Przyrządza grzanki na dziesiątki sposobów, smaży omlety, jest przy tym nonszalancki, radosny, a na koniec krótkich filmów, w których prezentuje swoje dania, puszcza oczko. Volodymyr Testardi ma setki tysięcy fanek i fanów na Instagramie. Podziwiają nie tylko przepisy, lecz także kucharza.
„Ożeń się ze mną!”, „Schrupiesz mnie na śniadanie?”, „Zakochałam się od pierwszego mrugnięcia” i najczęściej pojawiający się komentarz „Are You Real?” – Instagram Volodymyra zasypywany jest tego typu wyznaniami i to w każdym możliwym języku świata. Konto Vovy dotyczy gotowania, a konkretniej – przepisów na szybkie śniadania i romantyczne kolacje.
Wbrew jednak temu, co sugerują liczne fanki i fani – bo w niespełna dwa miesiące Testardi zgromadził ponad 200 tysięcy obserwatorów na Instagramie, Vova jest jak najbardziej prawdziwy. I naprawdę potrafi gotować, co może potwierdzić dyplomem. Odebrał solidne wykształcenie gastronomiczne. Najpierw ukończył technikum w swoim rodzinnym mieście Iwano-Frankiwsku a potem wyjechał do Lwowa, by na tamtejszym uniwersytecie studiować technologię żywności. W Warszawie mieszka od kilku lat i przez ten czas zdążył pracować w wielu restauracjach – od popularnych neapolitańskich pizzerii po lokale serwujące fine dining. Profil na Instagramie to pomysł jego dziewczyny – Kingi. Jak na kucharza przystało, poznał ją w kuchni. A dokładniej przez witrynę jednego z lokali, w którym pracował. On za szybą szykował dania, a ona mijała to miejsce codziennie w drodze do pracy. Przez rok niewinnie machali i uśmiechali się do siebie, aż w końcu umówili się na randkę. Od tego czasu Vova codziennie zaczyna i kończy dzień gotowaniem dla Kingi. Długo to był ich prywatny rytuał, aż w końcu postanowili podzielić się nim na Instagramie. Bo czy jest coś lepszego niż dania przygotowane przez kogoś zakochanego?
Druga młodość kromki chleba
– Gotuję od dziecka. Moje pierwsze wspomnienia to wspólne przyrządzanie posiłków z ojczymem – opowiada Vova, który choć wychował się w Ukrainie, to dorastał otoczony włoskimi smakami. – Ojczym nie był profesjonalnym kucharzem, ale po prostu kochał jeść. Pochodził z Włoch, gdzie kultura jedzenia jest na bardzo wysokim poziomie. Cieszę się, że dorastałem w domu, gdzie jedzenie przygotowuje mężczyzna, bo dzięki temu gotowanie przyszło mi naturalnie. Rodzice większość czasu spędzali we Włoszech, gdzie pracowali, a do domu przyjeżdżali raz na kilka miesięcy. Zawsze obładowani jedzeniem. 20 lat temu w Ukrainie nie można było dostać włoskich produktów, więc wszystko przywozili ze sobą. Moje dzieciństwo ma smak parmezanu, włoskich aromatycznych wędlin i makaronu – dodaje z rozmarzonym wzrokiem Vova. I wspomina, że choć kocha włoską kuchnię, zawsze ciągnęło go do eksperymentów. Już jako dziecko lubił doprawić sobie barszcz parmezanem, wzorując się na minestrone czy dodać do tradycyjnych pierogów kapary. Kiedy rodzice wyjeżdżali, stery w kuchni przejmował Volodymyr. Codziennie po szkole szykował obiad dla swoich starszych sióstr, które się nim opiekowały. Gotowanie bez dozoru dorosłych pomogło mu rozwinąć skrzydła. W kuchni nie zna ograniczeń i tak też gotuje na Instagramie.
