Znaleziono 0 artykułów
23.02.2023

„Ty”: Stalker nie jest sexy

23.02.2023
(Fot. materiały prasowe)

Główny bohater przebojowego serialu „Ty”, Joe Goldberg, kłamie, stalkuje, morduje. Choć został przedstawiony jako postać jednoznacznie negatywna, fanki wciąż do niego wzdychają. „Zamknij mnie w klatce”, piszą na Twitterze. Dlaczego fantazjujemy o przemocowych mężczyznach? 

Oglądanie serialu„Ty” to jedno z największych guilty pleasures. Jego bohatera – oszusta, stalkera i seryjnego mordercę – na przemian kocha się i nienawidzi. Joe Goldberg wydaje się uroczy – odrobinę nieśmiały, ale elokwentny, zamyślony, a jednocześnie skupiony na rozmówczyni, tajemniczy, choć przyjazny. Na dodatek ma twarz Penna Badgleya o prezencji nowojorskiego intelektualisty. W tej roli ćwiczył się już w „Plotkarze”, gdzie jego Dan Humphrey okazał się autorem tych wszystkich okrutnych plotek o przyjaciołach. Sam Badgley podkreślał przy okazji premiery pierwszego sezonu serialu „Ty”, że Dana dzieli od Joe tylko kilka kroków. Kroków, które z aspirującego pisarza niezdrowo zainteresowanego życiem innych czynią przestępcę. 

W punkcie wyjścia Joe wykreowany na kartach powieści Caroline Kepnes – safandułowaty księgarz – nie wzbudza lęku. Gdy poznaje niewinną studentkę Beck, zakochuje się po uszy. Tak mogłaby rozpocząć się pierwsza lepsza komedia romantyczna. Ale twórcy serialu – Sera Gamble i Greg Berlanti – wywracają konwencję gatunkową do góry nogami. – Zazwyczaj w tego typu historiach pokazujemy, jak mężczyzna zabiega o względy kobiety. Ta z początku niechętna, z czasem ulega. Czym się to różni od naszej fabuły? Tym, że zamiast radosnej muzyczki towarzyszy nam w serialu atmosfera grozy – tłumaczyła Gamble. A Berlanti był pewny, że ten trik nie zadziała, zwłaszcza że po debiucie produkcji na antenie stacji Lifetime „Ty” nie obeszło psa z kulawą nogą. Oglądalność bliska zeru nie wróżyła sukcesu. Zadziałała jednak magia Netfliksa – gdy pierwszy sezon trafił na platformę w 2019 r., zaczął się szał na Joe. Wypuszczono naraz wszystkie 10 odcinków, więc po kilkugodzinnym binge watchingu fani poznali prawdziwą naturę bohatera. Nawet jeśli przeoczyli po drodze wszystkie znaki ostrzegawcze. A czerwone flagi dumnie powiewały na wietrze od pierwszej sceny. 

(Fot. materiały prasowe)

Joe zamiast zwyczajnie zagadać dziewczynę swoich marzeń, żyje we własnym świecie. Tworzy w głowie jej wyidealizowany obraz, sprawdza informacje o niej w internecie, zaczyna śledzić. Z czasem z ukrycia coraz bardziej ingeruje w jej życie. Posunie się nawet do morderstwa, tłumacząc je dobrymi intencjami – chce ukochanej pomóc. Narrację prowadzi sam Joe, więc łatwo usprawiedliwić jego czyny. A nawet ulec wrażeniu, że to nasza moralność jest chwiejna, a jego motywacje altruistyczne, głębokie, natchnione. Bo przecież jedyną wadą Joe jest to, że posuwa się za daleko. A poza tym otacza opieką, troszczy się, zabiega. Manipuluje, bo chce dobrze. Krzywdzi, niszczy, torturuje, ale w imię uczucia. W końcu od najmłodszych lat wpaja się nam mit miłości romantycznej, która pokonuje wszelkie przeszkody. Jako wartość nadrzędna zwycięża nad wszelkimi wahaniami. W takim ujęciu Joe to chłopak idealny… Niektóre kobiety – nie tylko bohaterki serialu – spragnione bliskości, zranione przez nieobecnych, nieczułych, pozbawionych empatii mężczyzn, mylą obsesję z docenieniem.  

