Znaleziono 0 artykułów
07.10.2019

Zuza Golińska: Jaka piękna katastrofa

07.10.2019
(Fot. Kris Voitkiv)

Polska artystka stworzyła w Ukrainie kolekcję, która opowiada o zagładzie. Jej ubrania, tworzone ze starych elementów odzieży, przestrzegają nas przed katastrofą.

Zuza Golińska, jedna z najbardziej interesujących warszawskich artystek, zaprojektowała kolekcję opowiadającą o katastrofie klimatycznej. To protest skierowany przeciwko przemysłowi odzieżowemu, który jest dziś jednym z największych trucicieli. Sprzeciw Golińskiej nie jest jednak ani symboliczny, ani metaforyczny. Artystka przedstawia konkretne rozwiązanie, które może opóźnić lub powstrzymać katastrofę: tworzy nowe ubrania ze starych ciuchów. To prosty, efektywny i coraz bardziej popularny sposób wytwarzania odzieży w sposób etyczny. Tego typu produkcja jest niemal bezinwazyjna: dzięki niej redukuje się ilość odpadów, nie zużywa się i nie zanieczyszcza wody, nie stosuje się chemikaliów służących do barwienia tkanin i uprawy roślin, z których robi się tekstylia. Przemysł odzieżowy, podobnie jak paliwowy i mięsny, degraduje Ziemię i w ogromnym stopniu przyczynia się do zmian klimatu. Dlatego właśnie musi ulec przekształceniu. Minikolekcja Golińskiej wyznacza kierunek. 

(Fot. Kris Voitkiv)

Zuza Golińska urodziła się w 1990 roku w Gdańsku. W 2015 roku otrzymała dyplom w Pracowni Działań Przestrzennych Mirosława Bałki na ASP w Warszawie. Wystawiała m.in. w Zachęcie, Centrum För Fotografi w Sztokholmie, Casa Testori w Mediolanie, Fondazione Pastificio Cererew Rzymie, w Europejskim Banku Inwestycyjnym w Luksemburgu, Delfina Foundation w Londynie, MSN w Warszawie i Galerii Narodowej w Pradze. Reprezentuje ją warszawski Piktogram. Architektura, architektura wnętrz, przestrzeń publiczna i żyjący w niej człowiek to tematy i obszary, które artystka często eksploruje w swojej sztuce. W twórczości Golińskiej pojawiają się też motywy genderowe i feministyczne, a także modowe. W 2017 roku stworzyła instalację w dawnym sklepie domu mody Telimena w Białymstoku, gdzie znajduje się dziś jedna z siedzib galerii im. Sleńdzińskich. Abstrakcyjny butik nawiązywał do twórczości zafascynowanej neoplastycyzmem Heleny Bohle-Szackiej, projektantki mody popularnej w latach 60. Rok później Golińska zaprojektowała kostiumy i scenografię do „Hamleta” wystawionego przez Teatr Andersena w Lublinie. Jej pierwsza kolekcja ubrań powstała w Iwano-Frankiwsku. 

(Fot. Kris Voitkiv)
(Fot. Kris Voitkiv)

Iwano-Frankiwsk to stare, ponad 20-tysięczne miasto w zachodniej Ukrainie, które do 1962 roku nosiło nazwę Stanisławów. Powstało w XVII wieku i znajdowało się w granicach różnych państw: Rzeczpospolitej Obojga Narodów, Cesarstwa Austro-Węgierskiego, Zachodnioukraińskiej Republiki Ludowej, II Rzeczpospolitej, ZSRR i wreszcie Ukrainy. Boom gospodarczy trwał, gdy miasto było częścią zarządzanego przez Habsburgów Królestwa Galicji i Lodomerii. Częścią królestwa były także Kraków i Lwów. Ważną rolę w historii Stanisławowa odegrali oczywiście Żydzi. To miasto o bogatej, skomplikowanej i wielonarodowej historii. W Iwano-Frankiwsku urodzili się m.in. współczesny ukraiński pisarz Jurij Andruchowycz, polska fotografka Zofia Rydet, gwiazda kina Zbigniew Cybulski, białoruska laureatka literackiej nagrody Nobla Swietłana Aleksijewicz, burmistrz Jerozolimy Daniel Auster i burmistrz Hajfy Moshe Flimann. W 2019 roku przemysłowy niegdyś Iwano-Frankiwsk otrząsa się z gwałtownej deindustrializacji. Siedziby upadłych fabryk niszczeją lub zmieniają swoje przeznaczenie. Odbywają się w nich popularne w Ukrainie imprezy rave. W dawanej wytwórni gazometrów Promprylad znajdują się dziś przestrzenie co-workingowe, biura firm sektora kreatywnego, kawiarnia, pracownia plecaków i Metlab – laboratorium rozwoju miasta. Metlab zajmuje się projektami społecznymi i kulturalnymi, które dotyczą przestrzeni miejskiej i urbanizacji. Tworzą go architektki, kuratorki, graficzki. Laboratorium organizuje także rezydencje artystyczne. W jednej z nich wzięła udział Zuza Golińska. 

