Znaleziono 0 artykułów
02.03.2019

Hotel Sacher: Belle époque w sercu Wiednia

02.03.2019
Hotel Sacher (Fot. Materiały prasowe)

Od prawie 150 lat wiedeński hotel Sacher uosabia to, co w stolicy Austrii najlepsze – gościnność, doskonałą kuchnię i kosmopolitycznego ducha. A wszystko zaczęło się od tortu upieczonego przez 16-letniego cukiernika.

Na zrobienie pierwszego wrażenia mamy podobno zaledwie krótką chwilę. W przypadku wiedeńskiego grandhotelu Sacher to aż nadto: podłogi i ściany lobby wyłożone są wiekowym drewnem, pod stopami wzorzysty dywan, wokół meble-antyki oraz dzieła sztuki – rzeźby i obrazy. Wnętrze ocieplają rubinowe tapicerki i tłumiące światło abażury. Przy jednym ze stolików dwóch starszych dżentelmenów nachyliło się ku sobie i omawia coś półszeptem. Na blacie przed nimi leży zakleszczona w drewnianą ramkę gazeta i stoją dwie porcelanowe filiżanki. To na pewno jeszcze hotel czy już salon arystokratycznej willi?

– Zdecydowanie hotel. Choć z tym salonem jest całkiem sporo na rzeczy – przytakuje Sandra Artacker, moja przewodniczka po hotelu Sacher. Nosi klasyczną garsonkę i włosy związane w kucyk. Bardzo elegancka, ale daleka od formalizmu w zachowaniu. Uśmiecha się promiennie, czym natychmiast skraca dystans. Częścią „Sacherowej rodziny” jest od trzech lat. Wcześniej pracowała dla dwóch słynnych sieci hotelarskich, których nazwy wymawia tylko na ucho (dyskrecja to w hotelarstwie świętość). – Największa różnica w pracy dla „sieciówek”, nawet tych topowych, oraz tutaj, w hotelu, którym zarządza rodzina, sprowadza się do standaryzacji. Sieci z założenia posługują się rozwiązaniami powtarzanymi w całym hotelu oraz we wszystkich obiektach w kraju czy na świecie. Tutaj wszystko jest niepowtarzalne – zapewnia i zaprasza do windy.

Hotel Sacher (Fot. Materiały prasowe)

Po chwili otwiera jeden z pokoi pięciogwiazdkowego przybytku. Na drzwiach wisi tabliczka z napisem „Kandyd”. – To tytuł operetki Leonarda Bernsteina – Sandra zauważa, że w temacie opery jestem chyba laikiem. Apartamenty w Sacherze „ochrzczono” właśnie nazwami związanymi z operą. Pasuje jak ulał, bo widok z okna pokoju wychodzi na gmach Wiener Staatsoper. Jeden z najsłynniejszych obiektów austriackiej stolicy znajduje się po drugiej stronie ulicy, 50 metrów w linii prostej, może nawet bliżej. Koneserzy sztuki od samego początku stanowili również większość hotelowych gości. Zresztą Eduard Sacher, wywodzący się ze słynnej rodziny restauratorów założyciel obiektu, otworzył go w 1876 roku właśnie pod nazwą Hotel de l’Opéra (nazwę na hotel Sacher zmieniono 20 lat później). Zarobił na niego, prowadząc restaurację i delikatesy, zaopatrujące m.in. dynastię Habsburgów w przysmaki i trunki z całego świata. Idealnie wstrzelił się w okres wielkiego rozkwitu Wiednia, stolicy kosmopolitycznego imperium Austro-Węgierskiego, w którym realizowano wówczas szereg śmiałych projektów urbanistycznych. To wtedy powstała okalająca historyczne centrum Ringstrasse – szeroka arteria, przy której wyrosły budynki stanowiące dzisiaj o uroku miasta. Z pokoi znajdujących się po przeciwnej stronie hotelu widać z kolei Albertinę, galerię z imponującą kolekcją dzieł najsłynniejszych na świecie artystów, w tym Rubensa i Picassa. Gdy zaś rozejrzymy się po okolicy z tarasu na najwyższym, 7. piętrze, okazuje się, że w promieniu kilometra mamy jeszcze ratusz i katedrę św. Szczepana. To samo serce Wiednia.

