na dłoni, nawet jeśli twórcy wcale by sobie tego nie życzyli. 

Czerń to nowa… czerń

W 2018 roku świętowaliśmy 100-lecie przyznania kobietom praw wyborczych w Polsce. Aż 100 lat? Czy może dopiero 100 lat? Wciąż dziwi, że w XXI wieku musimy głośno o tym mówić. Niejedna z nas czuje się jak bohaterka słynnego ulicznego zdjęcia – starsza kobieta trzymająca transparent z napisem: „I can’t believe I still have to protest this fucking shit”. O ile transparenty, artykuły w prasie, słowa wypowiadane czy wykrzykiwane często do adresata po prostu nie trafiają, przekaz niewerbalny nierzadko bywa bardziej wymowny niż tysiące słów. Teoretycznie kolorem roku 2018 był fiolet. Tymczasem, gdyby przyjrzeć się dokładniej, czerń pokonała wszystko. Przykre to wnioski, ale najwyraźniej symbole są ostatnią nadzieją. Tłumy kobiet ubranych na czarno podczas regularnych protestów w Polsce, ale też dominacja czarnych kreacji podczas zeszłorocznych gali rozdania Złotych Globów czy nagród BAFTA to nie przypadek. To cichy, szalenie mocny komunikat. 

Obsada serialu "Wielkie Kłamstewka" podczas rozdania Złotych Globów (Fot. Emma McIntyre/Getty Images)

Nie bez znaczenia pozostaje ruch Time’s Up – oficjalnie zarejestrowany 1 stycznia 2018 roku, stworzony przez kobiety z Hollywood, który powstał w efekcie skandalu z Harveyem Weinsteinem w roli głównej i wiralowej akcji #MeToo. Ma wspierać nie tylko ofiary molestowania seksualnego, ale też walczyć z nierównością i nietolerancją. W jaki sposób? Oprócz klasycznej pomocy, wsparcia prawnego i finansowego zaznacza obecność ogromnego problemu w nietypowy sposób. Po co wymyślać kolejny skandal na czerwonym dywanie, który zawalczyłby z tym pierwszym, skoro można okazać wsparcie i solidarność z ofiarami na przykład za pomocą stroju? Tak narodził się pomysł na tzw. blackout. Największe gwiazdy filmowe i muzyczne podczas najważniejszych światowych imprez występują ubrane na czarno. Pierwsze obiegają świat, i to nierzadko jeszcze przed informacją o laureatach nagród, zdjęcia z czerwonego dywanu. Wszechobecna czerń nie ma szans, by była odbierana jako przypadkowa. Zaczyna się zainteresowanie, pojawiają się pytania. W 2018 roku w akcji wzięły udział m.in. aktorki z serialu „Big Little Lies” (Laura Dern, Shailene Woodley, Nicole Kidman, Zoe Kravitz, Reese Witherspoon) czy cała ekipa twórców filmu „Lady Bird”, a także Meryl Streep, Nathalie Portman czy Angelina Jolie. 

Kobieta wolna

Simone de Beauvoir, czarny piątek, Okrągły Stół… Pomiędzy zdjęciami spodni z włoskiej wełny czy różowej aksamitnej zasłony na Instagramie kryją się wizualne komentarze do aktualnej sytuacji społecznej i politycznej. Do kompletu tytuły kolekcji, choćby ta jesienna – „Libera 18”. To Ania Kuczyńska, jedyna tak wyraźnie wypowiadająca się w kwestiach wcale nie tak dalekich od mody polska projektantka. Akcja, reakcja. U niej nie ma przypadków. „Libera”, czyli „wolna”, to wypowiedź Ani odnośnie do wszystkiego, co dzieje się obecnie w Polsce. Na muzy kolekcji wybiera Simone de Beauvoir, Peggy Guggenheim i Simone Veil, znane z walki o prawa kobiet. Kolory? Czerń nigdy nie była jej obca, lecz tu wybrzmiewa szczególnie. Smutna, ale pełna siły. Poważna, wytworna, wkurzona. Bo jesteśmy wkurzone – do takiego wniosku dochodzimy podczas naszej niedawnej rozmowy. Moda nie może istnieć w próżni, natomiast odnoszę wrażenie, że w Polsce rzadko kiedy dołącza do dyskusji, w przeciwieństwie do innych dziedzin sztuki. 

