Znaleziono 0 artykułów
21.06.2020

Kobieca twarz wstydu

21.06.2020
(Fot. Getty Images)

Podleganie ciągłej ocenie przygnębia, podcina skrzydła i odbiera wiarę w siebie. Wiemy o tym, a jednak ciągle recenzujemy innych. Zjawisko women shamingu znane jest ponad połowie kobiet ankietowanych na potrzeby raportu, który powstał na zlecenie Clue PR. – Najczęściej krytyce poddawane są nasz wygląd, wybory życiowe i podejście do macierzyństwa. Kwestie zawodowe czy poziom wiedzy o świecie raczej nie – mówi Alicja Wysocka-Świtała, współautorka badania. 

„Lubię cię w tej sukience”, „Super, że wróciłaś do formy”, „Dobrze, że w końcu ułożyłaś sobie życie”. Ile razy w ciągu miesiąca podobne sformułowania padają z naszych ust czy same je słyszymy? Na pewno wielokrotnie. Pozornie wydają się one miłe, a często wypowiadane są z dobrą intencją. Chcemy kogoś skomplementować, pochwalić, dobrze mu życzyć. 

No właśnie my chcemy, ale czy ta osoba chce to przyjąć? Nie zawsze, a bywa, że to, co my uznajemy za miłe, może być odebrane w odmienny sposób. Dobrze wyglądam w tej sukience, czyli źle wyglądam w spodniach, które noszę na co dzień? Wróciłam do formy? Czyli wcześniej byłam puszystym misiem, tylko nikt mi tego nie powiedział. Ułożyłam sobie życie? Ja czuję, że jest zupełnie inaczej, dlaczego dajesz sobie prawo do jego oceniania? 

(Fot. Getty Images)

No właśnie dlaczego? To pytanie zadały sobie Alicja Wysocka-Świtała, partnerka zarządzająca Clue PR, i dr Marta Bierca, które zbadały zjawisko women shamingu. Na zlecenie Clue PR powstał z na ten temat raport. 

– Trudno jednoznacznie powiedzieć, czym jest women shaming, bo jego granice są bardzo miękkie. Generalnie rozumiemy przez niego krytykowanie i zawstydzanie kobiet przez otoczenie, zarówno w formie bezpośredniej, jak i pośredniej, poprzez dawanie rad, prawienie komplementów czy dzielenie się opiniami – mówi Marta Bierca i tłumaczy, że kluczowy jest fakt, że wszystko to dzieje się bez przyzwolenia drugiej strony. 

– Nie ma nic złego w radzeniu koleżance, która prosi nas o opinię, ale dzielenie się złotymi radami bez pytania może być przekroczeniem granic. Krytyka powinna być rozwojowa. Jeśli krytykujemy tylko po to, żeby poczuć się lepiej czy kogoś zawstydzić, to już jest shamingiem – dodaje Alicja Wysocka-Świtała, która próbując przybliżyć to zjawisko, lubi mówić, że to rodzaj nieustannego recenzowania czyjegoś życia, wyglądu czy sposobu bycia. 

Brzmi bardziej znajomo? Na pewno, bo o ile hasło women shaming rozszyfrowało zaledwie 7 proc. z przebadanych 2000 kobiet, to zjawisko znane było ponad połowie ankietowanych. Aż 26 proc. przyznało, że spotkało się w swoim życiu z takim traktowaniem, a 37 proc. zna osoby, które są ofiarami zawstydzających praktyk. Pozostałe 37 proc. nigdy nie doświadczyło i nie zauważyło takiego zjawiska. W tej grupie przeważają kobiety bez wykształcenia i w wieku powyżej 45 lat, co dla badaczek jest dowodem na to, że to kwestia pokoleniowa.

Alicja Światała-Wysocka (Fot. Archiwum prywatne)

– Myślę, że z women shamingiem spotkała się każda kobieta. Niezależnie od wieku, miejsca zamieszkania czy wykształcenia. Po prostu część z nich uważa takie zjawisko za normalne i się do niego przyzwyczaiło. Podobnie było z #MeToo, które dzięki nagłośnieniu w mediach stało się bardziej rozpoznawalne i nagle okazało się, że wiele zachowań, na które było społeczne przyzwolenie, jest napiętnowanych – tłumaczy Marta Bierca. 

