Znaleziono 0 artykułów
02.09.2023

„Biedne istoty” Giorgosa Lanthimosa ze znakomitą rolą Emmy Stone

02.09.2023
Emma Stone w filmie Biedne istoty, reż. Yorgos Lanthimos / Fot. Materiały prasowe

Na Giorgosa Lanthimosa można liczyć. Grek po raz kolejny udowadnia, że nie ma takiej siły, która by go utemperowała. „Biedne istoty” to film zrobiony dla hollywoodzkiej wytwórni Searchlight, ale na ekranie ani przez moment nie czuć, żeby studio dyktowało reżyserowi warunki. Powstało zachwycające, radykalne i niepoprawne politycznie kino. Jak dotąd – to jeden z najlepszych filmów roku.

Doktor Godwin Baxter – w skrócie God, czyli Bóg – nie miał łatwego życia. Oddany nauce ojciec wykorzystywał go jako królika doświadczalnego. Przeprowadzał na nim wyjątkowo okrutne eksperymenty. Przebijanie palca gwoździem czy przypalanie żelazkiem genitaliów to tylko niektóre z nich. Okrucieństwo jednak zahartowało Goda – poznajemy go, gdy na lekcji anatomii wyciąga wątrobę z ciała człowieka. Jest wziętym badaczem, na którego trudno patrzeć z powodu poszarpanej bliznami twarzy (zasługa ojca). Życia prywatnego właściwie nie ma, bo – jak tłumaczy swojemu asystentowi – przez ojca został eunuchem.

„Biedne istoty” wprawiają w osłupienie

Emma Stone w filmie„Biedne istoty”, reż. Giorgos Lanthimos (Fot. Materiały prasowe)

Jednym z najważniejszych osiągnięć Godwina Baxtera jest zmartwychpowstanie Belli – kobiety, która w zaawansowanej ciąży skoczyła z londyńskiego Tower Bridge do rwącej rzeki. Jej mózg obumarł, ale ciało (w nosie miała haczyk rybacki) wykazywało jeszcze funkcje życiowe. Przetrwał też płód, co zachęciło badacza do skomplikowanej operacji – niczym doktor Frankenstein mózg dziecka wszczepił w czaszkę Belli. Efekt to dorosła kobieta, która zachowuje się jak berbeć.

Początkowe sceny „Biednych istot” wprawiają w osłupienie. Lanthimos zabiera nas do domu naukowca, gdzie pies z głową gęsi czy kurczak z głową świni biegają po posadzce i ogrodzie, a doktor Baxter przy obiedzie wypuszcza z ust wielkie, metaliczne bańki. Ale to od Belli w kapitalnej interpretacji Emmy Stone nie da się oderwać oczu. Aktorka nie idzie na łatwiznę, nie ogranicza się do tego, żeby „po dziecięcemu” mówić, tylko wczuwa się w rolę całą sobą.

Emma Stone: Stać ją na więcej niż amerykańskie blockbustery

Emma Stone w filmie „Biedne istoty”, reż. Giorgos Lanthimos (Fot. Materiały prasowe)

To, jak w przeciągu chwili potrafi przejść z radości w złość, pokazuje, jak świadomą własnego ciała jest osobą. Gra tikiem, gestem, a nawet oczami, których źrenice powiększają się w ekscytacji i kurczą, gdy popsuje się jej humor. Uczy się chodzić i mówić. W tym świecie „Biednych istot” wszystko jest przerysowane, a panującą tu logikę trzeba brać na wiarę. Dzięki roli Emmy Stone nie ma z tym problemu. W jej zachowaniu nie ma fałszu. Jej upór i ciekawość świata widać nawet w zabawnych momentach, choćby wtedy, gdy tłucze słoje w laboratorium swojego stwórcy, bo – wbrew zakazowi – chce wyjść na zewnątrz. Oglądając tę kreację, przypomniałem sobie rewelacyjną Emily Watson w „Przełamując fale” Larsa von Triera.

Emma Stone przypomina tą rolą, że stać ją na znacznie więcej niż amerykańskie blockbustery w rodzaju „Cruelli” czy „Niesamowitego Spider-Mana”. Z Lanthimosem, z którym pracują już czwarty raz, stworzyła świetny duet. Widać, że ufa mu bez reszty. Sceny, w których Bella odkrywa masturbację, to majstersztyk. W interpretacji mniej zaangażowanej aktorki mogłyby się zamienić w greps o seksie. Stone gra je tak, że to nie ona jest śmieszna, tylko reakcje otoczenia przerażonego sytuacją, bo przecież „w ten sposób nie zachowują się cywilizowani ludzie, tylko zwierzęta”.

