Znaleziono 0 artykułów
19.11.2021

Sokół: Rap to nowy pop

Fot. materiały prasowe

Nikt z nas, pierwszego pokolenia polskich raperów, nie sądził, że będziemy mogli tak długo robić to, co kochamy. I jeszcze na tym zarabiać – mówi Wojtek Sokół. Z raperem rozmawiamy przy okazji premiery jego drugiego solowego albumu „Nic”. 

„Nic” to twój drugi solowy album. Czym różni się on od poprzednich i co było dla ciebie szczególnie ważne w pracy nad tym krążkiem?

Zawsze starałem się, żeby moje płyty miały motyw przewodni. Przystępując do pracy, szukałem klamry, która spinałaby utwory w całość. Tym razem chciałem przekroczyć te ramy, dać sobie pełną swobodę działania. Stąd tytułowe „nic”. Ostatecznie jednak nie udało mi się zupełnie umknąć formie, jednak tytuł „Nic” jest na tyle mocny, że pewien koncept momentami widać – wybór kawałków i ich kolejność na płycie nie są przypadkowe. Czy stworzyły pewną spójną całość? Ocenę pozostawiam odbiorcom.

Na scenie debiutowałeś 25 lat temu. Co zmieniło się w polskiej muzyce od tego czasu?

Tempo produkcji muzyki przyspieszyło, branża się profesjonalizuje i komercjalizuje zarazem. Rap stał się nowym popem. Gdy dorastałem, taką funkcję pełnił rock, a hip-hop był gatunkiem niszowym. Dziś rap wkroczył do mainstreamu – zmieniając branżę i samego siebie.

 

Obserwując nowe pokolenie, mam wrażenie, że z jednej strony od razu wiedzą, czego chcą, a z drugiej – muszą starannie kalkulować każdą decyzję. I być może to naiwność mojego pokolenia, ale nikt z nas nie wybrał tej kariery, licząc, że to będzie szybka trampolina do sukcesu i bogactwa. Być może dzięki temu mieliśmy większą swobodę tworzenia i eksperymentów. Nie obowiązywały nas żadne reguły.

Portale streamingowe zupełnie zmieniły oblicze branży. To, że mamy dostęp do niemal całego muzycznego dorobku w naszych smartfonach, zmienia naszą relację z muzyką. Niewiele osób kupuje płyty, żeby ich słuchać, kultura nagrywania albumów przestaje mieć znaczenie, ważniejsze stają się wydawane częściej single.

Nie chcę wartościować tych zmian czy użalać się nad „starymi, dobrymi czasami”. Obserwuję branżę i kierunek, w jakim zmierzamy. Zawsze powtarzam, że kiedyś wcale nie było lepiej – po prostu było inaczej.

Fot. materiały prasowe

Czy rozpoczynając przygodę z muzyką, wyobrażałeś sobie, że zajdziesz tak daleko?

Nikt z nas, pierwszego pokolenia polskich raperów, nie sądził, że nasza pasja stanie się naszą karierą. Że będziemy mogli robić to, co kochamy, tak długo. I jeszcze na tym zarabiać. Jednocześnie mamy świadomość, że pod względem zasięgu ciężko jest konkurować z wieloma nowymi artystami. I to jest okej. Nie mamy z tego powodu kompleksów, bo młodzi nie mogą z nami konkurować na innych polach. Dopełniamy się i wspólnie tworzymy pełne spektrum rapu.

Zmienia się nie tylko rap, lecz także sami raperzy.

Świat się zmienia, a my razem z nim. Nowe pokolenie zmienia standardy branży. Coraz ważniejszy staje się wizerunek. To, jak cię widzą, jest równie ważne, jak to, jak cię słyszą – czasem nawet ważniejsze. Osobisty styl zawsze był ważny, moda i rap to bliskie sobie światy. Dziś do tego dochodzi całe story. Trzeba się wyróżniać. Zmienia się też ideał rapera – nowy raper raczej jest wrażliwcem niż twardzielem, choć są wyjątki. Ważne, żeby podejmował istotne dla młodego pokolenia tematy. Po wejściu do mainstreamu rap zyskał wiele nowych, różnych twarzy. Jest już na tyle różnorodny, że jest tu miejsce dla każdego.

 

Na polskiej scenie działa coraz więcej raperek.

Dla mnie nie ma znaczenia, jakiej płci jest artysta. Liczy się to, czy jest dobry, czy wie, co robi. Niestety przez lata nie mieliśmy szczęścia do rapujących kobiet. Oczywiście były wyjątki, takie jak Rena, która zawsze wyróżniała się charakterem. Dziś przybywa ciekawych postaci, które dokładnie wiedzą, czego chcą, i robią to dobrze, jak Dziarma czy nawet rapująca miejscami Margaret. Cieszy mnie to, ale nie oceniam ich inną miarą niż rapujących facetów.

