Znaleziono 0 artykułów
02.04.2020

Wszystko będzie w porządku

02.04.2020
(Fot. Getty Images)

Przez pandemię niektóre marki zawiesiły działalność, inne zdecydowały się utrzymać sprzedaż online. „Vogue” wspiera polskie marki. My też możemy je wesprzeć, jeśli zdecydujemy, że czegoś nam w szafie brakuje. Może będzie to mała czarna od Ani Kuczyńskiej? Kolczyki z wężowym tłoczeniem od KOPI? Albo klapki Balagan?

Gdy zaczynałam akcję #masztowszafie na początku 2019 roku, nie spodziewałam się, że dojdziemy do momentu, w którym przestanie być zabawą, a stanie się koniecznością. Sytuacja w ostatnich tygodniach (a zapewne i w kilku nadchodzących) skłania nas do zmian. Być może nie byliśmy na nie przygotowani. Ale jesteśmy je w stanie prędzej czy później zaakceptować. Przynajmniej na jakiś czas.

Do swoich szaf zaglądamy teraz paradoksalnie z większym spokojem. Mamy więcej czasu, by je przejrzeć, zdecydować, czego naprawdę potrzebujemy. Zawartość garderoby chętnie pokazują ludzie mody, choćby na łamach Vogue.pl, inspirując innych do działania. Zazwyczaj przeglądając sesje mody czy relacje z wybiegów, decydujemy się na duże zakupy na nowy sezon. Zobacz i kup – to najprostsza ścieżka. Czy aby na pewno jedyna? Przekonałam się, że nie. Tak zaczęła się moja akcja. Do trencza Ganni z panelowymi kieszeniami wzdychałam od momentu, gdy pojawił się na kopenhaskim pokazie. I wzdychałabym dłużej, gdybym w międzyczasie się nie zorientowała, że lata temu Michał Szulc zaprojektował bardzo podobny. I że, rzecz jasna, mam go w szafie. Tylko głęboko schowany. Przyczajony czekał na swój moment. Podobnie było ponad 20 lat temu, gdy po obejrzeniu teledysku Lauryn Hill zapragnęłam wskoczyć w dżinsowy komplet. Okazało się, że ten, który już miałam, wymagał jedynie drobnych przeróbek.

(Fot. Getty Images)

Gdy nastał internet, łatwość zdobywania konkretnych rzeczy osiągnęła szczytową formę. W czasach gdy wybraną rzecz można kupić kliknięciem w instagramowe zdjęcie ulubionej influencerki, zabawa w interpretowanie trendów czy kreatywne podejście do danego stylu odeszła w cień. A szkoda, bo głównie z tego powodu tkwimy w przekonaniu, że wciąż potrzebujemy nowych rzeczy. Najczęściej wypowiadane słowa w okolicy naszej garderoby? „Nie mam co na siebie włożyć”. Utarło się, że tak jest, i wręcz nie wypada walczyć z tą sytuacją. Zwykle rozwiązaniem jest wspomniana nowa rzecz (góra cztery), choć tylko pozornym. W rezultacie ubrań mamy coraz więcej, a nie wykorzystujemy nawet połowy z nich. Nie wspominając o możliwościach komponowania ich ze sobą.

Do prób tworzenia gotowych zestawów zainspirowała mnie Sylwia Antoszkiewicz, osobista stylistka, która zawodowo zajmuje się budowaniem kobiecej garderoby. Bywa, że od zera, ale najczęściej pracuje na tym, co już mamy, tylko odpowiednio zanalizowanym. Może i musimy zostać w domu, ale to nie oznacza, że mamy się nie stroić. Powraca pytanie, dla kogo tak naprawdę się modą przejmujemy? Dla siebie? Dla innych?

