Znaleziono 0 artykułów
11.06.2025

Małgorzata Kożuchowska w serialu Netflixa „Aniela” pokazuje pełnię talentu

11.06.2025
Małgorzata Kożuchowska błyszczy w serialu „Aniela” na Netflixie (Fot. materiały prasowe)

Gdy mąż odchodzi do innej, żąda rozwodu i wyrzuca z willi pod miastem, Aniela traci wszystko. A w każdym razie tak jej się wydaje. Serial Netflixa na podstawie scenariusza Pawła Demirskiego pozwala błyszczeć Małgorzacie Kożuchowskiej w tytułowej roli kobiety, która musi zacząć od nowa.

Małgorzatę Kożuchowską pamiętam z „Kilera”. W 1997 roku trzynastolatce komedia Juliusza Machulskiego wydawała się najlepszym polskim filmem w historii (cóż, niewiele innych wcześniej widziałam), a aktorka wcielająca się w Ewę – objawieniem kina. Pewnie pomogło to, że grała dziennikarkę (już wtedy marzyłam o tej pracy) i ukochaną tytułowego Jurka Kilera, bo Cezary Pazura bawił mnie do łez. Niemniej jednak niski, figlarny głos Kożuchowskiej, którym wypowiadała dowcipne dialogi z prędkością karabinu maszynowego, jej rudy warkocz (szkoda, że już nie powtórzyła tego wizerunku) i przede wszystkim jej bigiel, przebojowość i spryt przypominały mi o własnych nieśmiałych marzeniach. „Będę nią, kiedy dorosnę”, myślałam sobie. Dorosłam i teraz chcę być Anielą z nowego serialu Netflixa – bezczelną, bezkompromisową, sprawczą. 

„Aniela” z Małgorzatą Kożuchowską będzie hitem Netflixa. Tak zabawnego serialu dawno nie oglądaliśmy

Dramatopisarz Paweł Demirski („Artyści”) napisał jeden z najbardziej błyskotliwych scenariuszy ostatnich lat. Kwestie skrzą się humorem – niektóre czerpią z memów i wirali, inne natychmiast się nimi stają. Aniela, mistrzyni bon motu, burzy czwartą ścianę, zwracając się do widza ze swoim wielkim monologiem. Choć oglądamy jej historię z jej perspektywy, ani przez chwilę nie tracimy wiary w jej wersję wydarzeń, chociaż od pierwszej sceny popełnia grzeszki. Jej opowieść zaczyna się zresztą (a kończy jej dotychczasowe życie) od grzechu ciężkiego – rzuca się na niewiernego męża, poważnie go rani, robi scenę. Wylatuje za to z grona podwarszawskich żon. Zostawia za sobą willę, którą pieczołowicie urządziła, małżeństwo, w które zainwestowała całą młodość, majątek, który mściwy mąż jej odbiera. Pławiąca się w luksusie pani domu zostaje bez dachu nad głową, bez karty kredytowej i bez pracy. Główka pracuje, więc Aniela odbuduje swoje życie, przeprowadzi spektakularną vendettę na tych, którzy ją skrzywdzili, a jednocześnie stworzy siebie na nowo, a nawet się po drodze zakocha. Takie historie odkupienia filmowcy chętniej fundują mężczyznom. Aniela kojarzy się raczej z Thelmą i Louise niż z bohaterkami „Jedz, módl się, kochaj” czy „Pod słońcem Toskanii”. Jej droga do samopoznania nie prowadzi przez toskańskie winnice, lecz przez szare blokowiska, wielkomiejskie zaułki jak ze „Ślepnąc od świateł”, polski półświatek. 

Aniela nie zapomina też ani przez chwilę o nastoletniej córce. Nie tylko dla siebie, lecz przede wszystkim dla niej prowadzi tę walkę ze światem rządzonym przez mężczyzn. Nie tylko wiarołomnych mężów kryzys wieku średniego przeżywającym na macie do jogi i u boku licealnej miłości, ale nawet nastolatków, którzy uważają, że sam ich gender uprawnia ich do przywilejów. Satyra na polskie elity, która przeradza się w feministyczny manifest? „Aniela” i Aniela skrywają wiele tajemnic. 

Anna Konieczyńska
  1. Kultura
  2. Kino i TV
  3. Małgorzata Kożuchowska w serialu Netflixa „Aniela” pokazuje pełnię talentu
Proszę czekać..
Zamknij