Mówiłeś o zmianie generacyjnej. Czy starasz się być na bieżąco i słuchać, o czym rapuje nowe pokolenie?

Jest tak dużo nowej muzyki, że nie sposób za nią nadążyć. Od czasu do czasu trafię na coś, co mi się podoba i wtedy staram się dowiedzieć więcej o tym, kto to robi i co jeszcze robi. Szczególnie ważny jest dla mnie poziom produkcji. Polski rap jest bardzo różnorodny. Nie zamykam się tylko w starym rapie. Pokusiłbym się nawet o stwierdzenie, że słucham więcej nowego rapu niż starego.

Fot. materiały prasowe

Inna sprawa, że ciężko dziś powiedzieć, kto jest nowy, a kto już nie – czy Taco jest nowy czy już nie? Quebo? Mata? Na płytę „Nic” zaprosiłem na przykład Hodaka, którego bardzo polubiłem i szanuję jego styl. Słucham też Kukona. Mamy wielu fajnych, młodych raperów. Słucham Maty i obserwuję jego eksplodującą karierę – podoba mi się, że robi to, co chce, nie uznaje żadnych zasad. Ostatnio spodobał mi się też Kosa, bo jest inny. Szczyl też jest inny.

Rap staje się bardziej melodyjny, coraz więcej raperów, śpiewa, nawet ja na nowej płycie coś tam podśpiewuję. Mamy też mnóstwo zdolnych producentów. „Nic” niemal w całości zrobiłem z polskimi producentami. Nie podoba mi się, że zbyt dużo polskich kawałków młodych raperów upodabnia się do tych amerykańskich i zaczyna się zlewać w całość nie do rozróżnienia. Ale coraz więcej artystów chce rapować na tych samych, sprawdzonych bitach, bo to się sprzedaje.

Płytę promują dwa nowe klipy – „Płaczemy pięścią w stół” i „Jednorożec”. Czy oprawa wizualna jest dla ciebie ważna?

Zdecydowanie. Pochodzę z artystycznej rodziny. Dorastając, marzyłem, żeby zostać grafikiem czy ilustratorem. Sam nie wiem, dlaczego tak się nie stało (śmiech). Co jakiś czas wracam do grafiki – zaprojektowałem kilka okładek własnych płyt. Gdy zaczynałem, niewielu raperów zwracało uwagę na dobrą identyfikację wizualną. Dziś to naturalna część pracy – od designu płyty przez teledyski po oprawę wizualną koncertów. Ważną rolę w tej zmianie odegrał PRO8L3M – Steez i Oskar usprawnili to, co robiliśmy wcześniej, i wynieśli na nowy, wyższy poziom. Chwała im za to.

 

Oprócz pracy nad nową muzyką, prowadzisz własną wytwórnię, markę ubrań i wydawnictwo. Co cię pociąga w biznesie?

Nie uważam się za biznesmena. Jestem artystą, więc zawsze szukam nowych okazji, by coś stworzyć. Nie ma dla mnie znaczenia, czy będzie to nowy album, linia ubrań czy książka. Każdy biznes którym się zajmuje jest kreatywny a nie odtwórczy. Poza tym zwyczajnie lubię to robić.

Czy jest jeszcze dziedzina, w której chciałbyś się sprawdzić?

Zawsze fascynował mnie film i chciałbym kiedyś spróbować swoich sił jako scenarzysta, być może reżyser. Poza tym chciałbym polecieć w kosmos. Zobaczyć naszą planetę z innej perspektywy, to musi być niesamowite doświadczenie. Gdy jestem przytłoczony, wyjeżdżam na drugi koniec świata i nabieram dystansu. Z odległości innego kontynentu, nawet największe problemy wydają mi się zawsze łatwiejsze do rozwiązania. Wyobraź sobie, jak małe muszą być codzienne problemy z perspektywy kosmosu.

Fot. materiały prasowe

Czy zastanawiasz się czasem, jak długo chcesz to robić?

Nie jestem dobry w oszczędzaniu, więc raczej nie myślę o emeryturze (śmiech). Staram się żyć tu i teraz. Robić swoje. Kiedyś bardziej przejmowałem się tym, co inni o mnie myślą. Gdy ktoś pytał, czym się zajmuję, odpowiedź, że jestem raperem, wydawała mi się zabawna i niezręczna. Dziś lubię to, co robię. Dobrze czuję się ze sobą. Czasem męczy mnie bycie w trasie, ale gdy wchodzę już na scenę, przypominam sobie, po co to robię. Po tylu latach pracuję już na innych obrotach, ale nie wyobrażam sobie przestać. To jest jak narkotyk. Jeżeli kiedyś przestanę to czuć, będę wiedział, że czas zejść ze sceny.

Julia Właszczuk
  1. Ludzie
  2. Portrety
  3. Sokół: Rap to nowy pop
Proszę czekać..
Zamknij