
Paulina Porizkova, twarz marki Estée Lauder z jednej ze słynniejszych kampanii beauty w dziejach, nie miała życia usłanego różami. Po wielu trudnych chwilach, teraz, kończąc 60 lat, czuje się dobrze we własnym ciele i życiu.
Paulina Porizkova rozgłos zyskała wcześnie, bo jako czterolatka. Jej rodzice, dysydenci polityczni, zbiegli z Czechosłowacji do Szwecji. Córkę zostawili pod opieką babci, wierząc, że niebawem po nią wrócą. Tak się nie stało. Mimo zaciekłej walki o sprowadzenie dziewczynki do Szwecji nie widzieli jej przez niemal pięć kolejnych lat. Nic nie pomagało: petycje, prośby, groźby, nawet strajk głodowy pod czeską ambasadą w Sztokholmie. Wkrótce sprawą zainteresowały się światowe media, a Paulina stała się lokalną gwiazdą. Pod domem jej babci w Prościejowie codziennie czatowali fotoreporterzy, żądni nowych informacji. – To było moje pierwsze doświadczenie z rozpoznawalnością. Bardzo bolesne – wspominała po latach.
W końcu, w 1973 roku, dziewczynka dołączyła do rodziców. Miała osiem lat. Radość trwała jednak tylko chwilę. Ojciec Pauliny wkrótce porzucił jej matkę dla innej kobiety i odmówił płacenia alimentów. Dziewczynka często chodziła głodna. Na dodatek była prześladowana w szkole. Nazywano ją „brudną komunistką”, wyszydzano jej akcent, skromne ubrania, krzywe zęby i szczupłą sylwetkę. – Byłam kopana, pluli na mnie i wyzywali, a wszystko dlatego, że byłam uchodźczynią – opowiadała.

Jak brzydkie kaczątko zmieniło się w łabędzia
Sytuacja poprawiła się dopiero, gdy Porizkova skończyła 13 lat. Wyrosła bowiem na prawdziwą piękność. Sama nigdy nie pomyślałaby o karierze modelki, ale zgodziła się pozować dla koleżanki, która marzyła o pracy wizażystki. „Christine poprosiła, byśmy były jej modelkami” – pisała w poście na Instagramie w 2017 roku. – „Każdej z nas zrobiła makijaż, a potem zdjęcia. Plan był taki, że wyślemy je do agencji w Paryżu. Gdy zobaczyłam zdjęcia, byłam w szoku. Nigdy nie przyszłoby mi do głowy, że jestem ładna. A jednak, zadziała się jakaś magia”.
Przyjaciółki spakowały zdjęcia do koperty, nakleiły znaczki i wysłały je do Paryża. Po paru dniach zadzwonił telefon – nie pytano jednak o Christine, a o Paulinę. – Zaprosili mnie do Kopenhagi na casting – wspominała gwiazda. Spotkała się z samym Johnem Casablancasem, założycielem słynnej agencji Elite, odpowiedzialnym m.in. za sukces Cindy Crawford. – Rozmawialiśmy może z 15 sekund. Zapytał tylko, czy chcę jechać do Paryża – opowiadała Porizkova. – Odpowiedź była oczywista.

Paulina Porizkova: Molestowanie było na porządku dziennym
Pierwsze angaże przyszły szybko. Za jedno przejście po wybiegu Paulina zarabiała więcej niż jej matka w ciągu miesiąca. Już nie chodziła głodna, ale za to czuła się potwornie samotna. Wkrótce przekonała się, że praca w modelingu ma też drugą, ciemną stronę. „Molestowanie było na porządku dziennym” – zdradziła na łamach „Guardiana” – „W pewnym momencie nikt już nie zwracał na to specjalnej uwagi”. Porizkova pierwszy raz z przejawem molestowania zderzyła się na swoim czwartym pokazie. Była akurat w trakcie makijażu, gdy fotograf otarł się o nią penisem. „Aha, czyli tak to wygląda, pomyślałam. Na szczęście szybko nauczyłam się skutecznie odpierać natrętne zaloty. Trzeba było obrócić je w żart, ale tak, by nie urazić ego natręta. Inaczej nie zaprosiłby mnie więcej do współpracy. I jakoś sobie radziłam, a byłam przecież jeszcze dzieckiem”.