– Moje przepisy inspirowane są klasycznymi smakami, ale zawsze zawierają jakiś twist. Weźmy na przykład kanapkę z jajkiem i anchois. To bardzo popularne we Włoszech połączenie, które przełamałem mascarpone i smażonym porem. Drobna rzecz, a sprawia, że nagle klasyczna bruschetta przenosi się w inny wymiar. Gotując, zawsze staram się trzymać zasady, że idealne danie musi w sobie łączyć chrupkość i kremowość, być słone i słodkie, a na końcu przełamane czymś kwaśnym. Bo kwaśny smak otwiera kubki smakowe. Dlatego w moich przepisach jest tak dużo cytrusów – tłumaczy Testardi i żartuje, że wszystkie jego śniadania można zrobić w kwadrans, o ile wcześniej wyfiletuje się pomarańcze. Bez nich nic nie smakuje tak samo dobrze, ale obieranie ich i wycinanie skórek to parszywa i żmudna robota. – Moja kuchnia dużo czerpie z fine diningu, ale staram się go przełożyć na język zwykłego człowieka. Na Instargamie nie chcę popisywać się trudnymi technikami, tylko pokazywać, jak w prosty sposób zrobić coś efektownego. Dlatego tak dużą wagę przykładam do wyglądu potrawy. Chcę, żeby była dopracowana w najmniejszym szczególe, więc liczy się każda pistacja czy plasterek cytryny – mówi z uśmiechem. Do jego najpopularniejszych przepisów należy penne z serkiem philadelphia, szpinakiem i awokado, pistacjowe tiramisu czy grzanka z burratą, gruszką w miodzie i jalapeno. Grzanki to z resztą jego znak firmowy. Sam może jeść je na okrągło, więc chętnie wymyśla kolejne przepisy. – Lubię bawić się smakiem i teksturą, a kromka chleba to idealny podkład pod takie eksperymenty. Poza tym grzankę robi się szybko i zwykle każdy ma w domu kromkę. Nawet jeśli jest przedwczorajsza, to po wrzuceniu na patelnie zyskuje drugą młodość. I chrupkość, którą uwielbiam – tłumaczy.
Bez scenografii, z wielką pasją
Jego konto na Instagramie na razie jest pełne włoskich smaków, bo, jak twierdzi Vova, to najprostsza kuchnia. Wymaga jedynie dobrych składników. Ale w przyszłości ma zamiar wrócić do korzeni i przygotować również ukraińskie dania. Na razie szykuje przepis na banosz – tradycyjną potrawę z jego rodzinnych stron, która przypomina włoską polentę. Robi się ją również z mąki kukurydzianej, tyle że grubo mielonej i dodaje się do niej lokalny nabiał: twaróg, bryndzę i kwaśną śmietanę. Zwykle serwowana jest ze skwarkami, ale te raczej nie pojawią się u Vovy. – Kinga nie je mięsa, a że gotuję dla niej, to raczej nie planuję przygotowywać dań, które nie są wegetariańskie – mówi Vova i bez zająknięcia wyznaje, że jego ulubionym składnikiem w kuchni jest miłość. Bez niej nie ugotowałby nic. I rzeczywiście, widać to na każdym zdjęciu i filmie na jego profilu. Co nie dziwi, bo za obiektywem zwykle stoi Kinga, rejestrująca ich codzienne gotowanie. Nie ma w tych ujęciach scenografii. Vova faktycznie przygotowuje jedzenie z taką pasją, jaką można dostrzec na zdjęciach, zwykle ubrany w białą koszulę. Nawet jego firmowe mrugnięcie, kończące każdy film, jest dziełem przypadku, a nie planu. Po prostu mrugnął do Kingi, a ona się w tym rozkochała, bo trzeba przyznać, że mruga z wyjątkową gracją. A że innym kobietom też się to podoba? Na to Vova nie zwraca uwagi. Bo choć codziennie dostaje propozycje matrymonialne, niczego nie jest tak pewien, jak swojej miłości do Kingi. Fankom cierpliwie więc odpisuje, że jest szczęśliwie zakochany. Codziennie ich przybywa, zatem chyba tak bardzo nie przeszkadzają im odpowiedzi Vovy. W końcu to Instagram, nie prawdziwe życie, można sobie marzyć.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.