Znaleziono 0 artykułów
08.05.2022

„Schody”: Tajemnica morderstwa w Durham

08.05.2022
(Fot. materiały prasowe)

Amerykański pisarz Michael Peterson został w 2001 roku oskarżony o zabójstwo żony. Do dziś nie wiadomo, czy sama spadła ze schodów, czy ją popchnął. W miniserialu „Schody” na HBO Max główną rolę gra Colin Firth, który zdaje się wierzyć w niewinność swojego bohatera.

Jak nakręcić serial na podstawie historii, którą niemal każdy zna? Jak napisać scenariusz, skoro do dzisiaj nie wiadomo, co się tak naprawdę wydarzyło? Jak zagrać głównego bohatera, wciąż żyjącego, nadal dowodzącego swojej niewinności?

Reżyser Antonio Campos (specjalista od mrocznych opowieści o sektach, grzesznikach i zbrodniach) zajął się nie tyle sprawą z pierwszych stron gazet sprzed 20 lat, ile przekazami medialnymi na jej temat, w tym miniserialem dokumentalnym pod tym samym tytułem. Tamta produkcja, którą można oglądać na Netfliksie, ma natomiast swoje źródło w filmie dokumentalnym powstałym niemal na gorąco. W „Schodach” z 2004 r. reżyser Jean-Xavier de Lestrade, już po Oscarze za „Zabójstwo w niedzielny poranek”, przyglądał się z bliska procesowi amerykańskiego pisarza Michaela Petersona.

„Schody”: Historia prawdziwa

Peterson – patriarcha rodu, utytułowany autor, biały mężczyzna w sile wieku, wywodzący się z wyższej klasy średniej – stanął przed sądem za rzekome zabójstwo żony Kathleen. Zimą 2001 r. znaleziono ją martwą w domu, który dzieliła z Michaelem. To on wezwał policję, twierdząc, że małżonka jeszcze oddycha. Kilka minut później zadzwonił raz jeszcze, by powiedzieć, że chyba nie żyje. Eksperci szybko orzekli jednak, że zmarła o wiele wcześniej. Niejasności w sprawie od początku było więcej niż pewności. Krwi było za dużo jak na upadek ze schodów. Ofiara miała poranioną głowę. Podobno przed wypadkiem pokłóciła się z mężem, bo znalazła w jego prywatnych dokumentach nagie zdjęcia mężczyzn. Była zestresowana, nie układało jej się w pracy, coraz częściej zaglądała do kieliszka. Peterson przez lata trwania procesu zarzekał się, że jest niewinny. W końcu wyszedł z więzienia w 2017 r. dzięki kruczkom prawnym. Wielokrotnie zarzucano prokuratorom, że dowody zostały zebrane i zinterpretowane tak, by zaszkodzić Petersonowi, który przed wypadkiem żony chciał ubiegać się o urząd państwowy. W końcu do głosu doszła obrona, która twierdziła, że upadek Kathleen ze schodów spowodowała… sowa, która zaplątała się kobiecie we włosy. Czy to stworzenie było winne śmierci kobiety? A może jednak mąż, który przecież wiele lat wcześniej znalazł się w podobnych okolicznościach – w wyniku upadku ze schodów zmarła jego przyjaciółka (jej córki potem adoptował).

(Fot. materiały prasowe)

Uwielbiam seriale kryminalne, ale nie oglądam tych z kategorii true crime. Podczas gdy „Wielkie kłamstewka”, „Od nowa” czy „Anatomia skandalu”, pokazujące sekrety i matactwa pięknych i bogatych, wywołują we mnie żywą ekscytację, „Schody” i podobne produkcje budzą ambiwalentne uczucia. Czuję się, jakbym podglądała prawdziwych ludzi, choć grają ich przecież aktorzy, a historia została wielokrotnie przerobiona. Równolegle amerykańscy widzowie mogą zresztą oglądać inny serial na podstawie prawdziwej historii kryminalnej, „The Girl From Plainville” o dziewczynie, która namówiła ukochanego na samobójstwo, więc gatunek ma się świetnie.

Twórcy „Schodów” od pierwszej sceny zdają się robić wszystko, by pokazać głównego bohatera od jak najlepszej strony, jednocześnie dyskredytując zmarłą. Gdy Colin Firth, który najpiękniej potrafi zagrać miłość, wyznaje w oświadczeniu dla mediów, jak kocha żonę, chcemy mu wierzyć. Gdy mówi licznej gromadce dzieci (Petersonowie tworzyli patchworkową rodzinę z dziećmi z poprzednich związków i adoptowanymi), że ich matka zginęła, stają za nim murem. Gdy spotyka się z adwokatami, zachowuje się, jakby to on został najbardziej pokrzywdzony niesprawiedliwością.

Colin Firth: Od amanta do bohatera tragicznego

„Schody” to więc kolejna po „Anatomii skandalu” wiwisekcja upadku bogatego, białego, bezkarnego mężczyzny. Niezależnie od tego, czy Peterson zabił, popełnił z pewnością inny grzech – pychy. Możliwe, że w 2022 r. nie ma już na czele stołu miejsca dla zadufanych w sobie patriarchów, którzy wierzą wciąż w amerykański sen. A powrót w przeszłość do lat 90. XX w. i przełomu mileniów, wyraźny w ostatnich miesiącach w popkulturze (wystarczy przypomnieć „Pam & Tommy” czy „American Crime Story: Impeachment”), świadczy o potrzebie reinterpretacji także wydarzeń minionych.

(Fot. materiały prasowe)

Odtwórcy tej roli, Firthowi, udało się płynne przejście od amantów, angielskich dżentelmenów i arystokratów z komedii romantycznych do wielowymiarowych, cierpiących, a nawet tragicznych bohaterów. Wystarczy przypomnieć jego ostatnią rolę w „Supernovej”, gdzie zagrał męża obserwującego zmagającego się z demencją ukochanego, czy – zdaniem wielu najlepszą – kreację u Toma Forda w „Samotnym mężczyźnie”. Tak jak wcześniej Hugh Grant w „Od nowa”, w „Schodach” Firth igra z wizerunkiem dobrodusznego eleganta, pokazując co rusz prawdziwsze oblicze nestora rodu – jego przerośnięte ego, jego pretensjonalne rytuały, jego niezbitą pewność, że system powinien być po jego stronie.   

„Schody” ogląda się więc dla Firtha, ale też Toni Collette, która świętuje wielki comeback, pojawiając się jednocześnie także w „Układance” na Netfliksie. W roli lekko zdesperowanej pani domu momentami przypomina nominowaną do Oscara Annette Bening z „American Beauty”. Plejadę gwiazd zatrudniono także do postaci członków rodziny Petersonów – oglądamy tu Sophię Turner z „Gry o tron”, Dane’a DeHaana, Patricka Schwarzeneggera czy Odessę Young. Miniserial z pewnością powtórzy więc sukces „Od nowa” i podobnych produkcji. Ale czy grzebanie w czyimś prywatnym życiu może przynieść odpowiedzi, czy tylko więcej znaków zapytania?

Anna Konieczyńska
  1. Kultura
  2. Kino i TV
  3. „Schody”: Tajemnica morderstwa w Durham
Proszę czekać..
Zamknij