Ania Kuczyńska Libera (Fot. Stanisław Boniecki)

Wyjątkowo prężnie działa w tym zakresie Marianna Grzywaczewska, założycielka i właścicielka butiku Cloudmine. Jednym słowem wydrukowanym na koszulce potrafi odnieść się do najbardziej aktualnych wydarzeń. „Przyszłość” i „Empatia” to bestsellery – niosą w sobie przekaz pozytywny, ale też zmuszają do refleksji. Czy mogłyby powstać dziesięć lat temu? Chyba nie było takiej potrzeby…

Instagram a rasizm

Na problemy nietolerancji dosadnie reagują wciąż anonimowi twórcy kultowego już instagramowego profilu Diet Prada. Choć pierwotnym ich celem było demaskowanie mało kreatywnych projektantów posiłkujących się bogatym archiwum historii mody, bardzo szybko przestali milczeć także na temat nierówności. I podczas gdy świat pada na kolana przed najnowszą musicalową kampanią reklamową Gucci, oni zadają pytanie, dlaczego pośród występujących w rolach głównych brakuje osób o innym niż biały kolorze skóry? Swoją refleksję argumentują nazwiskami pionierów starego Hollywood, np. Anny May Wong, Harry’ego Belafonte’a czy Leny Horne. Parę tygodni wcześniej wywołują do odpowiedzi markę Dolce & Gabbana, która w zapowiedzi wielkiego pokazu w Szanghaju wypuszcza nacechowany stereotypami spot prezentujący Chinkę próbującą pałeczkami jeść typowo włoskie dania: cannoli i pizzę. Odpowiedź Stefano Gabbany jest bardziej skandaliczna niż sam filmik. Projektant tłumaczy się później, że hakerzy włamali się na jego konto na Instagramie i stąd tyle obraźliwych słów pod adresem zarówno Diet Prada, jak i chińskich obserwatorów. W rezultacie ogólnego oburzenia impreza zostaje odwołana, a marka musi zmagać się z kolejnym poważnym problemem wizerunkowym. Trudno uwierzyć, że ta sama marka już od wielu lat ukazuje w swoich kampaniach osoby w różnym wieku i o różnych kształtach, zawsze radosne, w promieniach włoskiego słońca…

 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

The new @gucci video campaign is both beautiful and bothersome. Having spent a good chunk of my early 20s diving into Hollywood cinema from the 1930s through 50s, the set design, the joyful charisma of the tap dancers, and the accuracy of the technicolor effects of Gucci’s homage mesmerized and mostly did justice to an incredible legacy. ⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀ Beyond the gorgeous production value, taking a closer look at the casting of the principal "actors" and I'm reminded of two recent fashion industry casting gaffes. Like the runways of Demna Gvasalia's first Balenciaga collection and Hedi Slimane's Celine debut, Gucci’s vision of Hollywood was also extremely white. In actuality, 2018 was a milestone of representation in Hollywood (notably the casts of Black Panther, Crazy Rich Asians, and Roma's Yalitza Aparicio), but this video harkens back to a time when minorities scarcely had the same opportunities to create successful careers as they do now. ⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀ Exceptions like Lena Horne, Harry Belafonte, Dolores del Río, and Dorothy Dandridge, typically had to fight for roles that wouldn’t denigrate their identity in order to satiate palatable stereotypes. The Los Angeles-born Anna May Wong also comes to mind, who in 1935 was notoriously snubbed for the chance to play O-Lan in The Good Earth (the role went to a yellowfaced Luise Rainer and won her an Academy Award for Best Actress). Hollywood's bizarre Motion Picture Production Code (1930-1968) also forbade the depiction of interracial relationships at the time, but what was preventing Gucci from representing the POC that also made history in Hollywood? ⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀ Rather than seizing the chance to celebrate its true spectrum of pioneers (albeit limited), pushing a singular white narrative of Old Hollywood was a missed opportunity to forward fashion’s diversity agenda, especially coming from a brand that has shown inclusivity. ⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀ • From top left: Sidney Poitier, Harry Belafonte, Anna May Wong, Dorothy Dandridge, Lena Horne, Ramon Novarro, Hattie McDaniel, Dolores del Río • #guccishowtime #gucci #luxury #hollywood #oldhollywood #glamour #film #cinema #goldenageofhollywood #poc #blackhistorymonth #fashion

Post udostępniony przez Diet Prada ™ (@diet_prada)

Słowa, słowa, słowa

Kolejny stereotyp. Modelka jako obiekt prezentujący ubrania i niemający absolutnie nic do powiedzenia. Nieaktualny? Teoretycznie już od dawna. W praktyce, choć słowa płynęły, dopiero teraz są słyszane. W Polsce w 2018 roku Anja Rubik przeprowadza seksualną rewolucję, wydając podręcznik do wychowania seksualnego, ale też produkując kampanię towarzyszącą jego publikacji, w której biorą udział najpopularniejsze osoby w kraju. Chce, by mówić o seksie otwarcie i bez wstydu. Mądrze wykorzystuje swoją pozycję, działając na rzecz innych i w dobrej sprawie. 

Ashley Graham (Fot. Raymond Hall/GC Images)

Na świecie głośno mówi m.in. Ashley Graham, słynna modelka plus size, która woli, by typ rozmiaru określać mianem „my size”. Film z jej wykładu na TEDxBerkleeValencia obejrzały już niemal 3 miliony osób. Ashley podkreśla, że nie istnieje jedyny słuszny ideał piękna. Posiłkując się danymi z branży mody, uświadamia publiczności, że skoro plus size zaczyna się od rozmiaru 38, to znaczy, że większość ludzi na sali plasuje się w tej kategorii. – Czy dobrze się czujecie tak na starcie zaszufladkowani?– pyta. I działa, walcząc o prawo do możliwości bycia różną, a nie inną. 

