Znaleziono 0 artykułów
07.08.2020

Wystawa twórcy słynnej jaskółki Mody Polskiej

07.08.2020
Plakat do filmu "Dach" (Ilustracja Jerzy Treutler)

Słynie z jaskółki – logo Mody Polskiej. Ale to tylko epizod w bogatym dorobku grafika i projektanta Jerzego Treutlera. Plakaty jego autorstwa, okładki książek i trochę sekretów z pracowni twórcy można oglądać na otwartej od dziś wystawie w Muzeum Plakatu w Wilanowie.

Są artyści, którzy na temat każdej swojej pracy mają w zanadrzu anegdotkę, zawsze dobre zdanie o własnym dorobku i wiele do powiedzenia o zasługach. Jerzy Treutler – zupełnie odwrotnie. Na pytanie, z czego jest dumny, odruchowo odpowiada: „Z niczego”. Gdy prawie trzy lata temu rozmawiałam z nim, procując nad tekstem do papierowego wydania „Vogue’a”, przeglądając plakaty, tylko czasem wtrącał: „Ten był niezły”, by wreszcie stwierdzić: – Zrobiłem około 90 plakatów filmowych. Szacunek mam dla połowy. Co chwilę zaznaczał, że nie dorobił się własnej maniery artystycznej, miał za słabą indywidualność, a co do polskiej szkoły plakatu, to – owszem – był, ale w szerokim peletonie, w żadnym razie w szpicy.

Jerzy Treutler (Fot. Materiały prasowe)

Wystawa w warszawskim Muzeum Plakatu dowodzi, że Jerzy Treutler przesadza ze skromnością. Obejrzymy tu bowiem grubo ponad setkę plakatów – filmowych i okolicznościowych, poza tym okładki książek i katalogów, rysunki, narzędzia – kolekcję ołówków oraz temperówkę, ale też projekty plakatów i brudnopisy. A także poznamy – co bardzo atrakcyjne – trochę tajemnic i kulisy jego pracy.

Urodzony w 1931 roku Jerzy Treutler debiutował w 1955 roku plakatem na zawody w trójboju lekkoatletycznym. – To był okres, w którym wychodziłem jeszcze od warsztatu klasycznego rysowania, próbowałem najpierw rozpracować sylwetki sportowców, potem je podkolorować, ugraficznić. Zachowały się szkice ołówkowe do tego plakatu. Widać, że wychodzę od rysunku, bo był on dla mnie podstawą do wszystkiego, co robiłem, najlepiej dawałem sobie z nim radę – mówi w rozmowie z kuratorką wystawy Ewą Reeves w towarzyszącym ekspozycji katalogu.

(Ilustracja Jerzy Treutler)

W 1955 roku obronił dyplom w warszawskiej ASP. Studiował na Wydziale Technik Szlachetnych u prof. Tadeusza Kulisiewicza i już wtedy z zazdrością spoglądał na kolegów z pracowni Henryka Tomaszewskiego. Bo i profesor ciekawiej uczył, i grafika użytkowa wydawała mu się bardziej interesująca. Jak mówi Ewie Reeves: – Po zrobieniu pracy dyplomowej w postaci 12 akwafort na temat życia rybaków we Władysławowie spakowałem wszystkie narzędzia do technik graficznych i zająłem się wyłącznie grafiką użytkową, czyli robioną na zamówienie, w odróżnieniu od grafiki tekowej, która jest w zasadzie samodzielną wypowiedzią twórcy. Początkowo tworzył drobne formy reklamowe – hasła i ulotki, ale prędko zaczął dostawać zamówienia na plakaty.

(Ilustracja Jerzy Treutler)

Miał ich w dorobku raptem kilka – już było widać, że unika dosłowności, a jeśli musi jej użyć, ogrywa kolażem – gdy Xymena Zaniewska zamówiła u niego logo powstającej właśnie Mody Polskiej. Treutler narysował na brystolu jaskółkę, napis wykonał prostą czcionką paneuropa – i już. Wkrótce jego jaskółka była wszędzie: na szyldach, neonach, torbach, metkach, przypinkach. Dwa lata temu stała się przewodnim motywem scenografii poświęconej Modzie Polskiej wystawy w Centralnym Muzeum Włókiennictwa w Łodzi, a na okładce pierwszego wrześniowego wydania „Vogue Polska” w klapie płaszcza projektu Jacquemusa miała ją wpiętą Christy Turlington.