Do dziś Paulina Porizkova powtarza, że modeling nie jest dla dzieci. „Ale to właśnie dziewczynki chciano oglądać na wybiegach. Dziewczynki, nie kobiety!” – zaznacza.
Rekordowy kontrakt z marką Estée Lauder
Sama posiadała ultradziewczęcą sylwetkę – była filigranowa, miała delikatne rysy twarzy i ogromne niebieskie oczy. Jej słowiańska uroda była sensacją – zachwyciły się nią „Vogue”, „Elle” czy „Harper’s Bazaar”. W 1984 roku Porizkova trafiła na okładkę magazynu „Sports Illustrated” – jako pierwsza kobieta z Europy Środkowo-Wschodniej. Miała niespełna 19 lat. Dwa lata później podpisała legendarny kontrakt z marką kosmetyczną Estée Lauder, opiewający na 6 mln dolarów. Była to wówczas rekordowa kwota. Kampania reklamowa autorstwa Victora Skrebneskiego z Porizkovą w roli głównej uchodzi za jedną z najlepszych w historii branży beauty. Elegancka i wytworna w swojej prostocie, prezentowała urodę Pauliny w pełnej krasie. Bez zbędnych ozdobników, po prostu czyste piękno. Paulina pozostała twarzą marki aż do 1995 roku. 30 lat później ponownie została jej ambasadorką.
Piękna modelka i niesforny rockandrollowiec – bajka bez happy endu
Choć jej twarz była wszędzie, a nazwisko otwierało wszystkie drzwi, Porizkova czuła się samotna. W 1984 roku, na planie teledysku do utworu „Drive” grupy The Cars, poznała jej lidera, Rica Ocaska. Zakochała się od pierwszego wejrzenia – z wzajemnością oczywiście. Nic nie mogło stanąć na drodze tej miłości – ani to, że Ocasek był o ponad dwie dekady starszy, ani fakt, że miał żonę i czwórkę dzieci. Początkowo uchodzili za parę jak z bajki – piękna modelka i niesforny rockandrollowiec, byli ozdobą każdej gali, prawdziwą it couple. Gdy gasły światła reflektorów, nie było już jednak tak bajkowo. Ocasek był o młodziutką żonę chorobliwie zazdrosny, chciał kontrolować każdy aspekt jej życia, w tym karierę. To on miał ostatnie słowo w wyborze marek i fotografów, z którymi Porizkova współpracowała. A wszystkie pieniądze, które zarabiała, wpadały na wspólne, „rodzinne” konto. – Nie wiedziałam dokładnie, co się z nimi działo. To Rick zajmował się finansami – zdradziła modelka.

Początkowo Paulina brała zaborczość męża za wyraz miłości i troski. Z czasem stała się jednak od niego całkowicie zależna, a jej kariera zaczęła podupadać. Mimo to Porizkova wmawiała sobie, że jest szczęśliwa. W końcu, po długich latach samotności, miała kogoś, do kogo mogła wracać po godzinach spędzonych na planie. Pod koniec 1993 roku urodziła syna. Sześć lat później ponownie została matką. Niby była kobietą spełnioną, jednak gdzieś pod skórą czuła, że coś nie gra. Z mężem coraz mniej ją łączyło. Gdy skończyła 50 lat, przestała czuć się atrakcyjna, zaczęła łykać psychotropy. „Dla Rica stałam się wtedy przezroczysta” – wyznała w swojej książce „No Filter: The Good, the Bad, and the Beautiful” z 2022 roku. Zmienić coś w swoim, wcale nie tak idealnym życiu, modelka zdecydowała się dopiero w 2018 roku. Wtedy wystąpiła o separację.
Paulina Porizkova: Odzyskałam to, co do mnie należało
Mimo że nie byli już razem, Porizkova i Ocasek pozostawali przyjaciółmi. Dlatego wciąż razem mieszkali. – Byliśmy sobie bliscy, a przynajmniej ja tak myślałam – opowiadała Paulina. – Wiedzieliśmy, że to, co było między nami, to już przeszłość, ale byliśmy przecież przyjaciółmi. On kogoś poznał, ja się z kimś spotykałam, ale wychodziliśmy razem do restauracji i na przyjęcia. Nasz rozwód był w toku. Sądziłam, że obojgu nam było z tym dobrze. Myliłam się.
