Znaleziono 0 artykułów
24.08.2020

Big Book Festival 2020: Bliskość, otwartość, zaufanie

24.08.2020

 

Anna Król i Paulina Wilk (Fot. materiały prasowe)

Big Book Festival 2020 odbędzie się w najbliższy weekend pod hasłem „Czysta miłość”. Z twórczyniami wydarzenia, Anną Król i Pauliną Wilk, rozmawiamy o najważniejszych punktach programu. – Literatura to kompletnie inny język niż polityka. Nie uprawiamy polityki, ale działamy z pełną świadomością nastrojów społecznych – mówią. 

Pamiętacie pierwszą samodzielnie przeczytaną książkę? 

Paulina: „Przygody Scyzoryka” Hanny Ożogowskiej o małym chłopcu, Cezarym Fabiańskim, który idzie do szkoły. Kocham ją do dzisiaj, choć niewiele z niej pamiętam.

Anna: Moje pierwsze książki to baśnie braci Grimm i Andersena, seria o doktorze Dolittle Hugh Loftinga i „Ferdynand Wspaniały” Ludwika Jerzego Kerna. 

(Fot. materiały prasowe)

A jest jakaś książka, którą zawsze macie na stoliku nocnym?

Anna: Nie traktuję książek jako talizmanów, ale mam na półce całe mnóstwo tych, które przeczytałam więcej niż raz. Mogłabym je oddać, ale dobrze się czuję, gdy są blisko mnie. W czytaniu podoba mi się to, że lektury układają się w nieprzewidywalne puzzle z klasykami, lekturami szkolnymi i nowościami. Niektóre książki z dawnych lat dopiero teraz wydają mi się interesujące. To pokazuje moją literacką drogę.

Paulina: Zawsze muszę mieć przy sobie „Wojnę i pokój”. Gdy jest Tołstoj, wszystko jest w porządku. Niektóre książki są dla mnie jak kamienie milowe, chociażby te Dubravki Ugrešić. Jestem zosią samosią. Gdy wszyscy coś czytają, to ja tej książki nie tknę. Poczekam dwa lata, a potem z opóźnieniem odkryję dla siebie mistrza, którego wszyscy już znają. Potrzebuję tej intymności samodzielnego odkrywania literatury.

Bestsellerów unikacie?

Anna: Mam na tyle duże doświadczenie czytelnicze, że jestem w stanie ocenić, czy książka coś wniesie w moje życie. Ale zdarza mi się z czystej ciekawości przeczytać coś, co nie jest ani ważne, ani wartościowe. Choćby po to, żeby wyrazić opinię. 

Paulina: Dla mnie każdy bestseller jest barometrem czasów. Przecież z jakiegoś powodu podoba się właśnie teraz. 

A co wam dała literatura w pandemii? Czytałyście więcej niż zwykle? 

Anna: Ja czytałam tyle co zawsze, może trochę więcej o zbrodniach (śmiech). Udostępniałyśmy na naszych profilach w mediach społecznościowych więcej rekomendacji i recenzji. Angażowałyśmy też innych ludzi: artystów, twórców, pisarzy, do mówienia o roli literatury w ich życiu. Książek kupowało się na pewno więcej. Mimo napięcia ten czas był dla nas radosny, bo ludziom chciało się czytać – byli zainteresowani nowościami i starociami. 

Paulina: Książki stały się przestrzenią dobrych emocji. Ja szukałam książek, które dają podstawy do wiary w ludzi. 

Magda Umer gościem Big Book Festival (Fot. materiały prasowe)

Jak udało wam się zorganizować festiwal w czasie pandemii?

Paulina: Tak naprawdę zrobiłyśmy festiwal drugi raz od początku. Zawsze staramy się o aktualność – tematu, spotkań i wydarzeń specjalnych, które są niepowtarzalne, dotykają żywych tematów, powinny ludzi wzruszać, śmieszyć, budzić.