(Fot. Getty Images)

– Zajrzyj do swojej szafy. Jeśli są w niej dżinsy, które bardzo lubisz, ale jednocześnie kiedy chciałabyś w nich wyjść na zewnątrz, ale nie wiesz z jakimi butami, a co na górę (zdarzają się takie kwiatki w szafach), noś je teraz w domu, boso. Nie są to dresy, nie będzie ci zbyt wygodnie, więc jest szansa, że ruszy produktywność i kreatywność, a ty ruszysz trochę tyłek z kanapy, bo w dżinsach na kanapie jest średnio wygodnie – radzi Sylwia. – Z drugiej strony sukienki, te casualowe, bardziej miękkie niż sztywne, są dla mnie obecnie świetnym rozwiązaniem. Dużo pracuję z klientkami zdalnie: siedzę przed komputerem w sukience, na stopach mam ciepłe skarpety, ale w obrazku jestem zrobiona i czuję się po prostu dobrze. W tygodniu od poniedziałku do piątku unikam w domu dresu, naprawdę robi mi źle na głowę, kiedy jest mi zbyt wygodnie. Lekka mobilizacja wynikająca z niewygody działa na mnie najlepiej, a jednocześnie pozwala mi rozróżniać dni tygodnia – dodaje.

Czy warto teraz w ogóle robić zakupy? A jeśli tak, to jak sprawić, by były jak najbardziej odpowiedzialne? – W tych trudnych czasach warto inwestować w dwa kierunki: drugi obieg i polskie marki. Obydwa stanowią jednocześnie realne wsparcie i ukłon w stronę planety. Polskie marki produkują lokalnie, a przerywane obecnie łańcuchy dostaw prędzej czy później nareszcie przesuną nasze spojrzenia z powrotem na lokalne podwórko – mówi Sylwia Antoszkiewicz.

Oliwia Kijo, jedna z najlepszych polskich influencerek, poleca klasyki. – To jeden z najtrudniejszych sezonów dla światowej gospodarki, a co za tym idzie, również dla branży mody. Każdy zakup ubrań czy dodatków może wydawać się zbędny. Moim zdaniem to jednak doskonały czas na przemyślenia i przeorganizowanie swojej garderoby, która według mnie powinna służyć latami. Takie kryzysy pokazują, że inwestycja w jakość i ponadczasowość powinna być dla nas codziennością. Warto wybierać klasyczne kroje i luksusowe materiały. Moje typy to skórzany płaszcz, wełniana marynarka czy szlachetna biżuteria – mówi. Karla Gruszecka, szefowa stylistów „Vogue’a”, ceni praktyczne rozwiązania: – Płaszcz, który składa się w swoją kieszonkę, brelok, który jest pokrowcem na przenośne słuchawki, torba, która pomieści wszystko. A poza tym wysoka jakość i ponadczasowy krój. Z racji nadmiaru jednosezonowych rzeczy wracamy do budowy porządniejszej jakościowo bazy: wełniane spodnie, jedwabny top i kaszmirowy sweter. Minimalizm lat 90. górą! – dodaje.

(Fot. Getty Images)

Na jakie trendy warto zwrócić uwagę wiosną 2020? Mnie kuszą bermudy, zwłaszcza w wersji eleganckiej, jako część letniego garnituru lub noszone do białej, obszernej koszuli. W wersji ekonomicznej da się takie zmajstrować samodzielnie z zalegających na półce szerokich spodni. Karla Gruszecka radzi postawić na kolor: – Coś pomarańczowego daje energię i rozwesela. Dla potwierdzenia własnych słów wrzuca na Instagram energetyzujące zdjęcie w obszernym trenczu w odcieniu dojrzałej pomarańczy. Oliwia poleca jedwabne topy i sukienki. I słusznie, dodadzą szyku domowej kwarantannie, a gdy w przyszłości (oby niedalekiej) będziemy mogli porzucić cztery ściany, pozostaniemy z ponadczasową i jakościową bazą na długie lata.

(Fot. Getty Images)

W ostatnich tygodniach niektóre marki zupełnie zawiesiły działalność, inne zdecydowały się utrzymać sprzedaż online. „Vogue” wspiera polskie marki, do zakupów w wielu sklepach internetowych dorzucając najnowszy numer magazynu (listę znajdziecie tutaj). My też możemy je wesprzeć, jeśli zdecydujemy, że czegoś nam w szafie jednak brakuje. Może będzie to mała czarna od Ani Kuczyńskiej? Kolczyki z wężowym tłoczeniem od KOPI? A może klapki Balagan? Najważniejsze, by spajały to, co już mamy, zamiast prowokować do kolejnych, nie do końca przemyślanych zakupów. Tym razem to szczególnie ważne.

Harel
Proszę czekać..
Zamknij