Znaleziono 0 artykułów
29.08.2023

Marie NDiaye: Jesteśmy nielogiczni, jak ludzie w moich książkach

29.08.2023
(Fot. Getty Images)

W powieściach Marie NDiaye nic nie jest jednoznaczne. Pisarka mówi, że sama w literaturze najbardziej lubi to, czego nie rozumie. Jej nowa książka, „Zemsta należy do mnie”, jest historią o braku przewidywalności. Ale również o awansie społecznym, klasowości, traumie.

Jej powieści zdobywają uznanie na całym świecie. Jest laureatką licznych prestiżowych wyróżnień, w tym Prix Femina (w 2001 roku, za powieść „Rosie Carpe”) oraz Nagrody Goncourtów (2009, za powieść „Trzy silne kobiety”, wydaną po polsku w 2010 roku). Książki Marie NDiaye, chwalone przez krytyków za kunszt językowy, hipnotyzujący styl, oniryczność, u czytelników wywołują często pytanie: „O co właściwie w tych historiach chodzi?”. Pisarka odpowiada: – Świat jest wieloznaczny i nie do końca jasny. Tak jak my i tak jak literatura. Rzadko dostajemy proste odpowiedzi, często trzeba szukać ich w sobie.

Swoją pierwszą książkę opublikowała w wieku siedemnastu lat, a „Zemsta należy do mnie”, wydana w Polsce w tłumaczeniu Magdaleny Kamińskiej-Maurugeon, to najnowsza powieść NDiaye. Ważnymi tematami są tu awans społeczny, podziały klasowe, przemoc, trauma.

Główna bohaterka, mecenas Susane, weszła do wyższej klasy niż ta, w której się wychowała. Gdy rozmawiamy o inspiracjach dotyczących tła społecznego, NDiaye mówi, że nie czerpała z własnych doświadczeń. Sama nie jest, jak mecenas Susane, kimś, kto doświadczył trudnego przejścia ze środowiska swojej rodziny do tego przypisanego jej studiom, zawodowi, nowym znajomym.

Nie jestem – posługując się określeniem Annie Ernaux – transfuge de classe, „dezerterką klasową”. Jest to jednak zjawisko bardzo typowe dla francuskiego społeczeństwa. Wszystko, co dzieje się obecnie we Francji, bardzo mnie interesuje. Codziennie czytam prasę, jestem niemal uzależniona od newsów. Dla mnie jako pisarki próba zrozumienia otaczającego świata jest niezbędna.

(Fot. materiały prasowe)

Klasowość: Ważny temat literacki we Francji

Autorka podkreśla, jak trudne jest przejście z jednej klasy społecznej do drugiej – aspirowanie do środowiska o lepszej pozycji niż to, które określa rodziców, wiąże się z ogromną presją, czasem wywieraną przez matkę czy ojca, czasem też przez samą, samego siebie. Zdarza się, że takie osoby, jak mówi NDiaye, nazywa się zdrajcami. Jednocześnie mierzą się one z ciągłym wymaganiem od samych siebie coraz więcej, z syndromem oszustki, oszusta. I tkwią w zawieszeniu, jak mecenas Susane, nie mogąc nigdzie odnaleźć własnego miejsca.

Susane to nazwisko głównej bohaterki, prawniczki. Nigdy nie poznajemy jej imienia. Do końca powieści pozostaje dla nas mecenas Susane. Towarzyszymy jej w życiu codziennym, obserwujemy jej mieszkanie, miejsce pracy, a jednak nie udaje się nam do niej zbliżyć. Gdy rozmawiam z autorką o tym zabiegu, podkreśla, że przedstawiła bohaterkę tylko jej nazwiskiem i tytułem, nie nadała jej imienia, bo tę kobietę określa głównie zawód. – Wszystko, co jest dla niej ważne, wiąże się z pracą. Jej główną życiową aspiracją jest wspinanie się po szczeblach drabiny społecznej – dodaje. 

Bezimienna mecenas to postać niejednoznaczna. Trudno jest także ocenić postępowanie jej pomocy domowej czy zdecydowanie potępić inna bohaterkę, dzieciobójczynię. Zadawanie czytelnikom i czytelniczkom pytań, unikanie stawiania diagnoz jest cechą charakterystyczną twórczości NDiaye. Tworzone przez nią postaci trudno polubić. Sama autorka przyznaje, że po napisaniu książki nie ma już emocjonalnego związku ze swoimi bohaterami, bohaterkami i dość szybko o nich zapomina.

Książki Marie NDiaye nie podają prostych odpowiedzi

Tematem dzieciobójstwa zainteresowała się jeszcze przed napisaniem swojej najnowszej powieści. – Kilka lat temu pracowałam z Alice Diop, która wyreżyserowała film „Saint Omer. Scenariusz napisałyśmy razem – to historia matki, która zabija swoje dziecko. Jest to opowieść oparta na faktach, zaczerpnięta z wiadomości. We Francji ta sprawa była głośna, ludzie przeżywali wszystko, co było z nią związane. Właśnie praca nad filmem Diop zainspirowała moją powieść.

 

U NDiaye nic nie jest jednoznaczne. Pisarka mówi, że w literaturze, jak w kinie – którego jest wielką fanką – najbardziej lubi to, czego do końca nie rozumie. To, co po lekturze lub seansie kinowym pozostaje w jej pamięci, budzi rodzaj niepokoju, pytania. Historie, które sama tworzy, mają potwierdzać, że w naszych działaniach, relacjach z innymi osobami nie zawsze jesteśmy logiczni, spójni, przewidywalni. – Każdego i każdą z nas cechuje wieloznaczność. Tak często przecież postępujemy całkowicie nielogicznie! – dodaje.

Jak interpretować działania bohaterów w jej powieściach albo samą fabułę? – Sama dokładnie tego nie wiem! – mówi Marie NDiaye. Namawia, by czytelnicy dokonali interpretacji, odwołując się do własnych doświadczeń, emocji. Podkreśla, że zadaniem pisarza i pisarki nie jest wskazywanie sposobu, w jaki mamy odbierać postaci.

Inspiruje ją po prostu to, co słyszy na ulicy, w metrze, przelotne rozmowy ze znajomymi. Wyjaśnia, że na co dzień otacza się hałasem, by potem pisać w całkowitej ciszy, w swoim domu pełnym książek, z kolekcją powieści ulubionego przez nią Marcela Prousta na półkach.

– Chcę wciąż wypracowywać osobisty styl, wyjątkowy. Ale chciałabym, żeby mój język był zrozumiały dla każdego. Jeśli mi się to udaje, jestem szczęśliwa.

Aleksandra Pakieła
Proszę czekać..
Zamknij