Alexandra Winkler (Fot. Jakob Gsoellpointner)

Niepowtarzalne DNA

Hotel Sacher (Fot. Materiały prasowe)

Najwyższe piętro dobudowano w ostatnich kilku latach, powiększając liczbę pokoi do prawie 150. Wnętrza na sześciu historycznych kondygnacjach są bardziej klasyczne, dostrojone idealnie do charakteru lobby. W pomieszczeniach na samej górze spuszczono nieco z ekskluzywnego tonu, ale utrzymano dostojny klimat całości. W żadnym miejscu nie ma jednak mowy o niepraktycznym przepychu. – To nie jest muzeum – podkreśla Sandra. – No dobrze, może w jakimś sensie, bo mamy ogromną kolekcję dzieł sztuki, a nawet meble pochodzące z epoki, gdy powstał hotel. Ale wszystko stanowi wyposażenie pokoi, restauracji czy lobby. Przede wszystkim jednak hotel przechodził kilka renowacji. W czasie ostatniej, zakończonej w 2012 roku, gruntownie odświeżyliśmy wnętrza. Nie restaurowaliśmy ich na siłę, zachowaliśmy natomiast ich charakter – objaśnia cel przyświecający pracom. – Unowocześniliśmy również sam obiekt oraz pokoje – dodaje. – Od strony technologii ma wszystko, co znajduje się w budowanych współcześnie hotelach – przechyla lekko głowę w kierunku stacji dokującej dla iPhone’a, która wtopiła się w wystrój jak kameleon.

Hotel Sacher (Fot. Materiały prasowe)

W drodze do windy pokonujemy kilka schodków. Podobne konstrukcje co chwilę wyrastają w korytarzach na każdym piętrze. Nagłe uskoki to pozostałość po historii budynku. Gdy Eduard otwierał hotel, obiekt zajmował tylko jedną z sześciu kamienic tworzących kwartał. Wraz z rozkwitem interesu pojawiała się potrzeba zwiększenia liczby pokoi. Obiekt rósł wszerz, aby ostatecznie zająć wszystkie kamienice. Różnice w poziomach na teoretycznie tych samych piętrach pozostały. Kolejny element niepowtarzalnego DNA Sachera.

„Pani Eduard Sacher”

Wracamy na parter i zaglądamy do restauracji oraz barów. W każdym pomieszczeniu dominuje inny kolor – intensywna czerwień, zieleń lub niebieski. To tzw. trylogia Sachera, kolory, które niezmiennie definiują styl hotelu. W niewielkim pomieszczeniu przylegającym do lobby w oczy natychmiast rzucają się ściany obwieszone szczelnie setkami zdjęć. Najstarsze fotografie lub grafiki pochodzą z końca XIX wieku. – To nasza księga gości – oznajmia Sandra. – W tym pokoju urzędowała Anna Sacher, legendarna właścicielka hotelu. Na zdjęciach są m.in. członkowie rodziny cesarskiej, arystokraci, artyści, magnaci biznesowi, każdy, kto się w czasach Anny, w okresie belle époque, liczył, bo każdy u nas wtedy bywał. To był jeden z jej pomysłów na promocję. Kontynuujemy tę tradycję do dzisiaj, podobnie jak zwyczaj podpisywania się znamienitych osobistości na obrusie, który także zapoczątkowała Anna – przewodniczka rozpoczyna płynnie opowieść o najważniejszym rozdziale w historii hotelu.

Hotel Sacher (Fot. Materiały prasowe)

Anna Sacher (z domu Fuchs) była zjawiskiem pod każdym względem. Urodziła się w 1859 roku, w Leopoldstadt, dzielnicy Wiednia zamieszkanej głównie przez społeczność żydowską. Pracowała jako ekspedientka w delikatesach Eduarda Sachera. Piękna, energiczna i promienna, od razu wpadła mu w oko. Pobrali się w 1880 roku. Anna okazała się utalentowaną organizatorką. Przez 12 lat doskonałe nadzorowała działanie hotelu, firmowanego nazwiskiem męża. Mało kto zdawał sobie jednak z tego sprawę. I pewnie pozostałaby bezimienna, gdyby nie przedwczesna śmierć Eduarda. Co ciekawe, mąż nie przewidział opcji, aby po jego śmierci to właśnie ona zarządzała obiektem. W testamencie polecił ustanowienie nadzorcy, co skazało Annę na trzy lata walki o rodzinny biznes. 

– To nie musiała być jego zła wola– Sandra bierze Eduarda w obronę. – Wynikało to zapewne z ogólnie przyjętych zasad. Nikomu nie mieściło się wówczas w głowie, że kobieta może prowadzić jakiekolwiek interesy. Pamiętajmy, że w tej epoce kobiety miały bardzo ograniczone prawa i możliwości. W ogóle rzadko kiedy wychodziły same z domu, a tu nagle pojawia się na scenie przebojowa Anna, która oświadcza, że będzie prowadziła popularny hotel. To musiał być szok – w jej głosi czuć ogromny zastrzyk energii, jakby dumę z emancypacyjnej postawy patronki Sachera. 