„Biedne istoty” to ciekawy głos w dyskusji o ciałach kobiet

„Biedne istoty”, reż. Giorgos Lanthimos (Fot. Materiały prasowe)
Emma Stone w filmie „Biedne istoty”, reż. Giorgos Lanthimos (Fot. Materiały prasowe)

Giorgos Lanthimos stworzył feministyczny film, ale na swoich zasadach. „Biedne istoty” są ciekawym głosem na temat dyskusji wokół ciał kobiet, które należą przecież wyłącznie do ich właścicielek, a roszczą sobie, również w filmie, do nich prawa przede wszystkim mężczyźni. Gdy Bella trafia do burdelu, gdzie eksperymentuje z mężczyznami najróżniejszego typu, jednocześnie zaczytując się w książkach wybitnych filozofów, faceci z jej otoczenia wariują. Ona nie ma problemu z tym, co robi, za to zakochany w niej Duncan Wedderburn dostaje obłędu, kiedy tylko wyobrazi sobie mężczyzn, z którymi zabawiała się jego ukochana.

Sceny seksu w „Biednych istotach” to osobny wątek. Są odważne. Kamera koncentruje się na nagim ciele i rozkoszy bohaterki, co z pewnością zawyży wiek przyzwolenia na oglądanie filmu w kinach. To kolejny dowód na niezależność Lanthimosa – Hollywood nie lubi, kiedy na seanse nie mogą przyjść nastolatkowie, jedni z najczęstszych bywalców kina. Reżyser mówił w Wenecji, że gdy na planach zaczęli się pojawiać koordynatorzy intymności, bał się, że zaczną cenzurować wyobraźnię twórców. – Kręcąc „Biedne istoty”, przekonałem się jednak, że jest inaczej. Mogłem sobie pozwolić na więcej niż zwykle – opowiadał na konferencji prasowej. – Emma musiała pozbyć się wstydu i doskonale to rozumiała. Szkoda, że nie ma jej tutaj z nami, tylko to ja muszę zabierać głos w jej sprawie.

Czy Emma Stone odbierze nagrodę w Wenecji?

Emma Stone nie przyleciała do Wenecji z powodu strajku amerykańskich scenarzystów i aktorów. W tym roku na Lido nie ma gwiazd, czerwone dywany nie wzbudzają aż takiego zainteresowania widzów, którzy na poprzednich edycjach potrafili godzinami czekać na ukochanych aktorów. Ciekawe, czy Stone przyleci na festiwal, jeśli dostanie nagrodę za najlepszy występ aktorski. Szanse na wyróżnienie ma ogromne, bo w kuluarach komentuje się w zasadzie tylko jej występ.

„Biedne istoty”, reż. Giorgos Lanthimos (Fot. Materiały prasowe)

Willem Dafoe i Mark Ruffalo dotrzymują jej kroku. Ten pierwszy schowany za tonami makijażu i prostetyczną charakteryzacją wygląda upiornie i demonicznie, ale gra doktora Baxtera tak, że nie ma się wrażenia, jakby urwał się z horroru. Ruffalo z kolei daje prawdziwy popis – jego Duncan jest pewnym siebie gburem przekonanym, że jest najlepszym kochankiem w mieście. „Skąd mogę o tym wiedzieć, skoro nie spałam z nikim innym?” – pyta go prostolinijnie Bella. Po „Biednych istotach” chcę oglądać Ruffalo już wyłącznie w rolach niecnych łobuzów.

Giorgos Lanthimos znakomicie puentuje sceny. Jego film to właściwie kawalkada uszczypliwości i zgryźliwości. Nie brakuje również tekstów, które zwolenników poprawności politycznej mogą przyprawić o mikrozawał. „Co za piękna debilka!” – zachwyca się Bellą asystent doktora Baxtera. Grecki twórca eksploruje poważne tematy (są filozoficzne dysputy o kondycji społeczeństwa), ale zanurza je w oceanie wysmakowanego absurdu. Na powierzchnię wypływa dobitny przekaz, jakim jest upominanie się o wolność. Dla Belli to ona jest najważniejsza – zarówno w łóżku, jak i w życiu.

Otoczenie stara się wmówić Belli, że jest ograniczona. Po seansie „Biednych istot” jest jasne, że na pewno nie ona.

Film „Biedne istoty” trafi do kin 8 grudnia.

Artur Zaborski, Wenecja
Proszę czekać..
Zamknij