Penn Badgley od początku stawiał sprawę jasno – Joe nie jest pozytywnym bohaterem, Joe nie jest idealnym mężczyzną, Joe nie jest obiektem pożądania. Gdy dobił do miliona obserwatorów na Instagramie, napisał: „Jeśli jesteście tutaj dlatego, że zacząłem mordować ludzi, odczepcie się”. – Co i rusz upewniam się, że Sera nie planuje dla niego happy endu. Odkupienie może przynieść mu tylko śmierć – mówił w wywiadach aktor. A gdy psychologów pytano o tę postać, „diagnozy” były jednoznaczne: narcystyczne zaburzenie osobowości, zaburzenia urojeniowe, zaburzenia przywiązania. – „Miły facet” może być bardziej niebezpieczny od bad boya. Zwłaszcza jeśli wygląda jak Penn – mówiła Gamble. 

(Fot. materiały prasowe)

Badgley z początku w ogóle tej roli nie chciał przyjąć. Namówiła go na to żona, Domino Kirke, którą poślubił w 2017 r. Ze względu na nią, przy okazji kręcenia czwartego już sezonu „Ty”, poprosił o to, by kręcić mniej scen erotycznych. Tłumaczył się potrzebą absolutnej wierności ukochanej, także na ekranie. W nowej odsłonie serialu (pierwszą część czwartego sezonu można już oglądać na Netfliksie, druga pojawi się 9 marca) Joe nie szuka już miłości. Kolejna kobieta go „zawiodła” – ukochana Marianne uciekła przed nim do Paryża. On sam przed odpowiedzialnością za czyny z trzeciego sezonu (z serii na serię trup ściele się coraz bardziej gęsto) uciekł do Londynu. Choć poprzysiągł sobie celibat, ulega urokowi sąsiadki. Oby romans nie przeszkodził mu rozwikłać zagadki morderstw w swoim najbliższym otoczeniu. Zwłaszcza że mierzy się z godnym przeciwnikiem – przedstawicielem brytyjskiego establishmentu. Popkulturowa fantazja na temat angielskich elit dodaje zresztą serialowi smaczku.  

Po tweetach sprzed kilku lat, w których nastolatki marzyły o tym, by Joe je „porwał”, „uwięził”, „trzymał w klatce”, jego notowania nadal są wysokie, choć dopuścił się w międzyczasie wielu niecnych czynów. Po Facebooku krąży zdjęcie aktorki wcielającej się w Kate – Charlotte Ritchie – z podpisem „To najnudniejsza i najmniej sympatyczna dziewczyna Joego”. Fani serialu zamiast zastanowić się nad tym, że sam Joe do „sympatycznych” nie należy, traktują go jak pełnoprawnego amanta, do którego ich zdaniem nie pasuje kolejna kobieta. Kolejna kobieta, dla której stanowi zagrożenie, dodajmy. 

Choć minęły cztery sezony serialu, widzowie wciąż częściej czują do Joego pożądanie niż strach. Nie inaczej jest chociażby z mordercą z „Upadku” granym przez Jamiego Dornana czy ostatnio Jeffreyem Dahmerem z serialu Ryana Murphy’ego. Joe nie jest prawdziwą postacią, ale stalking jest jak najbardziej realnym zjawiskiem. Na dodatek w Polsce wciąż w niewystarczającym stopniu karalnym. Ściganie następuje na wniosek pokrzywdzonego. Z ponad 10 tys. prowadzonych rocznie postępowań policyjnych w sądach kończy zaledwie jedna trzecia. Wyroków zapada niewiele, bo na stalking ofiara musi znaleźć twarde dowody. Seansowi „Ty” tym bardziej powinien więc towarzyszyć disclaimer: to nie serial o miłości, tylko o czerwonych flagach. Im większa świadomość tego, co stanowi naruszenie naszej prywatności, nękanie, prześladowanie, tym mniej bezkarni będą Goldbergowie tego świata. 

Anna Konieczyńska
Proszę czekać..
Zamknij