Fakt, że spora grupa kobiet nie zauważyła tego zjawiska, nie był dla badaczek wielkim zaskoczeniem. Niemiłym odkryciem było to, że shaming ma praktycznie wyłącznie kobiecą twarz. 

– Osobami, które najczęściej krytykują kobiety, są ich matki, co mnie szczególnie dziwi, ponieważ sama mam bardzo wspierającą i kochającą mamę. Za matkami w badaniu plasują się koleżanki, mężowie i dalsza rodzina – Alicja Wysocka-Świtała. – Co ciekawe, najczęściej krytyce poddawane są nasz wygląd, wybory życiowe i podejście do macierzyństwa. Kwestie zawodowe czy poziom wiedzy o świecie rzadko jest przedmiotem uwag. Niestety nie dlatego, że są to dobrze zaopiekowane sfery, tylko po prostu dla otoczenia nie są one istotne. Kobieta w naszym społeczeństwie postrzegana jest przez pryzmat wyglądu i roli, jaką pełni w rodzinie, reszta schodzi na drugi plan

Na szczęście były też pozytywne odkrycia, na przykład to, jak ważną rolę w życiu wielu kobiet pełni przyjaciółka. Aż 36 proc. ankietowanych w sytuacji krytyki, oceniania i dyskomfortu związanego z ciągłym ocenianiem zwraca się po pomoc do tzw. rodziny z wyboru. – Dużo się ostatnio mówi o siostrzeństwie, ale w naszym badaniu nie widać, żeby przekładało się to na życie. Oczywiście jest ta przyjaciółka, która przytuli i pomoże, ale z drugiej strony jest stado koleżanek, które nieustannie podkopują naszą wiarę w siebie – zauważa Alicja Wysocka-Świtała.

Aż 37 proc. badanych stwierdziło, że w ostatnich latach zjawisko shamingu się nasiliło. – To jest paradoks, że z jednej strony mamy wszystkie zdobycze feminizmu, a z drugiej oczekiwania wobec kobiet są coraz większe. Trzeba łączyć coraz więcej ról. Być zadbaną, piękną i wyspaną, a do tego ćwiczyć tę nieszczęsną jogę online – mówi ze śmiechem Marta Bierca, choć wcale jej do śmiechu nie jest. Z badania jednoznacznie wynika, że większość kobiet stara się z ciągłym recenzowaniem radzić sobie sama. Według badaczek to zakłamywanie rzeczywistości i próba udowodnienia światu, że kobieta przecież ze wszystkim da radę. Tymczasem choć respondentki deklarowały, że dają radę, to równocześnie jasno dawały do zrozumienia, że podleganie ciągłej ocenie przygnębia je, podcina skrzydła i odbiera resztki wiary w siebie. 

Marta Bierca (Fot. Archiwum prywatne)

Co więc robić? Badaczki nie znają odpowiedzi. O ile na atak bezpośredni można odpowiedzieć, to trudniej poradzić sobie z delikatnymi czy zawoalowanymi prztyczkami. – Sama podczas przeprowadzania badania zdałam sobie sprawę, że zdarza mi się mimowolnie „recenzować” inne kobiety. Złapałam się na tym, że mam tendencje do komplementowania i doradzania innym. Robię to w dobrej wierze, ale wiem, że powinnam się pohamować, bo moja opinia może być dla kogoś trudna – mówi Alicja Wysocka-Świtała.

Marta Bierca przyłapała się na tym, że często sprowadza kobiety do jednego wzorca. – Teoretycznie wiem, że jesteśmy różne, każda ma prawo do swoich wyborów, ale i tak zdarza się, że wypowiadam się na temat czyjegoś życia – opowiada. Jednocześnie przyznaje, że nie można też przesadzać z ostrożnością. – To nie jest tak, że nie można już nic sobie powiedzieć, skomplementować czy poradzić. Trzeba po prostu być bardzo uważnym na drugiego człowieka. Empatycznym. 

Alicja przypomina, że koleżanki koleżankami, ale czasem najgorszymi recenzentkami bywamy same dla siebie. – Ostatnio mój trener, świetny zresztą, pochwalił się, że dostał w kawiarni kawę bez cukru. Dla niego to był znak, że wygląda na człowieka, który o siebie dba, więc nie chce dodatkowych kalorii. Niestety wiele kobiet odczytałoby to jako aluzję do zbyt dużej tuszy – podsumowuje. Cóż samoshaming w wersji bez lukru.

Olga Święcicka
Proszę czekać..
Zamknij