Znaleziono 0 artykułów
31.05.2022

Miłość w trzech językach. Historia Karoliny i Youssefa

31.05.2022
Fot. Getty Images

Typowy początek – poznali się na Tinderze. Nie mieli żadnych wspólnych znajomych. Karolina była wówczas na drugim roku Iberystyki, a Youssef od dwóch lat ze względów zawodowych mieszkał w Warszawie, gdzie do dziś łączy pracę z produkcją muzyczną. Dziś mają 23 i 25 lat, wspólny język i życie.

Słowa

Youssef: Jestem pewien, że to ja pierwszy powiedziałem, że cię kocham.

Karolina.: Przysięgam, że tego nie pamiętam.

Y.: To było w wakacje, w Kołobrzegu, na naszym pierwszym wspólnym wyjeździe. Spotykaliśmy się od około dwóch miesięcy. Myślałem, by powiedzieć, że cię kocham, bo tak czułem. W końcu stwierdziłem, że to zrobię. To był właściwy moment. Wiedziałem, że odwzajemnisz moje uczucie, więc nie bałem się twojej reakcji.

K.: Pamiętam jedynie, że rozmawiałeś ze swoją znajomą, a ona zapytała cię, z kim jesteś nad morzem. Odpowiedziałeś, że z dziewczyną. Wtedy ja zapytałam wprost: jestem twoją dziewczyną? Po raz pierwszy poruszyliśmy temat naszej relacji. Wcześniej po prostu się spotykaliśmy i niczego od siebie nie oczekiwaliśmy. Potrzebowaliśmy czasu, żeby się zaangażować. Zostaliśmy parą bardzo naturalnie, nawet nie myśleliśmy o ewentualnych negatywach. Nie przywiązujemy wagi do dnia, w którym weszliśmy w związek, ani do dnia, w którym powiedzieliśmy sobie, że się kochamy.

Fot. Getty Images

Y.: Tak, nasza znajomość rozwijała się powoli. Byłem na Tinderze, odkąd przyjechałem do Polski, ale nie szukałem nikogo na stałe. Miałem za sobą czteroletni związek, więc cieszyłem się po prostu korzystaniem z aplikacji randkowych. Mam zresztą dość specyficzny charakter. Jestem introwertykiem i nie potrafię szybko nawiązywać przyjaźni. Gdy zaczęła się pandemia, poczułem jednak, że potrzebuję kogoś, z kim mógłbym mieć głębszą relację i z kim dobrze spędzałbym czas. Wtedy zmatchowałem się z Karoliną i przez dwa czy trzy miesiące – ze względu na sytuację epidemiologiczną – wyłącznie pisaliśmy. Chociaż ona nie robiła tego tak chętnie…

K.: Ty też nie byłeś zbyt ekspresywny. Może bardziej niż ja, bo jesteś mężczyzną, a w naszej kulturze mężczyźni często czują presję, by wykazywać inicjatywę, robić pierwszy krok i na przykład zaczynać rozmowę, mimo że nie zawsze jest to dla nich komfortowe. Poza tym nie potrafię okazywać zainteresowania przez internet. Nie znałam cię, nie wiedziałam, kim jesteś, więc dziwnie było mi z tobą flirtować. Nie wiedziałam nawet, czy się spotkamy. Traktowałam cię jak wirtualną osobę, ale lubiłam z tobą pisać. Ciekawiłeś mnie.

Y.: Ty mnie też. Chciałem cię w końcu poznać, rozwinąć naszą relację. Podtrzymywałem kontakt, bo mimo wszystko wydawało mi się, że pisanie ze mną sprawia ci radość. Zdarzało się, że było to po prostu „good morning” i emoji kwiatka albo coś w tym stylu. Z czasem jednak nasze rozmowy stały się dłuższe. 

Język

K.: Były dni, kiedy pisaliśmy jedno słowo, i były takie, w które wymienialiśmy naprawdę długie wiadomości. Rozmawialiśmy o naszych życiach, o tym, co robimy i myślimy, dyskutowaliśmy. To było fajne, nie było żadnej presji i nigdy nie było niezręcznie. Wcześniej, gdy pisałam z mężczyznami i zdarzyło się, że byłam zajęta, więc nie odpisywałam przez cały dzień, oni mieli pretensje: „Hej, gdzie jesteś? Nie interesujesz się mną”. Ty taki nie byłeś.