Jaskółka Mody Polskiej (Ilustracja Jerzy Treutler)

Znak ten, oprócz modernistycznej lapidarności, ma świetne proporcje i mnóstwo charakteru. Półokrągłe skrzydła przecina rozdwojony szpiczasty ogon. Mimo oszczędności środków jaskółka jest tu świetnie sportretowana. Kojarzy się na pierwszy rzut oka z elegancją, czyli czymś, co dla domu mody jest kluczowe. Całość zdobi różowy guziczek – główka jaskółki, według autora niby róża lub inny kwiat w butonierce, swą barwą nawiązująca również do określenia »Polska« w nazwie instytucji, a jednocześnie łącząca symbol kobiecości z męskim elementem stroju – frakiem” – pisze w katalogu wybitny znawca znaków graficznych Patryk Hardziej. Przypomina, że w latach 50. tworzono czarno-białe znaki graficzne i dużą zasługą Treutlera było przekonanie dyrekcji Mody Polskiej do zastosowania kolorowego punkcika: „Niby niewiele, ale w procesie komunikacji wizualnej zmieniło to bardzo dużo”.

Znaków graficznych Jerzy Treutler zrobił niewiele, ze słynnych – jeszcze logo przedsiębiorstwa Polski Len. Do połowy lat 70. tworzył głównie plakaty filmowe. Z czasem najważniejszy stał się w nich znak – coś, co nie opowiada historii, jest nią jedynie inspirowane. Zrezygnował z kolaży, ale w jego pracach wciąż dużo się działo: współgrali ludzie, współgrały kolory i litery różnych krojów. Na początku lat 70. przyszło uspokojenie. Traktor wbudowany w O w tytule „Dyrektor” (1971) czy kręgle w „Pięciu łatwych utworach” (1973) to zapowiedź stylu, który przyniósł Treutlerowi rozpoznawalność. I który artysta rozwinął w plakatach społecznych oraz okolicznościowo-wystawienniczych.

W PRL-u graficy najchętniej tworzyli plakaty operowe – to było najbardziej prestiżowe – do filmów francuskich i amerykańskich lub wybitnych polskich. Lubili cyrkowe, bo były zabawne. Reszta, łącznie z filmami z demoludów, stanowiła, nazwijmy to – by ominąć nieładne słowo „fucha” – wyzwanie. Trzeba było nadać artystyczny wyraz tematom nie zawsze atrakcyjnym. Bo plakaty zamawiali wszyscy: organizatorzy wystaw, festiwali i obchodów Dnia Chemika, związki sportowe i zawodowe, Ministerstwo Komunikacji, Instytut Wenerologii. W latach 70. tylko na płotach Warszawy pojawiało się co miesiąc około 40 nowych afiszy. Oceniali je plastycy z wyspecjalizowanych agencji, ale też – oczywiście – klienci. Gdy Jerzy Treutler namalował narciarza w ruchu, Polski Związek Narciarski nadesłał uwagę: „Prosimy o rozważenie możliwości wyszczuplenia zbyt obfitych ramion. Skoczkowie skaczą w opiętym swetrze lub elastycznym kombinezonie – bez żadnych luzów”. A to były dwie nałożone na siebie ręce…

(Ilustracja Jerzy Treutler)
(Ilustracja Jerzy Treutler)

W tym okolicznościowym nurcie Treutler odnalazł się znakomicie. Produkowane przez Ciech farby do malowania statków zilustrował kolorowymi rybami, do propagowania trzeźwości użył małego fiata wpadającego do kieliszka, dla Domu Książki ułożył obwoluty w kształt choinki. Zdarzały się kompromisy, ale częściej grał symbolami. Na wystawę poświęconą 25-leciu Pracowni Doświadczalnej Tkactwa Artystycznego ZPAP namalował literę T ułożoną z trzech tkackich pasów zakończonych frędzlami. W lutym 1976 roku plakat ten zwyciężył w comiesięcznym plebiscycie czytelników „Życia Warszawy”. „Skromny i czytelny, jednym zdaniem funkcjonalny” – napisano.

„Skromny” to – jak już wiemy – słowo klucz w dostępie do Jerzego Treutlera. Gdyby kilka lat temu nie spotkał, trochę przypadkiem, Ewy Reeves z Fundacji „Twarda Sztuka”, pewnie nawet jaskółkę do tej pory przypisywano by komu innemu. Na szczęście spotkał – i wspólnie odkurzyli jego dorobek. W 2012 roku Reeves zorganizowała wystawę plakatów Treutlera w londyńskiej galerii, teraz wreszcie udało się w Warszawie.

* Wystawa „Jerzy Treutler. Grafik projektant. Retrospektywa”, kuratorka Ewa Reeves, Muzeum Plakatu w Wilanowie, do 15 listopada

* Obszerne fragmenty tekstu ukazały się w magazynie „Vogue Polska” nr 2/2018

Aleksandra Boćkowska
Proszę czekać..
Zamknij