Hotel Sacher (Fot. Materiały prasowe)

Spoglądamy na najsłynniejszą fotografię Anny. Kobieta w jasnej koronkowej sukni i kapeluszu z gąszczem frędzli siedzi w fotelu w wyluzowanej pozie. Jedną ręka podtrzymuje przechyloną głowę, druga zwisa swobodnie. Na kolanach dwa buldogi francuskie, jej ukochana rasa. Anna spogląda w obiektyw ze spokojem i pewnością siebie. Z setek wspomnień wynika, że taka właśnie była i taką pokochali ją goście. Twardo stąpała po ziemi. Była panem domu, jak sama o sobie mówiła. Przez pewien czas podpisywała się nawet „Pani Eduard Sacher”. Musiała, bo płeć oraz pochodzenie zmuszały ją początkowo do udowadniania swoich umiejętności.

Hotel Sacher (Fot. Materiały prasowe)

Od młodzieńczych lat do emerytury

Z czegoś, co postrzegano jako słabość, Anna uczyniła wielkie zalety. Jako kobieta spoza wiedeńskiej śmietanki nie miała uprzedzeń do nikogo i niczego. Hotelowy próg przekraczali na równi katolicy i Żydzi, arcyksiążęta, baronowie, przedstawiciele rodzącej się klasy kapitalistów (np. właścicieli wyrastających w Galicji jak grzyby po deszczu szybów naftowych), a także mało znani jeszcze artyści, w tym młody Gustav Klimt, któremu właścicielka pozwalała płacić w restauracji dziełami, niewiele wówczas wartymi, a dzisiaj osiągającymi zawrotne ceny. Każdy czuł się u niej mile widziany. A przy tym wyróżniony, bo podrzucając prasie łakome kąski, Anna uczyniła z hotelu ulubiony temat rubryk towarzyskich. Jednocześnie do perfekcji opanowała sztukę balansowania między łechtaniem ego swoich gości a trzymaniem w sekrecie historii, które wydarzały się, gdy wystawne przyjęcia wymykały się spod kontroli.

– Anna zarządzała hotelem przez pół wieku. Zdefiniowała jego charakter oraz wartości na zawsze – kończy opowieść Sandra. Nowi włodarze uszanowali styl poprzedniczki. Rodzinność przetrwała kolejne dziesięciolecia i nadal powiewa na sztandarze Sachera. Nie było innej możliwości, bo Alexandra Winkler, przedstawicielka rodu Gürtlerów (w 1934 Hans Gürtler kupił hotel na spółkę z Josefem Sillerem) i obecna współwłaścicielka obiektu, niemalże się w nim wychowała. Doskonale pamięta, że jako dziecko zaglądała do wielkiej kuchni, gdzie uśmiechnięty szef częstował ją pysznościami, z których Sacher słynął od czasów Eduarda. Poznała także osoby, które pracowały tutaj od młodzieńczych lat do emerytury oraz gości, którzy nie wyobrażają sobie Wiednia bez hotelu Sacher. I bez obowiązkowej porcji tortu Sachera.

Tort Sachera (Fot. Materiały prasowe)

Wiener melange

Ach, tort Sachera, cukiernicze dzieło sztuki. To od niego wszystko się zaczęło. Sandra zostawiła tę opowieść na koniec, jak na deser przystało. W 1832 roku Franz Sacher, ojciec Eduarda, otrzymał niespodziewanie bardzo odpowiedzialne zadanie. Trzęsący polityką Austro-Węgier książę Klemens von Metternich zaprosił na obiad kilku wpływowych gości. Zrządzeniem losu szef kuchni akurat poważnie zaniemógł, a Franz, jego zaledwie 16-letni uczeń, musiał go zastąpić. Wielmożne towarzystwo najbardziej ostrzyło sobie apetyty na desery, z których słynęły książęce przyjęcia. W tych okolicznościach Franz mógł albo wiele zyskać, albo bezpowrotnie zaprzepaścić karierę, która nawet się jeszcze nie zaczęła.

– Zyskał wiekopomną sławę – opowieść Sandry kończy się happy endem. – Tort był wyborny. Zawierał dwie warstwy dżemu morelowego, jedną w środku, drugą na wierzchu, a całość oblana była szczelnie czekoladą. Franz podał go z bitą śmietaną, która balansowała słodycz. Ta receptura przetrwała do dzisiaj i jest naszą pilnie strzeżoną tajemnicą.

Siedzimy w kawiarni Sacher Eck. Dookoła wystrój z przełomu wieków, utrzymany w wytwornym rubinowym odcieniu. Na ścianach zgromadzone przez Annę obrazy. Do idealnie trójkątnej porcji tortu moja przewodniczka poleca wiener melange – wiedeńską odmianę cappuccino. Obłędny zestaw. Do kompletu toczące się wokół niespiesznie życie. Mam wrażenie, że cofnęliśmy się w czasie o jakieś 120 lat, a belle époque trwa tu nadal.

Hotel Sacher (Fot. Materiały prasowe)

 

Dawid Iwaniec
Proszę czekać..
Zamknij