Znaleziono 0 artykułów
14.12.2023

Timothée Chalamet: Współczesny dandys

14.12.2023
Fot. Getty Images

Współczesny dandys Timothée Chalamet łamie zasady męskiej mody na czerwonym dywanie. Teraz najpopularniejszy aktor Hollywood gra w musicalu „Wonka”

Timothée Chalamet złamał dress code wielkich imprez filmowych i na pokaz „Do ostatniej kości” Luki Guadagnino – obrazu, który aktor wyprodukował i w którym wystąpił w głównej roli – ubrał się w czerwony, połyskliwy kombinezon od Haidera Ackermanna ze zwiewnym dekoltem i całkowicie odsłoniętymi plecami.Strój zestawił z czarnymi botkami o kroju kowbojek. Stylizacja była genderowo przewrotna, seksowna, a do tego krwista czerwień kostiumu epatowała na dywanie w Wenecji czarnym humorem – bowiem była to premiera romantycznego horroru o młodych kanibalach. 

Timothée Chalamet nie pasuje do żadnej utartej kategorii

Nonszalancki Timothée z obnażonymi plecami nie był ani jednoznacznie kobiecy, ani męski, jego strój nie mieścił się w minimalizmie, ale też nie był dekoracyjny. Chalamet nie pasował do żadnej ogranej kategorii. Przekraczał je na poziomie tożsamości oraz mody. Po raz kolejny pokazał, że to właśnie on dyktuje definicję dandyzmu XXI wieku. 

Dandyzm to nie tylko strój, ale przede wszystkim sposób bycia. Dopracowany w szczegółach wygląd ma być jedynie manifestacją filozofii życia, w której moda – choć praktykowana z lekkością – jest poważną opowieścią egzystencjalną. Dandys traktuje swoje życie jako tworzywo, z którego urabia dzieło sztuki, które to ma być podziwiane przez widownię. Dandys żyje dla spojrzeń. Jest jakby ucieleśnieniem teorii socjologa Ervinga Goffmana, wedle którego życie codzienne jest teatrem – z jego kostiumami, rekwizytami i rolami. Timothée Chalamet nie idzie więc czerwonym dywanem tak po prostu, ale wykonuje na nim performans. Performans płci – dodać mogłaby matka założycielka gender studies, Judith Butler.

Timothée Chalamet podczas premiery filmu „Do ostatniej kości” na festiwalu w Wenecji (Fot. Getty Images)

Dandys nie jest epigonem tylko innowatorem

Współczesny dandyzm nie polega na tym, aby replikować styl dandysów, którzy rozpowszechnili tę postawę jako filozofię najpierw w XIX, a potem w początkach XX wieku. Dandys nie jest epigonem – jest innowatorem. Chodzi więc o to, aby dla każdej epoki definiować zjawisko na nowo, w relacji do tego jak wygląda kultura. 

Timothée bez obaw korzysta też z kulturowo typowego dla kobiet kwietnego wzoru – czy jest to garnitur od Alexandra McQueena w wielkie peonie, czy aplikacja imitująca girlandę na marynarce czy wreszcie pastelowa stylizacja w typie porcelain-vase-chic od Stelli McCartney. Na premierę „Małych kobietek” Grety Gerwig założył z kolei różowy sztruksowy komplet, którego nie powstydziłaby się Barbie. Greta obsadziła Timothéego również ze względu na to umiejętne pogrywanie z płcią. Chciała, żeby jej bohater, homme fatale Laurie, który przybywa do sióstr March, był na ekranie piękny, a wyemancypowana Jo March raczej przystojna.          

Timothée nie wypowiada się w prasie na każdy temat, nie objaśnia nikomu świata, po prostu wykonuje dobrze swoją pracę i ma z tego frajdę. Rąbek tajemnicy uchylił jedynie raz, w rozmowie z bliskim mu generacyjnie i modowo Harrym Stylesem, dla „I-D”: – Możesz być, kim chcesz. Nie ma żadnego poglądu, rozmiaru dżinsów, koszulki czy noszenia się, unoszenia brwi, narkotyku ani umowy, w których trzeba partycypować, żeby być męskim. I to jest ekscytujące. To jest nowy świat. 

Timothée Chalamet podczas gali rozdania Oscarów w 2022 roku (Fot. Getty Images)

Cały tekst znajdziesz w grudniowym wydaniu magazynu „Vogue Polska”. Do kupienia w salonach prasowych, online z wygodną dostawą do domu oraz w formie e-wydania.

Fot. (Fot. Erdem Moralioglu)

 

Karolina Sulej
Proszę czekać..
Zamknij