(Fot. Kris Voitkiv)

W Iwano-Frankiwsku powstały metalowe rzeźby prezentowane na wystawie „Słońca” w warszawskiej galerii Piktogram (ekspozycja potrwa do 26 października). Obiekty zrobione są z czarnych stalowych obręczy, okręgów i półokręgów pokrytych rażącą żółtą farbą do gazometrów. Rzeźby przypominają układy kosmiczne. Nawiązują do słońca, które kiedyś kojarzyło się z przyjemnym ciepłem, światłem, wakacjami. Dziś symbolizuje ono raczej katastrofę klimatyczną. W Ukrainie powstała związana z tą katastrofą minikolekcja. 

– W Iwano-Frankiwsku prawie nie ma sklepów z nowymi ubraniami. Nie ma sieciówek i fast foodów. Zakupy robi się w second handach, do których trafiają nietypowe rzeczy. Dużo jest np. odzieży roboczej, ubrań podpisanych imieniem i nazwiskiempracowników fabryk – relacjonuje artystka. I to właśnie z nich powstała ukraińska kolekcja Golińskiej. Niektóre projekty mają znaczenie symboliczne, niosą dodatkowy komunikat. W kolekcji pojawił się np. strój zrobiony z uniformu pracownika koncernu mleczarskiego, którego znak graficzny ma formę liścia koniczyny. Roślinka przywodzi na myśl sielskie życie krów i odwraca uwagę od tego, co okrutne i problematyczne. Przemysł mleczarski i mięsny, tak jak przemysł odzieżowy, to jednen z największych trucicieli XXI wieku. „Sama hodowla zwierząt, przede wszystkim wytwarzanie wołowiny i cielęciny, szkodzi naszej planecie niemal tak samo jak transport, co naukowcy podkreślają już od wielu lat, choćby w słynnym raporcie FAO (Organizacji Narodów Zjednoczonych ds. Wyżywienia i Rolnictwa) o znaczącym tytule »Długi cień hodowli zwierząt« (Livestock’s long shadow, 2006 rok). W drugiej kolejności – po wołowinie i cielęcinie – za największe emisje gazów cieplarnianych odpowiada intensywna produkcja przemysłowa wyrobów mleczarskich” – czytamy w artykule Anny S. Kowalskiej „Jak nasza dieta wpływa na globalne ocieplenie?”w tygodniku „Polityka” z 29 września 2019 roku. W obliczu zmian klimatu weganizm przestaje być wyborem, a zaczyna być koniecznością. 

Cambodian t-shirt back / (Fot. Materiały prasowe)
(Fot. Kris Voitkiv)

Kolejnym wieloznacznym projektem jest kusa, dziurawa koszulka ozdobiona palmami i ironicznie brzmiącym dziś napisem „Tropical Night”. Tropikalne noce, które kiedyś kojarzyły się z wakacjami na Hawajach i w Miami, teraz wiążą się z długotrwałą bezsennością, wymieraniem roślin i zwierząt, rekordową suszą oraz pożarami. Upalnenocei miasta, w których brakuje wody, to także rzeczywistość Polski. 

Kolekcja Zuzy Golińskiej ma charakter futurystyczny i postapokaliptyczny. Opowiada o świecie, w którym przemysł upadł. Być może w wyniku wielkiej katastrofy, która życie na Ziemi zmieniła w fabułę „Mad Maxa”. A może ludzie sami zamknęli fabryki, przekształcili je w przyjazne, zielone spółdzielnie i komuny i przestali produkować nowe rzeczy, dzięki czemu zapobiegli wielkiej katastrofie? Czy możemy jeszcze wybrać naszą przyszłość? Ubrania z Iwano-Frankiwska nie mają płci i rozmiarów, powstają z resztek pochodzących z czasów, w których panowała nadprodukcja odzieży, marnowano wodę, a temperatura na Ziemi stawała się coraz bardziej nieznośna. Planeta ulegała pustynnieniu. 

Zuza Golińska analizuje też konstrukcję i budowę ubrań, szuka ich strukturalnej istoty, ich „ubraniowości”. By stworzyć nowe projekty, najpierw starannie zdekonstruowała rzeczy z przeszłości. Rozebrała je na części pierwsze, pozbawiła je symboliki, funkcji, płci, a potem własnymi rękami i przy użyciu maszyny do szycia stworzyła ubrania, których projekty wybiegają w przyszłość. Efektem artystyczno-intelektualnych analiz artystki są również towarzyszące kolekcji obrazy – skany ubrań z Iwano-Frankiwska przypominające abstrakcyjne krajobrazy. To pejzaże, które musimy namalować sami, wybierając jedną z opcji: rozwój degradującej Ziemię produkcji przemysłowej i w konsekwencji zagładę lub solidarne, zrównoważone, skromne życie bez toksycznego przemysłu, nadprodukcji i hiperkonsumpcji. Może nie jest jeszcze za późno na podjęcie tej decyzji. 

Marcin Różyc
Proszę czekać..
Zamknij