Znaleziono 0 artykułów
21.11.2018

Justyna Kopińska: Cena konformizmu

21.11.2018
Justyna Kopińska (Fot. Zuza Krajewska)

Dbasz o relacje, które nie mają żadnego znaczenia. O podziw grupy, bo to miłe, gdy myślą, że jesteś najsilniejsza. A przede wszystkim, o bliskość, bo jeśli robisz w grupie coś złego i łączą was tajemnice, to czujesz, że ci ludzi cię nie zawiodą. 

Sally jest członkinią klubu książki, na którego comiesięczne spotkania uczęszcza z entuzjazmem. Prezesem klubu jest charyzmatyczna, świetnie wykształcona kobieta, która wzbudza powszechne uznanie. Większość osób odczuwa dumę, gdy dzieli się z nimi swoimi opiniami. Podobne zdanie podnosi ich poczucie własnej wartości. Pewnego dnia pani prezes wyrzuca z klubu jedną z członkiń, dobrą przyjaciółkę Sally. Nikt nie wie, na czym polegał konflikt. Pani prezes decyduje się nie informować o nim w szczegółach. Ale tak przedstawia sprawę, by wszyscy uznali wykluczoną osobę za persona non grata. Teraz nikt nie chce przyznawać się do dalszych kontaktów z nią. Gdy przyjaciółka telefonuje do Sally, by przedstawić swój punkt widzenia na zaistniałą sytuację, ta znajduje wymówkę, by przerwać rozmowę. Obawia się, że gdy usłyszy jej argumenty, przejmie się nimi i znajdzie się w wewnętrznym konflikcie. Nie chce stracić swojego statusu w oczach innych koleżanek. Nie oddzwania zatem do koleżanki. Wkrótce zaczyna sama dostrzegać w niej coraz więcej wad. Tworzy własną listę skarg, o których nigdy wcześniej nie mówiła. Nagrodą jest uśmiech aprobaty ze strony pani prezes i rosnące poczucie zażyłości z nią. Jest świadoma nagrody, ale w równym stopniu nieświadoma ceny: obniżenia poziomu poczucia własnej wartości – taki przypadek pacjentki opisuje psycholog Branden specjalizujący się w tematyce samooceny.

Opisywałam działanie jednego z prezydentów miast, który brał od pracowników urzędu oraz podległych mu spółek dziesięć procent pensji. W gotówce, w kopercie. Bardzo mało osób mu się przeciwstawiało. Tych, którzy mieli odwagę głośno o tym mówić, spotykał ostracyzm. Ludzie wiedzieli, że nie jest dobrze widziane przyjaźnić się z nimi, bo otoczenie prezydenta może nie być zadowolone. Ostatecznie sędzia w uzasadnieniu wyroku potwierdziła, że prezydent pobierał pieniądze, ale uznała, że jako lider polityczny miał prawo do takich działań.

W bardzo skrajnej formie to zjawisko wystąpiło w ośrodku socjoterapeutycznym w Łysej Górze, gdzie doszło do znęcania się i gwałtu na wychowance. Jedna z wychowanek bała się, że będzie kolejną ofiarą, więc przyłączyła się do gwałcicieli. Krzyczała: „Dalej, róbcie to jej!”. Za podżeganie do gwałtu została skazana na pięć lat więzienia. Miała siedemnaście lat. Mogła być już sądzona jak dorosła. Większość oprawców nie poniosła żadnej kary, bo byli kilka miesięcy młodsi.

Zaczęłam od bardzo częstego przejawu konformizmu, bo ten mechanizm może dotyczyć każdego z nas. Każdy może zacząć widzieć wady w drugim człowieku tylko po to, by zyskać przychylność osób, na których opinii mu zależy.

Solomon Asch, urodzony w Polsce amerykański psycholog, zbadał wpływ konformizmu na zachowanie ludzi. W głośnym eksperymencie poprosił ochotników, by przyjrzeli się trzem odcinkom. Mieli zdecydować, który z nich jest najbardziej podobny do odcinka znajdującego się na stronie obok. Odpowiedź była bardzo prosta. Gołym okiem widać było różnice. Jeśli ochotnicy odpowiadali w samotności to 99 proc. wskazywało poprawny odcinek. Sytuacja się zmieniała, gdy badanie przeprowadzano grupowo i siedem podstawionych osób udzielało błędnej odpowiedzi. Wówczas znacznie częściej ochotnicy mijali się z prawdą. Asch przedstawił wiele wariantów tego eksperymentu. Dla mnie szczególnie interesujące było to, że nie istniał żaden nacisk grupy. Badani odpowiadali błędnie na oczywiste pytanie, bo zasugerowali się opinią podstawionych uczestników.

Okładki książek Justyny Kopińskiej (Fot. Materiały prasowe)

Niedawno pisałam o hejcie osób publicznych. Czystej nienawiści. Ale równie często spotyka on ludzi, którzy nie są znani. W grupie rówieśniczej, w szkole. Wiele osób chce być razem, z grupą. Nawet jeśli widzą, że jej członkowie z kogoś szydzą czy poniżają. A sami nie znają dobrze sytuacji. I wielu, podobnie jak Sally, nie wykona telefonu do znajomego, tylko rozpocznie proces przekonywania siebie, że „coś jest z nim nie tak.” Nie są świadomi, jaką cenę za to płacą.

Dziewczyna z ośrodka socjoterapeutycznego w Łysej Górze, skazana na pięć lat więzienia, mówiła mi: – W więzieniu każdy ma takie dni, że się buntuje, wygraża. Ja pisałam skargi na panią prokurator. Żadnej nie wysłałam. Złość przelewała się na papier i już jej we mnie nie było. Wiem, że tylko ja jestem winna. Więzienie było mi potrzebne, wcześniej wielu rzeczy nie rozumiałam.

Jakich? – spytałam

Prostych. Najważniejsze to robić swoje i nie patrzeć na innych. W ośrodku czułam się gorsza. Dbałam o relacje, które nie miały żadnego znaczenia. O podziw grupy, bo to miłe, gdy myślą, że jesteś najsilniejsza. A przede wszystkim, o bliskość. Jeśli robisz w grupie coś złego i łączą was tajemnice, to czujesz, że ci ludzi są bliscy, że cię nie zawiodą. Dziewczyny mówiły, żebym trzymała z nimi, że mogę na nie liczyć. Ale listu żadna do więzienia nie wysłała.

Kontakt z autorką przez stronę www.justynakopinska.pl

Justyna Kopińska
Proszę czekać..
Zamknij