Anna: Aktualność łączy się u nas zawsze z uniwersalnymi tematami. Pomysł tegorocznego wydarzenia narodził się w grudniu 2019 roku, kiedy nikomu nie śniła się pandemia. Ale założenie było podobne – dać ujście emocjom i frustracjom. 

Oprócz festiwalu świadectwem czasów będzie mural Márqueza na murze przy Big Book Cafe…

Anna: „Miłość w czasach zarazy”, wyrażającą ducha czasów, wybrali nasi fani. Mural stworzył potem Mikołaj Rejs. To nasz sposób na wprowadzanie literatury do przestrzeni miasta.

Paulina: Tworzymy ślady w przestrzeni. Chcemy budować ciągłość i stałość – miasto dzięki temu może o nas mówić. 

Festiwal to już tradycja. Co się zmieniło od pierwszej edycji z 2013 r.?

Anna: Przy pierwszym festiwalu mnóstwo było ekscytacji, radości, oczekiwania. To się właściwie nie zmieniło. Już wtedy podobała nam się możliwość zaangażowania ludzi z różnych dziedzin kultury do wspólnego projektu. 

Paulina: Bardzo szybko miałyśmy poczucie, że festiwal to strzał w dziesiątkę. Trafiłyśmy w bardzo określoną potrzebę. Chciałyśmy, żeby Warszawa miała wielkomiejski, ekscytujący, kosmopolityczny festiwal, w którym literatura jest platformą do rozmowy. Okazało się, że nie byłyśmy w tej potrzebie odosobnione. Już przy pierwszej edycji nie miałyśmy problemu z zaproszeniem gości. Zgadzali się właściwie od razu. Tegoroczny festiwal w tej trudnej rzeczywistości możemy zorganizować tylko dlatego, że mamy długoletnie doświadczenie. Bardzo wielu organizatorów wielu wydarzeń kulturalnych zdecydowało się ich nie robić lub wybrało wersję wyłącznie online. My chcemy, żeby ten festiwal wyzwolił energię społeczną. Był spotkaniem, szczególnie teraz, gdy brakuje nam otwartości i bliskości. Chcemy przekroczyć granicę między odbiorcami a twórcami. Główną wartością festiwalu jest atmosfera. Uczestnicy czują, że na festiwalu są u siebie. Czują się bezpiecznie. Wiedzą, że mogą powiedzieć, co myślą. To miejsce wymiany poglądów.

Big Book Festival 2020 otworzy widowisko "Bloki mówią" (Fot. materiały prasowe)

Anna: Najpierw chciałyśmy pokazać, że literatura jest sexy, ekscytująca, żywa. Wyzwoliłyśmy ją z koturnowości. Ta atmosfera się udziela. Każda edycja festiwalu ma swój ton, estetykę, hasło przewodnie – zgodne z naszymi intuicjami, ale stanowiące odbicie tego, co się dzieje wokół. Nie miałyśmy świadomości, że tegoroczne hasło – „Czysta miłość” – nabierze w tym roku nowych znaczeń, ale byłyśmy pewne, że teraz, w tym mieście, w tym kraju potrzebny jest pozytywny przekaz o zaufaniu. Literatura to kompletnie inny język niż polityka. Nie uprawiamy polityki, ale działamy z pełną świadomością nastrojów społecznych. Dlatego organizujemy spotkanie „Trzeba zabić tę miłość” na bazie trzech korespondencji miłosnych: Osieckiej, Przybory, Iwaszkiewicza czy Kowalskiej – w taki literacki sposób pojawia się temat akceptacji różnorodnych miłości.

W festiwalu od początku biorą udział ludzie reprezentujący różne poglądy, ugrupowania, rewiry. Łatwo jest o niektórych organizacjach czy ludziach powiedzieć, że są lewaccy. U nas się tak nie da powiedzieć, bo my tego pilnujemy. Ani moje, ani Pauliny poglądy nie są wprost przekładalne na to, co się u nas dzieje.

