Znaleziono 0 artykułów
15.12.2021

Justyna Kopińska: Włoski przepis na szczęście

(Fot. Materiały prasowe)

Konsumpcyjny świat kreuje coraz większe potrzeby i pragnienia. Tworzy wiarę w kapitalizm, słuszność siły pieniądza i dyskryminacji płacowej. Skutkiem jest poczucie nieustannego zagrożenia lub – w komfortowej sytuacji – chęć zaspokajania kolejnych pragnień.

– Muszę znaleźć kogoś, kto cię pokocha i się tobą zaopiekuje – mówi Aurelio do swojej suczki Birby. – Świetnie szukasz trufli i jesteś niezwykle posłuszna. Ludzie będą chcieli cię wykorzystać. Znajdę kobietę, zostawię jej dom, ale będzie musiała się tobą opiekować aż po kres twoich dni. 

Aurelio jest jednym z bohaterów filmu dokumentalnego „Truflarze”. To kameralny obraz o ludziach, którzy zrezygnowali z pogoni za pieniądzem i pilnie strzegą wartości. 

(Fot. Materiały prasowe)

Obsesyjnie unikający dyletantów mężczyźni pragną jedynie, by ich zawód przetrwał w czystej formie. Zwierzęta traktują jak członków rodziny, a naturę jako dar wymagający ochrony i troski.

– Zobacz, jaki ma piękny kolor! To wyjątkowa gruszka. Odmiana nazywa się Martin. Wiesz, co powiedział mi weterynarz? Powiem ci, Birby. „Pies, co gruszkę co dzień żuje, weterynarza nie potrzebuje”. Sam cię wyleczę. Własnymi rękami. Robię się coraz starszy. Ty jesteś jeszcze młoda. Zrozum, że pewnego dnia… Poczekaj ubrudziłaś się. Aurelio delikatnie ociera Birbę szmatką. – Co, jeśli nie wrócę? Kto się tobą zaopiekuje? – mówi ze smutkiem.

Mężczyźni kochają swoje psy bezwarunkowo. Film nasycony jest ich lękiem o Birbę, Fionę, Titinę. Ludzie, którzy zazdroszczą im zysków ze sprzedaży trufli albo sławy wynikającej z mistrzostwa w swoim fachu, są gotowi na otrucie psów. Wiedzą, że będzie to najdotkliwsza kara. Twórcy filmu każdą sceną tworzą alegorię życia politycznego i społecznego. Konkurenci nie chcą jedynie zabrać truflarzom źródła dochodu. Pragną, by po latach szczęśliwego życia zaznali bólu. To pragnienie nie wynika z żadnych racjonalnych przesłanek, lecz tkwi w odwiecznych grzechach ludzkości. 

Praca nad filmem trwała kilka lat. Reżyserzy Michael Dweck i Gregory Kershaw zdobywali zaufanie bohaterów ludzkich i zwierzęcych. Na głowach psów umocowali kamery, które niczym kultowe filmy BBC o ptakach wprowadzają nas w codzienne rytuały zwierząt. Możemy usłyszeć ich oddech i patrzeć na otoczenie ich oczami.

Maria prosi, by jej mąż Carlo zaprzestał poszukiwania trufli nocą. – Jeśli upadam, to jest to mój bó– odpowiada mężczyzna. W filmie wiele jest tak wymownych scen.

John Douglas Pettigrew, profesor Uniwersytetu Queensland w Australii, pisał, że nasz mózg ma zdolność podziału świata na dwie odrębne strefy – peripersonalną i ekstrapersonalną. Przestrzeń peripersonalna obejmuje wszystko, co w zasięgu naszych rąk – nasze nawyki i przyzwyczajenia. 

Przestrzeń ekstrapersonalna jest poza naszym zasięgiem. Wszelkie spotkania z tą przestrzenią mogą nastąpić tylko w przyszłości, wymagają pokonania drogi oraz poświęcenia czasu. Może być to planowanie urlopu lub kupno nowych rzeczy. Daniel Liberman i Michael Long podkreślają, że ta przestrzeń wymaga planu zdobycia. 

(Fot. Materiały prasowe)

Nasz mózg zaprojektowany jest tak, że do tych dwóch przestrzeni mamy zupełnie odrębne związki chemiczne. Jest to podział fundamentalny w życiu człowieka. Inne obwody są angażowane, gdy pragniemy danej osoby, a inne, gdy jesteśmy z nią w związku.

Oglądając film, miałam wrażenie, że mężczyźni z Piemontu w doskonały sposób przeszli od młodzieńczych pragnień do umiejętności pielęgnowania tego, co bliskie. Konsumpcyjny świat nastawiony jest na wszystko, co poza nami. Kreuje coraz większe potrzeby i pragnienia. Tworzy wiarę w kapitalizm. A według mnie także wiarę w słuszność siły pieniądza i dyskryminacji płacowej. Skutkiem jest poczucie nieustannego zagrożenia lub – w komfortowej sytuacji – chęć zaspokajania kolejnych pragnień.

Film pokazuje świat ludzi wyrzekających się obietnic na rzecz tego, co im bliskie, a więc wymagające troski. Truflarze chcą każdego dnia być o krok lepsi w swoim fachu, doprowadzić rytuał do doskonałości, jednocześnie dbając o najbliższych. 

– Mężczyzna zapytał, czy sprzedam mu Birbę. Odparłem, że nigdy jej nie sprzedam. Wyjął książeczkę czekową. Powiedział, że da mi czek in blanco – mówi Aurelio. – Gdy przyjechali do mnie do domu, spytałem, czy mają dzieci. Przytaknęli. Zróbmy tak, powiedziałem. Wrócicie tu jutro. Pójdę do banku i podejmę 50 tys. euro w gotówce. Czy wtedy sprzedacie mi dzieci? 

Justyna Kopińska
  1. Ludzie
  2. Opinie
  3. Justyna Kopińska: Włoski przepis na szczęście
Proszę czekać..
Zamknij