Ciało pozytywne

Czy spektakularne pokazy bielizny Victoria’s Secret i słynne aniołki będą wkrótce tylko przeszłością? Oby nie, w końcu ruch body positivity nie neguje żadnych kształtów, nawet tych określanych mianem idealnych. Skupia się na samoakceptacji, znalezieniu porozumienia z własnym ciałem, bez względu na jego typ czy rozmiar. O ile jeszcze dekadę temu takie tematy istniały równolegle do mody, nie spotykały się raczej i nie wymieniały doświadczeń, o tyle obecnie nie mogą udawać, że nie wiedzą nawzajem o swoim istnieniu. Kobieta ma prawo wyglądać, tak jak chce, a ideał to kreacja na potrzeby kampanii reklamowych czy instagramowych współpracy.

Przykłady? Nowozelandzka marka bielizny The Lonely Lingerie zaprasza do swoich kampanii najróżniejsze kobiety i nie retuszuje zdjęć. O ich produktach zrobiło się głośno za sprawą zaproszenia do współpracy aktorek z serialu „Dziewczyny”: Leny Dunham i Jemimy Kirke. Założycielka marki, Helene Moris, w rozmowie z magazynem „Forbes” podkreślała, jak bardzo zależało jej na stworzeniu takiego obrazu kobiety, który zamiast kompleksów będzie wzbudzał pewność siebie. Zwłaszcza u nastolatek, bo to one są najbardziej podatne na kreowaną przez modę wygładzoną i wyszczuploną rzeczywistość. Platforma sprzedażowa ASOS zrezygnowała z retuszowania cellulitu na udach modelek, postawiła też na znacznie większą różnorodność sylwetek czy prezentowanych rozmiarów. Na wybiegach idzie opornie, choć zdarzają się wyjątki. Osoby starsze, niższe czy większe od przeciętnych traktowane są raczej jak ewenement czy ciekawa odskocznia, a nie jak alternatywa. Pytanie, czy wybieg rzeczywiście jest miejscem, które potrzebuje rewolucji? 

Płeć to za mało

Były już spodnie Katharine Hepburn i garnitury Marleny Dietrich. Były męskie zapożyczenia w projektach Coco Chanel czy Yves’a Saint Laurenta. Było palenie biustonoszy w latach 60. Męskie spódnice u Marca Jacobsa, a ostatnio kwieciste (również męskie) sukienki u Vetements. To, że w modzie granice płci się zacierają, nie jest niczym nowym. Ubranie ma wyrażać charakter, styl danej osoby, płeć to sprawa drugorzędna. Transpłciowe modelki to też już nic nowego czy zaskakującego. Przynajmniej w teorii, bo w praktyce bywa różnie. Najczęściej ta kwestia interesuje osoby, które zupełnie nie powinny się tym zajmować. Kobieta nie będzie nosiła ubioru mężczyzny ani mężczyzna ubioru kobiety; gdyż każdy, kto tak postępuje, obrzydły jest dla Pana, Boga swego (źródło: Biblia Tysiąclecia) – fragment kazania z tym cytatem wyrywanym z kontekstu i zastosowanym jako argument przeciwko noszeniu spodni przez kobiety pojawił się jakiś czas temu na YouTubie jako zabawny cytat. Tylko czy aby na pewno jest nam do śmiechu? 

Rok 2018 był rewolucyjny w kwestii podejmowania trudnych i niewygodnych tematów. Przybrały na sile wątki latami zamiatane pod dywan, obecnie trudne do zignorowania. Ta rozmowa musi trwać. Wymiana spostrzeżeń, doświadczeń i wrażeń nie powinna oburzać, tylko dawać siłę do działania. Pozytywnym przykładem są działania dyrektor kreatywnej marki Dior, Marii Grazii Chiuri, która, prócz T-shirtów z chwytliwymi sloganami na czasie proponuje nowoczesne spojrzenie na temat feminizmu. Podobnie jak Ania Kuczyńska, znajduje swoje muzy w przeszłości (ostatnio słynną tancerkę i choreografkę Pinę Bausch) i przypomina o ich wybiegających w przyszłości ideach. Poprzez ogólną dostępność moda nie może trzymać się z boku. Ciąży na niej zbyt duża odpowiedzialność. Kwestia poszanowania praw kobiet powinna tu być na pierwszym miejscu. To, że dyskutujemy o tym w 2019 roku, niech będzie dowodem na to, jak wiele jest jeszcze w tej sprawie do zrobienia. 

Zapraszamy na panel „Moda a prawa kobiet”, który odbędzie się 17 lutego o 11.30 w ramach Vogue Polska Festiwal. Prowadząca: Agata Michalak, panelistki: Maria Ejchart Dubois, Ania Kuczyńska, Anja Rubik, Zuza Krajewska, Magdalena Cielecka. Partnerem spotkania jest BGŻ BNP Paribas

Harel
Proszę czekać..
Zamknij