Znaleziono 0 artykułów
27.01.2023

Michael J. Fox: Przestańcie mnie żałować

27.01.2023
(Fot. Getty Images)

Michael J. Fox, który zasłynął rolą Marty’ego McFlya w „Powrocie do przyszłości”, od ponad 30 lat zmaga się z parkinsonem. O życiu z chorobą opowiedział w dokumencie „Still: A Michael J. Fox Movie” pokazanym na festiwalu Sundance i który od 12 maja będzie można obejrzeć na AppleTV +.

– Co ci się stało w twarz? – pyta reżyser Davis Guggenheim posiniaczonego Michaela J. Foksa. – Przywaliłem w mebel – odpowiada gwiazdor „Powrotu do przyszłości”. – To festiwal samookaleczania – podsumowuje swoje życie z parkinsonem. O jego zmaganiach z chorobą opowiada dokument „Still: A Michael J. Fox Movie”, który miał premierę na festiwalu Sundance.

W 1990 r. skacowany gwiazdor obudził się po imprezie z kumplem Woodym Harrelsonem. Suchość w gardle, zawroty głowy ani ściśnięty żołądek go nie zdziwiły. Zaniepokoiła go drżąca lewa ręka, nad którą nie potrafił zapanować. – Jakby należała do kogoś innego – opowiada z ekranu. Nie miał jeszcze trzydziestki, kiedy lekarze zdiagnozowali u niego chorobę Parkinsona. Przewidywali, że po 10 latach całkowicie utraci zdolność panowania nad własnym ciałem. Fox długo nie mógł uwierzyć w to, że życie może go w jakiś sposób ograniczyć. Od małego łamał zakazy. Gdy miał kilka lat, nauczył się, że wystarczy otworzyć drzwi i przebiec kawałek, by dostać się do dziecięcego raju – sklepu ze słodyczami. Właściciel znał numer do jego rodziców na pamięć. –Znów nie zaryglowaliście drzwi i Michael przybiegł z kilkoma dolarami w dłoni – mówił, gdy podnosili słuchawkę. 

Chłopiec z przyszłości 

Chłopiec nie był w stanie usiedzieć w miejscu. Był naładowany energią, ciekawy świata i pewny siebie. Przynajmniej dopóki nie odkrył, że coś jest z nim nie tak, gdy zaczęto go brać za bliźniaka młodszej o trzy lata siostry. Marzył, by urosnąć, ale zawsze był najniższy w klasie. Na zdjęciach wygląda, jakby poszedł kilka lat za wcześnie do szkoły.

(Fot. Getty Images)

Na aktorstwo namówił go nauczyciel. Pokazał mu ogłoszenie w gazecie. Producenci z CBS szukali utalentowanego 12-latka do komedii familijnej „Leo and Me” (1976). – Będziesz najbystrzejszym 12-latkiem, jakiego mogą poznać – powiedział mu. Michael miał wtedy 16 lat. Poszedł na casting i dostał rolę. Praca na planie spodobała mu się do tego stopnia, że zadecydował, że rzuca szkołę i zamienia kanadyjskie Vancouver na Los Angeles. Pragmatyczny ojciec nie był zadowolony z tego pomysłu, ale zawiózł syna na zachodnie wybrzeże Stanów Zjednoczonych, gdzie początkujący aktor zamieszkał w klitce, w której szamponu Head & Shoulders używał do mycia włosów i naczyń.

Na castingach szło mu fatalnie. A gdy już dostał jakieś ogony, np. w serialu „Palmerstown, USA” (1980), czy komedii familijnej „Szaleństwa o północy” (1980), zarabiał grosze. Spał na materacu i wyprzedawał meble, żeby jakoś się utrzymać. Już chciał wrócić do Kanady, gdy wygrał casting serialu NBC „Family Ties” (1982-1989). Pomieszał kartki z tekstem, więc zaczął improwizować. Był tak zabawny, że zjednał sobie sympatię ekipy. Dostał rolę Alexa Keatona, młodego konserwatysty, za co miał dostać kilkucyfrową gażę. Gdy się o tym dowiedział, poprosił agenta o dwa dolary. Chciał sobie kupić skrzydełka z kurczaka i wreszcie zjeść prawdziwy posiłek.

Kadr z filmu „Still: A Michael J. Fox Movie” (Fot. Materiały prasowe Sundance)

– Zawsze byłem kurduplem. Jedynym sposobem, żeby nie dostać w nos od starszych kolegów, było rozbawienie ich – tłumaczy Michael J. Fox swoją skłonność do żartów. Serial świetnie się oglądał, więc producenci z NBC nawet mu nie powiedzieli, że Steven Spielberg wysłał im scenariusz „Powrotu do przyszłości” z prośbą, by przekazali go Foksowi. Spielberg – producent filmu – razem z reżyserem Robertem Zemeckisem zatrudnili więc Erika Stoltza. Ale szło mu tak kiepsko, że spróbowali pozyskać Foksa jeszcze raz. I tym razem się udało. Młody aktor dostał zgodę stacji NBC na udział w produkcji, pod warunkiem że nie zawali zdjęć do „Family Ties”.