Y.: To Karolina zaproponowała spotkanie. Był koniec maja, a rząd od paru tygodni znosił obostrzenia. Przeprowadzałem się wtedy do innego mieszkania. Byłem zabiegany, więc umówiliśmy się w kolejnym tygodniu – klasycznie – na spacer i piwo nad Wisłą. Strasznie się spóźniła (śmiech). O Marokańczykach mówi się, że są wyjątkowo niepunktualni, więc będąc na miejscu 5-10 minut po umówionej godzinie, pomyślałem, że zrobię złe wrażenie. Karolina zjawiła się na stacji metra jeszcze później. Nie przeszkadzało mi, że wydawała się chaotyczna i na przykład po tym, jak się przywitaliśmy, nagle klęknęła na ziemi, by zawiązać sznurówki. Znaliśmy się już trochę, wiedziałem, że jest fajna. Pierwszy raz czułem się w pełni komfortowo, poznając kogoś.

Fot. Getty Images

K.: A ja nigdy nie byłam na randce, na której tak dobrze mi się rozmawiało. Naprawdę dobrze spędziliśmy czas, czuliśmy się, jakbyśmy byli przyjaciółmi. Otworzyliśmy się przed sobą i opowiadaliśmy sobie nawet o naszych problemach rodzinnych.

Y.: To w ogóle było szalone, bo rozmawialiśmy na różne tematy w różnych językach i byliśmy zaskoczeni tym, jak dobrze się rozumiemy. Oboje płynnie mówimy po angielsku, ale czasami, gdy brakuje nam jakiegoś słowa, Karolina zastępuje je po włosku, a ja po francusku. Te języki są do siebie podobne.

Porozumienie

K.: Nasze rodziny akceptują nasz związek. Moja Youssefa uwielbia. Pytają o niego i zapraszają go na wszystkie okazje. Tak jak moje przyjaciółki, nazywają go zdrobniale Józiu.

Y.: Nie byłem w Maroku od czasu, kiedy jestem z Karoliną, ale moi bliscy – moja mama, tata, młodszy brat, niektóre ciocie i moi przyjaciele – również wiedzą, że jestem z nią w związku. Kiedy zdzwaniamy się na wideo, często z nią rozmawiają, a mama za każdym razem zaprasza Karolinę do Maroka i mówi, że nie może się doczekać, kiedy wreszcie ją pozna. W końcu spędzamy ze sobą bardzo dużo czasu, również w domu – na przykład, jeśli pracuję zdalnie, Karolina jest obok i zajmuje się swoimi obowiązkami. Ale to nie tak, że skoro jesteśmy parą od dwóch lat, to musimy razem żyć, wynająć mieszkanie.

K.: Prawdopodobnie w przyszłości to zrobimy, ale na razie jest nam dobrze tak, jak jest. Wspólne mieszkanie zmienia dynamikę relacji. Łatwo jest popaść w rutynę. My na razie chcemy skupiać się na tym, co tu i teraz, i czerpać radość z różnych codziennych rzeczy.

Y.: Na przykład oboje dużo gotujemy. Lubimy wspólnie jeść, chodzić do restauracji. Do naszych ulubionych należy kuchnia włoska, grecka i meksykańska. Pokazujemy sobie nawzajem także to, co jedno albo drugie z nas dobrze zna – Karolina dania z południa Włoch, a ja te marokańskie lub francuskie. Często robimy także wspólne wypady na weekend albo wycieczki rowerowe, chodzimy na spacery, oglądamy filmy, seriale, anime, imprezujemy. Wychodzimy na randki, na kolacje, drinki czy do kina.

K.: Nigdy nie byłam z nikim, kto tak by o mnie dbał, przygotowywał mi jedzenie… Boję się, że to klisza, ale bardzo dobrze się z tobą bawię. Jesteś inny niż większość mężczyzn – tworzysz muzykę, masz własny styl, fajnie się ubierasz. Lubię to, że pochodzimy z różnych krajów, a ty – co nie jest oczywiste – masz o Maroku dużą wiedzę i chętnie się nią dzielisz. Mamy też podobne cechy i silne charaktery. Oboje jesteśmy porywczy, szczerzy i bezpośredni, więc zawsze mówimy sobie wprost o wszystkim, co myślimy. Mamy też podobne poczucie humoru, rozumiemy swoje emocje oraz to, co przeszliśmy. Youssef nie ocenia ani nie przejmuje się tym, co mówią i myślą inni; przypomina mi, że ja też nie powinnam się tym martwić.

Y.: Wiem, że czasem tego nie dostrzegasz, ale jesteś dla mnie bardzo inspirująca; jesteś pełna życia i masz dobrą energię. Jestem bardzo ambitny i ty podobnie, a dla mnie ważne jest, by w związku wzajemnie się motywować. Nie musisz tak jak ja tworzyć muzyki. Rzecz w tym, że cokolwiek robisz w życiu, cieszysz się z tego i to okazujesz. Na przykład budzisz się o ósmej rano, uśmiechasz się, przygotowujesz kawę – sposób, w jaki to robisz, jest piękny.

Klementyna Szczuka
  1. Ludzie
  2. Portrety
  3. Miłość w trzech językach. Historia Karoliny i Youssefa
Proszę czekać..
Zamknij