Znaleziono 0 artykułów
28.05.2020

Julia „Maffashion” Kuczyńska: Nie jestem perfekcyjna

28.05.2020
Maffashion z modelką z kampanii EPPRAM (Fot. materiały prasowe)

Jedna z pierwszych polskich blogerek, która zaczynała karierę ponad 10 lat temu, wystartowała właśnie z własną marką, podobno niedługo czeka ją wielki przełom w życiu prywatnym. Pierwsze dziecko – firmę EPPRAM – Julia już wydała na świat.

Pierwszy raz spotkałam Julię Kuczyńską 10 lat temu na imprezie, którą organizowała redakcja, w której wówczas pracowałam. Maffashion założyła bloga niedługo wcześniej, w październiku 2009 r. Długowłosa i długonoga, odrobinę nieśmiała dwudziestolatka dopiero stawiała pierwsze kroki w branży, ale szybko się uczyła. Wyróżniała się stylem. Legginsy w nadruki, ciężkie botki, męska marynarka.

Julia z Laną Nguyen  (Fot. materiały prasowe)

Ta ostatnia już wtedy była podstawowym elementem jej looku. – Zawsze na pytanie, co musi znaleźć się w mojej szafie, odpowiadałam: marynarka – mówi mi teraz Julia, która niedawno ogłosiła, że razem z projektantką Laną Ngyuen założyła markę EPPRAM. Podstawą każdej kolekcji ma być właśnie marynarka. – Zawsze szukałam sklepu, w którym można by kupić najfajniejsze marynarki. Oczywiście, są nawet w sieciówkach, ale potem wszyscy je noszą. U nas masz gwarancję, że znajdziesz coś oryginalnego. Każda marynarka musi mieć dodatek – nerkę albo pasek, żeby umożliwić różne sposoby noszenia. Naszą Vanuę wiążesz na tyle sposobów, że nawet ja ich wszystkich nie znam – śmieje się Julia. Inny model – Saareema – ma doczepioną nerkę, Adorious – pasek przypominający ten od kimono, a krótka Kamori – bufiaste rękawy, odpinane kieszenie, odrobinę futurystyczny fason. Wyróżniają się odcieniami – zachodzącego słońca, kalifornijskiego piasku, surowych skał. – Każda firma, także nasza, chciałaby wyróżniać się jakością. My produkujemy w Polsce. Dopracowujemy każdy element. Lana ma na tym punkcie świra. Daje mi poczucie pewności, bo zna się na konstrukcji i tkaninach, zna dostawców. Od lat prowadzi własną markę i pracowała dla innych firm. Podział obowiązków między nami jest ściśle określony – ja wymyślam ostateczny kształt kolekcji i kampanii, a ona dba o stronę projektową. I pilnuje zainwestowanych pieniędzy – mówi Julia.

Influencerka w marynarce EPPRAM  (Fot. materiały prasowe)

Drugi raz rozmawiałam z Kuczyńską trzy lata później, w 2013 r., gdy przygotowywałam dla innego magazynu materiał o niej i kilku innych założycielach młodych marek. Wtedy stworzyła własną firmę odzieżową Staff by Maff. – Długo nie chciałam wchodzić drugi raz do tej samej rzeki – mówi mi teraz.

Zmieniła zdanie w sylwestra z 2018 na 2019 r. Pojechała wtedy z Laną do Wietnamu. Rzuciła pomysł: „A może by tak założyć razem markę?”. Urodzona w Polsce Nguyen, absolwentka projektowania w Łodzi, prowadzi markę od prawie 10 lat. W linii Premium oferuje suknie szyte na miarę, a także ślubne oraz regularne kolekcje z bluzami, sukienkami i bielizną.

Proces od pomysłu do realizacji trwał ponad rok. Zaczęło się od burzy mózgów, wybierania materiałów i kolorystyki. Prototypy przymierzałyśmy na mnie wczesną wiosną 2019 r. – wspomina Julia. Ruszyły z marką, ale nie od razu ujawniły, kto stoi za EPPRAM. Dlaczego? – Czytałam, że Kardashianki mają kilka brandów, o których nawet nie wiemy, że do nich należą. Pokazują się w tych rzeczach na Instagramie, więc ludzie kupują, nie wiedząc, że to ich marka. Ta strategia mi się spodobała. Oczywiście, rodzina Kardashianów nie jest dla mnie jakimś drogowskazem koncepcji marki, ale ta jedna rzecz ogromnie mi się spodobała. A nie od dziś wiadomo, że za sukcesem tej rodziny i ich biznesów stoją najlepsi specjaliści od marketingu. To, że ktoś nosi nasze rzeczy, nie wiedząc, że to od nas, sprawia mi prawdziwą przyjemność – tłumaczy.