(Fot. Getty Images)

Przez trzy i pół miesiąca wstawał rano, szedł na plan sitcomu, po czym jechał kręcić „Powrót do przyszłości”. Spał trzy godziny dziennie, po paru tygodniach był tak zmęczony, że nie wiedział, na jakim planie aktualnie się znajduje. Ale poświęcenie się opłaciło. Gdy latem 1985 r. film trafił do kin, zaczęła się Michaelomania. Gdy w telewizji powiedział, że jego ulubionym piwem jest to z łosiem na puszce, browar przysłał mu ciężarówkę wypełnioną takimi puszkami.

Mimo popularności nie zrezygnował z grania w sitcomie, do którego dołączyła nowa postać grana przez Tracy Pollan. Podobała mu się, czuł, że między nimi iskrzy. Chciał to jakoś wykorzystać, więc zażartował w czasie ujęcia, że czuje od niej czosnek. Zwyzywała go. Długo zajęła mu naprawa ich stosunków. Starał się na tyle, że w 1988 r. wzięli ślub. Kilka miesięcy później Tracy była już w ciąży. 

Gdy na świat przyszedł ich syn Sam, Michael obiecał, że będzie obecnym ojcem, ale nie potrafił zrezygnować z grania. Wziął udział w sequelach „Powrotu do przyszłości”, zagrał w „Doktorze Hollywood” (1991), choć zdjęcia były wyjazdowe.

(Fot. Getty Images)

Diagnoza, nałóg, aktywizm 

O diagnozie, która wskazywała parkinsona, nie powiedział nikomu poza najbliższymi członkami rodziny. Lekarz przepisał mu tabletki, które powstrzymywały drżenie ciała. Uzależnił się od nich. Gdy wchodził na plan, odliczał, ile jeszcze czasu będzie działać ostatnia pigułka. Najbardziej bał się przedłużających się scen, bo wtedy zaczynał tracić kontrolę nad ruchami mięśni. Dzień pracy był dla niego tak stresujący, że wyciszał go już wyłącznie alkohol. – Byłem alkoholikiem – mówi bez ogródek do kamery. A potem z dumą dodaje, że nie sięgnął po kieliszek od ponad 30 lat. 

Z nałogu pomogła mu wyjść żona. Na początku nie było mu łatwo wytrwać w trzeźwości. – Zwłaszcza w domu, bo tam nie da się udawać, że nie chorujesz. Ratunkiem były wyjazdy, dlatego robiłem, co mogłem, żeby brać udział w takich projektach – wyznaje Fox.

O chorobie opowiedział publicznie w 1998 r. Na kilka lat zniknął z ekranów, by zająć się działalnością w fundacji wspierającej chorych na parkinsona. Występował przed kongresem, namawiając polityków, by sfinansowali badania, które pozwoliłyby znaleźć skuteczne lekarstwo i pomóc tysiącom ludzi, takim jak on. W sumie Fox Foundation zebrało na ten cel 2 mld dolarów.

(Fot. Getty Images)

Fox tęsknił za graniem, ale nie był już w stanie udawać, że nic mu nie dolega. I wtedy pojawił się pomysł, żeby wcielił się w postać zmagającą się z chorobą Parkinsona. W ten sposób powstał serial „The Michael J. Fox Show” (2013-2014), w którym aktor wcielał się w chorego prezentera telewizyjnego. 

Bez patosu

– Dlaczego chcesz, żebyśmy zrobili ten dokument? – pyta Davis GuggenheimFoksa. – Żeby ludzie przestali mnie żałować. Żeby zrozumieli, że tego nie chcę – odpowiada aktor. I dodaje: – A jeśli ty będziesz mnie żałował, to natychmiast kończymy. A potem wygłupia się: zaczesuje trzęsącą się ręką włosy, narzekając, że nadal się kręcą. I choć oglądamy nieudane próby nałożenia pasty do zębów na szczoteczkę, to film „Still: A Michael J. Fox Movie” pozbawiony jest patosu tak typowego dla filmów poświęconych bohaterom zmagającym się z chorobą. 

Fox nie jest pokazany ani jako superbohater dzielnie znoszący przeciwności losu, ani jako ktoś, kogo historia powinna nas doprowadzić do łez. To raczej rzeczowa biografia, która pozwala zrozumieć, dlaczego na potknięcie osoby cierpiącej na parkinsona nie powinniśmy reagować słowami: „Uważaj!”.


Film „Still: A Michael J. Fox Movie” miał premierę na trwającym w Park City festiwalu kina niezależnego Sundance. Najlepsze filmy z poprzednich edycji imprezy można oglądać w Polsce na kanale SundanceTV.

Artur Zaborski, Sundance
Proszę czekać..
Zamknij