Ocasek zmarł nagle, w 2019 roku. Odszedł w swoim łóżku, znalazła go Paulina. Wkrótce po śmierci muzyka okazało się, że wykluczył żonę z testamentu. Swoją decyzję argumentował tym, że Porizkova „porzuciła go”, gdy byli jeszcze małżeństwem. Modelka musiała wyprowadzić się z ich wspólnego domu, a potem stoczyć długą i trudną batalię – o majątek i godność. Zwyciężyła. „Odzyskałam to, co do mnie należało. Sprawa zamknięta” – skomentowała w 2021 roku na łamach „Vanity Fair”. Okazało się jednak, że wyrok sądowy to jedno, a bagaż emocjonalny – drugie. „Byliśmy razem przez 30 lat. Myślałam, że znałam Rica na wskroś. A chyba nie znałam go wcale. Jednak wciąż go kochałam i nie mogłam sobie poradzić z jego odejściem” – pisała w swojej książce.
„Beksa z Instagrama” bez makijażu
Ujściem dla trudnych emocji okazał się dla Porizkovej Instagram. Publikowała tam swoje selfies – bez makijażu i filtrów, a wraz z nimi intymne wpisy. Dzieliła się przemyśleniami na temat życia, przemijania, śmierci i żałoby. Raz opublikowała wideo, na którym histerycznie płacze. – Nieustannie wtedy rozpaczałam – wspominała później. – To był chyba mój setny wybuch płaczu. Zapragnęłam zobaczyć, jak wyglądam, gdy rozpaczam. Nagrałam się, a potem wrzuciłam wideo na Instagram – dziś sama nie wiem, czy był to akt odwagi, czy czysta głupota.

Reakcje obserwatorów zaskoczyły Paulinę. Pozytywnie. – Raz zaczepiła mnie młoda dziewczyna – opowiadała modelka. – Podziękowała za to, że pokazałam moją wrażliwość. Powiedziała, że dzięki temu sama dała sobie prawo do emocji. Filmik sprawił, że Paulina zyskała przydomek „beksa z Instagrama”. Zjednał jej jednak tysiące fanów – obecnie Porizkova może się pochwalić ponad milionem obserwatorów. – Nareszcie liczy się nie tylko to, jak wyglądam, lecz również to, co mówię – zaznacza.
Na miłość nigdy nie jest za późno
W mediach społecznościowych modelka pokazuje też dużo ze swojego prywatnego życia. To właśnie na Instagramie ogłosiła, że jest zakochana. Jej wybrankiem jest amerykański scenarzysta, Jeff Greenstein. Poznali się, gdy Paulina miała 58 lat i nie sądziła, że jeszcze się zakocha. „Dopiero teraz dowiaduję się, czym naprawdę jest miłość” – mówiła w rozmowie z magazynem „People”. – „Przez lata byłam ślepa i głupia. Na szczęście, jak widać, na naukę nigdy nie jest za późno!”.
Przy nowym partnerze Porizkova czuje się bezpieczna, spełniona i atrakcyjna. Zresztą wygląda fenomenalnie – zmarszczki i siwe włosy tylko dodają jej uroku, są wyrafinowaną oprawą dla jej nieprzemijającej urody. Nic więc dziwnego, że marka Estée Lauder upomniała się o swą dawną ambasadorkę. Tym samym, tuż przed 60-tymi urodzinami, Paulina Porizkova ponownie została twarzą legendarnego brandu. Tym razem nie chodzi jednak tylko o piękne zdjęcia, lecz także o wartości. Te, którym hołduje modelka, to szczerość, wolność i samoakceptacja. – Od razu zaznaczyłam, że nie będę promować hasła anti-aging, bo nie uważam, że starość jest czymś złym czy wstydliwym – tłumaczy gwiazda. – Kocham moje siwe włosy i lubię wszystkie zmarszczki. Nie chcę udawać młodszej.
Szczęśliwie amerykańska marka podziela te wartości, dlatego Porizkova cieszy się na tę współpracę. Wierzy, że dzięki niej kobiety poczują, że dojrzałość to tylko kolejny piękny etap życia, a nie jego koniec. Bo przecież ona dopiero dobiegając 60-tki, zaczęła naprawdę żyć i w końcu być sobą.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.