Znaleziono 0 artykułów
16.12.2022

Najlepsze albumy 2022 roku

16.12.2022
(Fot. materiały prasowe)

To był dobry rok dla muzyki. Od nowego albumu Beyoncé po elektroniczne eksperymenty The Weeknd – wybieramy 10 najlepszych płyt mijającego roku.

The Weeknd „Dawn FM”: Dzieło sztuki

 

Piąty album The Weeknd to dowód na to, że nie ma gatunku, z którym artysta by sobie nie poradził. W rytm tanecznych utworów stylizowanych na przeboje retro słuchamy o depresji, uzależnieniu i samotności muzyka na szczycie. Kanadyjczyk ubiera trudne doświadczenia w taneczne kawałki, jednocześnie dbając o to, by każdy z nich był unikatowy. Album dopełnia starannie przemyślana warstwa wizualna – „Dawn FM” to zaproszenie do zupełnie nowego muzycznego uniwersum artysty.

Beyoncé „Renaissance”: Niech żyje bal!

 

„Renaissance” nie jest może najlepszym albumem w dorobku artystki, ale zdecydowanie najlepszym do tańca. I wydaje się, że taki cel przyświecał Beyoncé – dać fanom odrobinę radosnego eskapizmu w obliczu kolejnych końców świata. Na płycie królują taneczne przeboje inspirowane złotą erą disco, eklektyczne brzmienia i proste, zapętlone teksty, których nie sposób zapomnieć. Jak przystało na gwiazdę tego kalibru, nie obyło się bez kontrowersji. Siódmy studyjny krążek artystki podzielił zarówno fanów, krytyków, jak i samą branżę.

Rosalía „Motomami”: Mieszanka stylów

 

Trzeci album Rosalíi to oda do zmiany, która jest nieodłączną częścią pracy twórczej. Dlatego symbolem „Motomami” jest motyl. – Niczym motyl wciąż staję się na nowo – śpiewa hiszpańska artystka w otwierającym album „Saoko”. Rosalía uosabia nowe pokolenie muzyków (i ich odbiorców), którzy za nic mają sobie dawne podziały na sztukę wysoką i niską. W tekstach równie chętnie czerpie z katalońskiej poezji, jak z internetowych wirali. Na płycie swobodnie nawiguje nie tylko między gatunkami muzycznymi, lecz także językami i inspiracjami.

King Princess „Hold on Baby”: Tęczowe historie

 

Gdy w 2019 roku ukazał się debiutancki album King Princess, krytycy natychmiast okrzyknęli ją wschodzącą gwiazdą nowej generacji, a fani – tęczową ikoną. Jako wyoutowana lesbijka i osoba niebinarna artystka najchętniej śpiewa o queerowej miłości, szukaniu siebie i wolności ekspresji. Choć zdaje sobie sprawę, że rzeczywistość jest daleka od ideału, chce skupić się na pozytywnym przekazie. Zwłaszcza że sama jest szczęśliwie zakochana w artystce Quinn Wilson. Dlatego na „Hold on Baby” nie brakuje romantycznych kawałków, których będziemy słuchać jeszcze długo po tym, jak pożegnamy 2022 rok.

Maggie Rogers „Surrender”: Magia miejsca

 

Drugi album Maggie Rogers jeszcze przed premierą zyskał status kultowego. A to za sprawą miejsca, w którym został nagrany. Rogers pracowała nad „Surrender” w założonym przez samego Jimiego Hendrixa kultowym studiu Electric Lady Studios, którego stałymi bywalcami byli David Bowie, Stevie Wonder i Daft Punk. – Brakujące kawałki nagrywałam w garażu rodziców – śmieje się artystka. Spotkanie tych dwóch przestrzeni dobrze ilustruje kierunek, w którym zmierza współczesny pop. Rogers godzi pozorne przeciwieństwa, wymykając się dawnym podziałom i odczarowując muzykę popularną tak, by lepiej odpowiadała doświadczeniom nowego pokolenia słuchaczy.

Piotr Zioła „Wariat”: Wielki powrót

 

Niedługo po premierze debiutanckiego albumu „Revolving Door” z 2016 roku Piotr Zioła zniknął ze sceny, by powrócić kilka lat później z nową płytą. „Wariat” to eklektyczna mozaika dźwięków, czasów i osobistych historii dojrzałego artysty. Album jest owocem eksperymentów i wychodzenia ze strefy komfortu z szacunkiem dla dotychczasowego dorobku. Nadal słychać tu instrumentalny wielogłos, który stał się znakiem rozpoznawczym Zioły, ale podkręcony o dźwięki syntezatorów. Dzięki temu utwory zyskują nowy, oparty na beatowości rytm, balansując na pograniczu muzyki elektronicznej, popu i rocka.

Björk „Fossora”: Jedyna w swoim rodzaju

 

Największa awangardzistka naszych czasów powróciła z dziesiątym albumem studyjnym, który wielu krytyków nazywa jednym z najlepszych w jej dorobku. „Fossora” jest owocem pandemii, którą artystka spędziła na rodzinnej Islandii. Stąd tak wiele miejsca poświęciła doświadczeniu samotności, stracie i żałobie, która była dla niej punktem wyjścia do pracy – na rok przed pandemią odeszła mama Björk, Hildur Runa Hauksdóttir. Artystka zderza te trudne doświadczenia z pełną nadziei muzyką islandzkiej orkiestry i własnymi dźwiękowymi eksperymentami. Osobisty charakter „Fossory” dopełniają gościnne występy jej dzieci, Sindriego i Ísadóry.

Kendrick Lamar „Mr. Morale & the Big Steppers”: Artysta w terapii

 

Po sukcesie „Damn.” Kendrick Lamar postanowił dać sobie chwilę na odpoczynek i refleksję nad następnym krokiem. Raper wykorzystał ten czas na terapię i to ona zainspirowała go do napisania „Mr. Morale & the Big Steppers”. Artysta opowiada m.in. o doświadczeniu dziecięcej i generacyjnej traumy oraz o sławie. Jak przystało na laureata Pulitzera, Lamar układa życiowe historie w poetyckie opowieści, grając konwencją i słowami. Dla kontrastu warstwa muzyczna została okrojona do niezbędnego minimum, choć usłyszymy tu inspiracje jazzem, trapem i soulem.

Lizzo „Special”: Zastrzyk energii

 

Debiutancki album Lizzo uczynił z niej natychmiastową gwiazdę, ale to „Special” przypieczętowało jej status idolki nowego pokolenia. Na płycie artystka miksuje pop z funkiem, serwując idealną mieszankę optymistycznych kawałków o samoakceptacji, dystansu do społecznych oczekiwań i nadziei na zmianę. Nic dziwnego, że „Special” była jedną z najczęściej słuchanych płyt mijającego roku. Wszyscy potrzebowaliśmy tego zastrzyku energii. Oby starczył nam do premiery następnego albumu artystki.

Harry Styles „Harry’s House”: Esencja wakacji

 

To album artysty, który wie, czego chce. Wszystkie piosenki z „Harry’s House”, choć różne, utrzymane są w podobnym stylu, a ich siła tkwi w subtelnych różnicach rytmu czy doboru słów. Widać tu pracę, którą Harry Styles włożył w szukanie nowych dźwięków. Na płycie każdy znajdzie coś dla siebie – od romantycznych ballad po gwarantowane przeboje w popowym klimacie podkręconym o new wave. Połączenie czarujących w swojej prostocie tekstów z chwytliwą melodią sprawia, że „Harry’s House” to idealna oda do lata, które nigdy się nie kończy.

Julia Właszczuk
Proszę czekać..
Zamknij