Znaleziono 0 artykułów
09.02.2020

Longchamp jesień-zima 2020-2021: Lata 70. wiecznie żywe

09.02.2020
(Fot. Getty Images)

Francuzka Sophie Delafontaine złożyła hołd mieszkankom Nowego Jorku sprzed 50 lat – artystkom, feministkom, kobietom pracującym. Jednocześnie stworzyła jednak kolekcje dla współczesnych dziewczyn, oferując im ubrania, które można nosić do biura, na drinka i w weekend. 

Markę Longchamp znają nie tylko insiderzy. Trudno się dziwić, że jest na ustach wszystkich, skoro to właśnie jej logo zdobi jedną z najbardziej kultowych it-bags w historii mody. Le Pliage jest nie tylko szlachetna w formie, ale i niezwykle uniwersalna. Może być dodatkiem na wieczór, shopperką na co dzień, bagażem na weekendowy wypad. Ale dom mody Longchamp ma do zaoferowania znacznie więcej, co udowodniła Sophie Delafontaine kolejnym nowojorskim pokazem. 

(Fot. Getty Images)

Projektantka kultowy model pokazuje w zupełnie nowej odsłonie, m.in. w srebrnej wersji, lśniącej niczym dyskotekowa kula. Lansuje też alternatywy dla tej it-bag, przede wszystkim, równie wszechstronną Rouseau. Ale kto zatrzyma się na podziwianiu akcesoriów Longchamp, choć są skrojone na miarę naszych czasów, nie pozna pełni możliwości marki. Na nowojorskim pokazie można się było przekonać, że Delafontaine z wdziękiem wpisuje się w tendencję do uwspółcześniania retro. 

(Fot. Getty Images)

W swoich poszukiwaniach sięgnęła do lat 70. Dla Nowego Jorku to była epoka przełomowa. Po cukierkowych latach 50., gdy rola kobiet miała ograniczać się do perfekcyjnych pań domu, a potem wstrząsie rewolucji obyczajowej lat 60., formowała się nowa kobiecość. W latach 70. kobiety masowo poszły do pracy, wyzwoliły się z okowów, zaczęły funkcjonować niezależnie od dzieci, mężczyzny, rodziny. Potrzebowały więc odpowiedniego munduru, który pozwoliłby im stawić czoła wyzwaniom współczesności. Delafontaine wzięła więc na warsztat podstawowe elementy garderoby tamtej epoki, by podkreślić, że wciąż korzystamy ze zdobyczy tamtego pokolenia, a z drugiej, że nasza walka o równouprawnienie wciąż się jeszcze nie zakończyła. 

(Fot. Getty Images)

Łatwiej jednak rozbijać patriarchat od środka w dających siłę ubraniach Longchamp. Na pokazie wyróżniały się skóry i futra, czernie i czerwienie, geometryczne wzory i cętki. Obok płaszczy w panterkę pojawiły się trencze z lakierowanej skóry, a także peleryny, a obok skórzanych małych czarnych – kuloty, najpopularniejszy bodaj fason lat 70. Dla tych, którzy kiepsko znoszą nowojorski mróz, projektanta przygotowała puchowy płaszcz, a dla dziewczyn, które marzą o szalonych nocach w Studiu 54 – suknie łączące koronki ze skórą. Ten nienachalny seksapil miesza się z bardzo luksusowym wcieleniem eklektyzmu. Właściwie każda sylwetka z pokazu mogłaby znaleźć się także w szafie trzydziestoletniej Polki, która poszukując własnego stylu, z szacunkiem odnosi się do dorobku przeszłości. 

Anna Konieczyńska
Proszę czekać..
Zamknij