Paulina: Konsekwentnie realizujemy założenie apolityczności, ale tworzymy festiwal otwarty dla odmienności. Z punktu widzenia tego, jak szeroko pisarze i poeci patrzą na rzeczywistość, polityczny cyrk jest kroplą w morzu – przemijającą, doczesną. Nasza publiczność przychodzi tu odpocząć, a jednocześnie wejść głębiej.

Anna: Stykamy ze sobą ludzi z różnych światów. Krzysztof Varga, który wydaje teraz dziennik, spotka się u nas z dominikaninem Romanem Bieleckim. 

Paulina: Krzysztof Varga jako antyklerykał powiedział od razu: „Chętnie w to wejdę”. To dowód na to, że jesteśmy zmęczeni narzuconymi raz rolami.

Anna: Mamy u naszych gości ogromny kredyt zaufania.

Paulina: Także dlatego, że eksperymentując, pozwalamy innym na eksperymenty. Wiele wydarzeń ma charakter jednorazowy. Ania jest reżyserką i pomysłodawczynią wielu takich projektów, które dają gościom, aktorom luz, a z drugiej strony – ryzyko i niewiadomą. To ich ekscytuje.

Co z tych wszystkich lat wspominacie najczulej, a co najmniej czule? 

Paulina: Za każdym udanym wydarzeniem stoi ciężka praca. Kultura nie jest łatwą branżą. Nie przypominam sobie, żebyśmy miały z festiwalem większe kłopoty niż te prozaiczne. Zaliczyłyśmy oczywiście kilka wpadek technicznych, np. przerwaną transmisję spotkania z Rafałem Trzaskowskim, zanim jeszcze kandydował na prezydenta. Nie dostałyśmy ani jednego negatywnego komentarza, bo ludzie wiedzą, że nie robimy tego dla sławy i pieniędzy, tylko dla nich. 

A myślicie czasami o festiwalu i kawiarni jako o biznesie? 

Paulina: Tworzymy przedsiębiorstwo społeczne, które jest skupione przede wszystkim na wartości kulturowej i społecznej, ale ponieważ funkcjonujemy w warunkach rynkowych, to musimy dbać o finanse.

Anna Król (Fot. materiały prasowe)

Anna: Jesteśmy fundacją, która ma swój statut, gdzie są wypisane cele fundacyjne. Nie mamy pewności finansowej. O dotacje się wnioskuje, często w trybie rocznym. 

Żadna z was nie mogłaby organizować festiwalu w pojedynkę? 

Anna: Nad festiwalem pracujemy teraz w sześcioosobowym zespole. Każdy ma inne kompetencje. 

Paulina: Ta praca wymaga erudycji. Festiwal powstaje z połączenia różnych zainteresowań.

Anna: Każda i każdy z nas ma swoją działkę. Mnie cieszy to, że mogę pracować z artystami, pisać scenariusze, eksperymentować.

Na co w tym roku szczególnie czekacie?

Paulina: Nie mogę się doczekać Carolyn Steel – wizjonerki jedzenia, ale też spotkania dwóch polskich twórczyń – Ingi Iwasiów i Miry Marcinów, które będą rozmawiały o tym, jak literatura pokazuje przeżycie utraty rodzica. 

Anna: Ja od dłuższego czasu mówiłam, że chciałabym posłuchać muzyków, którzy stają się pisarzami, więc wymyśliłam spotkanie z Tomaszem Organkiem i Tym Typem Mesem. Obaj wydali niedawno książki, obaj są w podobnym wieku… 

Paulina: Organek zgodził się na spotkanie mniej więcej w 37 sekund. Być może to artysta spragniony bycia postrzeganym inaczej. W naszych działaniach nie ma rutyny. To właśnie ta świeżość nas wyróżnia.

W ramach festiwalu już w sobotę, 29.08, o godz. 20:00 w związku z premierą książki "Matka Polka" odbędzie się spotkanie z dziennikarką i lauretką nagrody Pulitzera, Anne Applebaum. Rozmowę poprowadzi Bartosz Węglarczyk. Wstęp na wydarzenie jest bezpłatny. Więcej inforamacji pod linkiem.

Anna Konieczyńska
Proszę czekać..
Zamknij