Znaleziono 0 artykułów
21.12.2019

Love Me Tinder: Chłopak ucieka z randki

21.12.2019
(Ilustracja: Izabela Kacprzak)

– Pokazała mi pudełko z zabawkami erotycznymi: dildo, pejcz, klamerki na sutki, lateksowa maska z zamkiem. Nie chciałem seksu, a co do dopiero sado-maso. Poczułem się jak w pułapce – opowiada kolejny bohater naszego cyklu.

Po rozstaniu z dziewczyną wróciłem do rodzinnego miasta. Zainstalowałem Tindera. Codziennie w aplikacji pojawiało się zaledwie kilka nowych osób. Choć mieszkałem w całkiem dużym mieście, nie było takiego wyboru jak w Warszawie. Może to i dobrze, bo chciałem poznać kogoś, z kim mógłbym stworzyć związek. Nie szukałem relacji opartej jedynie na seksie, bo ten wiąże się dla mnie zawsze z emocjami, zażyłością, bliskością. Podchodziłem do spotkań optymistycznie. Gdy rozmawiało się dobrze na czacie, szybko próbowałem umówić się na spotkanie. Tym sposobem odbyłem kilkanaście jednorazowych randek. Każda dziewczyna miała inną historię. Wiele z nich szukało relacji na siłę. Były zdeterminowane, żeby nie powiedzieć zdesperowane. Zgodziłyby się na wszystko, zupełnie nie dbając o swoje preferencje. Inne traktowały mnie przedmiotowo. Zaraz na wstępie, po „Hej, co słychać?”, wypytywały o wzrost (w końcu to moje 175 cm dodałem do opisu po tym, jak jedna z dziewczyn napisała, że ona ma 172 cm, więc nas razem nie widzi), pracę, dzieci, byłe żony. Jestem po trzydziestce, więc niektóre dopytywały, dlaczego jestem sam, skoro na zdjęciach dobrze wyglądam. Chyba nie trafiłem jeszcze na tę właściwą. Nie ustaję w poszukiwaniach.

Czasami jest przelot, ale wiesz, że związku z tego nie będzie. Ale to też cenne znajomości. Mam z Tindera takie dwie czy trzy, głównie wirtualne. Można pogadać o życiu, także tym uczuciowym.

Pewnego razu umówiłem się z 23-letnią dziewczyną, choć zwykle szukam rówieśniczek. Spodobała mi się na zdjęciach. Na żywo wyglądała nieco inaczej, ale rozczarowanie szybko minęło, bo mimo różnicy wieku rozmawiało nam się świetnie. Czułem, że nie będziemy razem, ale spotkaliśmy się jeszcze dwa razy. Na ostatnim z naszych spotkań ona była jakaś niecierpliwa, rozkojarzona. W końcu wypaliła, prawdopodobnie to, co od początku chciała powiedzieć, że mamy nie ma w domu (wciąż mieszkała z rodzicami), więc możemy pójść do niej obejrzeć sobie jakiś film. Czułem, że to nie była wcale taka niewinna propozycja, ale dałem się namówić. Zaprowadziła mnie do swojego pokoju. Siedliśmy na łóżku, a ona wyciągnęła spod niego tajemnicze pudełko w tropikalne wzory. Zapytała, czy chcę zobaczyć, co jest w środku. Uprzejmie się zgodziłem. Myślałem, że to jej skarby z dzieciństwa. Okazało się, że to pudełko z zabawkami erotycznymi: dildo, pejcz, klamerki na sutki, lateksowa maska z zamkiem. Nie chciałem seksu, a co do dopiero sado-maso. Zrobiło mi się duszno. Poczułem się jak w pułapce.

(Ilustracja: Izabela Kacprzak)

Postanowiłem jak najszybciej się ewakuować. A że ona akurat wyszła do łazienki, skorzystałem z okazji. Szybko włożyłem buty, sięgnąłem po kurtkę i wtedy ona zobaczyła mnie pod drzwiami. Nie było mi do śmiechu. Tym bardziej, że ona spytała, dlaczego już wychodzę. Powiedziałem, że mam pilną sprawę. Była wyraźnie niezadowolona. Nalegała, żebyśmy wypili jeszcze jedną herbatę. Siedziałem w kuchni w kurtce, milczałem razem z nią, bo rozmowa już się absolutnie nie kleiła, i piłem niemal wrzącą herbatę, żeby następnie wystrzelić z jej mieszkania jak z procy.

Co ciekawe, dziewczyna raczej się na mnie nie obraziła, a przynajmniej nie od razu. Chyba naprawdę jej się spodobałem, bo jeszcze do mnie pisała, próbowała się umówić, ale ja już wolałem nie ryzykować. Odmawiałem jej grzecznie do czasu, aż przestała się odzywać. Morał z tej historii jest taki, by za wcześnie nie chodzić do kogoś do domu ani nie zapraszać nikogo do siebie. Niektórym się wydaje, że spotkanie w mieszkaniu zobowiązuje do seksu. Tymczasem kiedy ktoś umawia się na obejrzenie filmu, to naprawdę możliwe, że chce zrobić tylko to i nic więcej. Nawet jeśli jest facetem.

Wysłuchała Paulina Klepacz
Proszę czekać..
Zamknij