Znaleziono 0 artykułów
15.04.2024

Mati Sipiora oferuje tylko siedem modeli, każdy to obiekt kolekcjonerski

15.04.2024
Fot. Mila Łapko

Każdy zaprojektował i wykonał ręcznie tradycyjnymi metodami. Każdy jest obiektem rzemiosła i designu o czym świadczy udział jego autorskiej marki w trwających właśnie targach Salone Del Mobile w Mediolanie.

Czasami żeby dostrzec potencjał swojego otoczenia, trzeba wyjechać – odbyć długą podróż, poznać nowych ludzi, zdobyć doświadczenie, przyjąć inną perspektywę. Wtedy powrót do domu może skłonić do tego, żeby twórczo kontynuować tradycję, z której się wyrasta. Taką drogę przemierzył Mati Sipiora. Ma 31 lat, pod swoim nazwiskiem rozwija autorską markę, która na nowe tory wprowadza rodzinny zakład metalowy z 30-letnią tradycją.

Fot. Mila Łapko

W Czepinie pod Gryfinem stoją dwie hale produkcyjne. – W jednej tata prowadzi swój biznes. Produkuje ogrodzenia, bramy i balustrady. W drugiej powstają moje rzeczy – mówi Sipiora, który dwa tygodnie temu zorganizował pop-up swojej marki w butiku w Berlinie, a teraz przygotowuje się do wyjazdu na wystawę Isola Design w ramach Salone Del Mobile w Mediolanie.

Współczesna podróż czeladnicza Matiego Sipiory: Czepin, Poznań, Berlin, Czepin

Na początku był Poznań, studia artystyczne, doktorat, 10 lat zajmowania się designem, który miał przede wszystkim służyć. – Moja praca doktorska koncentrowała się na projektowaniu dla osób z dysfunkcjami neurologicznymi. Konkretnie – dla chorych na afazję – mówi projektant i dodaje, że w sprzęcie medycznym interesował go przede wszystkim odbiór wzornictwa przez pacjenta. – Co sprawia trudność w obsłudze? Na ile może stać się komfortowy w użyciu? Jakie emocje budzi?

– W tym toku myślenia estetyka była gdzieś na końcu – przyznaje, zaznaczając, że dla niego wizualny aspekt okazał się kluczowym elementem, który pozwala stworzyć projektantowi niewerbalny przekaz, w ułamku sekundy zapewnić użytkownika o bezpieczeństwie czy nowoczesności. – Jeżeli ktoś przez osiem godzin ma nosić jakiś przedmiot na głowie, ten przedmiot musi budzić zaufanie – mówi Sipiora.

​Fot. Mila Łapko
Fot. Mila Łapko

Nowy etap w jego karierze miał wyznaczyć wyjazd do Berlina. – Po 10 latach w Poznaniu potrzebowałem nowych bodźców kreatywnych – mówi i dodaje, że nowa praca w biurze projektowym okazała się zderzeniem marzeń z realiami.

Z pozoru wszystko wyglądało, jak sobie wymarzył – życie w modnym mieście, praca w nowoczesnej przestrzeni wypełnionej komputerami. Szybko jednak poczuł, że coś jest nie tak.

– Wyobraź sobie, że projektujesz typowe wzornictwo przemysłowe, np. słuchawki, ekspres do kawy, ale nie mając kontaktu z materiałem czy finalnym produktem. Tworzysz coś, co widzisz tylko w programie 3D, bo nawet na szkice nie było czasu. Sposób produkcji czy cykl życia produktu nie były niestety sprawami istotnymi – mówi, podkreślając, że nie zawsze miał okazję zobaczyć prototyp przedmiotu, nad którym pracował, na testowanie nie było czasu. A samo projektowanie trudno mu było sprowadzić do czysto intelektualnego procesu, wymyślania i rysowania abstrakcyjnych form. – Dla mnie niezbędny jest kontakt z materią – mówi. – Zdecydowałem więc, że wrócę do Czepina.

Ważny jest kontakt z materiałem i tradycyjnymi narzędziami

Od dwóch lat Mati Sipiora rozwija własną markę. Projektując, budując i wykańczając swoje projekty własnoręcznie. – Jako dziecko szukałem fajnych rzeczy. Zazwyczaj okazywało się, że są nimi odpady produkcyjne. Dziś też praca w warsztacie napędza moje pomysły – mówi. Dodaje, że nie korzysta z lasera, obrabiarek CNC, z żadnych nowoczesnych maszyn.

– Na mój warsztat składają się: tokarka, prasa hydrauliczna i spawarkaNajbardziej niezawodna jest tokarka, która została wyprodukowana w latach 60. w Korei Północnej i działa nieprzerwanie do dziś – mówi. Zastanawia się głośno: – Może nowsze maszyny przyspieszyłby pracę, ale czy faktycznie aż tak bardzo? Czy wpłynęłyby na to, co robię? Nie sądzę. 

Fot. Mila Łapko

Flagowe projekty jego marki – fotel Poodle czy krzesło z debiutanckiej kolekcji FUTUROOM – wydają się tak lekkie i perfekcyjne jak render 3D. Wrażenie potęgują lustrzana stalowa powierzchnia albo czyste kolory – żółty, czerwony, zielony.

Ale ta jakość wymaga precyzji, doświadczenia i czasu. Fotel Poodle powstaje przez dwa dni robocze, regał Pixel przez trzy. Sipiora może sobie pozwolić na taki sposób pracy, bo produkuje niskoseryjne, ręcznie wykonywane obiekty.

– Poza tym lubię sam proces, lubię robić coś z niczego, obserwować, jak stopniowo z szarego kawałka stali wyłania się gładkie lusterko – opowiada projektant. Podkreśla, że nie używa chromowanego wykończenia, bo woli czystość materiału. – Stal może się spatynować, porysować i wciąż będzie wyglądała szlachetnie. Zawsze też można wypolerować ją ponownie – wtedy odzyska pełen blask – mówi, zdradzając tym samym własną filozofię dobrego projektowania.

 

Basia Czyżewska
Proszę czekać..
Zamknij