Julia z modelką  (Fot. materiały prasowe)

Zanim ogłosiły oficjalną premierę, musiały przeczekać początek pandemii. – Trudno było przewidzieć, co się wydarzy. Materiały nie dochodziły, produkcja stała, ale w kuluarach sporo osób wiedziało o naszej marce, więc żeby zachować element zaskoczenia, musiałyśmy działać już – mówi. Rzeczy EPPRAM noszą już bowiem influencerki z całego świata. Strzał w dziesiątkę? Julia uśmiecha się: – Nie lubię słowa sukces. Ale robiąc to z przekonaniem, spodziewałyśmy, że spodoba się innym. Zrobiłyśmy wszystko najlepiej, jak potrafiłyśmy – mówi. Z pewnością nie zaszkodziło, że Kuczyńska zna branżę od podszewki. – Chyba nic mnie nie zaskoczyło, bo naprawdę długo pracuję w świecie mody. Nie jestem w stanie zliczyć kampanii, które zrobiłam jako influencerka – mówi.

Kampania EPPRAM  (Fot. materiały prasowe)

Julia mówi jednak o przesycie liczbą ubrań, kolekcji, trendów. Cieszy się, że świadomość konsumentów jest coraz większa, ale uważa, że odpowiedzialność za propagowanie zasad zrównoważonej mody spoczywa na producentach, mediach i influencerach. – Mówi się, żeby mniej kupować, sięgać po rzeczy z drugiej ręki albo z ekomateriałów, np. wegańskich jak nasze torebki. Ale wcale nie jest łatwo ubierać się świadomie. Producenci powinni pomóc klientom w zdobyciu tej wiedzy. Ja zawsze piszę, że moje stare rzeczy oddaję, daję im drugie życie albo przekazuję na cele charytatywne – mówi. Kuczyńska swoją pozycję influencerki z 1,3 mln obserwatorów na Instagramie traktuje poważnie i wykorzystuje w słusznych sprawach.

Trzeci raz widzimy się jesienią 2016 r. na pokazie Intimissimi w Weronie. Niedługo wcześniej 200 tys. Polek wyszło na ulicę, żeby zaprotestować przeciwko zaostrzeniu ustawy antyaborcyjnej. Czarny Protest jeszcze długo później trwał w sieci. Julia aktywnie uczestniczyła w ruchu na rzecz obrony praw kobiet. Opowiadała mi wtedy o użytkownikach, którzy jej grozili, opluwali, wyzywali. Zablokowała wielu, ale straciła też część obserwatorów. Twardo mówi, że zawsze będzie otwarcie wyrażać swoje poglądy. – Chyba nigdy nie spotkał mnie taki hejt jak za wsparcie Parady Równości. Nawet większy niż za sprzeciw wobec zaostrzenia ustawy antyaborcyjnej. To na mnie działa jak płachta na byka, bo wśród najbliższych przyjaciół mam wiele osób LGBT. Nie pozwolę, żeby stała się im krzywda. Kto wypowiada się wrogo wobec nich, nie ma mojego szacunku. Zawsze staję w ich obronie. Nie przejmuję się hejtem. Nie mam zamiaru zmieniać zdania. Czasami nie ma sensu wdawać się w dyskusję – mówi.

W czasie pandemii Maff udostępniła swój Instagram ratownikom medycznym, którzy opowiedzieli o swojej pracy na pierwszej linii frontu walki z koronawirusem. – Nie chodzi mi o zasięgi, tylko o dotarcie. Nie wiedziałam, jak duża będzie tym razem oglądalność, ale przekroczyła moje najśmielsze oczekiwania. Gdy mówisz o czymś innym niż ciuszki, ludzie przestają słuchać. W tym przypadku byłam zaskoczona odzewem – mówi Maff.

Julia widzi więcej pozytywnych skutków przymusowej izolacji niż zainteresowanie pracą służby zdrowia. – Potrzebowaliśmy prztyczka w nos. Takiego znaku „stop”. Uziemieni w domu, w końcu zadzwoniliśmy do dawno niesłyszanych osób – mówi. Jej nie brakuje ścianek, tylko przyjaciół i podróży. Na chwilę przed kwarantanną poleciała na tydzień mody w Paryżu, teraz planuje kolejne wyjazdy, choćby te bliskie. Mimo odwołania wyjazdów służbowych, jej codzienny tryb pracy się właściwie nie zmienił. – Pracy będzie tylko więcej, bo przecież wszyscy uderzają w internet – przekonuje.

Czas spędza w domu. – To był trochę Dzień Świstaka, ale nie narzekam. Zamieszkaliśmy z moim facetem z jeszcze jedną parą przyjaciół. Nic nie sprawia mi takiej przyjemności, jak przynoszenie do domu świeżych warzyw i gotowanie. Ale nie jestem perfekcyjną panią domu. Słowo „perfekcyjna” w ogóle do mnie nie pasuje – mówi Julia.

Anna Konieczyńska
Proszę czekać..
Zamknij